Archiwum
- LATANIE W KATARZE
- Odchodzące bieszczadzkie legendy - JAN KOŁODZIEJ
- Nieznana tragedia bieszczadzka. Temat "zaduszkowy"
- W Bieszczadach nawet kamienie kłamią
- 135km po Przedgórzu Bieszczadzkim ...
- Za miesiąc wyjeżdżam w Bieszczady
- Tu radio Wolne Bieszczady :)
- 13 godzin w Bieszczadzie.
- Nowy dyrektor Bieszczadzkiego P.N.
- Szukam Bieszczadzkich mototurystów!!!!!!!
- Pozdrowienia z Bieszczadow
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- staniec.opx.pl
Cytat
Długie szaty krępują ciało, a bogactwa duszę. Sokrates
I byłem królem. Lecz sen przepadł rankiem. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Dalsza krewna: Czy śmierć to krewna? - życia pytasz się kochanie, tak krewna, ale dalsza, już na ostatnim planie. Sztaudynger Jan
Dla aktywnego człowieka świat jest tym, czym powinien być, to znaczy pełen przeciwności. Luc de Clapiers de Vauvenargues (1715 - 1747)
A ludzie rzekną, że nieba szaleją, a nieba rzekną: że przyszedł dzień Wiary. Cyprian Kamil Norwid (1821-1883)
aaaaLATANIE W KATARZEaaaa
istnieje czy nie? ja już drugi rok tęsknię do bieszczad i nic nie wskazuje na to żebym przestał. I już niedługo ruszam w moją ukochana dzicz. Zatem istnieje to nieuchwytne przywiazanie, ten brak absolutnej ciszy, brak raju w Bieszczadach? Może to jakiś syndrom raju utraconego, jabłka po ugryzieniu przez Ewę? Co wy na to? [/b]Egzaltacja :!:
Jak pokochasz wojsiłkę to pogadamy :mrgreen:
Długi
moze nie bardzo sie znam ale co to jest wojsiłka?
http://www.stopa.cso.pl/galeria/inne/html/18.htm
I TO COS gryzie i przenoci mienione bakcyle, czy jest BAKCYL samo w sobie???
:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
a to lata w bieszczadach?
ale tak czy inaczej o bardziej symboliczne znaczenie tego okreslenia mi chidziło :))
a moze rzeczywiście caly fenomen w tym że nie ma miejsca na egzaltację!!! przepraszam za nia zatem. rozmarzyłem sie
Jak pokochasz wojsiłkę, to znaczy że pokochałeś Bieszczady ze wszystkim, co tam żyje. Nawet Hanysa - kto go poznał, ten wie że jast to trudne.
Wojsiłkę ostatnio spotkałem na drodze do Łopienki, jesienią, była piękna.... pogoda, słońce, kwitnące rutbekie.
Długi
Nie wiem czy bardzo kocham wojsiłke, ale napewno urzeka mnie sposób robienia małych wojsiłków... :twisted: no i oczywiście ta głebia w oczach :mrgreen: .......
jeśli o to chodzi razem z wojsliłką i hanysen wrzucan to do jednego gara i wypijam do dna. w bieszczadach nikt chyba mi talerza takiej zupy nie odmówi
Z Hanysem nie ryzykuj. Młody jeszcze jesteś, nie wiesz o kim mówisz.
:mrgreen:
Długi
sluszalem ze to ślązacy na ludzi z innych rejonów polski mówią HANYSY. no a taki młody to juz nie jestem:) może rzeczywiście z tym hanysem przegiąłem.
W tym wypadku to imię własne lub jak kto woli przydomek. Dlatego pisałem z dużej litery.
Hanys pochodzi ze Śląska, można go czasem spotkać przy wypałach w okolicach Sanu.
Żyje chwilą, przez lata całe nie miał dowodu, bo po co? Niewielu pamięta jego prawdziwe imię i tylko kilka osób wie jak się nazywa. Jest uroczym gawędziarzem.
