Archiwum
- LATANIE W KATARZE
- Kilka Pytań mam nadziję ze uzyskam na nia odpowiedż !!
- Wszystko to jest wielki ****, życie nie ma sensu, nikt mnie nie kocha, a Boga nie ma!
- wg .mnie to jedna z lepszych oficjalnych stron pes
- Kolejny Giermasz w Krakowie już za kilka dni
- O sprzedaży DJ Hero słów kilka
- Czeka mnie życie trapera...
- Informacje z forum i kilka artworków
- PES party u mnie w chacie
- Co o mnie myślą inni?
- Kilka CD-KEY-ów
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wzory-tatuazy.htw.pl
Cytat
Długie szaty krępują ciało, a bogactwa duszę. Sokrates
I byłem królem. Lecz sen przepadł rankiem. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Dalsza krewna: Czy śmierć to krewna? - życia pytasz się kochanie, tak krewna, ale dalsza, już na ostatnim planie. Sztaudynger Jan
Dla aktywnego człowieka świat jest tym, czym powinien być, to znaczy pełen przeciwności. Luc de Clapiers de Vauvenargues (1715 - 1747)
A ludzie rzekną, że nieba szaleją, a nieba rzekną: że przyszedł dzień Wiary. Cyprian Kamil Norwid (1821-1883)
aaaaLATANIE W KATARZEaaaa
Cholernie się mi dziś nudziło. Miałem ochotę na przeczytanie czegoś, ale nie miałem nic ciekawego w zasięgu wzroku i ręki. 8 część FNiN, ah gdyby była jasne. Ale nie ma, dlatego postanowiłem sam coś nabazgrać. Zdaje sobie sprawę, że pisarzem nie jestem i nie będze (profil mat-fiz), ale jednak zamieszczę tu coś. Nie jest to na pewno dokończone opowiadanie, ale prawdopodobnie to rozwinę.- Musimy przyznać, że choćbyśmy niewiadomo jak się starali i tak się w coś wpakujemy – Nika pokręciła głową.
Siedzieli w zbędnych kaloriach. Ona, Felix i Net.
- Wiesz, od tygodnia jest spokój – powiedział Net. – Ale i tak nie wierzę, że na długo.
- Czasami sobie myślę, że to przeze mnie… - rzekła smutno dziewczyna. – Zanim się poznaliśmy prowadzi- liście normalne życie, a teraz… zwariować można.
- Racja, z ostatnich kilku miesięcy naszego życiorysu można by nagrać kilkadziesiąt filmów SF, albo coś. Ale… może tego właśnie chcemy? Wiele razy pytaliście mnie czy wolałbym prowadzić nudne życie.
- Przynajmniej zostaną nam jakieś wspomnienia – do- dał Felix. – Nie jesteśmy jakimiś głupami, którzy potrafią tylko rżnąć w strzelanki.
Spojrzeli poważnie na siebie. Cała trójka myślała o tym, co może ich czekać w najbliższej przyszłości.
- A może limit się wyczerpał? – spytał Net. – Prze- cież było już wszystko: duchy, zjawy, teleportery, kolco- boty, jakieś zwariowane kuzynki, inteligentna skała, ruchome obrazy, dżizzz… Aż mnie ciary przechodzą jak o tym myślę.
- Fakt, reżyser naszego życia ma teraz pewnie niezły problem – uśmiechnął się Felix.
W tym momencie pani Basia postawiła przed nimi 3 spore kawałki ciasta. Przyjaciele zwykle przychodzili zjeść tu coś na dużej przerwie, o ile oczywiście pozwala- ły na to fundusze. Pani Basia bardzo ich polubiła i za- pewne dzięki temu, ich porcje były co najmniej spore.
- Jak tam bratosiostra? – zagadnął po zjedzeniu swo- jej porcji Felix.
- Jak tam Laura? – odpowiedział pytaniem Net.
- Hm… Prawdę mówiąc, dzięki temu że się pozna- liśmy, dostaje sms-y nie tylko od Ery.
- Myślisz, że może być o nią zazdrosna? Właściwie to pytam o wczorajsze spotkanie.
