Archiwum
- LATANIE W KATARZE
- Opowiadanie Felix, Net i Nika oraz Tajemniczy Tunel
- Potrzeba na doła? Przeczytaj opowiadanie Finatki
- "Zbiór opowiadań o Felixie, Necie i Nice"
- Oskar i reszta - bardzo fajne opowiadanie
- Opowiadanka z serii Maxa Icemana
- "Trampki & Czekolada" - opowiadanie ;]
- Opowiadanie zbiorowe
- Opowiadanie na sprzedaż
- Jak się wam podobało to opowiadanie.
- Kolejne opowiadanie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- bezglutenowo.pev.pl
Cytat
Długie szaty krępują ciało, a bogactwa duszę. Sokrates
I byłem królem. Lecz sen przepadł rankiem. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Dalsza krewna: Czy śmierć to krewna? - życia pytasz się kochanie, tak krewna, ale dalsza, już na ostatnim planie. Sztaudynger Jan
Dla aktywnego człowieka świat jest tym, czym powinien być, to znaczy pełen przeciwności. Luc de Clapiers de Vauvenargues (1715 - 1747)
A ludzie rzekną, że nieba szaleją, a nieba rzekną: że przyszedł dzień Wiary. Cyprian Kamil Norwid (1821-1883)
aaaaLATANIE W KATARZEaaaa
Hej, zauważyłam że wszyscy 'chalą się' swoimi działami, to ja też ;]Często piszę opowiadania, a że nie mogę ich pokazać światu, wstawię je tu, by świat mógł je zobaczyć :p Te akurat pisałam z moja B : Julką :D
Ja zajęłam się fantastyka, a ona 'problemami' Leny :>
To 1 część mojego opowiadania : Trans. Część gdyż rozdział jest dłuugi ;p
Zapraszam do czytania, i komentowania :]
Dookoła panował chłód i zapach palącego się metalu. Pole dosłownie stało w ogniu a razem z nim samolot , którym rodzice Leny lecieli do Anglii. Mieli tam znaleźć pracę a Lena miała już zapewnioną szkołę.
Tym czasem los postanowił inaczej. Lena stała opierając się o płot lotniska. To tam mieli wylądować rodzice dziewczyny. Lena płakała ale nic nie mówiła. Miała poważną minę i tylko łzy świadczyły o tym , jaki ból przeszywa jej serce.
Spojrzała w stronę strażaków , którzy gasili pole i samolot. Usiadła przy płocie 1000 metrów od ognia. Było jej ciepło a ogień rozgrzewał policzki. Stała i myślała. Rozważała to, że rodzice ciągle mówili o tym jak to fajnie będzie w Anglii.
A ona zostanie u siostry mamy Joanny. Tam miała nocować 2 tygodnie do czasu kiedy rodzice nie znajdą pracy. Tymczasem nie dolecieli i rozbili się dosłownie 2000 metrów przed lotniskiem. Teraz patrzyła na to wszystko i nie mogła uwierzyć. Nagle podszedł do niej jeden ze strażaków. Dziewczyna spojrzała na niego i gwałtownie odwróciła wzrok w stronę lądujących helikopterów.
-Przykro mi – powiedział ze szczerym smutkiem
-Dziękuję – odpowiedziała chłodno – Czy nic więcej nie da się zrobić?
-Niestety
Jego oczy naprawdę były pełne żalu i troski, ale dziewczyna nie zważając na to odpowiedziała, tym samym zimnym tonem :
- Aha, więc oni…to już pewne, nic się nie da zrobić? – przy ostatnich słowach jej głos się załamał – może zadzwonić po pogotowie?
Denerwowało ja to, wolałaby żeby w ogóle się do niej nie odzywał, posłała mu rozwścieczone spojrzenie.
Kiedy je zauważył, odszedł, lesz po chwili namysłu dodał :
- Przykro mi, przepraszam.
Ugaszono już pożar i Lena widziała tylko odłamki samolotu , kabinę pilota i to feralne skrzydło. Strażacy zawołali ją lecz w połowie drogi, zatrzymała się.
Przez myśl przeszło jej, że rodzice leżą teraz ze smutkiem wymalowanym na ich bladych twarzach i tego nie chce widzieć. Ale ruszyła dalej. Stanęła obok wraku i spojrzała w jego stronę. Zobaczyła straszny widok. Odwróciła oczy i zaczęła płakać. Strażacy spytali ją:
-To Twoi krewni, prawda?
Nie odpowiedziała, nie dała rady. Łzy lały się ciurkiem bo jej ślicznej twarzyczce wykrzywionej bólem.
Strażak z którym rozmawiała wcześniej podszedł do niej i objął ja przyjacielsko, ale Lena wyrwała się z uścisku.
Odeszła. Wytarła łzy i spojrzała w stronę nieba.