Długi
i to chyba tez mozna nazwac bakcylem bieszczad co? No bo wlasnie tak dziala na wielu to miejsce, to tajemnicze przywiazanie. To tak jak z profesorem co sobie pustelnie nad soliną zbudował i zrezygnowal z wysztkiego. a walczył nawet o rozbrojenie nuklearne swiata. To działa. Ja z Poznania, 700km od B. a i tak ciagnie i ciągnie mnie tam caly czas.
bakcyl w "dżumie" camusa stal sie symbolem tego, ze istnieje cos, co ciągnie cię do siebie nawet wtedy, gdy jestes daleko i niemasz z tym kontaktu. Gdy raz zasmakujesz to juz w tobie zawsze pierwiastek tego pozostanie. I nie umrze nigdy. Tak jest z bieszczadami i mysle ze wbija sie w swiadomosc. Siedzi gdzies głęboko
To jest w nas. Takie zawirowanie którego "porządni ludzie " nie rozumieją. Jak to jest mozliwe aby być na wetlińskiej 67 razy rocznie służowo, a 68 raz udać się tam prywatnie, dla przyjemnosci. Zakapiorem tez chciałabym sie stać. Niestety, mam problem lubie sie kompać.
Zakapiorem tez chciałabym sie stać. Niestety, mam problem lubie sie kompać. Czasem odnoszę wrażenie, że aby zostać zakapiorem trzeba usiąść pod barem i pozwolić postawić sobie piwo, potem poopowiadać głupot.
Bakcyl - tego robala odmian jest dużo i różne objawy wywołuje:
1) najpospolitsza, obecna powszechnie na forum wywołuje potrzebę wzdychania, patrzenia w dal, najlepiej siną od mgły.
2) dalsze stadium często prowadzi do sprawdzania jak tam jest, o każdej porze roku - patrz Jabol
3) pośrednie - prowadzące do nadmiernego zainteresowania historią, regionalną kulturą, szeroko rozumianą przyrodą - często prowadzi do biegłości eksperckiej
Inny bakcyl każe tam się przenieść "na sytałe"
I tu przykłady z życia:
artysta co potem się rozpił i zapił
budowlaniec co prowadzi kawiarnię o zacięciu artystycznym
ajent stacji benzynowej - rzeźbiarz, gawędziarz
dr hab. z UJ filozof - pomocnik drwala (nie żyje)
Wielu z nas jest nosicielem wszystkich form tego robala, u niektórych choroba przebiega w łagodniejszej formie, niektóre objawy jeszcze nie wystąpiły ...
Ciepło pozdrawiam zainfekowanych
Długi
Bakcyl - tego robala odmian jest dużo i różne objawy wywołuje: Bakcyl - nowa zmutowana odmiana Stonki, :shock: i to jeszcze w kilku lub kilkunastu wersjach.
Ehhh!! to wszystko przez te nawozy sztuczne,
Ehhh!! do czego to doprowadzi?? :lol:
Wiesz co to jest bakcyl Bieszczadów??? Nie możesz jeść, bo myślisz o Bieszczadach, nie możesz pić, bo myśłisz o Bieszczadach, nie możesz spać (teraz wybierz odpowiednią wersję: bo jesteś głodny, spragniony, albo: tęsknisz). Mam nadzieję, że znasz się na przenośniach :)
No, z tym niespaniem i niejedzeniem to Jedyna przesadziłaś. A zwłaszcza z tym niepiciem. Wykończysz się dziewczyno od tej tęsknoty.
Byłem w Bie pierwszy raz w 1971 na obozie z liceum. Lato było upalne, bąki cięły jak wściekłe, mokro, glina. A wogóle to z braku skał nie było się na co powspinać. Do dupy. Powiedziałem sobie "nigdy więcej".
Potem miewałem kilkuletnie przerwy, ale jakoś zawsze wracałem.
Kiedy spaliła się chata na Otrycie prosiłem, namawiałem: odbudujmy gdzie indziej, np. w Ciechocinku. Przy szosie, z dojazdem. Nie! Uparli się napaleni smarkacze, żeby się mordować na końcu świata. Taplać się w glinie, moknąć i męczyć się. I po co? Żeby postawić namiot z desek 500km od domu. Po co? Żeby teraz, kiedy już chata stoi tłuc się autem przez pół Polski, potem pluć zadyszką mieszczucha pod górę i wreszcie, żeby spotkać tam takich samych idiotów i śpiewać z nimi jakieś kretyńskie, egzaltowane piosenki o widoku gór na rozstajach (na rozstajach to są kałuże).