- A! Nie wypaliło… Golem-Golem miał małe zwar- cie, musiałem się tym zająć. Niestety nie miałem już nic na koncie i nie mogłem do niej zadzwonić. Ale podczas naprawy wpadłem na pewne rozwiązanie. Jeżeli dwa siłowniki…
- Zwariowałeś?! Nie będziesz chodził z robotem do kina tylko z nią! – wykrzyknął Net. – Chyba…
- Kino? – Felix potarł brodę – dość ciekawe rozwią- zanie, tylko że teraz nie wiem czy będzie chciała.
- Przeproś ją!
- Miał zwarcie.
- Ty masz zwarcie.
- No okej, ale nie mam nic na koncie.
- Jedź do niej – powiedział Net i zaczął klikać w kla- wisze.
- Nie mam ad…
- Racławicka 7, na Mokotowie – przerwał mu Net i skinął na minikomputer. – Sprawdziłem.
- Głupio jakoś tak.
- Masz racje, głupio tak i dlatego powinieneś jechać. Jedź, przeproś, pogadaj o czymś, a najlepiej o niczym i weź ją do kina. To powinno załatwić sprawę.
- Taki z Ciebie specjalista? – zaśmiała się Nika pat- rząc na Neta z ukosa. – Chodźmy, już zaczyna się lekcja.
Podziękowali, zapłacili i wyszli z kawiarni. Na ziemi wciąż było całkiem dużo śniegu, lecz świecące mocno słońce sprawiało że powoli się roztapiał. Uczniowie gimnazjum wykorzystywali te warunki do rzucania się pigułami, a bawili przy tym się jak dzieci.
Gdy przyjaciele weszli do szkoły, okazało się, że fak- tycznie jest już kilka minut po dzwonku. Net pociągnął klamkę sali informatycznej i wpuścił Nikę
- O, spóźnialscy – Eftep zmrużył oczy i spojrzał groź- nie na przyjaciół. Groźnie w jego mniemaniu, u uczniów drugiej „a” jego mina wzbudzić mogła jedynie chichoty i uśmiechy politowania. – Mówię właśnie – dodał gdy za- jęli swoja miejsca – że nastąpiło włamanie.
- Zaraz tam włamanie, po prostu się spóźniliśmy – za- oponował Net.
- Włamanie do bardzo dobrze strzeżonego systemu – zamachał ręką w kierunku swojego komputera i spojrzał na Neta. – I mam nawet podejrzanego.
- Stop! Nigdzie się nie włamałem. Z ostatniej odpo- wiedzi mam dwóję. Z minusem. Ktoś taki jak ja na bank nie złamałby zabezpieczeń – uśmiechnął się ironicznie Net.
- Może to zasłona dymna? Może wiesz więcej? A jeś- li tak to świetnie udajesz durnia.
- Faktycznie. Jeśli chcę zachowywać się jak dureń, muszę go udawać.
Eftep zastanowił się dłużej nad sensem tych słów.
- Jak to Ty, to się dowiem!
Dalsza część lekcji traktowała już o arkuszu kalkula- cyjnym. Na każdym kroku Eftep nie omieszkał się czymś pochwalić.
- Tym razem to naprawdę nie ja – zdziwiony Net po- chylił się do Niki.
- Spoko, w takim razie niczego Ci nie udowodni.
- No nie wiem. Pod tym czerwonym polarem kryje się mściwa, tchórzliwie niebezpieczna, nieprzewidywal- na i głupia jednocześnie osoba.
- Może jedynie uwziąć się na Ciebie i stawiać gorsze stopnie.
- Czyli nic nowego?
Po kilkunastu minutach zabrzmiał wyczekiwany dzwonek. Wszyscy szybko spakowali rzeczy i wysypali się na korytarz. Lucjan stanął i zwołał krótką naradę.
- Mam urodziny – oznajmił i zanim ktokolwiek zdą- żył złożyć życzenia dodał. – W piątek. Nie zamierzam patrzeć jak rozwalacie mi chałupę, więc wynająłem salę w szkole. Będzie tylko Sylwester – mrugnął okiem do reszty.
- Jak to? Urodziny w szkole?