Wyruszyli o 8.00. Szczęśliwi a Lena żegnała ich w progu domu ciotki Joanny. Wtedy zamknęła drzwi i odetchnęła. Poszła do siebie i zaczęła słuchać muzyki. Nie wiedziała co się dzieje w samolocie....
CIĄG DALSZY NASTĄPI :)
Proszę o recenzję ;)
Po pierwsze, za krótkie. Przydałoby się to bardziej rozbudować. Ciężko oceniać jakiekolwiek opowiadanie, po tak krótkich fragmentach. Jeśli masz dalszą część, to wrzuć ją. Jak nie zmieści się w jednym poście, to wrzuć w kilku. Zapowiada się ciekawie, ale dopiero wtedy będzie można coś sensownego powiedzieć. O fabule, o stylu i w ogóle. Niemniej to dobrze, że w tak krótkiej części zdołałaś zawrzeć najważniejsze informacje. Wiemy co się stało, wiemy gdzie się stało i znamy tło tych wydarzeń. Właściwie od strony technicznej nie ma się do czego przyczepić. Zastanawia mnie tylko jedno... Jakim oni samolotem lecieli? Skupiasz się na rozpaczy tylko jednej dziewczyny, co sugeruje, że nie była to katastrofa jakiejś wielkiej maszyny z setkami ludzi na pokładzie, ale raczej jakiejś prywatnej Cessny. Błąd polegający na tym, że po przyjeździe służb i rozpoczęciu akcji nie dopuszczono by absolutnie żadnej osoby postronnej w pobliże, można jeszcze jakoś przeboleć. Gorzej wypada to, że dziewczyna nie mogła tak szybko dowiedzieć się o katastrofie i przybyć na jej miejsce jeszcze przed ugaszeniem ognia. To po prostu niemożliwe :P. Sposób, w jaki opisujesz wrak i całą akcje sugeruje, że sama katastrofa wydarzyła się góra pół godziny temu. Chyba, że gdzieś jakiś skrót myślowy się wdarł. Poza tym, jeszcze tylko dialogi można by poprowadzić w inny sposób. Nie wiem jak inni userzy, ale gdyby w jakiejś katastrofie samolotu zginęli moi bliscy, a ja bym patrzył na wrak ich maszyny, to nie byłbym w stanie nic odpowiedzieć osobom próbującym mnie pocieszać (z pewnością nie wybrałbym się na zwiedzanie miejsca katastrofy i oglądanie zwłok, bo to już wręcz masochistyczne by było). Nie wiem, czy w ogóle bym takie osoby zauważył, pod wpływem załamania, łez i oszołomienia. A już propozycja zadzwonienia na pogotowie trochę mnie rozbawiła, sorry :). Skoro katastrofa wydarzyła się blisko lotniska, to logiczne, że w kilka minut po jej nastąpieniu wyruszyła w tamtym kierunku wszelka możliwa pomoc, ze strażakami i lekarzami na czele. Mało realizmu. Ale wrzuć coś więcej, wtedy oprócz czepiania się szczegółów będzie można powiedzieć coś sensowniejszego :).
Kolejna część :)
Dzięki luk, poprawimy z Julą to i owo :]
DOKOŃCZENIE :
-Ale się cieszę! Tak bardzo chciałam tam pojechać! – mówiła Anna, matka Leny
-Kochanie, ja też się cieszę. Ale jeszcze nie dolecieliśmy. Jeśli dobrze cię znam, to dopiero tam zaczniesz skakać z radości, aż przypomnisz sobie o Lenie
-No właśnie, Lena! – Anna wyjmowała już z torby komórkę, ale Wiktor ją powstrzymał :
-Naszej córeczce na pewno nic nie dolega. Przecież znasz Joannę?
No właśnie, znała ją i to nawet, za dobrze.
Nagle samolot ruszył. Już wtedy matka Leny wyczuwała niepokój .To właśnie po nie niej Lena odziedziczyła dar. Bowiem Lena była bardzo wrażliwa osobą . Zawsze kiedy coś miało się i wiedziały od razu. To niepokoiło i ją i Lenę.
Ruszyli. Nagle pilot powiadomił ich o ,,małych '' niepowodzeniach i muszę awaryjnie lądować. Matka Leny westchnęła ciężko i spojrzała przez okno. Mgła nie dawała spokoju i nic nie było widać. Nagle lewe skrzydło zahaczyło o drzewo. Zaczęli spadać. Nagle samolot uderzył w ziemię, a po chwili stanął w płomieniach. A dla Anny wszystko było zrozumiałe, tak jakby kiedyś już się jej to śniło...
Zawiadomienie o wypadku przyszło piętnaście minut po zdarzeniu. Naoczni świadkowie dzwonili do mediów co sekundę, linia była przeciążona. Kiedy wreszcie telewizja oznajmiła wypadek nie Lena nie wierzyła. Od razu zawiadomiła o tym ciotkę Joannę, ona i jej narzeczony odwieźli ja do Belgii.
