Archiwum
- LATANIE W KATARZE
- Fantastic - Ósmy kontynent - Literacka twórczość
- Pff. Moje "dzieła" literackie ^^
- Kolejna zagadka literacka
- i trochę literatury
- Ostatnia litera
- Twór Wierszowany
- 10 000 pracownikĂłw Google ma zakaz uĹźywania systemĂłw Windows
- R4. PitR83(Manchester UTD) 3-0mcRush(Valencia)
- 7; East London [juras] 0-0 Sampdoria [myszek]
- English Lesson
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- bezglutenowo.pev.pl
Cytat
Długie szaty krępują ciało, a bogactwa duszę. Sokrates
I byłem królem. Lecz sen przepadł rankiem. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Dalsza krewna: Czy śmierć to krewna? - życia pytasz się kochanie, tak krewna, ale dalsza, już na ostatnim planie. Sztaudynger Jan
Dla aktywnego człowieka świat jest tym, czym powinien być, to znaczy pełen przeciwności. Luc de Clapiers de Vauvenargues (1715 - 1747)
A ludzie rzekną, że nieba szaleją, a nieba rzekną: że przyszedł dzień Wiary. Cyprian Kamil Norwid (1821-1883)
aaaaLATANIE W KATARZEaaaa
Jeżeli chcecie przeczytać więcej opowiadań mojego autorstwa zapraszam na www.morowis.yoyo.pl.Ottus
Wbił miecz wprost w klatkę piersiową leżącego stwora. Była to przerażająca kreatura, z którą Ottus
spotkał się pierwszy raz w życiu. Miała pysk kota i posturę człowieka. Na ciele pokrywała ją ruda
sierść. Chwilę później i Ottus leżał na ziemi. Czuł tylko zimno, które emanowało od podłoża.
Żadnego bólu choć wiedział, że jest cały zakrwawiony. Powoli stawał się coraz bardziej senny. Nie
mógł się oprzeć, lecz wiedział, że sen może być dla niego zbyt niebezpieczny. W pobliżu mogły
przebywać też inne stwory pokroju tego, który leżał zabity obok niego. Choć uczucie senności
ciągle się nasilało, Ottus nie zamierzał się poddać. Próbował nawet wstać, lecz jego nogi odmówiły
mu posłuszeństwa. Leżał wciąż na ziemi, coraz szybciej tracąc siły.
W końcu zasnął, a raczej stracił przytomność.
******
Obudził się w pokoju o drewnianych ścianach. Miał on tylko jedno okno, które nie dawało zbyt
wiele światła. Ottus był trochę zdziwiony, że udało mu się przeżyć, a tym bardziej wyjść z tego ze
wszystkimi kończynami. Gdy rozbudził się na tyle aby móc jaśniej myśleć, poczuł ogromny ból w
klatce piersiowej. Próbował się podnieść, lecz nie był wstanie. Chwilę się męcząc i sapiąc z bólu
wyjrzał przez okno, które było na wprost jego posłania. Wyjrzał przez nie wywnioskował, że dzień
zbliżał się już ku wieczorowi. Obserwował dalekie obszary pokryte lasami. Był na odludziu, to
wiedział. Sam mieszkał w takim miejscu. Jego rodzice starali się zapewnić jak najdłużej
bezpieczeństwo jemu i jego młodszemu bratu. Ale oczywiście Ottus musiał być mądrzejszy. Uciekł
z domu po to by zwiedzić trochę świata, lecz szybko się przekonał, że to nie był dobry pomysł. Był
niemal kilkanaście mil od domu i już zaatakowała go jakaś paskudna kreatura. Wciąż cieszył się, że
udało mu się wyjść cało z tej opresji. Teraz trzeba było dowiedzieć się kim jest ta tajemnicza osoba,
która uratowała mu życie i dała dach nad głową. Ból w klatce stopniowo się zmniejszał, ale wciąż
był na tyle mocny, że Ottus nie mógł podnieść się z łóżka. Minęła chyba już godzina od czasu
obudzenia się Ottusa, wreszcie ból ustąpił na tyle by mógł się podnieść. Gdy wstał z łóżka
zauważył, że ktoś przebrał go z poplamionej krwią bestii tuniki, w koszulę nocną. Zauważył też na
krześle swoje ubranie, wyprane i złożone. Coraz bardziej był wdzięczny osobie, która go uratowała.
Gdy się przebrał w swoje rzeczy, ruszył w stronę wyjścia. Otworzył drzwi i zauważył długi hol, a
na końcu schody. Po obu stronach ścian nie było żadnych okien, tylko kilkoro drzwi. Ottus ruszył w
kierunku schodów. Na dole było słychać odgłosy tłuczącego się szkła lub porcelany. Schody były
kręte, zrobione z drewna. Gdy Ottus znalazł się na dole zauważył krzątającego się przy naczyniach
alchemicznych mężczyznę. Ottusowi wydawało się, że mężczyzna jest druidem ze względu na
niebiezką szatę. Mężczyzna w pierwszej chwili nie zauważył stojącego przy schodach nastolatka,
dopiero gdy Ottus podszedł do niego, druid odwrócił się, lekko zaskoczony. Mężczyzna miał na oko
Ottusa jakieś trzydzieści lat, a ubrany był w nieco za krótkąciemnoniebieską szatę. Ottus w
pierwszej chwili się nieco speszył, lecz zaraz postanowił podziękować mężczyźnie.
- Dziękuje panu, chyba uratował mi pan życie, jestem niezmiernie wdzięczny – powiedział.
- Nie ma za co, chłopcze – odpowiedział mu druid – Zaimponowały mi twoje wyczyny –
kontynuował – nie każdy nastolatek poradziłby sobie z Kiaramol – powiedział z błyskiem w oku.
Ottus był zdziwiony słowami druida. Więc poradził sobie z jakąś Kiaramol, a raczej ledwo uszedł z
życiem. Nie czuł już prawie w ogóle bólu w klatce piersiowej. Miał tyle pytań do zadania druidowi,
jedno z nich przez przypadek mu się wymsknęło:
- Czy mogę wiedzieć ile dni leżałem nieprzytomny? – zapytał Ottus z nutką niepewności w głosie.
- Dziś był już dziesiąty dzień, bałem się, że możesz już się nie obudzić – odpowiedział szybko
druid – nazywam się Adam. Chciałbym poznać twoje imię, chłopcze – dodał.
- Ehh… a moje imię – zająknął się Ottus – to znaczy Ottus się nazywam – odrzekł, zyskując
pewność siebie.
- Pierwszy raz spotykam się z takim imieniem. Skąd jesteś? – zapytał z zaciekawieniem Adam.
- Razem z moimi rodzicami i bratem mieszkamy w Wielkim Lesie – odpowiedział druidowi Ottus.
- Wie pan, gdzie to jest? – zapytał podchwytliwie.
- Tak, około kilkunastu dni jazdy konno stąd. – powiedział – Dobrze, przejdźmy do sedna sprawy.
Otóż jak mówiłem wcześniej zaimponował mi twój wyczyn i w związku z tym myślę, że podołasz
zadaniu, które mam dla ciebie – skończył mówić z lekkim uśmiechem.
- Ale... Proszę pana… ja na pewno zawiodę, nie ma sensu powierzać mi żadnego zadania –
zaprzeczył, lecz w głębi serca był ciekaw o co chodzi w tym zadaniu.
- Ależ nie masz się czego bać, Ottusie – powiedział rozbawiony słowami Ottusa Adam – jest to coś
w stylu próby, którą ty powinieneś wykonać z największą łatwością. – skończył przekonywać
Ottusa.
- Hm… powiedzmy, że mógłbym to zrobić w ramach odpłaty za uratowanie mi życia. –
odpowiedział Ottus – Tak więc może pan powiedzieć mi, co mam zrobić – dodał.
- Będzie ono banalnie proste. Otóż udasz się do pobliskiego miasta Neenlurd – ciągnął – i wręczysz
list ode mnie pewnemu mężczyźnie o imieniu Olaf. – powiedział szybko druid.
- Przewidziałem też za to nagrodę, lecz dowiesz się co to jest dopiero po powrocie – dodał.
Oniemiały Ottus próbował coś powiedzieć, lecz słowa, które wymówił były niezrozumiałe nawet
dla niego. Druid nie marnował czasu i po chwili wręczył Ottusowi plecak z prowiantem i listem,
wręczył mu jeszcze miecz, którym Ottus pokonał Kiaramol. Następnie wytłumaczył mu jak dotrzeć
do Neenlurd. Adam polecił mu wyruszyć zanim się zbytnio ściemni. Gdy Ottus wyszedł na
zewnątrz, poczuł rześkie, wiosenne powietrze. Wzdrygnął się,choć nie było zimno. Według
wskazówek Adama doszedł do kamienia, przy którym rozpoczynała się ścieżka wiodąca do
Neenlurd.
*********
Po kilku godzinach marszu Ottus znalazł się przy murach miasta. Wrota były otwarte. Po chwili
znalazł się w centrum i zaczął szukać Olafa, któremu miał wręczyć list od Adama. O miejscu jego
pobytu dowiedział się od jakiejś staruszki, która mówiła jeszcze, że Olaf siedzi tam już kilkanaście
godzin. Ottus udał się czym prędzej do karczmy. Chciał mieć to zadanie już z głowy. Gdy wszedł
do środka uderzyła w jego nozdrza nieprzyjemna woń alkoholu i męskiego potu. Ottus starając się
nie oddychać nosem udał się w kierunku karczmarza. Doszedł do niego i zapytał się:
- Wie pan, czy jest jeszcze tutaj mężczyzna o imieniu Olaf?
- Czy chodzi ci o tego śmierdzącego nieudacznika, który siedzi od kilkunastu godzin tam w rogu? –
odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Tak to chyba on – odpowiedział Ottus i ruszył w kierunku mężczyzny.
Karczmarz mówił prawdę, Olaf faktycznie śmierdział, a do tego miał podarte ubranie. Pewnie od
wieków się nie strzygł, ponieważ tłuste włosy sięgały mu aż do pasa. Mężczyzna spojrzał na Ottusa
i pogardliwie zapytał:
- Czy i ty bachorze chcesz mi naubliżać?
- Nie, po prostu chcę ci wręczyć list od Adama – odpowiedział – może ci go przeczytać, jak sam nie
potrafisz – dodał ostro. Już dawno postanowił, że nie będzie dawał sobą pomiatać.
