Archiwum
- LATANIE W KATARZE
- Nieznana tragedia bieszczadzka. Temat "zaduszkowy"
- W Bieszczadach nawet kamienie kłamią
- 135km po Przedgórzu Bieszczadzkim ...
- Czym jest dla was bakcyl bieszczad?
- Za miesiąc wyjeżdżam w Bieszczady
- Tu radio Wolne Bieszczady :)
- 13 godzin w Bieszczadzie.
- Nowy dyrektor Bieszczadzkiego P.N.
- Szukam Bieszczadzkich mototurystów!!!!!!!
- Pozdrowienia z Bieszczadow
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- staniec.opx.pl
Cytat
Długie szaty krępują ciało, a bogactwa duszę. Sokrates
I byłem królem. Lecz sen przepadł rankiem. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Dalsza krewna: Czy śmierć to krewna? - życia pytasz się kochanie, tak krewna, ale dalsza, już na ostatnim planie. Sztaudynger Jan
Dla aktywnego człowieka świat jest tym, czym powinien być, to znaczy pełen przeciwności. Luc de Clapiers de Vauvenargues (1715 - 1747)
A ludzie rzekną, że nieba szaleją, a nieba rzekną: że przyszedł dzień Wiary. Cyprian Kamil Norwid (1821-1883)
aaaaLATANIE W KATARZEaaaa
Odszedł od nas JAN KOŁODZIEJ.Nasz Przyjaciel, serdeczny Przyjaciel od dwudziestu lat z wetlińskiego „Manhattanu”.
Jedna z ostatnich legend dawnego kolorowego świata bieszczadzkich „miejscowych” – zakręconego tygla pracowników leśnych, wypalaczy węgla drzewnego, sezonowych jagodziarzy, nie spełnionych i okazjonalnych artystów najróżniejszego autoramentu, z różnych przyczyn czasowych rezydentów, zauroczonych magią tego miejsca, turystów, którzy wsiąkli w Bieszczad na trochę dłużej, ludzi, „którym życie się nie ułożyło” i w Bieszczadach znaleźli swój kawałek wolności.
Człowiek, który pod pozorną szorstkością charakteru ukrywał radość życia, życzliwość wobec wszystkich ludzi i finezyjny dowcip.
Już Jaśku nie będziemy mogli powiedzieć sobie, że „psyjemnie jest posiedzieć w „Ranco”, lecz „niezbadana moc” jest w pamięci o Tobie, dlatego będziesz dalej królem towarzystwa na bieszczadzkich „połoninach, na niebieskich ...” i żyć będziesz zawsze w naszych dobrych wspomnieniach.
BAZA im. Żubra Pulpita i jej Przyjaciele
P.S.
Na słynnej pocztówce – podczas zwykłego bieszczadzkiego posiadu w wetlińskim „Rancho” – Jan Kołodziej (w środku) obok Piotrka Francuza (odszedł kilka lat temu), również wielkiej legendy bieszczadzkiej.
[*][*][*] pamięci Jasia. Niechaj Ci tam dobrze bedzie...........
" Na połoniny, na niebieskie..."
Czy to jest ta pocztówka?
Pozdrawiam
Czy to jest ta pocztówka?
Pozdrawiam To NIE JEST ta pocztówka !!
Jestem baran komputerowy i dwukrotne próby wysłania pocztówki (mam to w jpg., tak to się chyba nazywa) poprzez załącznik zakończyły się niepowodzeniem, a Admin nie odpowiada na wołania o pomoc.
Czy ktoś życzliwy i jednocześnie biegły mógłby mi szczegółowo przekazać jak to zrobić (może na priva) ?? Sądzę, że warto ją umieścić przy tym temacie.
Niezależnie od wszystkiego uważam, że instrukcje do poruszania się w tym portalu są ..... dla zwykłego użytkownika normalnej e-poczty.
Z góry DZIĘKUJĘ
Jestem baran komputerowy i dwukrotne próby wysłania pocztówki (mam to w jpg., tak to się chyba nazywa) poprzez załącznik Obrazek w jpg nie moze być większy niż 40kb oraz miec więcej niż 500px szerokości. Jeśli spełnia te wymogi i mimo wszystko nie udaje się go wkleic - puśc mi to na priv, to dołoże. Jeśli nie spelnia tych warunków, to tez podeslij.
no to ja dorzuce ta pocztowke :) wprawdze czarno biala ale wszystko widac
Jaro, dzięki za umieszczenie właściwej pocztówki z Janem Kołodziejem.