- Blisko i… tanio. Chyba słabo z funduszami skoro wynajmują. Piątek, osiemnasta, zapraszam was wszyst- kich z prezentami.
- Będzie ktoś z poza klasy? – zapytał Net.
- Klika znajomych osób. A co?
- Zastanawiam się czy można przyjść z osobą towa- rzyszącą.
Nika spojrzała na niego czujnie.
- Jeśli jest ładna, jak najbardziej.
- Co Ty kombinujesz? – zdziwił się Felix, gdy odeszli w stronę schodów.
- Zaprosisz Laurę.
Sory za myślniki w połowie wyrazów. Pisałem w wordzie, na a5 i przenosiłem odruchowo wyrazy.
Świetne! Bardzo dobre.
Fajne, fajne, czekam na dalszą część.
Czuć taki felixowy klimacik.
prawie jak fnin xD Boskie, boskie. Nie mogę się doczekać imprezy xD
Superowe. Napisz więcej :)
o tak, masz talent. umiesz naśladować styl p. Kosika. z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.
Nieźle naśladuje FNiN, ale tylko naśladuje. Trochę mało opisów miejsc, no i takie to trochę skondensowane. W książce z dwie strony by siedzieli w tej kawiarni :P
No tak, ale to nie książka. Nie oczekuj, że napiszę tam samo jak Kosik. Nie staram się naśladować pana Rafała, chcę tylko zachować mw. podobny klimat i charakter postaci. Chociaż frg#2 ma na pewno więcej opisów :D oto on.
***<?xml:namespace prefix = o ns = "urn:schemas-microsoft-com:office:office" /><o:p></o:p>W piątek po szkole, przyjaciele poszli do Neta. Nie było dużo czasu do osiemnastej, dlatego postanowili, że zostawią tylko plecaki, zjedzą po kanapce i pójdą kupić prezent. Nie mieli zupełnie pomysłu co kupić, więc liczy- li się z tym, że zakupy mogą chwilę potrwać.
Mimo, że pani Bielecka zapewniała, że za 15 minut będzie obiad, przyjaciele zgodnie z planem, po zjedzeniu australijskich kanapek sporządzonych przez babcię Ade- lajdę, zjechali windą w dół i opuścili budynek.
- Mogliśmy zapakować Lucjanowi trochę tych kana- pek z pasztetem z kangura. – powiedział Net, gdy po przejściu kilku przecznic, wciąż nie mogli się na nic zde- cydować.
- Wątpię, żeby się ucieszył – odparła Nika.
- Przecież i tak nie żyje. Co mu tam.
- Hę?
- O kangurze mówię. Chodźmy do tego sklepu, wy- gląda tanio i porządnie zarazem.
- Najpierw bankomat – oznajmił Felix. – Wezmę z dyszkę.
Podszedł do bankomatu i zaczął wklepywać cyferki. Nic nie powiedział, kiedy Net ustawił się za nim i rozło- żył kurtkę zasłaniając go. Przechodnie patrzyli się zdzi- wieni. Na prośbę Niki, Net opanował się, cofnął się i za- łożył kurtkę. Gdy z bankomatu wypadły pieniądze mruk- nął:
- Brawo, znów wygrałeś.
Weszli do sklepu, zauważonego wcześniej przez Ne- ta. Nie był zbyt wielki, ale wydawał się odpowiedni do kupienia prezentu. Był tu sprzęt elektroniczny, sportowy, książki i odzież.
- Kupmy po prostu jakąś płytę – ocenił Net po rozej- rzeniu się.
- Nie wiemy nawet czego słucha – zauważył Felix.
- Przecież nie Gosi Andrzejewicz, Pavarottiego raczej też nie. Kupmy Grubsona.
- Lepiej coś uniwersalnego, coś co mogłoby spodobać się każdemu.
- Może książkę? – odezwała się Nika
Felix nie odpowiedział i zaczął liczyć fundusze. Oka- zało się, że łącznie mają 45 złotych. Obeszli sklep kilka razy i wciąż się wahali. Net był za płytą, Nika za książką, a Felix proponował kupno deskorolki. W końcu zdecydowali się na to ostatnie.