I jeszcze rozumiem młodych, bo głupi. Poza tym czego to nie zrobią, żeby sobie postać tyłem do siebie jak te robale. Ale, żeby faceci koło 50-tki? To nie jest normalne, to jest bakcyl.
A ja chcę sie przenieść w Bieszczady na stałe. Myślę o tym od 2lat i jestem już przygotowany mentalnie. Jestem na etapie poszukiwania kawałka (2ha lub więcej) ziemi w spokojnym, bezpiecznym i bezludnym terenie, na południowym stoku (mile widziane podpowiedzi czy sugestie). Nie mogę sobie tego wytłumaczyć, ale myślę o Biesczadach i wizualizuję je sobie niemal codziennie. Chyba zrobię sobie regresję hipnotyczną, bo może ciągnie się to za mną od przeszłości...Pozdrawiam innych z tą skazą/zaletą.
Dzięki za pozdrowienia :)
You are welcome.
ps.
ładny cytat
Kto wie, może kiedyś zostaniemy sąsiadami...oby nam się udało :).
ps.
George Orwell Rok 1984
Jeśli myślisz o tym poważnie i nie jest to tylko jedno z wielu tych nigdy nie realizowanych życiowych marzeń czy tęsknot, to na pewno podjęłaś już jakieś konstruktywne działania. Nie zdradziłabyś metody jaką masz na skuteczne znalezienie TEGO MIEJSCA? Temat komplikuje wymóg, by było piękne, niedrogie, zgodne z feng shui, pasowało od pierwszego wejrzenia itd. Intuicja może tu nie wystarczyć...
Myślę, że potencjalne sąsiedztwo może być dobrym pretekstem do wymiany doświadzceń na tym polu.
Pozdrawiam.
Tak, mam pewne widoki...podoba mi się w Bieszczadach :-D . Powiat bieszczadzki szczególnie. Konkretów nie mam, bo całych Bieszczadów jeszcze nie schodziłam, ale "moje miejsce" mogłoby wyglądać jak Serednie Małe (okolice Polany, gmina Czarna) Karoliny i Witka Smoleńskich (warto ich odwiedzić). Ja nie mam jeszcze wystarczających środków na zakup nieruchomości, więc w wyborze miejsca zamieszkania/wynajmowania będę zdeterminowana miejscem pracy, a mam kilka opcji ;-) . Na początek wynajmowanie może być nawet wygodne jeśli chcemy (ja chcę) "sprawdzić" dane miejsce.
Zresztą człowiek nigdy nie wie, gdzie będzie szczęśliwy :!: . (Sołżenicyn?)
pozdrawiam
Dzięki Domina, że Twoja odpowiedź była tak szczegółowa. Czuję się jakbym wyciagał od Ciebie prywatne informacje... A mi chodziło raczej o metodę: jak szukać? Wiadomo, że całych B. nie obejdziesz, szczególnie jeśli mieszkasz w Szczecinie, Opolu czy nawet w Bydgoszczy i w dodatku jesteś uwikłana w pracę zawodową/zarobkową.
Tu aż się prosi, by skorzystać z wiedzy i doświadczenia wszystkich, którzy już TAM mieszkają, którzy już popełnili taką przeprowadzkę lub po prostu znają B. na wylot, na przestrzał i dogłębnie. Wiadomo, że taka zbiorowa wiedza jest przeogromna i bogatsza niż suma poszczególnych informacji.
Moje pytanie do wszystkich: w którym z odludnych, wolnym od zagrożenia masową turystyką miejsc w Bieszczadach byś zamieszkał/a lub polecił/a je do zamieszkania?
Dzięki za każdą sugestię lub podpowiedż.
Pozdrawiam.
Byłam Bieszczadach w kilka razy, w tym roku w maju i w lipcu. Planuję jeszcze wrzesień i jakiś zimowy miesiąc - trzeba poznać uroki i nieuroki każdej bieszczadzkiej pory roku...zwłaszcza jeśli człowiek chce tam zamieszkać. Za każdym razem poznaję jakieś nowe miejsca i niektóre z nich uważam za piękne ze względu na krajobrazy, a inne ze względu na klimat społeczny :) .