- Jak śmiesz, gówniarzu – rzucił Olaf. Ottus już go nie słuchał. Udał się w kierunku wyjścia z tej
śmierdzącej karczmy. Doszedł do drzwi i je otworzył, następnie wyszedł na dwór. Drzwi nie
zdążyły się zamknąć kiedy na zewnątrz wyskoczył Olaf.
- Kto ci kazał mi to dać – krzyknął, pokazując na list – W ogóle wiesz, co jest tu napisane? .
- Nie, a co, jednak mam ci przeczytać? – zapytał.
- Za swoją zarozumiałość powinieneś już zarobić – huknął Olaf – ale przez to, że potrafię się
opanować nic ci nie zrobię. Powiedz mi kto ci kazał dać mi ten list – zapytał ponownie.
- Przecież ci mówiłem, że był to druid i nazywał się Adam – odpowiedział.
Olafa zamurowało, po chwili wydukał:
- Wiesz, kim on jest?
- Porządnym człowiekiem w przeciwieństwie do ciebie. – odrzekł spokoje i odwrócił się na pięcie.
- Jeżeli uważasz, że twój pan jest taki święty, to stracisz za niego życie – wrzeszczał, niemal
wpadając w szał Olaf.
Ottus zbladł. Nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Musiał walczyć z człowiekiem i to na
śmierć i życie. Wyjął swój miecz. To samo zrobił Olaf, lecz on miał tylko zardzewiały sztylet.
Ruszył biegiem na Ottusa, krzycząc przeraźliwie głośno. Po chwili osuwał się trzymając się, za
brzuch. Ottus nie wiedział jak to się stało, po prostu gdy Olaf był już blisko, odskoczył w bok i
wychylił rękę z mieczem. Olaf nie zdążył się zatrzymać i nabił się na jego miecz. Gdy Ottus
doszedł do siebie, szybko wytarł miecz w trawę i zaczął uciekać. Po niecałej godzinie był już w
domu Adama. Krzyknął tylko i zemdlał:
- Co ty zrobiłeś temu człowiekowi…
//Pozwoliłem sobie dodać do nazwy tematu Twojego nicka, żeby łatwiej było odnaleźć dzieła poszczególnych autorów.//Zeg
Eee, trochę błędów było. I powiedz mi, po co zaczynasz co drugie zdanie od następnej linijki? Nie można jednym ciągiem?
Ottus, Ottusowi, Ottusowe, Ottusa, Ottusem, Ottusie. No błagam! Czy wiesz, co to są powtórzenia?
"Ottus otworzył swoje Ottusowe oczy i przeciągnął się, w iście Ottusowy sposób. Ottus ziwnął i podrapał się po ramieniu. Ramię Ottusa przykryte było swetrem, należącym do Ottusa". Wyolbrzymiam, oczywiście, ale tak to mniejwięcej wygląda. Zmień imię na "chłopak", "mężczyzna", "nastolatek", "chłopiec", "bohater" lub wyrzuć w ogóle imię z danego zdania. Podczas tak krótkiego tekstu, imię Ottusa obrzydło mi jak nie wiem.
"Ottusowi wydawało się, że mężczyzna jest druidem ze względu na
niebiezką szatę."
Aaa, niebiezką O.o No daj spokój O.o
Nie chce mi się nawet wypisywać niedociągnięć tekstu, wybacz, trochę już późno. Najpierw zaczęłam liczyć wszystkie "Ottusy" w tekście, ale po piętnastu się znudziłam.
Co mogę powiedzieć o treści? Napisz więcej, to się wypowiem.
Policzyłam i wyszło 36 Ottusów :D
jeju, dziewczyny, zaniżacie chłopakowi samoocenę i przez was straci wiarę w siebie :D
My po prostu jesteśmy surowymi krytykami :P
podoba się ta druga część. Ale za mało krwawa :) I fajnie urwałeś opowiadanie :) I plus dla ciebie za postać druida ;)
No..Ania jak zawsze miła:) Stara się ratować sytuację:P
:) ty tu mnie nie zdradzaj :) i nie pisz Ania. Ale serio, z tym druidem fanie, kocham Asterixa i Obelixa, może to dlatego :D
Ok, ok:) Chociaż każdy już i tak wie jak masz na imię:) Ale nie bede, mimo że mi się bardziej podoba Twoje imie niż ksywka:P:P
Wiem, że wiedzą, ale ja tutaj jestem Mazda.
"-Wiesz, kim on jest?
- Porządnym człowiekiem w przeciwieństwie do ciebie. – odrzekł spokoje i odwrócił się na pięcie."
fajne, fajne :) lubię takie teksty, choć dużo ich na świecie jest ;)
A ja, cóż mogę powiedzieć. Nie lubię czytać, kiedy coś w tekście cały czas mi przeszkadza. Tak jak nota u Rudolfua (jejku, musiałam go objechać w rocznicę bloga, aż mi go żal było, jak mu wysłałam z Kalą po liście około 30 błędów >.<). Tutaj każdym "zawadzaczem" był jeden "Ottus". Jak taki gęsty krzak, przez który trzeba się przedrzeć, by dokopać się do treści.
Poza tym, dość krótko. Nie mam jeszcze opinii o opowiadaniu. Jak chodzi o druida... no tak, skojarzył mi się jednoznacznie z Panoramiksem :D
Jestem zdziwiony waszą reakcją (pozytywnie oczywiście ;)), czyli się podobało? I chyba napiszę dalszą część, bo do tej pory nie miałem takiego zamiaru :).
Uff, już się bałam, że zaczniesz się awanturować o krytykę, jak niektórzy, którym mówię, co robią źle. Całe szczęście, nie zrobiłeś tego - maz u mnie plua.
No, to czekamy na tę kolejną część :)
tylko zmniejsz powtarzanie się "ottusów", ok? ;)
Mi sie podobało i z niecierpliwością czekam na dalsza cześć:D
Powiem tak, jakaś jedna czwarta Ottusa 2 jest skończona. Dla niecierpliwych powiem, że będzie więcej śmierci (zginie ktoś naprawdę ważny), więcej niewyjaśnionych zagadek, ale też kilka rozwiązań na trapiące pytania z pierwszej części.
a to jest sens zabijać najważniejszego bohatera?
Nie powiedziałem, że najważniejszego bohatera :)
acha, to ok :) a co z druidem? ;)
Tajemnica ;p. Aż tak nie chcę spojlerować. Zobaczysz jak wstawię ;p
Specjalnie dla was, świeżo po korekcie:
Ottus 2
Ottus gwałtownie wyrwał się ze snu. Śnił mu się koszmar. Obraz osuwającego się na ziemię Olafa nadal stał mu przed oczami. Gdy już całkowicie się przebudził zauważył, że znajduje się w tym samym pokoju o drewnianych ścianach, w którym leżał nieprzytomny kilka dni temu. Usiadł na łóżku i zaczął rozmyślać nad wydarzeniami z niedawna. Doszedł do wniosku, że nie należy ufać Adamowi. Wstał , ubrał się, wsadził miecz do pochwy i przypiął do paska. Druid widocznie nie pomyślał lub nadal ufał nastolatkowi zostawiając mu miecz. Nagle Ottus usłyszał z dołu odgłosy walki i krzyki. Wyjął z pochwy miecz i zbiegł szybko na dół. Nikogo na dole nie było, widocznie walka przeniosła się na zewnątrz. Doskoczył do drzwi i otworzył je. Na podwórku też nikogo nie było. Na ziemi leżało tylko trochę krwi. Adam musiał zostać porwany lub sam uciekł. „Może nawet zginął. „ - pomyślał Ottus, ale chwilę potem sam się poprawił, bo przecież po co mieliby zabrać ciało Adama. Pobiegł do kuchni, aby przygotować prowiant na podróż. Miał zamiar wyruszyć jeszcze przed zmierzchem. W mieście nastolatek chciał zarobić trochę złota i kupić wierzchowca na dalszą drogę. Mógł w tym czasie dowiedzieć się kilku ciekawych rzeczy na temat Adama. Choć miał dużo czasu do wieczoru, wyruszył zaraz po południu. Po niecałych dwóch godzinach drogi Ottus stanął przed bramą do miasta. Przypomniały mu się te wszystkie straszne wydarzenia sprzed kilku dni. Wciąż nie mógł uwierzyć, że zabił człowieka. Wiedział, że prawdziwi wojownicy robią to na co dzień, lecz on nie mógł się nadal pozbierać. Wzdrygnął się i próbował wyrzucić z głowy tą okropną myśl. Wszedł do miasta i od razu znieruchomiał. Przed nim zebrała się grupka osób wokół czyjegoś ciała. Ottus nie miał wątpliwości, z całą pewnością był to Adam. Gdy się opamiętał od razu ruszył w kierunku zgromadzenia i zaczął się przepychać do środka. Naprzeciw niego przepychała się do środka młoda dziewczyna. Na oko Ottusa miała jakieś szesnaście lat. Wydawało mu się, że dziewczyna miała zaczerwienione oczy i łzy na policzkach. Widocznie Adam musiał kimś dla niej być. Przepchnęła się do środka, chwilę później i on się tam znalazł. Wymienili się spojrzeniami i od razu klęknęli przy ciele. Teraz Ottus nie miał wątpliwości, że płakała. Wstał i odwrócił się, a dziewczyna zaczęła spazmatycznie szlochać. W oczach stanęły mu łzy, nie wiedział dlaczego, ale chciał przed dziewczyną zagrać twardziela, prawdziwego rycerza. Zaczął się przedzierać przez tłum, zastanawiając się kim mógł być Adam dla tej nastolatki. Gdy już wyszedł ze zbiorowiska poczuł na ramieniu klepnięcie delikatnej reki. Nie miał wątpliwości, że właścicielem rączki była młoda kobieta, powiązana z Adamem. Dziewczyna musiała chwilę poczekać by Ottus się odwrócił. On specjalnie zwlekał z odwróceniem się do niej, musiał się trochę pozbierać, by nie rozkleić się w trakcie rozmowy. Ponagliło go ponowne klepnięcie , tym razem trochę mocniejsze. Odwrócił się i utkwił w nią pewny wzrok. Ta tak nagłym zainteresowaniem chłopaka speszyła się trochę, lecz zaraz poczęła mówić:
- Zauważyłam, że znałeś Adama, to ty nazywasz się Ottus? – zapytała.
On tylko pokiwał głową czekając na dalszy przebieg rozmowy. To też ją lekko zmieszało i zaczęła mówić trochę niepewnym głosem:
- No bo ja... nazywam się... Kathrin... - wydukała – Pewnie zastanawiasz się skąd znam Adama? - zapytała z większą pewnością.