Ponieważ zostało jeszcze ponad pół godziny weszli do Zbędnych Kalorii i usiedli w swoim ulubionym, przy- tulnym kącie.
- Chciałem kupić sobie kiedyś ten sprzęt – Felix wskazał deskę, a Net i Nika popatrzyli na niego zdziwie- ni. – Stwierdziłem, że trzeba uprawiać jakiś sport. Pla- nowałem kupno pod koniec pierwszej klasy, no ale potem tyle się działo. Co ciekawe, ta deska, to znaczy ten sam model, kosztował 29 złotych, a dziś kupiliśmy w promocji za cztery dyszki.
- Tak właśnie jest z cenami – przytaknął Net. – Nie jedzą, nie piją, a rosną.
- Czy to nie Laura? – spytała kilkanaście minut później Nika pokazując za okno. – Fakt, umówiliśmy się z nią na 18:00.
Przyjaciele wyszli na zewnątrz. Okazało się, że przed drzwiami stała rzeczywiście ich koleżanka z ferii. Felix spojrzał na nią przeciągle, a serce zabiło mu szybciej. Miała na sobie kusy płaszczyk i obcisłe dżinsy. Włosy uczesała nieco inaczej niż zwykle, ale wciąż były czerwone. Wszyscy przywitali się i ruszyli wolnym kro- kiem w kierunku szkoły. Zwrócili uwagę na stojącego przed bramą czarnego Mercedesa. Była to potężna i luk- susowa maszyna. Miała idealnie czarne szyby, więc nie można było określić czy ktoś jest w środku. Obecność samochodu w tym miejscu była nieco dziwna. Wyglądało na to, że ktoś przyjechał do szkoły, przyjaciele nie podej- rzewali jednak, że to samochód pana Sylwestra, albo DJ-a. Koledzy solenizanta raczej też nie wchodzili w grę. Mercedes kojarzył się im z samochodem agenta Mamrota, ale nie wypowiedzieli tego na głos.
Szli przed zaśnieżoną ścieżkę w kierunku szkoły. Po obu jej stronach znajdowały się ciemne, miejscami gęste i wysokie krzaki. Jeśli nie był to celowy zabieg, to śmiało można powiedzieć, że woźny, pan Brudnica, nie należy do pracowitych. Szkoła, w pewnym sensie, mogła przy- pominać zamek. Na dachu starego, kanciastego gmachu znajdowały się cztery, rozmieszczone w rogach podwyż- szenia. Zimny wiatr targał bezlitośnie dwiema smukłymi topolami rosnącymi tuż przy wejściu. Przyjaciołom przy- pomniało to, że jest zimno i przyspieszyli. W hallu było pusto. Skierowali się więc na salę. W tej szkole, z zupeł- nie niewiadomych przyczyn, architekci umieścili salę na trzecim piętrze. Nie było to może najlepsze rozwiązanie, ale uczniowie się do tego przyzwyczaili. Przyzwyczaili się także nauczyciele, którzy mieli „szczęście” uczyć w klasach znajdujących się bezpośrednio pod salą.
Po pokonaniu ostatniego schodka, Laura wyjęła z torebki małą, lecz całkiem zgrabną paczuszkę. Okazało się, że kupiła płytę Grubsona.
- Myślisz, że słucha takiej muzyki? – spytał Felix.
- Oh, jestem pewna – odparła. – Byliśmy razem na koncercie.
- Nie wiedziałem, że znasz Lucjana.
- Chodziliśmy razem do podstawówki. No i… zdaża się, że czasami porozmawiamy.