Każdy udzieli subiektywnej opinii na Twoje pytanie - każdy ma swoje potrzeby, wizje, a za tym i kryteria ocenne...ale sama jestem ciekawa (p)odpowiedzi, bo ja "swojego" miejsca jeszcze w Bieszczadach nie mam.
pozdrawiam
dominika
Teraz już wiem co mi dolega... Jadę tam trzeci, a właściwie czwarty raz i już nie mogę się doczekać... Od jakiś dwoch miesięcy zaczynam się zastanawiać, co było by gdybym miała połoninke za oknem. Ddzięki, że wiem jak to nazwać...
Do zobaczenia na szlaku.
Również myślę o osiedleniu się w Bieszczadzie,ale napewno nie teraz.Wiem czym takie zamieszkanie grozi ,pewnie tyle byłoby pracy w siedlisku,że nie miałbym czasu na łażenie.
A tak dzisiaj jestem w jednym miejscu a jutro mogę być gdzie indziej.
Zresztą w tym roku byłem 7 razy a za 6 dni będę ósmy raz pewnie nie ostatni w tym roku.
Moje Piękne...
a ja już tęsknię
oglądam zdjęcia i tęsknię
tęsknię bardziej
a tęsknota przybiera postać kulki
gdzieś tam, w środku
i boli już czasami
trzeba wracać
ja powiem tak... odkąd wróciłem dwa tygodnie temu, siedze na stronach internetowych i planuje następny wypad... Krywe, Twyrolne, Cisna, Komańcza i okolice... zerkam na fora i mnóstwo informacji dzięki tej stronie też zbieram... potem pakuję gitarę i w las... juz wiem ze we wrzesniu znów wpadne
Odkąd ostatni raz widziałem ten zamieszczony przeze mnie wątek mineło juz prawie 3 lata i wiele sie zmienilo:) Teraz jak Marcin jestem kilka tysięcy kilometrów od Bieszczadów ale za to byłem tam ostatnio i już nie moge sie doczekać jak tam koniecznie znowu wrócę. Potwierdzać zdaje się, że bakcyl Bieszczad nie umiera nigdy... Następną wyprawę do Polany (gmina Czarna) odbywam juz samochodem (człowiek na starość chciałby już nie tłuc sie 18 godzin w podróży:smile: . No i mam nadzieje ze tym razem juz z bardzo profesjonalnym aparatem foto zrobie niezapomniane ujęcia niedzwiedzi na otrycie:)
Piszcie piszcie. Pozdrawiam
A.
W drodze na Otryt koniecznie wpadnij z wizytą do Seredniego - Hucuły na wzgórzach też są warte kilku ujęć:) - niedźwiedzie niby też, ale na wszelki wypadek zostaw je na koniec kliszy:D
pozdrawiam
Hello,
No rzeczywiście nie ma nic piękniejszego niż hucuły na Serednim. Chociaż druga stadnina jest też niczego sobie. Nie zapomnie jazdy o 5 rano jak jeszcze końskie muchy tak bardzo nie gryza:-P . Ale mój główny cel - niedźwiedzie i wilki... o rysiu nie marze ale mam nadzieje chociaż jedna fotke złapać. Pozdrawiam wszystkich znajomków z Polany, Otryckiej Republiki Wolnej Myśli oraz Pustelnika.
Piszcie piszcie
Pozdrawiam
A.
Jeśli uda Ci się nie zostać pożartym przez Otrtycką Miśkę i jeszcze strzelić jej fotkę to zapomnij o skromności i koniecznie umieść ją na stronie. Ja jej nigdy nie widziałam choć ślady były zawsze świeże (bestia musi być ode mnie szybsza:)). A w okolicach Seredniego jest jej gawra, trzeba pytać Witka gdzie. Chociaż teraz ten adres i tak nie ma pewnie znaczenia.
pozdrawiam
bakcyl bieszczad....skad ja to znam ...i ja nie moge zapomniec...te gory ten las ta cala dzicz...jak szkoda ze tak daleko mi teraz do mojego miejsca na ziemi...