Lena usiadła na łóżku i spojrzała w lustro. Widziała tam ironiczną sierotę. Oto ona : Lena Celjon dawniej szczęśliwa nastolatka , została sierotą. Nagle ciotka Joanna weszła do niej do pokoju. Spojrzała czule na Lenę i przytuliła dziewczynę.
-Przykro mi kochanie…
- Mi też – odpowiedziała dziewczyna- O co chodzi?
Wiedziała że Joanna nie przyszła tylko dlatego żeby ją pocieszać, to nie ona.
-Oczywiście że nic!
Lena popatrzyła na nią karcącym spojrzeniem, ciotka od razu zrozumiała.
-Uh, no dobrze – zaczęła – Adam i ja chcemy się pobrać i…
Popatrzyła na siostrzenicę porozumiewawczo się uśmiechając.
-I chcecie abym sobie poszła, zgadłam? – zapytała Lena
-No nie zupełnie…Pojedziesz do ciotki Danuty, ona się tobą zaopiekuje…
-Co?! Do tej wariatki?! Matka mi mówił że ona jest alkoholiczką!
-Nie, to nie prawda…Anna nigdy jej nie lubiła. Zostaniesz tu jeszcze do środy, a potem pojedziesz zgoda?
-Ech…a mam jakiś wybór?
Joanna już zamykała drzwi sypialni.
-Już lepiej śpij, dobranoc! – powiedziała, klamka jęknęła i ostatnie promyki światła zniknęły. W pokoju panowały egipskie ciemności.
Lena położyła się spać. Nie mogła zasnąć. Zadzwoniła do swojej przyjaciółki Malwiny. Przez chwilę była cicho lecz potem rozpłakała się jak bóbr i opowiedziała wszystko przyjaciółce.
- Oh, Leniuś! Naprawdę mi przykro – pocieszała koleżankę Malwina, sama płacząc
-Malwa…muszę ci coś powiedzieć…-zaczęła Lena, chcąc opowiedzieć jej o przeprowadzce
-No co tam?
-Przeprowadzam się.
-Gdzie?
-Do Danuty
-Do niej?! Kurde, naprawdę mi przykro – powiedziała Malwina
– Wiesz , już muszę kończyć, jestem zmęczona…- powiedziała Lena i zamknęła klapkę swojego telefonu i zasnęła....
Nastała środa. Spakowała się. Pożegnała ciotkę i wyjechała. Popłakała się kiedy żegnały się z Malwiną pół godziny. Teraz jechała do Niemiec. „ Stale gdzieś podróżuję” przemknęła jej przez głowę myśl. Choć może nie pocieszająca.
Jechała długą drogę. Spoglądała na pole przez okno nie zwracając najmniejszej uwagi na to co dzieje się za oknem. Wciąż przed oczami miała spalony wrak samolotu. Wzdrygnęła się na myśl o tym. Wyciągnęła z kieszeni zdjęcie uśmiechniętej pary. Spojrzała na matkę i ojca. Poczuła na policzkach falę gorących łez.. Nagle poczuła coś dziwnego. Chmury stawały się coraz ciemniejsze a za chwilę jaśniejsze. Drzewa zaczęły rosnąć miarowo . Drzwi zaczęły się powoli otwierać. . Lena zbeształa się w duchu. „ O czym ja myślę? Przecież to tylko zbieg okoliczności” Dojechała na miejsce. Usiadła i czekała.
Ciotka Danuta trochę się spóźniła, zaszczyciła ją smutnym uśmiechem,. Lena zupełnie sobie ją inaczej wyobrażała. A teraz stała przed nią dystyngowana dama. Z pięknym blond kokiem , który w słońcu nabierał białawy odcień. Jej błękitne oczy były takie same jak Len y i jej matki, tyle że widać w nich było srogość i oziębłość. Taką samą miała minę, jej usta były ściągnięte w wąską linijkę. Wiedziała o ciotce tyle , że mieszkała w wielkim domu w Hamburgu i pracowała dla jakiegoś zamożnego mężczyzny. Sama była panną. Nim się obejrzała jechała z ciotką ekskluzywnym mercedesem. Zawsze chciała się takim przejechać, ale teraz nie czuła nic. Nawet cienia podniecenia.
Dojechały do wielkiej rezydencji. Lena wyszła z samochodu , delikatnie zamykając za sobą drzwi. Poczuła lekki wietrzyk smagający jej twarz. Spojrzała na drzwi. Ktoś je właśnie otwierał.