Rozmowę przerwał im Oskar, który wybiegł z sali i teatralnym gestem zaprosił ich do środka. Na sali było już całkiem sporo ludzi, a z głośników sączyła się deli- katna muzyka. Można się było spodziewać, że wynajęty DJ podkręci tempo za parę chwil. Czwórka, która przed chwilą weszła, odnalazła solenizanta i złożyła mu ser- deczne życzenia. Felix musiał przyznać, że Laura na- prawdę dobrze zna Lucjana. Lucjan jednak chodził oficjalnie z Aurelią, więc nie powinno być problemu. Felix wiedział, że Laura bardzo się mu podoba, że jest bardzo inteligentna, czasami dowcipna i… ogólnie fajna, ale zdawał sobie sprawę również z tego, że on sam nie jest mistrzem w zdobywaniu względów dziewczyn, ba, nawet ze zwykłą rozmową nie zawsze sobie radzi. Przypomniał sobie spotkanie z Anką Birską w kawiarni i komentarze Neta dotyczące jego „zerowej” podrywal- ności. Uśmiechnął się pod nosem. Ocknął się, gdy Nika zaproponowała, by usiedli przy stole.
Siedząc już na krzesłach rozejrzeli się dokładniej. Na sali nie było całej klasy. Brakowało Zosi, Celiny, Kle- mensa, Lamberta i Kuby. Przy stołach, czyli ustawionych szeregowo ławkach, oraz na parkiecie znajdowało się przynajmniej dziesięć nie znajomych dla Felixa, Neta i Niki osób. Koleżanki i koledzy Lucjana z podstawówki i osiedla.
Gdy na salę weszli spóźnieni Celina, Zosia, Klemens i jakiś chłopak DJ akurat zmieniał repertuar i pogłośnił muzykę. Był to ten sam chłopak, który grał na balu Halloweenowym. Kilka osób wyszło na środek i zaczęło tańczyć. Net porwał Nikę na parkiet i spojrzał wymownie na Felixa, ten jednak nie miał odwagi. Odwrócił się do Laury jedzącej ciastko i powiedział:
- Zatańczyłbym bardzo chętnie z tobą, ale wybacz, nie umiem.
- Na pewno umiesz – zaśmiała się. – Chodź.
Felix jednak spanikował. Obiecał jej, że zatańczy potem, a tymczasem musi odwiedzić toaletę. Wyszedł z sali i zapatrzył się w okno. Z czarnego samochodu wyszedł facet w ciemnych okularach i zaczął rozmawiać ze swoim zegarkiem. Nie był to jednak Mamrot. Co chwila nerwowo zerkał w kierunku szkoły. Wyraźnie na coś czekał. Tylko na co?
Felix postanowił na razie o tym nie myśleć. Powlókł się wolno do toalety. Drzwi jednak były zamknięte. Felix zszedł na drugie piętro. Znów zamknięte. Dopiero na parterze znalazł otwartą toaletę. Chwilę potem prze- chodził już obok strażnicy pana Sylwestra. Stróż z pew- nością był w środku, przynajmniej wskazywały na to dźwięki telewizora, skrzypienie i szelesty jakiejś paczki bądź reklamówki. Felix zawahał się. Powiedzieć o czarnym samochodzie i mężczyźnie, gapiącym się na szkołę i gadającym ze swoim zegarkiem? Może to czyjś rodzic? Jakiś inspektor? Może interesuje się konstrukcją takich budynków? Felix nie bardzo w to wierzył, ale postanowił zaczekać. Ze zdziwieniem stwierdził, że na schodach do piwnicy widać delikatne światło. Zbliżył się niepewnie. Cienie na ścianie wskazywały, że w piwnicy nic się nie rusza, więc co szkodzi sprawdzić? Chłopak zszedł na dół i nabrał pewności, że za załomem ściany zapalona jest żarówka. W porę opamiętał się jednak i zaczął wspinać się z powrotem po schodach. Wrócił pod pokój pana Sylwestra. Zapukał. Nic. Drzwi nie były zamknięte na zamek, więc pchnął je. Ku zdziwieniu Felixa w środku nie było stróża. Do włączonego tele- wizora przyklejona była foliowa reklamówka, co wyjaś- niało dodatkowe szelesty. Może poszedł na strych po jakąś butelkę? Tak, na pewno. Chłopak wrócił na salę. Chciał porozmawiać z Netem i Niką, ale nie mógł ich nigdzie dostrzec. Laura tańczyła wolny taniec z Luc- janem. Felix usiadł i zapatrzył się na tańczących. Co ma oznaczać światło w piwnicy? I ten samochód? Chwilę później Laura znalazła się obok niego.
