Archiwum
- LATANIE W KATARZE
- Opowiadanie Felix, Net i Nika oraz Tajemniczy Tunel
- Potrzeba na doła? Przeczytaj opowiadanie Finatki
- "Zbiór opowiadań o Felixie, Necie i Nice"
- Oskar i reszta - bardzo fajne opowiadanie
- Opowiadanka z serii Maxa Icemana
- "Trampki & Czekolada" - opowiadanie ;]
- Opowiadanie zbiorowe
- Opowiadanie na sprzedaż
- Jak się wam podobało to opowiadanie.
- Kolejne opowiadanie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- siekierski.keep.pl
Cytat
Długie szaty krępują ciało, a bogactwa duszę. Sokrates
I byłem królem. Lecz sen przepadł rankiem. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Dalsza krewna: Czy śmierć to krewna? - życia pytasz się kochanie, tak krewna, ale dalsza, już na ostatnim planie. Sztaudynger Jan
Dla aktywnego człowieka świat jest tym, czym powinien być, to znaczy pełen przeciwności. Luc de Clapiers de Vauvenargues (1715 - 1747)
A ludzie rzekną, że nieba szaleją, a nieba rzekną: że przyszedł dzień Wiary. Cyprian Kamil Norwid (1821-1883)
aaaaLATANIE W KATARZEaaaa
Prolog:-Mrr... - kot przeciągnął się leniwie.
-Hej, Milko! Zobaczymy się w wakacje. Albo ucieknę z tej okropnej szkoły! - mówiła ze złością właścicielka kotka. - Zgadzasz się?
-Mrau! - odpowiedział kotek.
-No, wiedziałam. Jesteś taka kochana! - dziewczynka prawie się rozpłakała. - Ale co w tej szkole będę robić? Wszystko umiem! Rodzice chcą się mnie pozbyć z domu, choć i tak nigdy ich nie ma!!! Och... To wszystko jest takie niesprawiedliwe! - płakała na dobre. Milka podsunęła jej łapką pudełko z chusteczkami.
-Czy gdziekolwiek na świecie jest taki mądry kotek jak ty? - zapytała ocierając sobie twarz z łez.
-Mrau, mrau... Miaaau! - odpowiedział kotek, co zabrzmiało jak „Hmm, hmm... Nie!”. Nietrudno się domyślić, dlaczego dziewczynka kochała tego kotka. Tylko on ją rozumiał. Nie miała przyjaciół, rodzice zawsze byli w rozjazdach tłumacząc się „Interesy córeńko, interesy!”, służących co niemiara, ale tacy jak pokojówka... -Anastazjo!!! Proszę zejść na dół, limuzyna czeka. Chyba nie chce się panienka spóźnić na samolot? „Ja?! Spóźnić?! Co ona sobie wyobraża! Wścibska służąca...”- myślała dziewczynka. No, tak. Była dość wybuchowym i niecierpliwym dzieckiem, jednak niezwykle inteligentnym. Wielu ludzi dziwiły jej umiejętności. Chociażby matematyka, fizyka, konstruowanie, a nawet sport. Potrafiła być bardzo głośna kiedy się zdenerwowała. Ten rodzaj agresji prezentowała tylko w domu, który niestety musiała opuścić na czas nauki. Jej specjalnością było... To: Zbiegła ze schodów głośno tupiąc, ciągnąc za sobą dwie torby podróżne. Tak, tak – niesamowicie głośne tupanie! Schody w domy były marmurowe, no i Anastazja ciągnęła jeszcze walizki. Wybiegła przed dom pamiętając o złości i trzaskając drzwiami. Ze złością wrzuciła bagaże do limuzyny, których nie pozwoliła wziąć Larsowi, a kiedy sama wsiadła trzasnęła najgłośniej drzwiami. Jej ochroniarz - Lars – usiadł obok kierowcy. „Bardzo dobrze!” pomyślała patrząc w okno na posiadłość jej ojca. Ten wielki dom od bardzo dawna należał do ich rodziny. Nazywa się „ Dwór Geniussów”. Tak, to ona – 13 letnia Anastazja Geniuss – została wysłana z Polski, z miasta Guben do szkoły z internatem nr.7 im. Georga Washingtona w Sheffield, w Wielkiej Brytanii. Była pewna, że rodzice chcą się jej pozbyć. Ciągle praca, praca i praca! Nigdy nie mieli dla niej czasu. Wysłali ją pod pretekstem „Kochanie, nauczysz się lepiej angielskiego. Tam i tak jest dużo Polskich dzieci.”. Akurat! Anastazja znała angielski tak dobrze jak polski, a oni myślą, że ją oszukają?!?!? Jeszcze czego!” Po tych rozmyślaniach krzyknęła do kierowcy. -Jedź!!! - i nadal patrząc w okno... rozpłakała się. „Nie chcę już patrzeć na ten dom! Na służbę! Na rodziców! Na ogród! Na... wszystko co jej w Polsce znane!!! Och, och, Milko!!!”-myślała gorączkowo. Była zrozpaczona!