"ja tu powroce
obiecuje wam
drodzy przyjaciele
tobie zdradziecki strumyku
ktorys nigdy nie zdradzil
wam wsciekle szemrzace
porywajace na milosc
lubiezne trawy
tobie ptaszyno z prawdy oskubana
ktora co noc
cieplym skrzydlem otulalas
obiecuje...
ja tu jeszcze powroce
do ciebie lesna gluszo
by na cieplym dywanie lasu
wypic herbate
do ciebie bieszczadzie
wymarzony kochanku
do was niespokojne mysli
powroce"
i tak jest ze mna powroce
To coś co każe mi gonić prawie 700 km i być tam chociaż 2 dni niezależnie od pogody i pory roku - takie wczasy w pigułce
( najmniejsza pigułka trwała 5 godzin w Biesach i 16 w samochodzie )
taka sobie wycieczka z gór do gór
Nie wiem jak wy, ale ja jadę tam znowu :). Mam nadzieję, że nie zjedzą mnie gzy, komary i kleszcze...ale jadę!
pozdrawiam... póki co z Opola :)
Nie wiem jak wy, ale ja jadę tam znowu :). Mam nadzieję, że nie zjedzą mnie gzy, komary i kleszcze...ale jadę!
pozdrawiam... póki co z Opola :) Ja też jadę :smile: , ale niestety dopiero za dwa tygodnie :(
To coś co każe mi gonić prawie 700 km i być tam chociaż 2 dni niezależnie od pogody i pory roku - takie wczasy w pigułce
( najmniejsza pigułka trwała 5 godzin w Biesach i 16 w samochodzie )
taka sobie wycieczka z gór do gór Tasiek widze, że mamy podobnie;) ....z tą drobną różnicą,że ja mam ciut bliżej...ale gnam te prawie 5 godzin, żeby połazić po ukochanych górkach cały dzień i tłuc się zpowrotem do domu w ciemnej nocy...echh....na Bieszczady nie ma rady:grin:
ostatnio w Bieszczady jechałem prawie 13 godzin. Było warto! Tak naprawdę zakochałem się w tych górach w październiku ubiegłego roku. Poczułem sie wolny. Prawie jak Zakapiory z książki Andrzeja Potockiego (no zdecydowanie mniej alkoholu we krwi). I to jest chyba to co przyciąga w te góry, zwłaszcza poza sezonem.
Mnie sie zaczeło jakies 8 lat temu i do tej pory nie puszcza. Tesknie za Bieszczadami o każdej porze roku. Ja dopiero tam zaczynam zyc naprawde.Magiczne miejsce. Bog mial dobry dzien kiedy je tworzyl ;-)
Ja też tęsknię... i przeglądam forum co by wiedziec gdzie iść, co zobaczyć następnym razem:)
w tym roku pojechałam pociągiem... warto było te 18 godzin w nim spędzić:) (droga do domu... 22 h ;D )
chyba każdy kto tam pojedzie marzy o tym żeby kiedyś tam zostać.. żeby nie wracać do tego hałasu do tych ludzi co gonią za czymś i nie mają czasu się zatrzymać, w Bieszczadach jest inny świat.. taka "oaza spokoju" do której jak narazie mogę tylko wracać ale kto wie co będzie kiedyś
pozdrawiam gorąco:)
Ja wiem jedno....to jest moje miejsce na ziemi i predzej czy pozniej zamieszkam tam albo przynajmniej duzo blizej. Chcialabym moc jezdzic tam przynajmniej raz w miesiacu. Na weekend, dzien, pare godzin......
Jeździć codziennie w Biesy... Ale czy urok tych miejsc nie polega także na niedostępności (fakt, coraz łatwiej wszędzie dotrzeć)? Jechać te 13-..., 18-..,czy też 22-ie godziny. To jest dopiero frajda. Kolejny wyjazd planuję w październiku, i nie przewiduję, że wsiądę w samochód i po siedmiu godzinach będę w Biesach. Autobusem, pociągiem, czym się da. To także jakaś bieszczadzka przygoda
Zgadzam sie. Podroz w Biesy to tez przygoda. Scisk w pociagu, niespokojna noc, dlugie Polakow rozmowy.....samochodem jeszcze nie jechalam...pewnie wygodniej i szybciej ale ja lubie pociagiem albo Pekaesem. A jak nie ma z kim pogawedzic to dobra ksiazka albo WGB w sluchawkach i odliczam godziny do spotkania z moimi gorami :-)
Hmmmmmmmm co prawda mieszkam w Ustrzykach Dolnych ale chyba tak samo tęsknię za tymi górami jak wy. Może to wam się wydaje trochę śmieszne ale jak się pracuje w turystyce - organizuje ją dla kogoś innego to często samemu brak czasu by iść w góry. Dobrze że już jesień zbliża się milowymi krokami, trochę opustoszeje.... i już niedługo będzie się miało znowu wrażenie , że się je ma tylko dla siebie.