Ottus znowu pokiwał tylko głową, lecz tym razem Kathrin się nie zmieszała, zapytała się tylko:
- Robi się już późno, a chcę opowiedzieć ci dość długą historię, pójdziesz ze mną do baru?
Odwróciła się i udała do pobliskich drzwi, Ottus jakby do niej przywiązany poszedł za Kathrin.
Gdy znaleźli się w barze usiedli w ciemnym rogu, a dziewczyna zaczęła powoli, ale pewnym głosem opowiadać:
- Kiedyś, jakieś piętnaście lat temu, kiedy to świat nie był jeszcze tak podzielony, urodziła się pewna dziewczynka, miała ona wspaniałych rodziców, którzy otaczali siebie nawzajem miłością. Życie wiodło się szczęśliwe, a gdy dziewczynka skończyła pięć lat zaczęła spędzać całe dni w małej biblioteczce na poddaszu. Z każdą godziną stawała się coraz mądrzejsza, aż do czasu, gdy musiała się rozstać z ojcem. Ten musiał wstąpić do tajnej organizacji, a wymagało to częściowego porzucenia rodziny. Mógł się z nami spotykać tylko w ostatni dzień tygodnia ze względu na ich bezpieczeństwo. - wtem pociekła jej łza po policzku, lecz nie przerwała opowiadać - Od tego czasu wiedli nie spokojne życie, co chwilę musieli zmieniać miejsce zamieszkania. Do czasu gdy do ich domu wdarli się złoczyńcy, którzy... - nagle przerwała, ponieważ ktoś z hukiem otworzył drzwi i wszedł do środka...
******
Dziękuje <pokłon>!
Mi się bardzo podobało:) Wciągające i pomysłowe:) Chłopie- masz talent xD Jedyny mały błędzik, jaki zauważyłam to :
Jak krew może leżeć? xD Może lepiej : Na ziemi widać było ślady krwi.:)
Dzięki, widocznie nie zauważyłem. Po drugie ja nie mam talentu, ja po prostu się uczę xD
To znaczy jak? Przez czytanie książek, np/:)
Między innymi, ale też staram się dużo pisać, rozmyślać na ten temat :p. Szczerze to jest słabe. I niestety zawsze jest tak dola początkujących pisarzy. Ottusa 2 nie miało być, można powiedzieć, że sami sobie wyprosiliście :).
To znaczy że chciałeś zostawić niedokończoną tą opowieść?:)
No tak jakby, po prostu nie widziałem dla niej optymalnego zakończenia, co mi przychodziło do głowy od razu jakimś argumentem wykluczałem.
Było dużo lepiej niż ostatnio. I tak Ottusów się parę pojawiło, a można byłoby zastąpić te wyrazy chociażby zwykłym "chłopakiem", ale i tak było naprawdę dużo lepiej.
"Wyjął z pochwy miecz i zbiegł szybko na dół. Nikogo na dole nie było, widocznie walka przeniosła się na zewnątrz."
Raz - powtórzenie "dół"
Dwa - pleonazmem jest "zbiegł szybko na dół", jako że zbiec nie da się w górę. Łapiesz, o co mi chodzi? To tak jak cofnąć się do tyłu czy wspiąć się do góry. Wiem, że używa się tego tak często, że powszednieje ten błąd straszliwie i pewnie samej zdarza mi się tak mówić - mimo wszystko to jest błąd.
"Na oko Ottusa miała jakieś szesnaście lat."
W takich sytuacjach nie musisz w ogóle pisać na czyje oko. Po prostu na JEGO oko. Albo coś w stylu 'szata pasowała na niego doskonale' - wiadomo wszakże o kogo chodzi. Rozumiesz, nie trzeba dodawać osoby.
"Widocznie Adam musiał kimś dla niej być."
To zdanie... Kurczę, ono jest niefajne. To tak jak z tym moim wywodem na temat "siedzenia na internecie". Powszechnie tak mówimy, ale to nie język pisany. "Widocznie Adam musiał być jej bliski". Albo "Widocznie Adam był dla niej bliską osobą". Oj tam, mozna to jakoś zastąpić. Będzie brzmiało ładniej, jak coś z tym zrobisz :)
Jak widzisz - błędów znacznie mniej. Były jakieś interpunkcyjki, ale pominęłam, bo nie było ich wiele...
A dzięki Jasti, mówisz, że jest lepiej, przyjemność po mojej stronie. A tak ogólnie podobało się?
Jak może mówiłam lub nie - to chyba trochę nie dla mnie opowiadanie. W mojej opinii nie ma żadnego przesłania. Średnio ciekawe, w mojej opinii. Innych może interesować, nie twierdzę, że jest nudne. Ja po prostu... lubię czytać inne rzeczy ;)
Ten fragment całkiem niezły, ale nie lubię w ogóle tego typu, więc mnie osobiście nie wciągnęło. No i powiem to, co inni: za dużo powtórzeń! Moja polonistka postawiłaby pewnie za coś takiego tróję, zawsze nam marudzi, żeby stosować synonimy.
Na jakieś kilka tysięcy słów było 11 Ottusów (w tym 2 konieczne, bo w dialogu), Adamów było coś koło 10 i też większość musiała być konieczna ze względu na dialog. Więc nie rozumiem podstaw twojej krytyki. Udowodnij mi, bo może ja o czymś nie wiem.
Chodzi mi o fragment pierwszy. Drugie nawet nie czytałam. Teraz już rozumiesz?
Pozwoliłem sobie usunąć ten fragment opowiadania. W związku z tym, że dzięki waszym komentarzom, stuninguje trochę opowiadanie i dołożę trochę treści. Przepraszam wszystkich tych, którzy nie przeczytali (a chcieli) tego fragmentu, za jakiś czas może dorzucę.
Hmmm... "stuningować" razem i przez "s", no nie?//luk
Tak więc zbieżność nazwisk nie jest przypadkowa, oprócz jednego...
Alex jest postacią fikcyjną i proszę mnie z nim nie porównywać...
Po prostu te osoby są osadzone w świecie fantasty!
*****
Shuprel
Alex jak zwykle spędzał prawie cały wolny czas przed komputerem, w internecie. Nie miał na swoim osiedlu żadnych kolegów. Najlepszych przyjaciół zostawił w podstawówce, już cały miesiąc zmagał się z trudami prestiżowego gimnazjum. Zazwyczaj musiał spędzać całe noce, aby nadążyć za szalenie szybkim tempem nauczania. Pocieszała go tylko myśl, że może po lekcjach „spotkać się” ze swoimi internetowymi przyjaciółmi.
Mama weszła do jego pokoju i kazała mu się uczyć do Historii, mówiła też coś o tym, że za dużo czasu spędza przy komputerze. Alex nie miał innego wyjścia, musiał zacząć się uczyć do znienawidzonego przedmiotu. Czasami zastanawiał się do czego historia przyda mu się w życiu. Może i niektóre rzeczy były ciekawe, jak II wojna światowa, albo bitwy w starożytności. Ale po co miał wiedzieć, że jakiś król żył w takich czasach i miał taki przydomek. Nagle sobie przypomniał, że przez ostatni miesiąc nic nie czytał. Spojrzał na swój regał z książkami i zauważył, że wszystkie
książki przeczytał już w podstawówce. Tym razem nie miał ochoty czytać po raz kolejny HarrY'Ego Pottera lub Felixa, Net i Nikę. Postanowił sobie, że jutro gdy się skończą lekcje, pójdzie do biblioteki i wypożyczy sobie jakąś książkę, lecz na razie musiał się uczyć głupiej historii. Był pewien, że tej nocy się nie wyśpi.
Wstał równo z dzwoniącym budzikiem, czyli o szóstej. Miał małe kłopoty z dobudzeniem się, ponieważ poszedł spać dopiero o drugiej. Dzisiaj miał być sprawdzian z historii, przez którego zarwał wczorajszą noc. Po lekcjach, jak zaplanował, miał pójść do biblioteki. Wstał i poszedł się umyć. Miał pół godziny na umycie się, spakowanie plecaka, zjedzenie śniadania i sprint na przystanek. Czasami musiał odpuścić sobie śniadanie żeby zdążyć na autobus. Za kilka godzin miał napisać sprawdzian z historii, nie czuł się wcale przygotowany.
Zadźwięczał dzwonek, który oznaczał dla wszystkich uczniów wolne popołudnie. Alex był zadowolony z tego jak napisał sprawdzian. Poszedł do biblioteki i zaczął przeglądać półki z literaturą fantastyczną. Co chwilę wyciągał jakieś książki, czytał ich tytuły i tylną treść okładki. Połowa z nich nie spełniała jego oczekiwań, było tylko kilka książek, które mógłby mu się spodobać, lecz nie szukał nic niewnoszącej „lekturki”. Jego uwagę przykuła, dość nowa i nie poniszczona, jak na standardy biblioteki książka. Na okładce nie było żadnego tytułu miała tylko jaskrawo niebieską barwę. Nie miała też, charakterystycznej dla książek, foliowej okładki. Alex był zadowolony, to była właśnie taka książka jakiej szukał. Podszedł do lady i wypożyczył ją.
Gdy wrócił do domu, rzucił plecak i zagłębił się w lekturze. Jak każda zwykła książka fantastyczna miała swój tajemniczy klimat, lecz nagle jakby się urwała. Nie było jakiegoś wyraźnego zakończenia, nie było nawet porządnego początku. Po kilku stronicowej przerwie białymi kartkami, zaczęła się nowa historia. Od razu można było wyczuć, że nie jest to zwykła opowieść, formą bardziej przypominała podręcznik. Nagle Alex zrozumiał, że naprawdę jest to podręcznik, który uczy czarów w współczesnym świecie. Na początku Alex zbytnio nie rozumiał, lecz szczegółowo opisane ćwiczenia, w pewnym czasie zaczęły przynosić niezwykłe rezultaty. Zaczął tworzyć różnokolorowe kulki, których głównym składnikiem była energia.
Zagłębiał się coraz bardziej w świat magii, może nie były to takie czary jak w Harrym Potterze, nie potrzeba było do tego żadnej różdżki. Radowała go myśl, że nie jest jakimś zwykłym mugolem. Tworzył energetyczne kulki, wypełniał je różnymi kolorami, bawił się nimi. Aż do czasu gdy o jego inności dowiedział się ktoś jeszcze.