Na lotnisko dojechali w 20 minut. Lars wziął bagaże i szedł z Anastazją do odprawy lotniczej. Kiedy czekał w kolejce Anastazja pobiegła do sklepu. Ochroniarz zastanawiał się nad swoją podopieczną. Była bardzo inteligentna i ładna. Był pewien, że prześcignęła już dawno swoich rówieśników. W przedszkolu potrafiła już obliczać pierwiastki! Niesamowite, prawda?! Tak... To zdecydowanie niezwykła dziewczyna. Ciekawe ile jeszcze ma talentów... W tym momencie obiekt powrócił, no i nadeszła ich kolejka. Cała odprawa była na ASAP (As Soon As Possible – tak szybko jak to możliwe), ponieważ Anastazja należała do VIP-ów. Zajęli miejsca wybrane przez dziewczynkę – na samym końcu. Anastazja przy oknie, a Lars obok. Dziewczynka kupiła żelki i colę.
-Chcesz trochę, Lars? - zapytała, po czym wręczyła mu jeszcze butelkę coli. Wiedziała co zrobić by ochroniarz zasnął. Po pół godzinie lotu jej plan ziścił się. Wyciągnęła z torby podręcznej laptopa i weszła na stronę „jej” szkoły.
-Trzeba się czegoś dowiedzieć o tej budzie... - mruknęła pod nosem. Następnie wpisała adres internetowy szkoły i nacisnęła „Enter”. Zaczęła uważnie czytać. Mieli ją przydzielić do klasy 1 „b”. Było w niej 16 uczniów. Oprócz niej jako nowi znaleźli się Felix Spok i Filip Leawy. Wyglądali na dość inteligentnych. „Oby!” pomyślała Anastazja. Nagle przyszedł jej do głowy pomysł... hakerstwo to dla niej nie nowość. Zmieniła tytuł główny z „Szkoła z internatem nr.7 im. Georga Washingtona” na „Szkoła z internetem nr.777 im. Harrego Pottera”. To nie był koniec jej działań! Na zdjęciu dyrektorki zrobiła jej czerwone włosy i domalowała brodę. Wszystko wyglądało jak prawdziwe!!! Po zakończeniu swojego występku schowała laptopa i jak gdyby nigdy nic zasnęła z uśmieszkiem na twarzy. Uśmieszek... nie był złowrogi. Raczej... szczęśliwy.
Rozdział I
Lars obudził ją tuż przed lądowaniem w Londynie. Po wyjściu z samolotu oraz odebraniu bagaży zamówili taksówkę, która miała ich zawieźć na stację kolejową. Ochroniarz nie mówił dobrze po angielsku, więc wyręczała go dziewczynka. Oprócz angielskiego i polskiego znała włoski, francuski, niemiecki i grecki. Powiedziała kierowcy cel podróży.
-No, Anastazjo! To witajmy oboje w Londynie. Jeszcze trochę i zobaczysz swoją przyszłość. - zaczął rozmowę ochroniarz.
-Tak... Ale nie chciałam takiej przyszłości nigdy!!! - odpowiedziała rozgoryczona dziewczyna.
-Hej, hej... Będzie fajnie! Zobaczysz. W szkole jest w ramach zajęć jazda konna, a i po lekcjach możesz jeździć. Na pewno spodoba ci się jakiś koń. A może nawet kilka... Kto wie! To wszystko przyszłość! - kontynuował Lars patrząc na Anastazję.
-Tak. Ale dlaczego nie mogę się uczyć w domu?! - zapytała.
-Może tak będzie lepiej dla ciebie. Może rodzice mają powód. Może to ty masz powód, o którym nie wiesz. Może...- starał się wyjaśniać Lars.