...... Dobrze że już jesień zbliża się milowymi krokami, trochę opustoszeje.... i już niedługo będzie się miało znowu wrażenie , że się je ma tylko dla siebie. Właśnie !!!! Zwłaszcza ,że i inne "atrakcje"(typowo jesienne) mam jakby dla siebie :)
Pozdrawiam PF
Nika, rzeczywiście jazda samochodem w Biesy jest wygodniejsza. Zwłaszcza w sytuacji, gdy z Warszawki po sezonie (czyli po wakacjach) jest tak kiepskie połączenie. Jedyne sensowne to autobus nocny do Sanoka (jedzie dziwnie okrężną drogą). W autobusie oprócz kierowcy znajduje się czterech podróżnych. W tym ja, jedyny z plecakiem. I to jest to!!!!Wtedy wiem, że w górach będzie cisza i spokój. A przecież po to właśnie jedzie się w Bieszczady.
@elaslob...mysle tez , ze czasami przestaje sie zauwazac co jest wokol. Staje sie to codziennoscia. Ale piekna codziennoscia....zazdroszcze.
@Szaszlyk.....ja z Katowic czesto autobusem jade. Raniutko i jestem w Sanoku pod wieczor. Dobre polaczenie bo nastepnego dnia juz od rana moge zaczac moje wedrowki. Pociag bardziej meczacy ale ma ten klimat ;-)
Bakcyl Bieszczadu....to bakcyl wędrowania ! Poznawania nowych gór, nowych ludzi, nowych przygod ! Także spotykania starych, zapomnianych znajomych i odgadywania; skąd my się właściwie znamy ! Swiadomość że w każdej chwili mogę się zatrzymac, tam, gdzie mi się spodoba ! Używając słów Jędrusia Połoniny : TAM GDZIE ZŁOŻĘ MÓJ KAPELUSZ TAM JEST MÓJ DOM !!!
Ehh, zima zima... a ja ciągle daleko od bieszczadów ale moze jesienia znów wyrusze. Wkazdym razie dla wszystkich stesknionych polecam webcam na tej stronie (Lutowiska z widokiem na Tarnice). Mimo zeobraz sie prawie nie zmienia jakoś tak miło sie pogapić na Bieszczadzkie tereny.
Pozdrawiam
p.s. Gawra na Serednim to juz legenda tylko ze jakoś nikt tam jeszcze nie widzial niedzwiedzia - dowodów brak ale tropów pełno:)
Fraszka.
Bakcyl to jest taki mikrob,
co go wdychasz na wędrówce.
Nie pomoze żaden medyk,
bo nie zamkniesz go w probówce.
Jeśli chodzi o szkodliwość,
raczej życiu nie zagraża.
Za to bardzo łatwo wszystkich,
Bieszczadami pozaraża.
Pozdrawiam "zarażonych". WUKA
Qwszem, jestem zarażony !!! Jeśli tylko opieka medyczna będzie opowiadac TAKIE fraszki i wiersze jestem gotów chorować i chorować.....!
bakcyl, to jest taki głupek
co ci wlezie w każdą dziurkę
czy od góry, czy pod górkę
nawet bardziej, gdy ma tupet
p.s. Gawra na Serednim to juz legenda tylko ze jakoś nikt tam jeszcze nie widzial niedzwiedzia - dowodów brak ale tropów pełno:) Gawra to może legenda...a może nawet mit, ale jeśli spytasz Witka i Karolinę z Seredniego, to się dowiesz, że niedźwiedź odwiedza ich zimą - bywało, że podchodził pod dom (Karolina ma nawet zdjęcia) - czy był tej zimy ja nie wiem, bo mnie tam nie było:(
a propos bieszczadzkiej pomocy medycznej - polecam usługi niepublicznego, niefachowego i kosztownego Górskiego Ochotniczego Pogotowia Rabunkowego z placówką w SM "Kuźnia" :D ... tylko, że aktualnie nikt tam nie dyżuruje... chyba, że się mylę...
pozdrawiam
GOPRsp.ZOO
Nie wiem Domina co czujesz do GOPRU, lecz ta interpretacja skrotu jest bardzo niewłaściwa i obrażająca !!! Nigdy nie byłem związany z GOPREM i nigdy nie byłem ich klientem ! Czasem żartuję że jestem ich niedoszłym klientem ! Wiem że ludzie którzy tam są, to rzetelni ludzie gór ! Wiem co mówię, bo po górach chodzę od dziecka, a mam sześdziesiąt lat ! Nie znam powodów dla ktorych ich obrażasz, lecz to bardzo niewłasciwe miejsce by rzucać takie kalumnie !!!