ROZDZIAŁ II<?xml:namespace prefix = o ns = "urn:schemas-microsoft-com:office:office" /><o:p></o:p>
<o:p> </o:p>
<o:p> </o:p>
- Witam – powiedział oschle mężczyzna z oczami jastrzębia – Nazywam się Stanislav Zwoliński, ale nazywaj mnie Staszek.<o:p></o:p>
Był całkowicie łysy, wyglądał jak dziadek Leny, ale był inny. Od tego faceta czuło się chłód.<o:p></o:p>
Otworzył im drzwi zapraszającym gestem.<o:p></o:p>
Widać było grymas na twarzy ciotki. Opowiadała Staszkowi co się stało, ten tylko stał i kiwał głową. Już wtedy Lena czuła do niego wstręt. Spojrzała za wielkie drzwi do dalszej części domu. Stała tam drobna dziewczyna i dwójka chłopców. Rudowłosa piękność myła okna, spoglądając na chłopaka z włosami w kolorze piasku smutnymi oczami. Czarnowłosy chłopak patrzył tęsknie w głębie. Jego błękitne oczy spojrzały na nią. Zarumieniona, odwróciła wzrok. Lenę ściskał coś w brzuchu. Nagle pan Staszek wyszedł.<o:p></o:p>
- Ciociu, ja…<o:p></o:p>
-Nic, nic – przerwała jej- idź do swojego pokoju oni na pewno ci pokażą gdzie jest<o:p></o:p>
Ciotka wymaszerowała z pokoju za Staszkiem.<o:p></o:p>
Lena wzięła swój bagaż i poszła ciemnym korytarzem.<o:p></o:p>
-Szukasz pokoju ,prawda? – zapytała rudowłosa dziewczyna<o:p></o:p>
-Tak<o:p></o:p>
-To czwarte drzwi na lewo, obok pokoju Igora.<o:p></o:p>
Lena popatrzyła na dwóch chłopców pytająco, byli mniej, więcej w jej wieku. Jeden wyższy miał falowane włosy w kolorze piasku, a drugi proste, jedwabne, kruczoczarne. Oboje patrzyli na nią oczami jastrzębia, takimi samymi jakie ma Stanislav. „Pewnie są spokrewnieni” pomyślała Lena. <o:p></o:p>
Czarnowłosy chłopak przerwał chwilę ciszy :<o:p></o:p>
-To ja jestem Igor<o:p></o:p>
-Wow, miło mi cię poznać – powiedziała Lena z figlarnym uśmieszkiem. <o:p></o:p>
-Mi również - zamruczał chłopak o piaskowych włosach – Jestem Kamil<o:p></o:p>
Rudowłosa dziewczyna stracił panowanie nad sobą , najwidoczniej Kamil był obiektem jej uczuć .<o:p></o:p>
-Jestem Aga, a Igor dawno powinien już oprowadzać cię pod pokój.<o:p></o:p>
<o:p> </o:p>
-Co ona taka nerwowa? – zapytała Lena, zawsze w towarzystwie chłopców, czuła się inaczej. Czuła że jest kochana i uwielbiana.<o:p></o:p>
-Nie mam pojęcia – powiedział Igor- zawsze jest spokojna, ma stłumione uczucia…<o:p></o:p>
-Więc jestem zapalnikiem bomby? <o:p></o:p>
Roześmiali się. <o:p></o:p>
-O, to już twój pokój – powiedział po chwili, uśmiechając się – a tu jest mój.<o:p></o:p>
Wskazał drzwi obok :<o:p></o:p>
-Będziemy sąsiadami – powiedziała Lena i wciągnęła walizeczkę przez drzwi otwartego pokoju – Pa, sąsiedzie!<o:p></o:p>
-Do zobaczenia! – powiedział Igor i mrugnął do niej.<o:p></o:p>
„Życie tu ,nie zapowiada się aż tak źle” pomyślała Lena<o:p></o:p>
Wreszcie miała czas rozejrzeć się po tym pokoju. Był ładny, w stonowanych kolorach bieli i błękitu. Nad łóżkiem widniał piękny obraz dostojnego konia. Po bokach stały śliczne białe szafeczki, na jednej z nich była mosiężna lampa. Były też małe drzwiczki do garderoby, osobna łazienka , telewizor, biurko i lustro. Lena ,po wypakowaniu weszła na łóżko i wtuliła się w pierzynę. <o:p></o:p>