-Akurat! - krzyknęła dziewczynka. Całe szczęście, że kierowca nie znał polskiego, bo zaciekawiłby się ich rozmową. Anastazja wysiadła z taksówki, wyciągnęła bagaże i już szła w kierunku stacji i kas. Lars zapłacił za przewóz, trochę to trwało, więc ledwo ją dogonił. Dziewczyna miała kupione bilety. Pociąg miał odjechać za 20 minut. Nie spiesząc się specjalnie dotarli na peron i wsiedli do wagonu oczywiście pierwszej klasy. Cały przedział należał do nich. Anastazja usiadła i wyjęła z podręcznego plecaka książkę „Pierwszy Semestr w Malory Towers”. Książka opowiada o 12 letniej Dorotce Rivers, która ma uczęszczać do szkoły z internatem – Malory Towers. Dziewczynka jest zachwycona nowym domem, ale i przerażona. Nie... Anastazja ani trochę się nie bała. Zachwycona też niebyła. Po prostu... Miała ochotę nigdy nie jechać do tej szkoły. Książkę przeczytała w godzinę, a resztę czasu przeznaczyła na podziwianie widoków i robienie zdjęć. Przynajmniej nie była już zła, ale i nic jej nie cieszyło. Był piękny, słoneczny dzień, a w głowie huczała jej myśl „ Rodzice chcą się mnie pozbyć!!!”. Nie poddawała się jednak. Postanowiła stać się niezależną osobą w szkole. Chciała robić co chce, myśleć co chce i uczyć się jak chce! Nikt nie będzie przeszkadzał Anastazji Geniuss w planach!
Kiedy wysiedli z pociągu była 15:00. Zamówili taksówkę. Lars włożył do bagażnika torby, po czym wsiadł z Anastazją do samochodu. Słońca nadal mocno świeciło. Było gorąco... Termometr w samochodzie wskazywał 25 stopni Celsjusza.
-Lars, gdzie będziesz mieszkał? Rodzice kazali ci zawsze być w pobliżu, więc nie wrócisz do Polski? - zapytała dziewczynka.
-No, tak. Dyrektorka ma mi dać pokój w internacie, jednak nie martw się, nie zamierzam za tobą wszędzie chodzić. - odpowiedział.
-Uff. Bo wiesz, ja chcę być niewidoczna, a ochroniarz trochę zwracał by uwagę... - wyjaśniła.
-Rozumiem. - a po chili dodał – Patrz!!!
-Jak tu pięknie! - krzyknęła Anastazja. Do internatu jechało się chwilowo przez las. Raz był nad nimi tunel z drzew, a zaraz widzieli miasto z góry. Widok był... Bajecznie bajeczny!!!
Punkt czwarta zajechali pod bramę szkoły. Anastazja zapłaciła za przewóz i weszła na teren jej nowego domu. W drzwiach czekała na nią pani Minton. Była może 30 letnią kobietą. Kruczoczarne włosy i ostre rysy twarzy nadawały jej surowy wygląd.
Wyglądała ponuro,choć stała na tle promiennej, żółtej szkoły. Anastazja poczekała na Larsa nim wyszli na spotkanie opiekunce wieży północnej – tej, w której Anastazja miała mieszkać.
- Good afternoon. Are you Anastazja Geniuss? - przywitała się.
- Yes, I am. - odpowiedziała dziewczynka.
- Who is this man? Is it your father? - pytała opiekunka.
- No, no. This men must be with me. He's my guard. - wyjaśniała Anastazja.
- Och, I know. Okay. So, come on to your room. - zaprosiła pani Minton, a Larsa odesłała do dyrektorki, która mu wszystko wyjaśni. Na jego szczęście pani dyrektor mówiła po polsku...
W szkole nie było windy. Trzeba było się wspinać po 134 stopniach, nim się dotarło do sypialni dla dziewcząt. Dziewczynki spały w wieży północnej i południowej, a chłopcy we wschodniej i zachodniej. Każda wieża miała 2 poziomy, na każdym po 15 dwu osobowych pokoi. Wychodzi na to, iż w szkole może być 120 dziewczyn i 120 chłopców. Razem 240 uczniów. Anastazja dostała pokój nr.12 na najwyższym piętrze wieży północnej. Pani Minton wepchnęła dziewczynkę z bagażami do pokoju, wręczyła jej rozkład zajęć i zamknęła drzwi.
- Ech... - Anastazja zajęła łóżko przy oknie w najdalszej części pokoju. Jej współlokatorki jeszcze nie było. Skorzystała z tego i rozpakowała się. Następnie zaczęła czytać rozkład zajęć.<style type="text/css"> <!-- @page { size: 21cm 29.7cm; margin: 2cm } P { margin-bottom: 0.21cm } --> </style> Na każdy dzień był taki sam...
7:30 pobudka
8:00 śniadanie
9:00 – 14: 30 lekcje
14:30 obiad
15:00 – 16:00 jazda konna
16:00 – 19:30 czas wolny
19:45 kolacja
21:30 zakaz wychodzenia z pokoju
22:00 cisza nocna
Super... Dziewczynka wiedziała, że w internacie nie można mieć laptopów, PSP, MP3, MP4 i komórek, ale nie zamierzała się do tego zakazu stosować. Laptopa ukryła pod materacem, komórkę schowała do skarpetki, a jeszcze inne elektroniczne przedmioty wepchała do poduszki. Ledwie pościeliła łóżko weszła do pokoju jej nowa koleżanka.