Nie wiem Domina co czujesz do GOPRU, lecz ta interpretacja skrotu jest bardzo niewłaściwa i obrażająca !!! Nigdy nie byłem związany z GOPREM i nigdy nie byłem ich klientem ! Czasem żartuję że jestem ich niedoszłym klientem ! Wiem że ludzie którzy tam są, to rzetelni ludzie gór ! Wiem co mówię, bo po górach chodzę od dziecka, a mam sześdziesiąt lat ! Nie znam powodów dla ktorych ich obrażasz, lecz to bardzo niewłasciwe miejsce by rzucać takie kalumnie !!! Mam 54 lata. Z resztą wypowiedzi Klobuka się zgadzam.
Pozdrawiam
P.S.
Klobuk. Będę pod koniec stycznia lub na początku lutego w Twoich okolicach. Daj znać na P.W. gdzie Cię szukać.
Czytając "Wołanie z Połonin"p.Edwarda Marszałka,szczerze podziwiałam ogromne zaangażowanie i poświęcenie GOPRowców.Ponosiły mnie też nerwy na głupotę i beztroskę tych ,którzy ryzykują nie tylko swoim życiem ale także ratowników.Oj,byłoby straszno gdyby nie ONI!
No właśnie. Można zajrzeć na stronę, jeśli się komuś zechce i poczytać o akcjach. Głupota ludzka nie ma granic i gdyby nie GOPR - wielu by zaginęło
na wieki. Całonocne akcje w śniegu do pasa ( albo powyżej ) i trzaskającym mrozie nie są rzadkością.
A propos "bakcyla"-myślę,że każdy GOPRowiec go posiada w dużym stężeniu.Przecież to swego rodzaju misja(tak potrzebna w zawodach ratujących życie,o duszy nie wspomnę)
Nie wiem Domina co czujesz do GOPRU, lecz ta interpretacja skrotu jest bardzo niewłaściwa i obrażająca !!! Nigdy nie byłem związany z GOPREM i nigdy nie byłem ich klientem ! Czasem żartuję że jestem ich niedoszłym klientem ! Wiem że ludzie którzy tam są, to rzetelni ludzie gór ! Wiem co mówię, bo po górach chodzę od dziecka, a mam sześdziesiąt lat ! Nie znam powodów dla ktorych ich obrażasz, lecz to bardzo niewłasciwe miejsce by rzucać takie kalumnie !!! Panowie, panowie bez emocji! Przecież ja nie pisałam o Górskim Ochotniczym Pogotowiu Ratunkowym. Musiałabym być niespełana rozumu, żeby nie doceniać pracy chłopaków (i dziewczyn) z GOPR, z których kilku znam osobiście:). Górskie Ochotnicze Pogotowie Rabunkowe sp. ZOO to zupełnie inna organizacja - zresztą bardzo wesoła, która ma nieformalną siedzibę w pewnej wiosce w Bieszczadach (SM) - jak mnie tam kiedy spotkacie, to poczęstuję herbatą i nie obrabuję:-D.
Dziwię się, że ten żart słowny wywołał takie oburzenie, ale mam też nadzieję, że teraz sprawa wyjaśniona, honor GOPRu uratowany, a ja nadal mogę bezpiecznie poruszać się po ścieżkach wspólnego raju.
pozdrawiam
Dominika 25 lat
Panowie, panowie bez emocji! No to masz szczęście, bo jako współlokator grodu - już ja bym Cię namierzył.
Nie przejmuj się, na tym forum byłem co najmniej raz (a jestem krótko)
mało komunikatywny i musiałem później ( nie musiałem, ale ciśnienie mi wzrosło) wytoczyć armaty. Wytoczyłem moździerz.
Jak prześwietlę SM to poszukam Twojej tajnej organizacji i zobaczę jakie herbatki tam serwują.
Poza tym Pozdrawiam Goprowców, Toprowców i innych Ratowników.