- Długo cię nie było – powiedziała, a gdy Felix mruk- nął coś niewyraźnie dodała. – Coś się stało.
Felix bez zastanowienia opowiedział jej o swoich obserwacjach.
- No tak – pokiwała głową gdy skończył. – Przecież nie przyjechali po to, by naprawić któryś z kaloryferów w piwnicy.
W polu widzenia znalazły się rozradowane twarze Neta i Niki. Felix przedstawił swoje spostrzeżenia kolejnym osobom.
- Ten sam wózek, który stał przed bramą, jak wcho- dziliśmy? – zainteresował się Net.
- Ten sam.
- Uznajmy, że to nas nie dotyczy. Ja was proszę. Przecież nam nie przeszkadzają, jak dla mnie to z piw- nicy mogą wynieść wszystko łącznie z podłogą, a na koniec zbudować wściekle włochaty ołtarz i składać ofiary z gadających zegarków. Nas to nie dotyczy, jasne?
- Może i masz rację, ale jednak jest sprawa Sylwestra – westchnął Felix. – Nie ma go.
- Jest na strychu. Jak… wyszliśmy na chwilkę z Niką, słyszeliśmy kogoś za drzwiami na strych. Podejrzewali- śmy, że to pan Sylwek, a Twoja słowa tylko to potwier- dzają.
Zanim Felix zdążył odpowiedzieć, nad nimi pojawił się Lucjan i oznajmił:
- Można składać zamówienia. Kuzyn będzie za pół godziny. Po piwie stawiam każdemu. Chcecie coś wię- cej?
- Nie piję – odparł Felix.
- Ja również – powiedziała zdecydowanie Nika.
- Ej, no ja wiem… Jedno piwko nie zaszkodzi. – stwierdził Net.
- Dziś jedno, jutro dwa – Felix pokręcił głową. – Alkohol to nic dobrego. Picie, to celowe przeprogramo- wywanie sobie mózgu. Albo inaczej, to cofanie się w rozwoju. Masz problemy z mową, koncentracją, a z czasem z chodzeniem. Na dodatek to kosztuje.
- Lucjan stawia. – Net wyraźnie miał ochotę. – Wbrew temu co mówi mi szanowny wujek dobra rada, domawiam drugie, do tego pierwszego.
- Nie wiem czy to dobry pomysł… - zastanowiła się Nika.
- Najwyżej swoje komuś oddasz.
Lucjan zrobił minę sugerującą, że on jest bardzo chętny na dodatkowe piwo i odszedł w kierunku ławek. Porwał Aurelię do tańca i zniknął im z oczu. Felix zdał sobie sprawę z tego, że Aurelia jest pewnie piękniejsza od Laury, ale na pewno o wiele głupsza. Laura siedziała teraz tuż obok Felixa i patrzyła się gdzieś na środek sali. Chłopak nie mógł się zdobyć na nic więcej, niż sprawdzanie godziny na swoim wybajerzonym zegarku. Może mała ilość alkoholu to nie jest zły pomysł? Tak na rozluźnienie? Na odwagę?
Po piętnastu minutach zjawił się kuzyn Lucjana. Wyglądał jak pierwszoklasista niosący plecak zapakowany przez nadopiekuńczą matkę. Z tą różnicą, że nie był pierwszoklasistą, przynajmniej sugerowała to jego dosyć długa broda, a wielki plecak podróżny wypchany był do krańca możliwości butelkami. Lucjan wręczał mu banknoty i rozdzielał butelki. Felix po zastanowieniu podszedł i sięgnął po piwo. Wyjął multitoola i otworzył.
- Oryginalny sposób – zaśmiała się Celina przechodząca obok z Klemensem.
Felix usiadł w pobliżu Laury i przelał piwo do szklanki. Pociągnął sporego łyka i się skrzywił. Nie było zbyt smaczne.
- Jednak pijesz – Laura stwierdziła oczywistość. Przed nią nie było szklanki.
Felix zacisnął powieki i wypił od razu ponad pół szklanki. Dziwne, od razu zakręciło mi się w głowie.