- Och, cześć!!! Nareszcie mogę cię poznać! Jak się nazywasz? Ja jestem Moema Satinua. Mieszkam w Brazylii. No! Opowiedz coś o sobie... - nawijała gaduła.
- Jestem Anastazja Geniuss z Polski.
- A dobrze się uczysz? Bo ja nie... Może byś mi mogła pomagać? Usiądziemy razem w ławce? Masz rodzeństwo? Jak wygląda twój dom? Kim są twoi rodzice? Kto cię tu przywiózł? Masz jakieś koleżanki? Ja nie mam, ale jak chcesz to zostanę twoją...
- Cicho! - krzyknęła zdenerwowana Anastazja – Przestań tyle gadać. Jestem zmęczona podróżą...
- Przepraszam... Ja tylko... - zaczęła Moema – Chciałam cię poznać... - dokończyła, po czym zaczęła się rozpakowywać.
Anastazja dziwnie się poczuła. Wyrwała kartkę z zeszytu i zaczęła pisać:
Imię: Anastazja
Nazwisko: Geniuss
Wiek: 12 lat
Historia: Nie mam koleżanek. Przyjechałam tu z moim ochroniarzem – Larsem. Mieszkam w bardzo dużym domu. Nazywa się „Dwór Geniussów”. Mój tata jest biznesmenem, a mama aktorką. Nasza rodzina jest bardzo bogata. Nie mam rodzeństwa. Uczę się bardzo dobrze. Nie wiem z kim usiądę, bo jeszcze nikogo nie znam.
Po czym rzuciła karteczkę Moemie. Spojrzała na zegarek. Była dopiero 18:00...
Postanowiła iść na zwiedzanie zamku. Wpadła na genialny pomysł, by jednak zaprzyjaźnić się ze współlokatorką...
- Moemo, czy oprowadzisz mnie po zamku? - zapytała.
- Oczywiście Anastazjo! - odpowiedziała ochoczo Moema. Chodziła tu również do podstawówki, więc znała okolicę jak własną kieszeń.
Ubrały ciepłe bluzy i zaczęły zwiedzanie od zewnątrz. Wyszły głównymi drzwiami. Moema zaprowadziła Anastazję na dziedziniec. Na środku znajdowały się figury lwa, orła, sowy i węża. Takie same jak na herbie szkoły.
-Hej, patrz! - Moema wydała okrzyk zachwytu. Słońce zaczynało zachodzić. Niebo zrobiło się pomarańczowo różowe, a na lwie usiadły cytrynowe motyle.
-Jakie śliczne motyle! - zachwyciła się z nią Anastazja. Figura wyglądała teraz naprawdę wspaniale! Następnie poszły na tył zamku, gdzie w oddali znajdowała się stajnia i wybieg dla koni.
-Ile jest koni? - zapytała Anastazja.
-Dwadzieścia. Ja najbardziej lubię Zmorę i Duszka. - odpowiedziała Moema.
-Jej, a co to za mroczne imiona?! - zdziwiła się dziewczyna.
-Ja im ich nie nadałam! Zawsze najstarsi uczniowie wybierają imiona. Akurat wymyślili takie idiotyczne... - wyjaśniła współlokatorka. Minęły kolejny róg gmachu szkoły. Z tej strony znajdowały się trybuny jak na stadionie, a w środku scena. W oddali majaczyło jeziorko, a za nim gęsty las.
-Czy byłaś kiedyś w tym lesie? - zaciekawiła się Anastazja.
-Nie. Nikt z uczniów tam nie był. Dyrektorka zabrania tam chodzić. - odpowiedziała Moema. Teraz kierowała się do środka zamku. Kiedy szły korytarzem mówiła:
-Tutaj jest sala gimnastyczna, tam kuchnia i jadalnia, na końcu korytarza gabinet i pokój dyrektorki.
-A czy są tu lochy? - zapytała jej koleżanka.
-Nieee... No coś ty!!! Jest tylko zwykła piwnica, w której trzymają stare meble, jedzenie i niektóre książki. - śmiała się Moema. - Chodź już do pokoju, bo się spóźnimy na kolację.