Była już jesień, niebo pokryła szara powłoka. Alex szedł powoli ulicą, tworząc małą pomarańczową kulkę. Nikogo nie było na ulicy, gdy skończył wypełniać kulkę energią, zaczął nią bawić. Szedł tak przeszło kilkanaście minut, gdy nagle usłyszał krzyk. Pobiegł w stronę donośnych odgłosów. Dwaj mężczyźni ciągnęli po ziemi jakąś dziewczynę w fioletowych włosach. Byli oni cali czarni: czarne dżinsy, czarne kurtki, szare włosy, twarze ich przykrywały czarne okulary, nawet ich skóra była lekko szara. Dziewczyna szarpała się strasznie i głośno krzyczała. Alex nie wiedząc co zrobić, rzucił swoją pomarańczową kulkę w głowę zamaskowanego osobnika. On lekko się zachwiał i runą na ziemię. Chwilę później na miejscu porywacza ostał się tylko szary obłok. Drugi ze złoczyńców, przestraszył się i zaczął uciekać. Alex nawet nie pomyślał żeby go gonić. Podbiegł w stronę dziewczyny, a ona podniosła się z ziemi i otrzepała się z pisku. Miała dziurę w spodniach na kolanie, a na nim rozcięcie. Nie przejmowała się tym widocznie, bo ledwo gdy Alex podbiegł do niej, ona wbiła w niego wzrok.
- Nic ci nie jest? - zapytał Alex.
- Nie, to tylko małe rozcięcie – powiedziała dziewczyna. Machnęła dziwnie ręką, coś szepnęła, a rana zaczęła powoli znikać jakby ją wcierać gumką.
- Widzę, że opanowałeś podstawy białej Shuprel. Dzięki, gdyby nie ty musiałabym wezwać oddział albo się teleportować – powiedziała
Alex wymamrotał jakieś słowo przypominające „To nic”.
- Powiedz mi skąd znasz białe Shuprel, może i dla prawdziwego maga jest to bułka z masłem, ale
dla zwykłego człowieka bez zdolności magicznych, nauczyć się Shuprel to nie byle jaki wyczyn. - powiedziała dziewczyna.
Alex był zdziwiony, dotąd myślał, że wynalazł jakiś błąd w fizyce o którym nie wiedział nikt, ale to naprawdę były czary i to już nie jego kolorowe kulki tylko jakieś białe Shuprel.
- O Boże, gdzie moje maniery – powiedziała nagle dziewczyna, prawie krzycząc – Nazywam się Yrefree – powiedziała i wyciągnęła rękę w stronę chłopca.
- Alex, Alex Shepp – powiedział i uścisnął jej rękę.
- Nie możemy zwlekać Alex, zaraz może się tutaj zwalić całe stado tych typków, złap mnie za rękę – powiedziała Yrefree i wyciągnęła ponownie rękę do Alexa. On bez wahania złapał ją i nagle wszystko się zamazało. Chwilę później byli w klimatycznym pomieszczeniu z ciemnymi ścianami.
Na fotelu, w rogu, siedział młody chłopak. Ślęczał nad jakąś książką, a w uszach miał słuchawki od
empetrójki. Nawet nie zwrócił na nich uwagi, widocznie ich nie usłyszał. Yefree coś krzyknęła i chłopak jakby zerwany ze snu, wzdrygnął się i spojrzał na nich.
- Poznaj Alexa, uratował mnie przed ciemnymi, gdyby nie on musiałbyś ruszyć tyłek żeby mi pomóc – powiedziała śmiejąc się z chłopaka. On warknął coś na nią i podał rękę Alexowi:
- Nazywam się Mickey, miło mi – powiedział chłopak i uścisnął rękę Alexa. Nagle Mickey zastygł i zamknął oczy. Żyły na jego skroniach zaczęły mocno pulsować, widocznie nad czymś się bardzo skupiał. Zaczął coraz szybciej oddychać, a na jego czole pojawiły się pierwsze krople potu. Nagle otworzył oczy, były strasznie przekrwione. Zachwiał się i opadł na stojący obok fotel. Strasznie sapał, a z jego czoła zaczął kapać pot. Gdy już poczuł się lepiej, wstał i zaczął mówić:
- Kate ma kłopoty, grupa ciemnych ją zaatakowała, narzucili na nią sieć antyteleportacyjną, musimy
jej pomóc, jest w parku na obrzeżach miasta!
Yefree uśmiechnęła się i szepnęła Alexowi na ucho, że zobaczy prawdziwą akcję. Chwile później Yefree i Mickey byli spakowani i założyli na plecy plecaki. Złapali się razem z Alexem za ręce tworząc małe koło. Rzeczy, które przed chwilą tak wyraźnie widzieli, zlały się w jeden, ciemny kolor.
Po kilku sekundach zjawili się w ponurym parku, gdzieś na obrzeżach miasta. Na wąskiej dróżce z ubitego piasku stała grupka ciemnych osobników. Wyraźnie coś otaczali, albo raczej kogoś. Alex i reszta nie mieli wątpliwości, że Kate jest w środku. Jak na tak dużą grupę napastników radziła sobie bardzo dobrze. Yefree i Mickey zaraz skoczyli w kierunku zbiorowiska, lecz Alex postanowił zostać z boku i przyjrzeć się akcji. Mickey zrobił kilkanaście małych kulek i zaczął nimi ciskać w przeciwników. Yefree stała z boku i mocno się nad czymś skupiała. Nagle Mickeya otoczyła zielona powłoka, a z lekko rozrzedzonej grupki widać było przebłyski niebieskiego.
Alex zrozumiał, że były to aury ochronne, nawet kiedyś o tym czytał, lecz nie wydawało mu się to niczym ciekawym. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że aury ochronne są naprawdę ważne, szczególnie w takiej akcji. Gdyby nie aury Mickey dawno poległby, powalony przez ciemnych.
Yefree stworzyła czerwoną aurę dla siebie i ruszyła na pomoc przyjaciołom. Zaczęła miotać w szaraków kulami, nawet czasami jakaś butelka z rowu podnosiła się i z impetem uderzała w napastnika. Alex był pod wrażeniem. Nigdy nie pomyślałby, że Yefree dysponuje aż tak dużą mocą. Po chwili cała akcja zakończyła się oczywiście pomyślnie dla przyjaciół. Reszta ciemniaków, która jakimś cudem przeżyła, zaczęła uciekać lub się teleportować. Podeszli w trójkę do Alexa, a otaczające ich aury zaczęły powoli blaknąć. Kate trochę poobijana, podała rękę Alexowi przedstawiając się. Alex uścisnął jej dłoń i również się przedstawił. Chwilę później Mickey teleportował się, a zaraz po nim zrobiła to Kate. Tylko Yefree została, spojrzała na Alexa i powiedziała:
- No i załapałeś się na prawdziwą akcję. Jak pewnie zauważyłeś mamy mały problem z ciemniakami – powiedziała, robiąc palcami cudzysłów – nie wiemy skąd oni się biorą, ani dlaczego
atakują. Nie wiemy nawet kto nimi dowodzi. Resztę powinien powiedzieć ci Mickey, zauważyłam, że jesteście w podobnym wieku – powiedziała uśmiechając się. Dodała jeszcze żeby Alex się jej złapał
. Świat wokół nich się rozmył i chwilę później znów byli w kryjówce.
****
Dziękuje, <niski pokłon="">!</niski>
Eee. Przeczytałam, ale wykaz błędów będzie jutro. Przecinki, powtórzenia (znów te imiona... zastępuj je czymś, proszę! Chociaż widzę, że i tak po "Ottusie" starasz się o to, ale mimo wszystko... czasem jest straszne zagęszczenie jednego i tego samego imienia w krótkim czasie. Wyobraź sobie, że to tylko część książki i na każde dwie strony przypada dajmy na to dziesięć imion "Yefree". Dziwne, nie sądzisz?)
Może i na razie nie bardzo spodobały mi się te całe kulki, ale jest jakiś pomysł, coś się dzieje, zatem tak właściwie brak większych zastrzeżeń (pzoa tymi błędami, które wypiszę jutro, chyba, że ktoś mnie uprzedzi :P).
Nie, że jestem natrętny, ale chyba Jasti miałaś przed wczoraj napisać uwagi. Ale jakby co nie poganiam.
Sorki bardzo, trochę nie miałam jak wejść na kompa...
"Mama weszła do jego pokoju i kazała mu się uczyć do Historii, mówiła też coś o tym, że za dużo czasu spędza przy komputerze."
Nazwy przedmiotów szkolnych piszemy normalnie, małą literką (i dziwi mnie ten błąd, bo w kolejnym zdaniu masz już "historia" ;)).
"Tym razem nie miał ochoty czytać po raz kolejny Harry'ego Pottera lub Felixa, Net i Nikę."
Ale pomieszałeś... Po pierwsze to cudzysłów przy nazwach książek, ale popatrz tylko na tę odmianę. Dopełniacz - kogo? czego? "Harry'ego Pottera". Zgadza się. Ale "Felixa, Net i Nikę"? Albo byś to zostawił w formie "Felix, Net i Nika" (w mianowniku, hchociaż nie jestem przekonana co do poprawności tego...) albo "Felixa, Neta i Niki" (w dopełniaczu). A tak masz "Felixa" w dopełniaczu, "Net" w mianowniku i "Nikę" w bierniku...
"Postanowił sobie, że jutro gdy się skończą lekcje, pójdzie do biblioteki i wypożyczy sobie jakąś książkę, lecz na razie musiał się uczyć głupiej historii. Był pewien, że tej nocy się nie wyśpi.
Wstał równo z dzwoniącym budzikiem, czyli o szóstej."
Tu, między tymi zdaniami wypadałoby dać jakiś nowy akapit, nie uważasz? Bo on rozmyśla nad tym, że się nie wyśpi, a potem już wstaje. Nie wiem, jak Ci wyjaśnić o co mi chodzi. Nie może być tak "Anka spojrzała naczerwone, dorodne jabłko. "Z pewnośnią będzie słodkie" - pomyślała. Wyrzucilą ogryzek do kosza.". Rozumiesz o co mi chodzi? Nie możesz tak bez niczego przeskoczyć z początku na koniec.
"Miał małe kłopoty z dobudzeniem się, ponieważ poszedł spać dopiero o drugiej. Dzisiaj miał być sprawdzian z historii, przez którego zarwał wczorajszą noc."
I czwarty raz użyte słowo "historia"...