- Widzę, że nie masz ochoty – odezwała się znów Laura. – Po co pijesz? – gdy nie usłyszała odpowiedzi dodała. – starczy Ci już. Oj, chodź na parkiet!
Felix poddał się. Z każdym ruchem czuł, że taniec wychodzi mu coraz lepiej. Tańczył tylko z Laurą. Minęło chyba z pół godziny, aż zmienił go Oskar.
- Ozz… Stary. Ty taaańczyłeś. – Netowi chwiał się głos. Nika siedziała obok nieco naburmuszona, ale widać było, że niedawno skończyła się śmiać.
- Wypił swoje dwa piwa, a na kolejne ścigał się z Geraldem – wyjaśniła.
- Aha – Felix pokiwał głową. – Taxa i do domu?
- Nie jezd ze mną aż tak źle koleżko – powiedział Net, po czym rzucił czekoladowym ciastkiem w Geralda. Trafił go prosto w jego jasną, firmową i bardzo drogą zapewne koszulę.
- Uświniłeś mnie!
- Faktycznie – Net uśmiechnął się. – Twoja dziergana na drutach koszula wygląda teraz jak… hyk. Jak byś miał ją na festynie, przed którym ktoś nakarmił gołębie środkami na przeczyszczenie.
Felix i Nika po krótkim zastanowieniu odprowadzili Neta na koniec sali. Nikt nie chciał, aby wywiązała się z tego jakaś bójka. Net wyjął z kieszeni telefon i przez kilkanaście sekund gapił się w ekran.
- O najświętsza matko piekielnych pierepałek pływających crowlem w przeterminowanym karmelu – jęknął Net, podniósł głowę i spojrzał na przyjaciół bez iskry poprzedniej wesołości w oczach. Otworzył usta i powiedział wolno. – Mają nas.
Przeczytałem oba fragmenty i muszę powiedzieć, że naprawdę całkiem niezłe :). Przyjemnie się to czyta, a i uśmiechnąć parę razy się można. To co rzuciło mi się w oczy na samym początku (w drugiej części) to powtórzenia. Na przykład:
Resztę błędów na pewno wytknie Ci Jasti :]. Ja tym czasem czekam na ciąg dalszy. Tylko proszę, nie pisz na siłę zachęcony pochwałami. Nie masz pomysłu, ja zaczekam. Lepiej czytać mniej, ale żeby to wszystko trzymało jakiś poziom, niż dostać masę nudnego i drętwawego tekstu.
Lepiej Felix, Net i Ona. Poprawniej. Powiem Ci, że jedno z niewielu, które doczytałem z chęcią do końca, serio. Fajny stul i w o góle spoczko, ale pierwszy frag. lepszy :)
Jeśli mogę coś podpowiedzieć, to poczytaj jakieś takie akcje jak z tą żarówką w FNiN, bo wydaje mi się, że mógłbys to jakoś ciekawiej/obszerniej opisać np. Takie budowanie napięcia :) Gratki
Fragment spoko a przyczepie się z własnej złośliwości.
Czekam na dalsze, z niecierpliwością.
Ja rozumiem że 3 piwka w 30 min mogą zaszumieć, ale bez przesady, hehe.
Jestem pewien że jakże praktyczny Felix nie kupiłby sobię deski która się rozpadnie od stanięcia na niej.
No i propsy za grubsona, hehe!
Jak miał niewprawioną głowę... no ale nie aż tak, tu się zgodzę :) byłby weselszy :)
Nie umiem wyobrazić sobie Felixa na desce... raczej biegającego po bieżni własnej konstrukcji etc.
Chyba nie ma offtopu, co? :)
//Spokojnie... :)//Zeg
Co do Neta, to sobie tak pomyślałem, że to prawdopodobnie jego pierwsze browary w życiu :D A za pierwszym razem trzy... Hm... Na następnej dam mu 6 i zobaczymy jak to przetrwa.
A co do deski? Rzeczywiście nie pomyślałem o tym :) Ale Ty niie pomyślałeś że mógł chcieć ją udoskolalić. Zresztą, tak na serio, to pewnie od podstaw by ją sobie zbudował.