Wspięły się na drugie piętro. Tam znajdowały się sale lekcyjne, a z opowiadania Moemy wynika, że sala informatyczna jest najlepsza. Na trzecim piętrze był składzik, pokoje nauczycieli i opiekunów wież. Tam były też łazienki. Obie dziewczynki pobiegły do pokoju. Anastazja poczęstowała Moemę colą i żelkami. Obie opowiadały o sobie do kolacji, czyli 20 minut. Były tak głodne, że każda zjadła po 4 kanapki i wypiła 2 szklanki herbaty. Każdy z zaciekawieniem przyglądał się Anastazji i dwóm kolejnym nowym uczniom – Feliksowi i Filipowi. A jadalnia... Jadalnia była wypełniona co do ostatniego miejsca. Wysoki staroświecki belkowy strop, wyłożone drewnem ściany i kamienna podłoga przywodziły na myśl burzliwą przeszłość tego miejsca, nawet jeśli w lichtarzach zamiast świeczek tkwiły obecnie zwykłe żarówki. Uczniowie, którzy siedzieli przy długich stołach, czuli się tu wyraźnie swobodnie. Pobrzękiwały talerze i sztućce, a zewsząd dobiegał gwar rozmów, przerywany gromkimi wybuchami śmiechu.
Stół grona pedagogicznego znajdował się naprzeciw wszystkich stołów, tak by nauczyciele mieli dobry widok na swoich podopiecznych. Nie dawało to dużego efektu, ponieważ uczniowie nic sobie z tego nie robili. Mrs Jeanne – dyrektorka – pozwalała im na te chwile luzu, prócz czasu wolnego. Jako dodatek było dziś spaghetti bolognese – ulubione danie Moemy, a także jak się okazało Anastazji. Każda zjadła po jednej porcji.
Po sytym posiłku Anastazja i Moema pomaszerowały z piżamami, szczoteczkami do zębów i ręcznikami do łazienki.
-Ach! - krzyknęła Anastazja gdy z prysznica trysnęła lodowata woda.
-Ha, ha, ha! - zaśmiała się Moema. - Poczekaj chwilę to będzie ciepła.
-Ech... Nie mogłaś mi wcześniej powiedzieć?! - zapytała z wyrzutem w głosie Anastazja.
-Nie, bo nie mogłabym się pośmiać! - wyjaśniła wesoło Moema.
Siedziały w łazience 20 minut, ale inne dziewczyny dobijały się do drzwi, więc musiały wyjść. Moema nie zdążyła umyć zębów, ale w pokoju miała gumę do żucia. Czyste położyły się do łóżka i grały w różne słowne gry.
- Mus. - powiedziała Anastazja.
-Spaaać... - ziewnęła Moema.
-Ćmaaaa... - odpowiedziała ziewnięciem Anastazja.
I obie zmęczone zasnęły o 21: 59...
Rozdział II
„Czy oni chcą byśmy ogłuchli?!” - pomyślała ze złością Anastazja. Dzwonek - budzik był strasznie głośny. Moema zaczęła się szybko ubierać.
- Co tak się śpieszysz???- zapytała Anastazja.
- Musimy się szybko ubrać, uczesać, umyć zęby i pościelić łóżka, a potem na śniadanie. - wyjaśniała Moema. – Radzę Ci się pośpieszyć, bo dyrektorka, Mrs. Jeanne się wścieknie.
- Dobra, dobra. Jutro wstanę wcześniej, bo inaczej nie wytrzymam tego pośpiechu. - postanowiła Anastazja. Wyskoczyła z łóżka, pościeliła je, ubrała się w nowy mundurek i uczesała włosy. Zajęło jej to wszystko 15 minut. Następnie razem z Moemą wyszły na śniadanie.
W szkole panowały okropnie staroświeckie zasady. Należało ustawiać się w pary klasami przed drzwiami jadalni. Wszyscy jedli to samo – tosty i kakao – i byli ubrani w identyczne mundurki. Anastazja i Felix z Filipem zostali skierowani do stołu grona nauczycielskiego. Kiedy wszyscy oprócz nich usiedli dyrektorka zaczęła przemowę:
- Drodzy uczniowie! Mamy zaszczyt przyjąć do naszej szkoły trójkę nowych uczniów. Anastazjo, proszę przedstaw się.
- Nazywam się Anastazja Geniuss – zaczęła dziewczynka - ...mieszkam w Polsce, w mieście Guben. Moi rodzice są bogaci, ale przez to nigdy nie mają czasu. Przyjechałam tu z moim ochroniarzem.
- Dobrze, dziękuję kochanie. Usiądź ze swoją klasą. Felixie, twoja kolej.-poprosiła Mrs. Jeanne.
- Nazywam się Felix Spok. Mieszkam w Irlandii z dziadkami. Moi rodzice nie żyją.