"Wstał i poszedł się umyć. Miał pół godziny na umycie się, spakowanie plecaka, zjedzenie śniadania i sprint na przystanek. Czasami musiał odpuścić sobie śniadanie żeby zdążyć na autobus."
Hm. Najpierw idzie się umyć, później planuje czas. To jakby nie po kolei. Znaczy... To chyba nie jest niepoprawne, ale takie no... dziwne. Zamieniłabym kolejnością te dwa zdania. I z tego drugiego "umyć się" zrobiła "poszedł do wanny" (czy tam "wziąć prysznic")
"Za kilka godzin miał napisać sprawdzian z historii, nie czuł się wcale przygotowany."
I piąty raz ta "historia"...
"Zadźwięczał dzwonek, który oznaczał dla wszystkich uczniów wolne popołudnie."
Tu też nie masz oddzielenia od kolejnego wątku. Czy Ty w ogóle stosujesz akapity? Powinieneś...
"Na okładce nie było żadnego tytułu miała tylko jaskrawo niebieską barwę."
'Na okładce nie było żadnego tytułu - miała tylko jaskrawoniebieską barwę.'
"Po kilku stronicowej przerwie białymi kartkami, zaczęła się nowa historia."
'kilkustronicowej'
Zagłębiał się coraz bardziej w świat magii, może nie były to takie czary jak w Harrym Potterze, nie potrzeba było do tego żadnej różdżki.
"Harrym Potterze", z cudzysłowem.
"Pobiegł w stronę donośnych odgłosów. Dwaj mężczyźni ciągnęli po ziemi jakąś dziewczynę w fioletowych włosach."
Nie używamy formy "w włosach". Mówi się "w płaszczu", ale "z włosami". Rozumiesz? Powinno być "dziewczynę z fioletowymi włosami" (albo "o fioletowych włosach").
"Byli oni cali czarni: czarne dżinsy, czarne kurtki, szare włosy, twarze ich przykrywały czarne okulary, nawet ich skóra była lekko szara."
A to zdanie mnie rozbawiło :D Bo byli CALI czarni, a włosy i skóra była szara :D Żeby to tak śmiesznie nie brzmiało mógłbyś to zrobić jakoś... No nie wiem. Powiedzmy: "Odziani byli w czerń - czarne dżinsy, czarne kurtki i tego samego koloru okulary, natomiast ich włosy, a nawet skóra, były szare." Może i to nie za dobre zdanie, ale wiesz o co mi chodzi? Żebyś oddzielił tę czerń i szarość, bo raz mówisz, że cali czarni, a później wychodzą czarno-szarzy ;)
"On lekko się zachwiał i runą na ziemię."
'runął'
"Podbiegł w stronę dziewczyny, a ona podniosła się z ziemi i otrzepała się z pisku."
Z pisku? Chyba piasku ;)
"- Powiedz mi skąd znasz białe Shuprel, może i dla prawdziwego maga jest to bułka z masłem, ale
dla zwykłego człowieka bez zdolności magicznych, nauczyć się Shuprel to nie byle jaki wyczyn. - powiedziała dziewczyna."
'- Powiedz mi, skąd znasz białe Shuprel? Może i dla prawdziwego maga jest to bułka z masłem, ale ale zwykłego człowieka bez zdolności magicznych, nauczyć się Shuprel to nie byle jaki wyczyn. - powiedziała dziewczyna.'
"Alex był zdziwiony, dotąd myślał, że wynalazł jakiś błąd w fizyce o którym nie wiedział nikt, ale to naprawdę były czary i to już nie jego kolorowe kulki tylko jakieś białe Shuprel."
'Alex był zdziwiony. Dotąd myślał (...).'
"- Nie możemy zwlekać Alex, zaraz może się tutaj zwalić całe stado tych typków, złap mnie za rękę – powiedziała Yrefree i wyciągnęła ponownie rękę do Alexa."
'Nie możemy zwlekać, Alex. Zaraz może się tutaj zwalić całe stado tych typków, złap mnie za rękę – powiedziała Yrefree i wyciągnęła ponownie rękę do Alexa.'
"Chwilę później byli w klimatycznym pomieszczeniu z ciemnymi ścianami."
Klimatycznym? Nie klimatyzowanym?
"Alex zrozumiał, że były to aury ochronne, nawet kiedyś o tym czytał, lecz nie wydawało mu się to niczym ciekawym. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że aury ochronne są naprawdę ważne, szczególnie w takiej akcji. Gdyby nie aury Mickey dawno poległby, powalony przez ciemnych.
Yefree stworzyła czerwoną aurę dla siebie i ruszyła na pomoc przyjaciołom."
Eee... Wiesz już, co chcę powiedzieć? Cztery razy "aura". Przecież to można zastapić... Powiedzmy:
'Alex zrozumiał, że były to aury ochronne. Nawet kiedyś o tym czytał, lecz nie wydawało mu się to niczym ciekawym. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że mogą być naprawdę ważne, szczególnie przy takiej akcji. Gdyby nie one Mickey dawno by poległ, powalony przez ciemnych.
Yefree stworzyła czerwoną aurę dla siebie i ruszyła na pomoc przyjaciołom.'
Usunięcie dwóch "aur" - i naprawdę jest lepiej.
"Zaczęła miotać w szaraków kulami, nawet czasami jakaś butelka z rowu podnosiła się i z impetem uderzała w napastnika."
To oni byli czarni czy szarzy? :D
Jasti, zastanawiałaś się nad zostaniem polonistką? Jesteś w tym naprawdę dobra, połowy błędów nie dostrzegłam... ;) No tak, ale zdecydowanie brak przecinków czyni opowiadanie niedbałym - przynajmniej dla mnie.
Odnośnie fabuły - no tak, jest lepiej, tak myślę, ale to było dla mnie trochę bez sensu, że 'zazwyczaj musiał spędzać całe noce, aby nadążyć za szalenie szybkim tempem nauczania', a 'spędzał prawie cały wolny czas przed komputerem'. Albo, że zarwał noc, a siedział tylko do drugiej. Niektórzy zawsze chodzą tak spać czy też o pierwszej... Poza tym ta książka...
No, daję 4 (w szkolnym systemie :)).
Ja? Polonistką? Raczej nie... do tego trzeba znać zasady orografii. Nie mogę uczniowi powiedzieć "bo tak się pisze i już" :D A poza tym jest pełno innych wymogów na polonistkę, których ja zapewne nie spełniam. Ja raczej startuję na matematykę ;) I chcę zostać nauczycielką klas młodszych (czyli w sumie w tym i polskiego, ale nie w takim zakresie... ;))
O, ktoś się ze mną zgadza - ja też uważam, że jest lepiej niż wcześniej ^^
Jest lepiej, wow. Sam przyznam, że to opowiadanie sprawiło mi masę problemów i innych trudności. Jak dla mnie były to inne realia, musiałem na samym początku musiałem sobie wyobrazić Alexa jako mojego przyjaciela, który mi się z wszystkiego zwierza. Potem trochę poszperania po materiał na opowiadanie... ogólnie trudno było. No i pierwszy raz nie robiłem tego na szybko. Czasami tydzień nie pisałem, czasami tylko jedno zdanie... Szczerze dziękuje za opinie (i proszę o więcej xD).
Hm... Dawno już nic nie wrzucałem, a już trochę napisałem. Chciałbym przypomnieć, że krótkość tego tekstu jest spowodowana (moim lenistwem xD) głównie dla tego, że to Prolog. Życzę miłej lektury...
"Lepsze Jutro?" - Prologue.
Chciałbym zacząć tą opowieść od mojej, jakże beznadziejnej historii. Otóż nazywam się (o Boże jakie to obleśne imię) Mark. Jestem prostym chłopem z prowincji, lecz broń to dla mnie żadna nowość. Zresztą, co ja pieprze, połowę mojego życie, jak pewnie każdy w dzisiejszych czasach, spędziłem w brudnym i obleśnym mieście. Niestety mój wybór padł na Warszawę. Szczerze to nie wiem czy te ruiny można nazwać miastem, bo po spuszczeniu bomby przez Amerykanów są to ruiny jakiegokolwiek miasta. Czasami, gdy mam dużo czasu na rozmyślania, nurtuje mnie pytanie. Dlaczego my? Dlaczego nas zaatakowali ci pieprzeni Amerykanie? Wszystkie obietnice lepszego jutra legły w gruzach, gdy nasi naukowcy znaleźli na terenach Polski dość pokaźnie zbiory, kryptonisu – który po zmieszaniu z dość dziwną odmianą stali, staje się prawie że niezniszczalny. Zresztą co ja będę tu wykładał, dla mnie jest ważne, żeby był odporny na wszelkiego rodzaju pociski, a to muszę przyznać „udaje” mu się. Był on potrzebny głównie Amerykanom, którzy jako jedyni ziemianie prowadzili wojny wszech galaktyczne. Niestety nie jest teraz tak, jak wyobrażali sobie kiedyś ludzie. Ziemia jest podzielona, a typuje się głównie trzy mocarstwa. Afryka, Ameryka i Eyropa. Afryka mimo wielkiego zacofania w przeszłości, teraz jest najpotężniejsza. To tam zaczęły się spotkania między planetarne. Zresztą Afryka jako jedyna jest otwarta na te kontakty. Trochę bardziej zacofanym mocarstwem jest Ameryka. Szczerze, to wielka banda rozkapryszonych szajbusów. Myślą tylko o sobie, by coś złupić albo kogoś sprowokować. Mogę śmiało powiedzieć, że nie wyszło im to na dobre. Szczególnie III wojna światowa z Azją. Niby wygrali, ale wszystkie tereny Azji zajęła Europa. Powszechnie uważana za najsłabsze mocarstwo. Może przez to, że połowę jej terenów zajmuje doszczętnie zniszczona Azja, lub przez to, że ciągle pochłaniają ją konflikty wewnętrzne i wojny domowe. Można też dodać, że ciągle dostajemy w dupę od Amerykanów. Po prostu boimy się im postawić, a sądzę, że przy takim starciu mielibyśmy pełne wsparcie Aryki. No cóż nie ma nad czym ubolewać. W Warszawie od dawna już panował spokój, a ja wiecznie spragniony jakiś potyczek postanowiłem wybrać się do Aryki. Niestety, nie było mnie stać na teleportację, więc skorzystałem z lotów międzykontynentalnych.