Haha też racja. Będzie ciąg dalszy? :) Facet gadający do zegarka... buuu
zazdrosna Era rulez...
Będzie, ale nie dzisiaj. Zeg ma rację, że na siłę nie warto pisać, lepiej poczekać i wrzucić coś co trzyma poziom. A przynajmniej na tą chwilę, nie mam zupełnie fazy na pisanie.
No i oczywiście wielkie dzięki dla wszystkich, za wskazówki. Błędy, takie jak te powtórzenia poprawie. Cieszę się, że ktoś w ogóle ma ochotę to czytać :D
Błędy są, ale da się wytrzymać ;) Ja czasem robię takie błędy, że nie tylko ręce opadają...Zainteresowała mnie końcówka, ale poczekam cierpliwie.
Robi się ciekawie
I do tego puściłam sobie Grubsona XD Powiem tak...Takie odpału to ja nie mam nawet po soku bananowym (a ten działa na mnie jak na parę mi znajomych osób 0,7 XDD).
Taki najpoważniejszy błąd to fakt, że piszesz 'tobie', 'ci', 'twoje' etc. wielką literą. Zwroty grzecznościowe piszemy tak tylko jeśli zwracamy się bezpośrednio do adresata, np. w liście, w poście na forum (;)) czy coś, w opowiadaniach się tego nie stosuje. Chyba, że pisałbyś w pierwszej osobie i zwracał się jakoś do czytelnika. Tak to było kilka błędów, wiem, że co najmniej dwa, gdzie pisałeś coś łącznie a miało być rozłącznie czy tam odwrotnie, ale nie wypisywałam przy czytaniu, a posta piszę po 2 godzinach od czytania i już nie pamiętam co i jak :P W każdym razie udało Ci się uchwycić styl pana Kosika i fajnie Ci to wyszło :) Jestem na tak! :P
Zdecydowanie. Co mi do gustu przypadło, to fragment z salą gminastyczną :) Taki Kosikowy, że argh! Jak będziesz miał troche czasu to napisz dalszą część, bo ciekawie sę zapowiada. Ale popieram Zega, nie śpiesz się.
Zrobienie deski to nie zespawanie robota, mimo wszystko, ale mówię, się czepiam tylko "ot tak" hehe.
Stolarzem nie jest, więc mógłby mieć problem.
Kupiłby tracki, kółka i gotowe :)
Deski z jednej warstwy drewna też nie zbuduje.
Chyba, że robiłby inteligentną, stalową deskę, napędzaną silnikiem od pralki, z funkcją autodestrukcji, katapultą, alarmem, nawigacją i zestawem czujników. Do tego dołożyłby jakiś generator tricków oraz stojak na czipsy.
Następną część wrzuce jakoś pod koniec roku. ;)
Nie wiem jak ty byś na tym chciał skakać ;d
Dopiero przeczytałem... Idealnie w klimacie FNiN :) Nawet humor Neta jak w książce, zbierz się i napisz taką 100-stronicową alternatywną wersję fnin :D
Fajne, tylko mam pytanie, jak to możliwe że Felix ma kartę płatniczą?
Żaden problem? Są karty płatnicze dla niepełnoletnich. Osobiście uważam to za niewygodne, ale co kto lubi...
Fajne, tylko mam pytanie, jak to możliwe że Felix ma kartę płatniczą? Od 13 lat można sobię założyć konto w banku.
Tu masz więcej na ten temat
http://www.money.pl/banki/poradniki/...,0,383322.html
1.) Pisz dalej, bo pomożesz forumowiczom wytrzymać do FNiN 8.
2.) O ile wiadomo, to oni nie mieli kart, ale skarbonki etc. Poza tym, ich budżet chyba był stale odchudzany, więc niewiele by tam trzymali.
3.)Napisz coś własnego ;)
Całkowicie się zgadzam. Pisz dalej, bo masz talent, i umiesz idealnie wpasować się w klimat FNiN.
Pozostaje nam czekać na koniec roku. To już tylko 3 dni do 2010!
Noo... tak, wiem. Nie mam narazie weny, żeby pisać coś o FNiN, więc zamiennie wrzuciłem coś takiego.
popraw to :)