- Teraz Filip, a ty Felixie usiądź.
- Nazywam się Filip Leawy. Mieszkam w Ameryce Północnej, w Chicago razem z mamą. - powiedział Filip i nie czekając na prośbę dyrektorki usiadł.
Okazało się, że i Anastazja, i Felix, i Filip są w klasie 1 „b”. Anastazja usiadła obok swojej współlokatorki. Chłopcy zajęli miejsca naprzeciw niej i Moemy. Potem wszyscy zaczęli jeść. Gwar rozmów i wybuchów śmiechu rozległ się w sali po kilku niezręcznych cichych chwilach. Obie dziewczynki rozmawiały o nauczycielkach i o planach na czas wolny. Felix i Filip dyskretnie je podsłuchiwali...
Po śniadaniu wszyscy udali się do swoich pokoi, by spakować książki na cały dzień. Na nic innego nie starczyło czasu. Mniej więcej w tym samym czasie otworzyły się drzwi w każdych wieżach. Uczniowie „wylewali się” ze swoich pokoi i „łowili” przyjaciół.
Przed salami ustawiały się równe rzędy uczniów oczekujących na nauczycieli. Jako pierwsza lekcja klasy 1 „b” miała być matematyka. Miss Potts weszła do klasy, przywitała się z uczniami i...
- Mam bardzo przykrą wiadomość... - zaczęła. - Jakiś niegodziwy człowiek na stronie internetowej szkoły zmienił główny tytuł i przerobił zdjęcie naszej kochanej pani dyrektor. Udało się ustalić, że operacja została wykonana w samolocie...
Anastazja już nie słuchała, tylko rozglądała się po klasie. Wszyscy udawali oburzenie, jednak gdy Miss Potts odwróciła się do tablicy skręcali się ze śmiechu. Felix pokazał palcem na Anastazję i bezgłośnie zapytał - „You?”. Anastazja kiwnęła głową, a chłopiec uniósł kciuk w górę i mrugnął. Później zaczęła się lekcja. Dziewczynka poradziła sobie ze wszystkimi zadaniami w 5 minut. Następnie rozmyślała nad równaniem e=mc². Nauczycielka podeszła i zerknęła na kartkę Anastazji.
- Anastazjo, podejdź do tablicy. - nakazała. Kiedy uczennica przechodziła koło ławki swojej współlokatorki Moema szepnęła:
- Masz pecha. Zwykle nie pyta w pierwszym dniu szkoły.
Nauczycielka kazała rozwiązać jej zadanie:
120³ · 0,5=.........................
Dziewczynka rozwiązała je w minutę. Wyszło:
120³ · 0,5=120 · 120 · 120 · 0,5= 1,728,000 : 2 = 854,000
- Niesamowite! - wykrzyknęła nauczycielka. - DOBRZE!!! Jak ty to robisz?!
- Ma pani przed sobą młodego geniusza. - powiedziała pewnie Anastazja.
- Och, skoro tak, to powiedz mi jaki jest pierwiastek z osiemnastu? - zapytała Miss Potts.
Anastazja zamknęła oczy na 3 sekundy i odpowiedziała:
- 4,24.
-...niezwykłe, to naprawdę niezwykłe... - zachwycała się nauczycielka, lecz przerwał jej dźwięk ogłuszającego dzwonka. Po kilku chwilach klasa była pusta...
Anastazja pobiegła jak najdalej od sali i uczniów. Felix i Filip pobiegli za nią. Zatrzymali się dopiero na dziedzińcu.
- Hej, Anastazjo! To na tej stronie jest genialne! Sprawdzałem różne informacje, kiedy strona się zresetowała i był zmieniony tytuł oraz zdjęcie Mrs. Jeanne. - powiedział Felix.
- Dzięki, ale to banał...
- Taa. Zgaduję, że dla ciebie wszystko jest banałem... - Filip wywrócił oczami.
- Możliwe. Chodźcie pogadać gdzieś indziej... - zaproponowała dziewczyna. Niestety rozległ się dzwonek na lekcję.
- Ok. Po skończonych wszystkich lekcjach, ale przed jazdą konną spotkamy się w tym samym miejscu. - rzucił Felix w biegu.
- Dobra. - potwierdziła Anastazja i również pobiegła do klasy.
Po kolejnych zajęciach, czyli angielskim, WF, religii i przyrodzie – na których Anastazja też została mianowana na „Geniusza” - wszyscy wracali do pokojów. Dziewczynka musiała się pozbyć Moemy, więc zmyśliła wyjście do toalety. Kiedy tylko Moema odeszła, puściła się biegiem na dziedziniec. Felix i Filip już czekali.