Bez Jana Kołodzieja na werandzie w Rancho (jak na pocztówce) albo u Zygmunta albo na wozie w drodze do Zygmunta lub na Ranch dla mnie będzie ciszej i smutniej w Wetlinie , a bliżej do łąk niebieskich ...
Ataman Koszowy_Pulpit
Wersja kolor, od Jednego z Pulpitow:
Odszedł od nas JAN KOŁODZIEJ.
Nasz Przyjaciel, serdeczny Przyjaciel od dwudziestu lat z wetlińskiego „Manhattanu”.
. Oj będzie nam Jasia brakowało na górce :(
człowiek żyje tak długo, jak jest obecny we wspomnieniach, również w anegdotach
Napisałem, że Jasiek Kołodziej był sztandarową postacią „odchodzącego świata bieszczadzkich miejscowych”.
Kiedyś świata niezmiernie kolorowego, składającego się z ludzi z całej Polski, wywodzących się z różnych środowisk społecznych i o różnym cenzusie wykształcenia, w dużej części wyrazistych oryginałów, często dobranych na podstawie kryteriów z piosenki Młynarskiego „Wyjedź w Bieszczady”. Generalnie, w potocznych kategoriach ludzi lekko zdegenerowanych – słowem taka „bieszczadzka dekadencja”. Dzieląca czas na okresy ciężkiej pracy (w mniejszości lub w ogóle) i knajpiane życie towarzyskie.
Zawsze można było zobaczyć ten świat w charakterystycznych i topowych kiedyś knajpach bieszczadzkich – wetlińskie „Berdo” (spaliło się) i później „Rancho”, ustrzyckie „Letnia” (nie istnieje) i „Pulpit” (to od słynnego bieszczadzkiego żubra), obecnie „Kremenaros”, ciśniańskie „Zacisze” i „U Reifa”, „Pod Żubrem” w Lutowiskach.
Co ciekawe świat ten miał bardzo życzliwy stosunek do turystów, wręcz uznawał ich za nieodłączny element bieszczadzkiej kompozycji, a jedynym przejawem „nietolerancji” był układ w kolejce po piwo
Otóż w dawnych czasach rzadkości występowania piwa (jego jakość to była odrębna, bardzo smutna historia), z wyjątkową posuchą w sezonie letnim, kiedy okazjonalnie otwierano w knajpie beczkę – turyści, karnie ustawiający się w kolejkę, nie mieli przeważnie żadnych szans na spożycie. Po prostu „miejscowi” – niepisanym prawem – mieli przywilej brania bez kolejki, a po otwarciu beczki zdążali obrócić po kilka razy.
Wracając do Jaśka – szanował i nawet lubił turystów, zwłaszcza tych, z którymi mógł pogadać (co kochał). Był niezwykle honorowy we wszystkim, nigdy nikogo nie naciągał na stawianie, raczej sam lubił postawić kolejkę interesującemu rozmówcy. Uwielbiał bieszczadzkie życie towarzysko-knajpiane, przy czym nie zapominajmy, że przez kilkadziesiąt lat ciężko pracował w lesie jako wozak.
W sumie był bardzo wyrazistą osobowością, ciekawą świata i przede wszystkim ludzi, fascynował „przyjezdnych” swoim nieustającym „komentarzem” wobec otaczającej rzeczywistości i ciętym „ludowym” dowcipem.
W wetlińskim „Rancho” (tym starym, z otwartą werandą, nie to co obecne, tfu ...) w latach dziewięćdziesiątych odbywały się słynne letnie dyskoteki.
Tłumy, w zdecydowanej większości młodzież prezentująca wszystkie aktualne subkultury, trochę turystów odpoczywających po trudach szlaków oraz kwiat miejscowej „dekadencji”. Ostry i bardzo głośny rock we wszystkich „ciężkich” odmianach, dużo piwa i wina (wtedy królował „Mocarz”).
To był kanon - wszyscy zgodnie koegzystują.
Kiedy nie robiliśmy ogniska, lubiliśmy tam zajść, żeby poobserwować „życie”.
Wpadliśmy tam pewnego razu z przyjacielem. Na stanowisku Jasiek, rezydujący przy tzw. służbowym stoliku, który z wieku i urzędu mu się należał, do słupa pod knajpą przywiązane jego dwa konie z wozem.
Przysiedliśmy się, poszło po kolejce. Próbujemy rozmawiać, jednak nie ma szans – łomot muzyki, przekrzykujące się subkultury, małolaty piszczą, „życie” buzuje naokoło – więc tylko obserwujemy i chłoniemy atmosferę.