Spojrzała na szafeczkę, teraz gdy patrzyła na nią z bliska, zobaczyła że obok lampy jest mała karteczka. Wzięła ją i przeczytała, niestety zapisane było tam tylko : „Trzeba zabić , spalić.... Nie poradzę sobie... zabić...”. Spojrzała na pismo, było bardzo eleganckie, pełne zawijasów i zgrabnych kropeczek. Ale nie mogła sobie przypomnieć, skąd je zna. Kiedy tak rozmyślała, usłyszała krzyk Danuty wołającej , aby zeszli na dół. Lena posłusznie zeszła ,zakładając swoje ukochane kapcie-misie. Po drodze spotkała Agę.<o:p></o:p>
- Ty nie idziesz? – zapytała Lena<o:p></o:p>
-Idę, ale ja teraz nie jem. Jestem służbą. –powiedziała z godnością Aga.<o:p></o:p>
Trochę to rozśmieszyło Lenę, mówić z dumą o takich rzeczach? Ale to już nie jej sprawa.<o:p></o:p>
-Okej, to na razie, służbo! – odparła Lena, naciskając na ostatnie słowo. <o:p></o:p>
Aga wręcz poczerwieniała , ale nic nie powiedziała. Teraz jej włosy zlały się w całość ze skórą. <o:p></o:p>
<o:p></o:p>
Wszyscy jedli nic się nie odzywając. Wreszcie Lena pokonała tę niezręczną ciszę :<o:p></o:p>
- To.. co jutro robimy?<o:p></o:p>
-Wy idziecie do szkoły – zauważył Stanislav<o:p></o:p>
-Nie, jutro jest sobota. – powiedział z przekąsem Kamil – Nie trafiłeś!<o:p></o:p>
Widać było że syn z ojcem prowadzi jakąś grę. Lenę to zaciekawiło.<o:p></o:p>
-Czego nie trafił?<o:p></o:p>
-Niczego. – zakończył Stanislav – Idź na górę.<o:p></o:p>
-Ale… - zaczęła Lena<o:p></o:p>
Stanislav popatrzył się na nią srogo tymi swoimi bystrymi oczami jastrzębia. Lena widziała że sprawa zamknięta. Zostawiła za sobą Stanislav, chłopców i ciotkę. Czuła się jak trędowata. Nie dojadła nawet obiadu. Była zła.<o:p></o:p>
Kiedy tak szła przez korytarz zauważyła rzecz nie zwykłą. Kiedy doszła do połowy była już ściana, a przecież do jej pokoju brakowało jeszcze paru metrów. <o:p></o:p>
Usłyszała czyjeś kroki. Odwróciła się gwałtownie. Nikogo nie było.<o:p></o:p>
-Zgubiłaś się? – zapytała Agnieszka, patrząc na nią wrogo.<o:p></o:p>
-Nie, dzięki – skłamała Lena. Zgubiła się, ale nie przyzna się do tego. Na pewno nie przed Agnieszką.<o:p></o:p>
-Mam do tego nie co inne przeczucia<o:p></o:p>
-Niech diabli wezmą twoje przeczucia! Dobrze, zgubiłam się ! Szczęśliwa? – wykrzyczała wręcz Lena<o:p></o:p>
Agnieszka popatrzyła się na nią. Ale w jej spojrzeniu było cos innego. Troska. Skąd w jej oczach miałaby się wziąć troska? I to do Leny, którą od razu znienawidziła.<o:p></o:p>
-Wyrzucił cię?<o:p></o:p>
-Co? Nie. – powiedziała Lena<o:p></o:p>
- Niezła z ciebie spryciula, ale mnie nie oszukasz – powiedziała Agnieszka i uśmiechnęła się pogodnie- Sorry, za tamto. Coś mnie poniosło.<o:p></o:p>
-Nie ma sprawy. – powiedziała Lena – A teraz chodź odprowadzisz mnie do pokoju, a tam porozmawiamy jacy to Kamil z Igorem są boscy.<o:p></o:p>
-Chętnie, ale nie możemy.<o:p></o:p>
-Czemu?<o:p></o:p>
-Nie wpuści nas.<o:p></o:p>
-Kto?<o:p></o:p>
-Stanislav – Aga powiedziała to wręcz, mrożącym krew w żyłach głosem. <o:p></o:p>
<o:p> </o:p>
ROZDZIAŁ III<o:p></o:p>
<o:p> </o:p>
-No świetnie! –powiedziała Lena- idę do niego i powiem mu żeby mnie wpuścił do mojego pokoju!<o:p></o:p>
-To nic nie da, potrzeba nam czegoś więcej. Mam już plan.<o:p></o:p>
Agnieszka weszła do pokoju Stanislava. Znalazła na biurku mosiężną księgę. Popatrzyła na Lenę. Ta rozglądała się po pokoju. <o:p></o:p>
-Fascynujące, nie? – zapytała Aga<o:p></o:p>
-Tak, masz to? <o:p></o:p>
-Tak, chodź. Opowiem ci o niej w bardziej bezpiecznym miejscu.<o:p></o:p>
Lena chciała jeszcze zapytać dlaczego uważa gabinet, urządzony w dość gustowny sposób,, ma być nie bezpieczny, ale posłusznie wyszła za Agnieszką. <o:p></o:p>