- Cześć! - przywitała się.
- Okay, to o czym chciałaś porozmawiać? - zapytał Filip.
- Macie tutaj obaj laptopy, prawda? - zagadnęła dziewczyna.
- A skąd taki... - zaczął Felix.
- Tak, mamy. I znowu objawia się twój geniusz... - powiedział ironicznie Filip. - Pewnie ty też masz. Co nie?
-Tak. - Anastazja przytaknęła. - Potrzebuję na to jakiejś kryjówki. Wy pewnie też.
- No... Co racja, to racja. - zgodził się Felix. - Nasz pokój nie jest bezpieczny. Ciągle tam ktoś zagląda.
- W takim wypadku musimy poszukać kryjówki. A teraz muszę wracać do Moemy, bo miałam być tylko w toalecie. Cześć! - dziewczynka odwróciła się i pobiegła do wieży północnej.
Moema była w trakcie przebierania się, kiedy weszła Anastazja. Ubierała się w strój do jazdy konnej.
- No, jesteś wreszcie! Szybko, przebież się to ci pokażę najlepsze konie. Jeździłaś już kiedyś na koniu? - zaczęła mówić zaraz do współlokatorki.
-Tak, umiem jeździć bardzo dobrze. Mam w domu kilka swoich koni. -odpowiedziała Anastazja.
- Wow! Serio? Też bym chciała...
- Nie... Nie chciałabyś! Moi rodzice nigdy nie mają dla mnie czasu. Wszystko mogę mieć i robić, ale to wcale nie jest fajne! Ty masz pewnie wspaniałą rodzinę, a ja? Wiecznie sama! Mam tylko pokojówkę, lokaja, ochroniarzy i kotkę Milkę... - wykrzyczała Anastazja i zaczęła się przebierać. Następnie wyszła z pokoju trzaskając drzwiami. Kierowała się do stajni. Może konie są chociaż nią zainteresowane...
W stajni nie było nikogo. Dziewczyna przyglądała się koniom, a chodząc od boxu do boxu czytała imiona ich mieszkańców. Najbardziej spodobała jej się Kasztanka i Rozrabiaka. Oba konie stały obok siebie. Głaskała je po łbie. Miała ogromną ochotę dosiąść któreś z nich. Nikogo jeszcze nie było. Zdecydowała się na przejażdżkę na kruczoczarnym Rozrabiace. Osiodłała go i wyprowadziła nie na wybieg, ale na otwartą przestrzeń. Wsiadła i ruszyła. Po kilku chwilach jechała galopem. Zaczęła sobie podśpiewywać. „Let's get crazy! Get up, and dance...” Błękitne niebo, blask słońca, żadnych trosk, ona i koń... „Let's get crazy!!! Remember...” Zawróciła do wybiegu. Inni uczniowie zaczęli już się schodzić. Anastazja postanowiła zaszaleć. Nikt inny by tak nie zrobił, ale ona jest bardzo wprawnym jeźdźcem. W dodatku koń jest skoczny. „Let's get crazy!!! Crazy!!! Get up, and dance! Crazy, crazy, crazy...” HOP! Przeskoczyła nad ogrodzeniem. Wszystko działo się jakby w spowolnieniu. Koń oderwał się od ziemi, wiatr wiał w twarz, a twarze uczniów i uczennic skierowane były na nią. Leciała... Koń miękko wylądował. Jego jeździec kończył śpiewać „Let's get crazy! Crazy!!! Get up, and dance, remember”. Wszyscy mieli buzie otwarte w wielką literę O. Dziewczyna jak gdyby nigdy nic zsiadła z konia. Odeszła, by zdjąć z głowy toczek.
- ANASTAZJO!!! - koś krzyknął. - Co ty wyrabiasz?! Mogłaś sobie coś zrobić! - okazało się, że to trener – Mr Joe. Rozrabiaka strasznie się przestraszył i stanął dęba.
Anastazja nic sobie z trenera nie robiła, tylko odprowadziła konia do boxu. Mr Joe jeszcze trochę na nią krzyczał...
Lekcja wreszcie się zaczęła. O dziwo nikt nie chciał jeździć na Rozrabiace. Anastazja znów go dosiadła. Na lekcji jeździli na loży i wykonywali różne ćwiczenia, a ponieważ to już 1 klasa mogli trochę pojeździć sami na wolnej przestrzeni. Moema podjechała do swojej koleżanki.
- Wiesz, to było wspaniałe, ale niebezpieczne... - zaczęła rozmowę.