Erm... Domyślam się, że macie dość wypisywania przeze mnie błędów literowych, interpunkcyjnych i stylistycznych czy tam jakichkolwiek, to sobie odpuszczę, chociaż wkradło się kilka (czy tam kilkanaście). Tak tylko zapytam - co masz na myśli przez obleśne miasto czy obleśne imię? :D Nie no, tak pytam, ale obleśny może być człowiek lub jakieś pomieszczenie, tak mi się wydaje. Dobra, dobra, już nie męczę tą gadką.
Ogólnie to znów nie moje klimaty. Po mojemu za wiele informacji chciałeś wcisnąć w tak króciutki tekścik, ale może innym się to podoba. Nic to, kończę na tym moje rozważania. Pisz dalej :D
Mnie się podoba, ale nie jako fragment książki tylko jej opis. Dużo informacji, ale nieszczegółowych, więc wepchnąć tego do książki nie dałoby się, ale jako prolog całkiem, całkiem ;)
Mi również podobał się ten prolog;). Ostatnio wolę inny klimat, ale i tak mi się podoba. Uważam, że informacji jest w sam raz, a błędów niewiele, chociażby dlatego, że nie zwracałam na nie uwagi. Podsumowując prolog całkiem ciekawy8).
Hm... tak jakoś miałem ochotę pisać więc daję wam ciąg dalszy "Lepszego Jutra", który jest już chyba trochę dłuższy (lecz nie powala xD).
"Lepsze Jutro" - Przygotowania.
<meta http-equiv="CONTENT-TYPE" content="text/html; charset=utf-8"><title></title><meta name="GENERATOR" content="OpenOffice.org 3.0 (Win32)"><style type="text/css"> <!-- @page { size: 21cm 29.7cm; margin: 2cm } P { margin-bottom: 0.21cm } --></style> Po przylocie do Afryki, a dokładnie Kairu, ogłoszono wszystkim emigrantom, że związek Galaktyczny, do którego – jak już wcześniej wspomniałem – należy Afryka, poszukuje osób, które chciałyby zaciągnąć się do służb porządkowych. Propozycja ta spadła mi jak z nieba, właśnie o takim czymś myślałem. Wielu takich jak ja, podnieconych nagłą ofertą, poszła z resztą do miejsca zapisów. Tam przywitała nas urocza młoda pani, zapisała jako ochotników i wysłała na badania. Prawie wszyscy potencjalni żołnierze przeszli ją idealnie, a małe problemy miały tylko osoby z nadwagą i wadą wzroku. Następnym punktem rekrutacji było tworzenie identyfikatorów i przydzielanie strojów. Po wszystkich, jakże mało wymagających, testach mogłem się nazwać pełnoprawnym żołnierzem armii Związku Galaktycznego. Niestety naszą pierwszą próbę „umiejętności” mieliśmy przejść dopiero za tydzień. Naszą galaktykę często atakowały grupy barbarzyńców, którzy za cel obrali sobie tylko handlowców, a my mieliśmy być eskortą jednego z najczęściej napadanych, a zarazem najbogatszego kupca – Jellwisza Fransuc. Pierwszą wspólną noc spędziliśmy na tak zwanej integracji z zespołem. Wszyscy chętni, a teraz już żołnierze (nie za bardzo lubię to wyrażenie i zamienię je na agenci związku) zostali podzieleni na cztery grupy. Nasza drużyna miała mały dylemat co do tego, kto z nas może zostać dowódcą, czyli szefem bandy, lecz po niecałej godzinie rozmów i debat zostałem nim ja. W zespole było nas 9 – ja, Anderson, Dawid, Handfield, Jack i John bliźniaki, Thompson, Jarry i Szymona. W zespole jest także dziewczyna, która chyba jako jedyna przedstawicielka swojej płci została agentką – Kathrin. Anderson zajmuje się bronią, Handfield, Jarry i Thompson taktyką ataku (choć szczerze nadal nie wiem do końca co to jest). Bliźniaki są naszymi pilotami, a Szymon siedzi w mapach. Może się zdziwicie, ale Kathrin jest u nas od wszelkiej informatyki i hackingu. Choć to są tylko moje domysły, nasz zespół jest na tyle zgrany by zrobić w przyszłości coś naprawdę dobrego.
Rano, gdy już wszyscy zebrali się w jadalni musiałem ogłosić wszem i wobec, że od południa czas rozpocząć przygotowania. Po czym podszedłem do Kathrin, która była szczupłą i inteligentną blondynką, by z nią porozmawiać na temat przygotowań.
- Kathrin, niestety nie mam dla ciebie dobrych wieści, lecz ty jako pierwsza musisz rozpocząć swoją robotę. - powiedziałem – Hm... musisz się włamać do systemu wpisowego planety Duroviss, gdzie prawdopodobnie ukrywają się barbarzyńcy. Moja prośba jest taka, żebyś podszyła się pod jednego z nich i wydobyła jak najcenniejsze informacje. - wytłumaczyłem, obserwując jaka będzie jej reakcja.
- Dla ciebie wszystko Mark – odpowiedziała obdarzając mnie szczerym uśmiechem. Odpowiedziałem jej uśmiechem na uśmiech.
Podczas obiadu dało się już odczuć napięcie i niecierpliwość, które świadczyło tylko o tym, że wszyscy nie mogli się doczekać przygotowań. Jedzenie z wielu talerzy schodziło w marnych ilościach, a przy niektórych porcjach nie było w ogóle ruszone. W końcu Kathrin nie wytrzymała i z torby leżącej koło jej krzesła wyjęła notebooka i zaczęła walić z niewiarygodną prędkością w klawisze, lecz wszyscy zdążyli już się do tego przyzwyczaić.
Po obiedzie usiedliśmy przy multimedialnym projektorze 3D (nowy wynalazek Polskich naukowców!), a Kathrin zaczęła ujawniać na nim swoje dotychczas zdobyte informacje, które nie były nad zbyt pomyślne.
- Mark, miałeś rację ukrywają się tam barbarzyńcy, lecz na dzień dzisiejszy nie posiadają zbyt wiele wyposażenia, co tylko może potwierdzić, że nie szykują żadnego skoku lub tak naprawdę są gdzie indziej. - powiedziała jednym tchem. Resztę zespołu ogarnęła fala ogromnych wątpliwości takich jak fala tsunami zalewająca miasto.
Niepewność było ciągle czuć podczas przygotowań. Nie wiedzieć czemu Kathrin ciągle obwiniała się za to, że cała ta atmosfera jest jej winą, ciągle nazywając się nierobem. Nie rozstawała się z komputerem nawet na moment, a każdy z zespołu gdy miał tylko chwilę odpoczynku przekonywał ją by dała sobie chwilę spokoju – bezskutecznie. W ciągu dwóch dni połowa z nas skończyła już swoje zadania, lecz wciąż garnęła się by pomóc innym. Można było już spokojnie zacząć leniuchować, lecz pozostawaliśmy sumienni.
W przeddzień „testu zgrania i skuteczności drużyny”, wszystkich rozpierała nieokreślona moc, która tworzyła dziwny nastrój przypominający atmosferę wyczekiwania świątecznego na prezenty i wieczerzę. Dawnych świąt, bo teraz w wielu miejscach obchodzenie ich jest zabronione i zakaz ten jest niestety kategorycznie przestrzegany. W ciągu nocy słychać było ciągłe wychodzenie do toalety, przewracanie się z boku na bok i niecierpliwe, znudzone i głośne wdechy. Kilka osób próbowało się skupić na jakiejś książce lub grze, lecz nie miało to żadnej szansy na rozwój. Kathrin nawet napisała jakiś program, który miał za zadanie przeprowadzać symulacje bitwy z barbarzyńcami. Przez całą noc wpisywała co nowe wartości, by sprawdzić czy aby na pewno się nam powiedzie. Przy niej siedzieli Jerry i Thompson co chwile, uzupełniając się nawzajem, oboje wspomagali ją swoimi wartościami. Niestety były też złe wieści, razem z nami eskortować Jellwisza mieli agenci z drugiej grupy. Przez to rywalizacja może zagłuszyć prawdziwy cel misji – ochronę kupca. Podczas misji mieliśmy faktycznie zabijać, ale nie dla bycia od kogoś lepszym, lecz dla obrony naszego i handlowców życia. To był chyba najgorszy krok zarządu, lecz tego nie uda nam się im udowodnić. Z coraz bardziej czarnymi myślami usnąłem, lecz do pobudki czasu nie było zbyt wiele.
Dość fajne, tylko znów jakoś tak za dużo informacji na jedno zdanie ^^ Brakuje mi też opisów miejsc postaci itd. Ale to tylko moje odczucia, bardzo możliwe, że błędne ;)
Hm... wczoraj gadając z Procesorem zaproponował mi on bym napisał jakieś opowiadanie "na rozluźnienie" (bynajmniej ja tak zrozumiałem). Więc oto daje wam pod krytykę może i następną serię opowiadań.
P.S. Lepsze Jutro suszy się w łazience. Nie pytajcie dlaczego.
Kontakty - Początek.
Był mglisty, jesienny poranek, lecz Ad nie odczuwał żadnego zimna. Ubierał się normalnie, jak reszta jego rówieśników. Dziś, jak zwykle miał na sobie granatową bluzę z kapturem i niebieskie jeansy. Jedyną niezwykłą rzeczą, którą odziedziczył po ojcu były długie, kręcone włosy. To najczęściej one stawały się przedmiotem śmiechów kolegów z jego klasy, lecz za nic nie chciał ich obciąć. Z charakteru też był inny od wszystkich. Nie odczuwał potrzeby ciągłego przebywania w towarzystwie, wręcz przeciwnie uwielbiał samotność. Jego mamę często niepokoiło, że wraca zaraz po szkole do domu i nie ma żadnych przyjaciół, z którymi mógłby spędzić trochę czasu. Jego jedynym hobby, a raczej pasją była muzyka. Uważał, że dzień bez porządnej dawki największych klasyków jest stracony. Oprócz jego włosów, muzyka była drugą z rzeczy wyśmiewanych przez jego kolegów. Nie słuchał jak każdy w dzisiejszych czasach techno, a wręcz się go brzydził. On był inny, nie podążał za tłumem i nie robił niczego na pokaz. Słuchał rocka. Słuchał go przede wszystkim dlatego by nie zapomnieć o ojcu, który zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach. Ad sądził, że jego ojciec naprawdę żyje tylko musi się ukrywać lub nie może się z nim spotkać, lecz wszystkie wątpliwości rozwiało znalezienie jego ciała dokładnie rok później w Ameryce. Ad często rozmyślał nad tym jak to możliwe, że jego ojciec podczas jazdy do pracy zniknął, a rok później pojawił się martwy za granicą. Mógłby chociaż powiedzieć, że zamierza wyjechać. Często też wypytywał mamę, lecz ta, gdy za bardzo naciskał, wybuchała płaczem i uciekała do drugiego pokoju.