Kiedy doszły do ściany za którą powinny być drzwi pokoju Leny, dziewczyna zapytała : <o:p></o:p>
-No i po co nam ta książka?<o:p></o:p>
-Zaraz zobaczysz – powiedziała Aga, lekko się uśmiechając.<o:p></o:p>
Zaczęła wertować kartki.<o:p></o:p>
-Jest! – krzyknęła patrząc na jedną ze stron.<o:p></o:p>
Agnieszka wyjęła kawałek materiału, na którym ,pięknym pismem, zapisany był dziwy tekst. Lena próbowała go przeczytać , lecz nie umiała. Nie znała tego języka. Ale na szczęście Agnieszka dała sobie radę : <o:p></o:p>
-Usi Se va deschide gaura pentru a cunoaste misterul de gust. Argint blocare rupt, prafmagic transformat! <o:p></o:p>
Na początku nic się nie działo , ale potem ściana zaczęła się rozmywać , a przed nimi był już koniec korytarza.<o:p></o:p>
I drzwi do pokoju Leny. <o:p></o:p>
Dziewczyny weszły i usiadły na łóżku.<o:p></o:p>
Agnieszka położyła książkę na swoich kolanach i zamruczała :<o:p></o:p>
- Du-te napoi la locum, fara obstacole, fara rau.<o:p></o:p>
Kiedy dziewczyna się wyprostowała, księgi już nie było.<o:p></o:p>
-Jak to zrobiłaś? – zapytała Lena<o:p></o:p>
-Jak się bardziej zaprzyjaźnimy to ci powiem – obiecała Agnieszka<o:p></o:p>
Lenę ogarnęła fala rozczarowania.<o:p></o:p>
-To chociaż powiedz co to za dziwne zdania ,które cały czas mówiłaś?<o:p></o:p>
-Ach, te? To po rumuńsku. <o:p></o:p>
-To tam gdzie mieszkają wampiry? – zaciekawiła się Lena<o:p></o:p>
-Tak, to tam<o:p></o:p>
-Fajnie<o:p></o:p>
-Nie wiem czy fajnie, ale myśl jak chcesz. Jeszcze o niczym nie wiesz…<o:p></o:p>
-O czym nie wiem? O tej karteczce? <o:p></o:p>
-Jakiej karteczce? – ożywiła się Agnieszka<o:p></o:p>
- Tej- odparła Lena i sięgnęła po te dziwną kartkę<o:p></o:p>
Agnieszka mało co , a nie wydarła jej tej kartki z ręki.<o:p></o:p>
- To aż takie ważne? – zapytała lekko oburzona Lena.<o:p></o:p>
-Tak, nawet nie wyobrażasz sobie jak…<o:p></o:p>
Drzwi otworzyły się. Agnieszka szybko schowała karteczkę w kieszonce.<o:p></o:p>
To był Stanislav.<o:p></o:p>
-O widzę że przeszkadzam, przyjdę kiedy indziej – wpatrywał się zimnym i wrogim wzrokiem w Agnieszkę <o:p></o:p>
-Nie, niech pan mówi – powiedziała Lena<o:p></o:p>
-Muszę wyjechać wrócę jutro wieczorem, Danuty i chłopców nie ma więc musze to komuś powiedzieć…<o:p></o:p>
-Ależ oczywiście, czy nam to przeszkadza? – zapytała opryskliwie Agnieszka<o:p></o:p>
Stanislav wzrokiem, rzucał w nią gromami.<o:p></o:p>
-Chciałem tylko powiedzieć, żebyście się nie martwiły…- mówiąc to ,Stanislav wyszedł.<o:p></o:p>
-Ta, ciekawe kto się będzie o niego martwić? – powiedziała Agnieszka w jej głosie było wyraźnie słychać sarkazm.<o:p></o:p>
-Dlaczego ty go tak nie lubisz? – zapytała Lena<o:p></o:p>
-Dlaczego?! <o:p></o:p>
W tym momencie mała karteczka zsunęła się i opadła na drewniane panele. <o:p></o:p>
- A propos karteczki…- zaczęła Aga – to prawda, teraz mam już pewność.<o:p></o:p>
-Ale co? – zapytała Lena. Była trochę wkurzona, Aga mówiła o czymś czego nie wiedziała, a po każdym słowie koleżanki, ciekawość wzrastała.<o:p></o:p>
-Na pewno chcesz to usłyszeć?<o:p></o:p>
-Tak – powiedziała pewnym siebie głosem Lena.<o:p></o:p>
-A więc…-zaczęła Aga – Stanislav…On jest…<o:p></o:p>
-Czym?<o:p></o:p>
-Wampirem.<o:p></o:p>
-Co?! – Lena naprawdę była zaskoczona. On : wampir? Nie mogła w to uwierzyć. Nie dlatego że lubiła Stanislava, ale dlatego że nie wierzyła w takie rzeczy- Nie wierzę ci…<o:p></o:p>