- Moemo! Jestem w siodle prawie od urodzenia, więc przestań ględzić! Moim zdaniem te ćwiczenia są bez sensu. Nic się przez to nie uczymy. Wolę skakać przez przeszkody i jeździć na otwartej przestrzeni niż na loży. - Anastazja krzywo patrzyła na Moemę, po czym zawróciła do stajni galopem. Oporządziła konia, a następnie pobiegła do pokoju się przebrać. Był czas wolny, a ona zamierzała wyruszyć na zwiady. Musiała znaleźć jakąś kryjówkę dla niej, Felixa i Filipa.
Ciąg dalszy na:
http://www.afif.blog.onet.pl
//Pozwoliłem sobie dodać do nazwy tematu Twojego nicka, żeby łatwiej było odnaleźć dzieła poszczególnych autorów.//Zeg
//Dzięki, ze o tym pomyślałeś :) // Tussa
Świetne, masz talent jak mało kto.
Dziękuję. Na założonym przed chwilą blogu jest do 5 rozdziału. Obecnie mam ich niecałe 7. przestałam to pisać, ale może znów zacznę. Moja historia "Nowy Świat-Nowe Życie" jest pisana ciągle, wiec będę starała się więcej czasu poświęcać na nią. A wracając do tego... To była pierwsza historia jaka zaczęłam pisać tak na serio. Tytuł mało oryginalny (Anastazja, Felix i Filip oraz Tajemnica nie do pomyślenia). Wzorowałam sie Na FNiN oraz Artemisie Fowlu. To moje ulubione książki!
I, jak mi się wydaje, na HP... Niezłe, ale wole twoja drugą opowieśc...
Szczerze to ja też. Tą zaczęłam pisać... tak na próbę.
Więc to schowaj na razie ,,do szuflady''. Jeśli najdzie cię wena na dalsze pisanie, to pisz. I najlepiej zrobisz, mając zawsze pod ręką kartkę i długopis - zapisuj pomysły, bo uciekną! Potem je rozbudujesz, i czekam na książkę z twoim nazwiskiem na okładce;)!!!
Nie mam teraz dużo czasu, ale po przeczytaniu dwóch linijek widze ze musisz poprawcowac nad stylem. Nie chcę pochopnie oceniać, może potem jest lepiej, ale do rzeczy.
1. pierwsza linijka (druga czesc) troche mi nie pasuje. Powinno być albo tylko "Mrrr" (choć to trochę za mało) albo lepiej: "Mrrr - kot przeciągnął sie leniwie". Tak jak masz nie jest źle, ale trochę dziwnie brzmi.
2. "zobaczymy sie na wakacje". Albo "zobaczymy sie na wakacjach" albo "zobaczymy sie w wakacje", z tego co rzuciłem dalej okiem to raczej ta druga opcja.
Sorry, że tylko krytyka, ale nie moge teraz czytac całego, może za pare dni.
Na razie przeczytałam sam prolog i już wiem, co mnie denerwuje. Po co używasz tylu wykrzykników i znaków zapytania? Przynajmniej tyle, że wiesz (albo nie wiesz, ale się nieświadomie stosujesz :D), że używa się albo jednego albo trzech takich samych znaków obok siebie (niemiłosiernie mnie denerwuje np "!!" albo "!!!!!!!"), ale ogólnie... Nie zawsze jest potrzebne ci "?!?!?!", bo już samo "?!" dość wyraża emocje. Jak przeczytam resztę to powiem coś więcej ;)
Rzuciłem sobie znowu okiem na opowiadanie i znowu moją uwagę przykuł błąd
"Who is this men? Do is your father?"
1Chodziło Ci o "man" czy "men"?
2. Raczej "Is it your father?" ;)
Wszystko jedno. Pisałam to jakiś rok temu! To było moje pierwsze "opowiadanie", a Nowy Świat-Nowe Życie jest sto razy lepsze. (http://www.life-my-book.blog.onet.pl)
Nie chce mi się tego wszystkiego poprawiać. Może kiedyś to przerobię i będzie książka po dopisaniu jeszcze ze 20 rozdziałów...
Dzięki za te uwagi, bo się przydadzą w pisaniu kolejnych opowiadań. Będe starała sie takich błędów unikać. :)
Fajne.
Choć w oczy rzuciło mi się właśnie to, co napisali Patryx i Jasti oraz jeszcze jeden fragment, tylko później nie mogłem go odnaleźć, brzmiał jakoś tak: "drzwi otworzyły się w każdej wieży". Chyba jest to poprawnie napisane, ale sądzę, iż lepiej brzmiałoby "drzwi otworzyły się w każdej z wież", czy coś takiego. Ogólnie podobało mi się i jak znajdę czas to przeczytam pozostałe rozdziały tego opowiadania i drugiego.