Dzisiejszy dzień miał być tak jak każdy. Czekał tylko aż banda Davida, jego największego, klasowego „wroga” dopadnie go i wyśmieje jego długie włosy. Gdy dochodził powoli do szkoły dopiero zorientował się, że tym razem spokojnie dotarł do szkoły, co było wręcz niewyobrażalne. „Jak to było możliwe, że David go jeszcze nie dopadł?” - rozmyślał, lecz wciąż nie mógł znaleźć na to racjonalnej odpowiedzi. Gdyby David zachorował lub po prostu nie miałoby go być w szkole, jego kumple i tak wysiedliby przystanek wcześniej by ponękać Ada.
Będąc przed gmachem szkoły Ad z radości kopnął mały kamyczek, który w locie odwrócił się na drugą stronę i ukazał wyrytą wiadomość: „Dzisiaj po szkole w czerwonym domku”. Ad znieruchomiał, jak to możliwe, że ktoś wiedział o jego tajemnym miejscu, w którym spędzał czas z jego rodzicami. Chwilę później naszły go wątpliwości: „Przecież to nie możliwe, żeby wiadomość miała być do mnie.” oraz „Ktoś to pewnie sobie wyrył dla zabawy.”. Przez chwilę myślał też o Davidzie, lecz zaraz go odrzucił – był na to zbyt głupi. Ad nie wiedział, czy jest sens pójść po szkole do domku, czy po prostu zignorować wiadomość. Rozmyślania zostawił na później, by zacząć się cieszyć półgodzinnym spokojem od Davida i jego kumpli, którzy w niewyjaśnionych okolicznościach nie gnębili go podczas drogi do szkoły. Ad się uśmiechnął i pomyślał „Może nie będzie ich nawet w szkole”. Pełen radości i z uśmiechem na twarzy wszedł do szkoły gdzie czekała go niemiła niespodzianka.
- Co się szczerzysz tłusto-włosy? - fuknął czatujący przy wejściu David, a Ad się skrzywił nie tylko dlatego, że cały urok prysł, lecz również dlatego, że poczuł woń niemytych zębów od co najmniej tygodnia. David był prawdziwym, grubym szkolnym prześladowcą, a jak Ad już dawno zauważył David nie przepadał za mydłem, wręcz prawie nigdy się nie mył. Przez cały rok chodził w tej samej coraz bardziej zużytej i poplamionej czerwonej koszulce, która byłaby dobra dla tłustego siedmiolatka. Mimo jego zewnętrznego wygląd David miał wielu kumpli, którzy skoczyli by za nim w ogień. Jedno mu trzeb było przyznać, był świetnym przywódcą.
Gdy zdążyłem dojść do siebie zdążył już zwołać swoich kumpli, którzy czekali na mnie przy innych wejściach do szkoły.
-Myślisz, że ci się nie upiecze za to, że nie wysialiśmy na twoim przystanku? Jeżeli tak to się wielce mylisz rockdupku. - powiedział jego „zastępca”, który myślał zamiast Davida. Jemu trzeba było przyznać, że był naprawdę inteligentny i gdyby nie on David dawno zostałby wyrzucony ze szkoły. Przed rodzicami i nauczycielami udaje grzecznego chłopczyka, który jest wzorowym uczniem, lecz gdy usłyszy dźwięk dzwonka od razu wybiega na hol, by potowarzyszyć Davidowi w jego czasami i bezmyślnych pomysłach. Nie wiedząc co powiedzieć próbowałem się wyrwać ze środka kręgu, którym otoczyła mnie jego banda, lecz nikt nie chciał mnie przepuścić. Pozostawało mi tylko czekać na dzwonek.
Dziękuje :)
1. Zmieniłeś nagle narrację z trzecio- na pierwszoosobową. Po co?
Z czyimi rodzicami?
No i co za tajemne i nieznane nikomu miejsce, gdzie przyłażą rodzice?
Jak wygląda nieprawdziwy?
Gdzie to się dzieje? W Kanadzie? Bo ciało znalezione w Ameryce to "za granicą"... A imiona Polski nie przypominają. Ciekawe tylko, czy w Kanadzie też jest taka walka techno i rocka. A w Polsce jest?
Daj większy kawałek, a najlepiej całość :) To dla mnie za mało, aby powiedzieć, czy mnie wciągnie. Acha: redakcja tekstu Styl, interpunkcja, brakujące literki. Nie ma się co wstydzić, na znanym mi forum literackim wiele osób korzysta. I wielu zawodowych pisarzy przechodzi przez redaktora w wydawnictwie...
1. Fajnie, że:
- zabrałeś się za temat prostszy, bliższy znanym realiom (szkoła, młody chłopak)
- masz szanse przemycić ciekawe treści - ta nietolerancja muzyczna, wyglądu, a w tle historia z ojcem
- kilka celnych postaci dałeś, które można sobie wyobrazić, nie są papierowe: tłusty, śmierdzący i bezmózgi szkolny oprawca, "grzeczne dziecko" mózg szkolnego gangu...
1. "Ubierał się normalnie, jak reszta jego rówieśników. Dziś, jak zwykle miał na sobie granatową bluzę z kapturem i niebieskie jeansy. Jedyną niezwykłą rzeczą, którą odziedziczył po ojcu były długie, kręcone włosy. (...) Z charakteru też był inny od wszystkich. (...) Oprócz jego włosów, muzyka była drugą z rzeczy wyśmiewanych przez jego kolegów. Nie słuchał jak każdy w dzisiejszych czasach techno, a wręcz się go brzydził."
Jedyną rzeczą, która była w nim inna były włosy, tak? A zaraz potem "z charakteru TEŻ był inny od wszystkich", a dalej że jeszcze słuchana muzyka była inna...
Poza tym - jeśli nie piszesz o jakichś innych czasach, które dopiero będą lub były (???) to techno to jeden z bardzo rzadko słuchanych gatunków muzyki...
2. Powtórzenia
"Dzisiejszy dzień miał być tak jak każdy. Czekał tylko aż banda Davida, jego największego, klasowego „wroga” dopadnie go i wyśmieje jego długie włosy. Gdy dochodził powoli do szkoły dopiero zorientował się, że tym razem spokojnie dotarł do szkoły, co było wręcz niewyobrażalne. „Jak to było możliwe, że David go jeszcze nie dopadł?” - rozmyślał, lecz wciąż nie mógł znaleźć na to racjonalnej odpowiedzi. Gdyby David zachorował lub po prostu nie miałoby go być w szkole, jego kumple i tak wysiedliby przystanek wcześniej by ponękać Ada." - trzy razy 'David' w takim zbliżeniu to już za dużo... Ale co dopiero z tym Adem. W całym tekście masz mnóstwo "Adów". Ad to, Ad tamto... Nie używaj wcale imienia (po prostu: poszedł, zrobił, siadł... podmiot jest domyślny, wiadomo, że nagle nie zmieniasz osoby) lub zmień na 'chłopiec', 'nastolatek', 'blondyn' (brunet, rudzielec, czarnowłosy, jasnowłosy, okularnik, Kowalski (nazwisko ogólnie, nie wiem jak go tam nazwałeś :D)... nie tyczy się konkretnie tego bohatera, stosuj takie zamienniki jak o kimś piszesz).
3. Poza tym momentami pada Ci całkowicie interpunkcja i stylistyka. Nie wypisze błędów, bo nie przepadasz za tym, ale naprawdę, pracuj nad tym.
4. Do jasnej anielki, co to za zmiana narracji?
Poza stylem pisania... hm... i tak nie bardzo mi się podobało... Nieciekawe i jakoś nie bardzo życiowe, w moim odczuciu.
Całkiem, całkiem. Nareszcie wygląda to jak fragment książki, a nie jej opis. Czekam na ciąg dalszy ;)
A teraz o tym co mi nie pasuje (takie tam drobne szczególiki)
Może dlatego, że nie było zimno? Chyba, że pod słowem "jesienny" kryje się nie tylko fakt, że jest to jeden z dni jesieni, ale także to, że był zimny... Nie wiem.
Tego to już nie rozumiem. Jak można odziedziczyć długie włosy? Nie wystarczy nie ich nie obcinać?
Słuchać konkretnego gatunku muzyki, żeby nie zapomnieć o ojcu? Muzyki chyba się słucha (jeśli słucha się jej szczerze, a nie "podążając za tłumem"(albo czymś innym)) z jakiegoś powodu, a nie po coś. Chyba. Lepiej by pasowało, moim zdaniem, jakbyś napisał, że "muzyka przypominała mu o ojcu" albo jakoś tak...
Ja bym wywalił to "jego". Nie pasi mi tak wcale.
Co do interpunkcji i powtórzeń. No cóż, z jednej strony zgadzam się z Jasti - jest tam tego sporo. Nawet ja to zauważyłem ^^ (a u mnie to prawdziwe utrapienie) Musisz się starać tego unikać itd. A z drugiej popieram djdomina, to nie jest najważniejsze. (pamiętam takie zdjęcie z wydrukowaną jedną stroną Pałacu Snów, na której prawie połowa była popoprawiana przez korektora na czerwono ^^)
Resztę rzeczy wymienili moi poprzednicy. Tylko z jedną się nie zgadzam.
No i co za tajemne i nieznane nikomu miejsce, gdzie przyłażą rodzice? Może być takie miejsce. Niektóre dzieci mają większy kontakt ze swoimi rodzicami niż inne ;)
Podoba mi się, że starasz się poruszać pewne społeczne problemy, mam nadzieję, że nie wyjdzie to zbyt banalnie. Postać głównego bohatera też przypadła mi do gustu :) Czekam na więcej sytuacji, w których pokażesz, że czasami lepiej być "innym".