Kiedyś, jako zaawansowany medycznie pogotowiarz ratunkowy "nadzorowałem" przewóz powypadkowego toprowca w jego rejony (po poskładaniu kości w specjalistycznej jednostce na nizinach). Całą drogę uprawialiśmy czarny humor. Nie chcielibyście tego słuchać.
Rzecz jednak w tym, że min czarnym humorem i On i ja odreagowywaliśmy w naszej pracy. Coś w tym jest.
Pozdrawiam
Ludwiku dzięki za obronę. Widzę, że czarny humor to standard w środowisku medyków i ratowników;)
pozdrawiam
Ponosiły mnie też nerwy na głupotę i beztroskę tych ,którzy ryzykują nie tylko swoim życiem ale także ratowników. Każdy z nas w górach naraża swoje życie i potencjalnie także życie ratowników. 1.Zawsze chodzicie po trasach oznakowanych? 2.Sypiacie wyłącznie w schroniskach? 3.Informujecie o każdym wyjściu i powrocie? 4.Wędrujecie zawsze w towarzystwie? 5.Nigdy nie błądzicie?...
Ja nie potrafię dać chodźby jednej twierdzącej odpowiedzi. Kto wie gdzie kończy się przygoda a zaczyna bezmyślność???
Kto wie gdzie kończy się przygoda a zaczyna bezmyślność???
Myślę że dokładnie w tym miejscu kiedy ta ostatnia staje się przyczyną interwencji ratowników.
Pozdrawiam.
Nie ma się co sprzeczać. Wypadki chodzą po ludziach ( a ludzie - parami, chłe,chłe).
Myśleć wypada zawsze, nawet w latrynie.
Przyznaję się bez bicia, że dwa lata temu (na Słowacji) poprowadziłem
parę znajomych, kawałeczek przez zamknięty szlak (czerwony koło Strbskiego Plesa), bo akurat z tamtego miejsca widok był nieprzeciętnie czarodziejski. Był kwiecień. Musieliśmy "przeciąć" dużą łatę śnieżną na dość stromym stoku. Bezmózgowie - zdałem sobie sprawę z niebezpieczeństwa na jakie naraziłem siebie i innych. Ważniejsze, że tych innych, bo ufali mi jako "wyjadaczowi".
Tydzień później, w Bieszczadach - dokonałem ekspiacji. Nie zmienia to faktu,
że zdarzenie miało miejsce. Wstydziłem się tego.
Mieliście może podobne "wpadki"?
Bertrand 236 : Masz mego maila, podaj swego lub telefon !
Domina ! Calkiem zgrabnie się wytlumaczyłaś, a już miałem zdecydowanie negatyne myśli o Tobie ! Wyjaśnienie przyjęte z zadowoleniem !!! Życzę miłych wędrowek, bez udziału GOPROWCOW....1
Domina ! Calkiem zgrabnie się wytlumaczyłaś, a już miałem zdecydowanie negatyne myśli o Tobie ! Wyjaśnienie przyjęte z zadowoleniem !!! Życzę miłych wędrowek, bez udziału GOPROWCOW....1 ...Wędrówki z goprowcami też bywają przyjemne;) ale najbardziej lubię samotne - o nikogo (oprócz siebie) nie muszę się troszczyć. Choć samotnych wędrówek zimą reklamować nie będę. Zeszłej zimy koleżanka wędrując samotnie i poza szlakiem poślizgnęła się i złamała rękę. Zadzwoniła do mnie z prośbą o wezwanie GOPRu (też byłam w okolicy). Okazało się, że szybciej niż GOPR dotarła do niej inna moja znajoma i akcja ratunkowa się powiodła (stąd inicjatywa powstania Rabunkowego jako konkurencji:twisted:), ale po tym zdarzeniu przestałam bezgranicznie ufać Goprowi jako instytucji, a zaczęłam doceniać, to że się zna wielu ludzi w wielu miejscach i zawsze można liczyć na przyjaciół.
pozdrawiam
Hm.Koleżanka tylko złamała rękę i mogła wezwać pomoc samodzielnie.A gdyby miała kontuzję głowy i straciła przytomność?
Poza tym,co kto lubi-ja lubię się o kogoś troszczyć!Każdy ma jednak wolną wolę i ja to też szanuję.