-Nie wierzysz mi? No dobra, załóżmy że spotykamy się po raz pierwszy. Jakie pytanie byś mi na początku zadała? <o:p></o:p>
-Hej, jak się nazywasz? – odpowiedziała z lekkim wahaniem Lena<o:p></o:p>
-No właśnie, a więc nazywam się Agnesiia ‘Aello’ Lukretta Tolin.<o:p></o:p>
-A ja myślałam że po prostu : Aga – zdziwiła się Lena<o:p></o:p>
-Tak, imieniem Agnieszka posługuję się na co dzień.<o:p></o:p>
-To ty też jesteś wampirem?<o:p></o:p>
-Nie.<o:p></o:p>
-To znaczy, ze jesteś człowiekiem? – zapytała Lena, i podeszła do komody, przyglądając się w rzeźbionym lustrze.<o:p></o:p>
-Nie, w moich żyłach płynie krew elfów, a moją przodkinią była Amaltea, czyli opiekunka Zeusa…<o:p></o:p>
-Dobra Aga, dla nie możesz być nawet i gnomem, czy innym potworkiem – odparła Lena – A tak w ogóle, zawsze wydawało mi się, że elfy są małe, mają skrzydełka i mają spiczaste uszka.<o:p></o:p>
-Ach…to. Wiesz tak jak i ludzie , ewoluowaliśmy. Wiesz , to już mity. Pozostała nam tylko elfia uroda, no i umiejętności magiczne.<o:p></o:p>
-Hm…a Igor? Czy on też jest Inny? Ale proszę, nie mów mi że jest kosmitą! – Lena podeszła do łóżka i usiadła obok Agnieszki. Zaczęła uważnie się jej przyglądać.<o:p></o:p>
-Zależy ci na nim, co?<o:p></o:p>
-Nie powiem że nie, ale…<o:p></o:p>
-Dobrze, już dobrze. Powiem ci. On też jest wampirem. Zresztą tak samo jak Kamil.<o:p></o:p>
-No super! Tylko ja tu normalna?<o:p></o:p>
-Niestety – roześmiała się Agnieszka<o:p></o:p>
<o:p> </o:p>
Rozdział IV
Po rozmowie dziewczyny rozeszły się do pokojów.<o:p></o:p>
Lena nie mogła zasnąć słyszała dziwne błagania, przestraszyła się. Pobiegła do pokoju Agnieszki.
- Aga?! Śpisz? - szepnęła Lena wchodząc do pokoju Agnieszki. Ta przewróciła się na prawy bok w stronę Leny i mruknęła.
- Co się dzieje...? - ziewała.
- Coś jęczy.- Lena naprawdę się bała.
- Co jęczy?- ożywiła się Aga.
- Coś z i piwnicy.
- Kobieto żartujesz sobie ,prawda?! Jest środek nocy. Idź spać śni ci się... - powiedziała gdy nagle usłyszała duszące : POMOCY!
- Kto to był?! - wrzasnęła.
- No właśnie ja słyszę te jęki od godziny. Pomóż proszę! - błagała Lena.
Wyszły z pokoju. Drzwi piwnicy były w zagłębiu domu ale jednak dziewczyny słyszały je dobrze. Były to szepty , błagania o pomoc i po prostu jęki. Były duszące i nie możliwe by wydawał je człowiek. Podeszły bliżej. Agnieszka uchyliła lekko drzwi. Z piwnicy dobiegał smród rozkładu. Lena wytrzeszczyła oczy i wykrzyknęła.
- To my mamy trupa w domu?!
- Sama nie wiem...
- POMOCY!- zawołał ktoś tym razem donośniej.
- Aaaaa! - krzyknęły. Wybiegły z domu. Nie chciały wracać. Były same. Same w wielkim domu. W którym prawdopodobnie rozkładało się ludzkie ciało i wołało pomocy... Nie chciały wracać. Uciekły drogą. Bose w piżamach. Uklękły na trawie kilometr od domu. Nadal widziały jego dach i okno ze strychu. Dostrzegły tam białą bladą twarz. Krzyczała pomocy. Nagle czarne ręce zabrały ją z widoku . Dziewczyny zamknęły oczy. Uciekły jeszcze dalej.
- Nie zamknęłyśmy domu!
- Chcesz tam wracać?! - Lena prawie płakała. Była przerażona.
- Muszę. Stanislav powierzył mi dom na czas wyjazdu. Wiesz co by było gdyby ktoś się wkradł?
- Do domu w , którym straszy? Nie sądzę...
- Cicho! Klucze leżą w moim pokoju....
- Ja tam nie wrócę.
- Ja też nie mam ochoty. Ale muszę. - Aga wstała i poszła. Lena została na trawie.