Gdzieś po trzeciej kolejce (nasz współtowarzysz tkwi tam już co najmniej od pięciu godzin) Jasiek wypala refleksyjnie – „Psyjemnie jest posiedzieć w Ranco, co nie ?”.
„No” – odpowiadam.
Jasiek chyba nie dosłyszał mojej odpowiedzi, bo po chwili jeszcze raz na cały głos – „Psyjemnie jest posiedzieć w Ranco, co nie Janus ?”.
„Nooo !” – odpowiadam zdecydowanie, dając dowód pełnej aprobaty.
Tak między innymi rodziły się bieszczadzkie więzi.
PS.
1/ Wiem, że lepszego pióra tu trzeba, lecz jeśli nikt nie zaprotestuje wyraźnie, że jest to zbyt nudne, to być może będzie cd. historii bieszczadzkich.
2/ Jak można było nie pić piwa w Bieszczadach, jeżeli reklama była tak sugestywna (patrz załącznik).
2/ Czy ktoś ma tekst piosenki „Wyjedź w Bieszczady” Wojciecha Młynarskiego ? Wklejenie go w tym temacie byłoby ładnym „pendant” ....
Pozdrawiam
hej !!
ta reklama jesssssst piękna.Głęboki, choć nietypowy socrealizm.
Tylko z którego roku to cudeńko pochodzi????
Klnąc pod nosem stoimy w ogonku po "mroczny przedmiot pożądania", czyli leżajski full w Pulpicie. Przed nami tłoczy się hałaśliwa grupka młodzieży w strojach sportowych. Do kontuaru próbuje podejść wcięty już mocno węglarz, ale tłumek nie zwraca na niego uwagi i uniemożliwia zwyczajowe zatankowanie bez kolejki. Koleżka robi niepewny krok w tył i bez słowa ściąga koszulę, odsłaniając kosmaty tors. Zapada cisza. Młodzież odwraca się i z napięciem wpatruje w tubylca. A pan powolutku wyciąga ze spodni szeroki skórzany pas i wiesza go sobie na szyi. W zbitej grupce - jakoś tak samorzutnie - zaczyna się tworzyć wyłom, coraz szerszy i szerszy, który w końcu umożliwia węglarzowi podejście do bufetu i zamówienie sześciu butelek. Nie wiem, kto to był, ale nadaliśmy mu ksywkę "Mojżesz", przez skojarzenie z rozstąpieniem się Morza Czerwonego :D
Gdyby ktoś był zainteresowany, to dysponuję utworem "Wyjedź w Bieszczady" w postaci pliku mp3 więc gdyby byli chętni to mogę gdzieś wrzucić. Prosiłbym tylko o podanie gdzie. Ostatecznie mogę wrzucić do siebie na stronkę.
ta reklama jesssssst piękna APEL do wszystkich "gości" odwiedzających forum.
Jeżeli chcesz obejrzeć tę reklamę oraz stale oglądać fotki dołączane do różnych postów - niestety musisz się ZAREJESTROWAĆ !!!
Admin "widzi" ten problem - brak możliwości ogądania załączników przez niezarejestrowanych - lecz obecnie nie ma możliwości technicznych wprowadzenia zmian.
Pozdrawiam
Ja tez mialam przyjemnosc poznac Jana Kolodzieja.Poczatek lat 90 -tych ,lato w Wetlinie.Prowadzilam wowczas schronisko mlodziezowe mieszczace sie wowczas w starej szkole. Byla noc,okolo 3,00 nad ranem.Ktos dzwoni do budynku schroniska.Nie czekajac,az wszystkich gosci zdazy pobudzic -wzielam z soba mojego "Goryla" -owczarka Cezara i schodze na parter. Otwieram drzwi i slysze : nazywam sie Jan kolodziej. Bylem u przyjaciol na gorce.Troche sobie wypilismy i naprawde nie moge teraz trafic do domu.Widzialem swiatlo i przyszedlem tutaj.Ja tu mieszkam 20 lat,kazdy kat znam jak wlasna kieszen,pierwszy raz mi sie to przydarzylo. Ja wowczas bylam poczatkujaca bieszczadniczka,ale o Janie Kolodzieju juz slyszalam. Zeszlam z nim do szosy,pokazalam,w ktorym kierunku ma isc i po jego zapewnieniu,ze juz sobie poradzi ,wrocilam do schroniska.