Ogólnie fragment ciekawy, ale jak to zwykle bywa z fragmentami, za krótki :P
A mnie właśnie nic nie przypadło do gustu, bo mam wrażenie, że z głównej postaci zrobi się męska Mary Sue (nie mylić z słodką, idealną, lubianą przez wszystkich kobietką... jest parę odsłon marysuizmu), pokrzywdzona przez świat, inna, ale jednak dobra, zmagająca się z przeciwnościami losu, kwa, kwa, kwa, bla, bla, bla. No nie wiem, być może ja to teraz tak odbieram, ale chyba mam prawo do takich odczuć :D W każdym razie... Po mojemu to jest nienaturalne, ale całkiem możliwe, że będzie inaczej niż sądzę - chętnie bym się przekonała, jeśli dostałabym większą "porcję" tekstu :D Chętnie coś poczytam, blogi o moich kochanych Huncach już wymierają w większości i ustały się ze trzy dobre, więc czemu by nie czytnąć czegoś innego ;) Jak coś to czekam na jeszcze xD
To ja go zmusiłem, bo za mało opisów miał xD Miał napisac coś, co jest w jego opinii "drętwe" z powodu dużej ilości opisów. Niech juz lepiej pisze jak chce xD
Ale ja tam się nie czepiałam opisów... Uważam, że jak jest dużo opisów to dobrze ;) (No, bez przesady... Bez takich: Chłopiec imieniem Adam (rodzice wybrali dla niego to imię po długim wyborze między Teodorem, Łukaszem, Frankiem, Pawłem a właśnie Adamem. Mama obstawiała Teodora, tata skłaniał się do Franka, ale ostatecznie i tak wybrali imię Adam) wstał ze swojego brązowego łóżka, okrytego białym prześcieradłem made in China zakupionym w pobliskim sklepie na przecenie za 29,99zł. Prawą ręką ujął zieloną pościel i wygładził poszewkę w brązowe misie z czarnymi oczkami i kokardkami nad lewym uszkiem. Lewą ręką ugładził poduszkę dopasowaną do kompletu z kołdrą (na niej również widniały misie). Włożył swe stopy, rozmiar 39, w ciepłe kapcie niezidentyfikowanej barwy, które dostał rok temu na urodziny od kuzynki cioci jego matki, Eleonory Nowak, z domu Kowalskiej, zamieszkałej na ulicy Wolności w Krakowie, a kończącej studia na Uniwersytecie Jagiellońskim).
Ogólnie: opisów dużo, ale mimo wszystko z jakimś umiarem :D
Opisy są OK, może trochę chaotyczne (wspomniane tu odziedziczone długie włosy - wiadomo, o co chodzi, ale nieco niezgrabne).
Również się zastanawiałem, czy nie wyjdzie z tego Mary Sue - choć ja podejrzewam głównie po tym przejściu na pierwszą osobę w narracji... i po problemach biednego słuchacza rocka... ale pożyjemy, zobaczymy, o ile autor zechce dokończyć (mam NADZIEJĘ, że tak - czytatne dla mnie jest to bardziej niż poprzednie próby SF).
Założę się, że tylko początek to taka telenowela o biednym dziecku xD Póxniej pewnie pójdzie do tego domu , a w tym domku coś będzie xD
No pewnie, że coś będzie, chociaż dużo lepiej by było, gdyby się okazało, że niczego tam nie było, a ten napis jest tam od długiego czasu, a chłopek ma tylko jakieś dziwne schizy i ma wrażenie, że wszystko dotyczy tylko jego. To by zabiło poziom marysuizmu :D
Ja chciałbym się tylko zapytać czy nie obrazilibyściel się jakbym wstawił co jakiś czas skrobiniętą przeze mnie recenzję jakiejś książki?
Wbił miecz wprost w klatkę piersiową leżącego stwora. Była to przerażająca kreatura, z którą Ottus
spotkał się pierwszy raz w życiu. Miała pysk kota i posturę człowieka. Na ciele pokrywała ją ruda
sierść. Chwilę później i Ottus leżał na ziemi. Czuł tylko zimno, które emanowało od podłoża.
Żadnego bólu choć wiedział, że jest cały zakrwawiony. Powoli stawał się coraz bardziej senny. Nie
mógł się oprzeć, lecz wiedział, że sen może być dla niego zbyt niebezpieczny. W pobliżu mogły
przebywać też inne stwory pokroju tego, który leżał zabity obok niego. Choć uczucie senności
ciągle się nasilało, Ottus nie zamierzał się poddać. Próbował nawet wstać, lecz jego nogi odmówiły
mu posłuszeństwa. Leżał wciąż na ziemi, coraz szybciej tracąc siły.
W końcu zasnął, a raczej stracił przytomność. Chwilowo nie posiadam nadmiaru czasu, więc zajmę sie tylko pierwszą częścią (do gwiazdek).
1. „Miała pysk kota i posturę człowieka. Na ciele pokrywała ją ruda
sierść.” Domyślam się, że chodzi o kreaturę a nie posturę. Napisane jest tak, jakby to posturę pokrywała sierść. No ale niech będzie, można się domyśleć. Tak czy inaczej nie na ciele tylko na skórze. Ciało to „całość”, wnętrzności również.
2. Pogrubieniem zaznaczyłem powtórzone „i”. Tego błędu stylistycznego można łatwo uniknąć zamieniając pierwsze „i” na „oraz”.
3. To samo tyczy się wyrazów z rodziny „sen”
4. Jest pare interpunkcyjnych ale to szczegóły (choć powinieneś ich uniknąć)
5. Już nie błędy ale takie bardziej niedociągnięcia: (zaznaczone podkreśleniem)
- słowo „pokrój” mi tutaj nie pasuje. Niby nie jest źle, ale ja bym tak nie napisał.
- „lecz jego nogi odmówiły mu posłuszeństwa”. Też nie błąd, ale brzmi jakby było tłumaczone z angielskiego. Jak jest „mu” to nie musi być „jego”. Lepiej wyglądałoby: „lecz nogi odmówiły mu posłuszeństwa”, ewentualnie „lecz jego nogi odmówiły posłuszeństwa”.
Podsumowując, nie jest najgorzej, ale widać, że masz problemy ze stylem. Więc zamiast obrażać innych wyczyść opowiadanie z tego typu błędów, bo jak sam twierdzisz, autor który ma szacunek do czytelnika czyści swoje dzieło z błędów.
Jak już zauważyli inni za dużo razy użyłeś imienia bohatera. Właściwie to jest to środek czegoś o czym nie mam pojęcia. Twoja strona w ogóle nie chce się właczyć. wyskakuje "file 404 not found" lub strona się ładuuuuje i ładuuje i nic z tego nie wychodzi.
Dziękuję serdecznie za subiektywne spojrzenie na moje opowiadanie. Co do uwag Patryxa, nie zgodzę się tylko z wtrąceniem o bezsensownym powtórzeniu "i". Nie jestem pewien, więc mogę nie mieć racji, ale wydaje mi się, że "i" użyte przeze mnie w tych dwóch przypadkach ma inne znaczenie. Pierwsze "i" można zastąpić spójnikiem "oraz", lecz w drugim przypadku to "i" trzeba by było zastąpić "także". Nie wiem czy to można podciągnąć pod błąd stylistyczny, na tyle z języka polskiego nie jestem dobry (Jasti wiesz może?).
Co do drugiej części wypowiedzi Patryxa, po pierwsze nie wiem, w którym miejscy obraziłem MP, a po drugie przeczytałem to opowiadanie (w sensie, że Ottusa) dobre kilka razy, lecz jeżeli sam czasami piszesz, powinieneś wiedzieć, że nad stylistyką trzeba dużo, a zarazem długo pracować. Błędy, które przedstawiłeś są dla autora bardzo trudne do wyłapania. Brak szacunku dla czytelnika jest, według mnie, dopiero wtedy są, gdy w opowiadaniu możemy spotkać np. takie zdanie: "Musiał odrobić zadania domowe zadania domowe." lub literówki.
Co do mojej strony z opowiadaniami to leży i kwiczy, a zbytnio nie chce mi się nic z nią robić. Większość moich opowiadań macie tutaj, a pozostałe możecie znaleźć na moim gramsajcie.
Dziękuję serdecznie za subiektywne spojrzenie na moje opowiadanie. Co do uwag Patryxa, nie zgodzę się tylko z wtrąceniem o bezsensownym powtórzeniu "i". Nie jestem pewien, więc mogę nie mieć racji, ale wydaje mi się, że "i" użyte przeze mnie w tych dwóch przypadkach ma inne znaczenie. Pierwsze "i" można zastąpić spójnikiem "oraz", lecz w drugim przypadku to "i" trzeba by było zastąpić "także". Nie wiem czy to można podciągnąć pod błąd stylistyczny, na tyle z języka polskiego nie jestem dobry (Jasti wiesz może?). A co za różnica jakie znaczenie? Jeśli w wyrazie są po kolei te same litery (bądź litera) to jest to powtórzenie, niezależnie od znaczenia. No, może w przypadku słów typu "zamek", które może mieć całkiem różne znaczenie, powtórzenia by nie było, ale w przypadku "i" - jest.
Co do drugiej części wypowiedzi Patryxa, po pierwsze nie wiem, w którym miejscy obraziłem MP
A ja myślę, że zanim coś tutaj wstawisz to najpierw do jasnej nędzy przeczytaj to! Chcesz, żebyśmy to ocenili, doradzili, ale ci się za przeproszeniem d**y nie chcę ruszyć, żeby to przeczytać?! Nie wiem jak Ty, ale ja taką wypowiedź uznaję za obraźliwą.
Hm, Morowis, dwa 'i' obok siebie to chyba w ogóle nie jest błąd stylistyczny, ostatecznie można byłoby je w ogóle zostawić. Ale sądzę, że to zdanie ładniej wyglądałoby jako 'Chwilę później Ottus także leżał na ziemi'. Fakt faktem, te dwa 'i' mają inne znaczenie, ale Patryx ma rację w związku z tym, że powtórzenie jest nawet wtedy, kiedy masz homonimy i użyjesz ich wielokrotnie w różnych znaczeniach, to i tak niefajnie to wygląda i to raczej jest już błąd stylistyczny. Dajmy na to, niech będą te zamki: 'Zamek, który zwiedzali nie był zbyt ładny. Ania przystanęła przy popisanym murku i przyjrzała się mu, siłując się jednocześnie z zaciętym zamkiem bluzy. Zamek nie chciał się zapiąć, mimo jej usilnych starań. Przez słuchawki z odtwarzacza mp3, z którego płynęły powolne dźwięki piosenki 'Zamki na piasku' zespołu Lady Pank ledwo usłyszała ostry głos przewodniczki, która informowała o tym, że jej grupa udaje się teraz do innej części zamku.' - mimo tego, że wyrazy te mają inne znaczenia, jest nagromadzenie tych 'zamków' i trzeba by było coś pousuwać ;)