-Aga, co ci?! – zapytała Lena, zauważyła że Agnieszka sparaliżowana , patrzyła w nicość<o:p></o:p>
- Tam, w piwnicy…
- Co w piwnicy , Aguś już dobrze – Lena przytuliła do siebie Agę, była zimna
- Tam, czeka nasza śmierć… Ma jedna ofiarę, lecz potrzebuje więcej, więcej...-Aga mówiła drżąc, jej głos był inny ,tak jakby ktoś wypożyczył sobie jej ciało.
- Co?! Jaka ofiara?<o:p></o:p>
-Ona jest w piwnicy, Danuta, w piwnicy…
- Co?! Co moja ciotka może robić w piwnicy? – zapytała Lena, aż w końcu mrożąca krew w żyłach prawda sparaliżowała ją, to jej ciotka błagała o pomoc, to ona nie żyje. Została zamordowana – Ale kto?<o:p></o:p>
-Każdy jest inny, niż się wydaje…
- Nie! Aga, obudź się! Obudź! – wołała Lena potrząsając przyjaciółka
- Co się…? – zapytała lekko zdezorientowana Aga<o:p></o:p>
-No, nie pamiętasz?<o:p></o:p>
-Nie.<o:p></o:p>
Zostały na trawie do 10 rano. Obudziły się, ponieważ usłyszały dźwięk silnika. To Igor i Kamil.
- Dziewczyny co się z wami stało? Napiłyście się czy co? - zapytał Igor.
- Nie... auć! Moja głowa. - powiedziała ze zmęczeniem Lena.
-My tylko… - zaczęła Aga<o:p></o:p>
-„My tylko poprawiałyśmy makijaż” – powiedział cieniutkim głosikiem Kamil, roześmiali się.
- Ej wsiadajcie i jedziemy do domu!- krzyknął Igor . Ze środka auta dobiegała muzyka.
- Nie! My tam nie idziemy! Tu macie klucze. - powiedziała Lena.
- Ej! Nie wygłupiajcie się! - powiedział Igor. Usiadł obok Leny.
- Serio. My nie żartujemy. Tam w nocy działo się...
- Coś strasznego... - dokończyła Aga.
-Co strasznego?! Zombie widziałyście czy co? – zażartował Kamil. Rozejrzał się po okolicy . Popatrzył się na dach domu i okno na poddaszu. Podskoczył.
- Co , co!!? - krzyknęła Lena. Podbiegła do Kamila i chwyciła go za ramię . <o:p></o:p>
-„O mój Boże! Złamałam paznokiecik!” – znów zażartował Kamil, choć w pewnym momencie znieruchomiał. Mięśnie twarzy miał ściągnięte.<o:p></o:p>
Aga zrobiła minę złośnicy. Ale w pewnym momencie też to zauważyła.<o:p></o:p>
Na oknie było napisane: „Pomocy!” , nic w tym dziwnego, tylko po pierwsze : napis był nabazgrany krwią, a okienko wychodziło z piwnicy. Lena tez to zauważyła. Spojrzała na Igora, zachował się tak samo jak Kamil. Ściągnięta twarz i zamyślone oczy.
- Kto to zrobił?! Dziewczyny e co wy pogrywacie?- zapytał Igor.
- Taa, my pogrywamy? A kto niby wczoraj wrzeszczał z piwnicy?! – zapytała oburzona Lena
- Igor…-zaczął Kamil, ale Igor uciszył go wzrokiem.
-O co Wam chodzi? – zapytała w końcu Lena – Cały czas te tajemnice! A tak w ogóle gdzie byliście?
- Macie klucze?- zapytał Kamil.
- Taa... tu.- Aga podała im klucze.<o:p></o:p>
-Y-y, gdzie byliście?!<o:p></o:p>
-Emm…w sklepie.<o:p></o:p>
-A cóż to? – zapytała z przekąsem Lena, wskazując czerwona kroplę na bluzie Igora.<o:p></o:p>
-To jest…<o:p></o:p>
-Nie bójcie się. Wiem że jesteście wampirami, ale mam do was prośbę. <o:p></o:p>
-Jaką?<o:p></o:p>
-Ja tez chcę nim być!
-Nie, na razie , nie teraz. – powiedziała Igor<o:p></o:p>
-Dobra, koniec tych pogaduszek, zmywamy się z tond. – zakomenderował Kamil.<o:p></o:p>
<o:p> </o:p>
<o:p></o:p>
<o:p>Od razu przepraszam za błędy ortograficzne i stylistyczne :]</o:p>
<o:p>Prosze o recenzje :D</o:p>
oo . Hejj. wamm.
jestem pierwszy raz a jak widzę Laurka dodała już moje i swoje opowiadanie : D cieszy mnie to:)
Zobaczycie też niedługo moje opowiadania więc szukajcie na forum:)
Mieli wylądować na płocie lotniska? :)