Archiwum
- LATANIE W KATARZE
- 4, Athletic Club [wy[beeep]sko] 4-2 Lancashire Athletic [Zdobywca]
- 15, Athletic[Wy[beeep]sko] 9-2 ES Troyes AC [Tombo]
- 1;Real Sociedad [DaQ] - Athletic Bilbao [wy[beeep]sko] 1:0
- 5, Celtic[Wy[beeep]sko] 0-3 Udinese[Moran]
- 9;Sampdoria [zombi] 2-6 R.C.D. Espanyol [wy[beeep]sko]
- ja takich nie znam a wy ?
- Temat ogólno-filozoficzny aka sens życia i pochodne.
- Ogólnopolski konkurs DialNet Masters 2010 zakończony
- Tajemnicza wyprawa Szaszki
- CoreClub: testom nie ma koĹca!
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- staniec.opx.pl
Cytat
Długie szaty krępują ciało, a bogactwa duszę. Sokrates
I byłem królem. Lecz sen przepadł rankiem. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Dalsza krewna: Czy śmierć to krewna? - życia pytasz się kochanie, tak krewna, ale dalsza, już na ostatnim planie. Sztaudynger Jan
Dla aktywnego człowieka świat jest tym, czym powinien być, to znaczy pełen przeciwności. Luc de Clapiers de Vauvenargues (1715 - 1747)
A ludzie rzekną, że nieba szaleją, a nieba rzekną: że przyszedł dzień Wiary. Cyprian Kamil Norwid (1821-1883)
aaaaLATANIE W KATARZEaaaa
HejaCo wy na to żeby zorganizować jakąś wspólną wyprawę rowerową w Bieszczady.
Każdy ze swojego miejsca zamieszkania wyruszył by na rowerkach w stronę Biesów a po drodze wszyscy powoli łączyli by się w całość. Chciałbym żeby to była wyprawa turystyczna bez żadnych morderczych odcinków itp. Jedziemy spokojnym tempem i gdzie nas wieczór zastanie tam nocujemy, oczywiście w namiotach które zabieramy ze sobą. Trzeba by więc zaopatrzyć swoje górale w bagażniki i juki. Odcinki należało by dobrać takie żeby każdy mógł wziąć udział w wyprawie (ja osobiście nie jestem za dobrym kolarzem i rower mam za 400zl) :) Jeździłem już z jednymi harpagonami z wybrzeża po Bieszczadach i dziękuje – dla nich wjazd na Dwernik Kamień to frajda ;), Trasę przez Polskę można by dobrać tak by po drodze zobaczyć jakieś fajne miejsca jednocześnie unikając dużych miast. I tak powoli dowlekli byśmy się w Bieszczady, gdzie można by było je objechać jakimiś stokówkami nocując na biwakach gdzieś w lesie itp. Powrót do domu już do uzgodnienie pociągiem lub rowerami. Wyprawa musiała by się odbyć chyba w wakacje bo wtedy wiele osób ma najczęściej urlopy, a niezależność (namioty) uchroni nas przed brakiem miejsc noclegowych. Pozostaje jeszcze kwestia wolnego czasu taka wyprawa lajtowa w Bieszczady na pewno potrwa kilka dni i na pewno warto by było z tydzień pojeździć na miejscu. Mieszkańcy PN Polski stracili by najwięcej czasu na dojazd, ale można np. spotkać się gdzieś bliżej powiedzmy w centralnej Polsce i dopiero ruszyć rowerami.
Ciekaw jestem co o tym myślicie, czy znaleźli by się chętni, jeżeli tak to kto?
Co wy na to żeby zorganizować jakąś wspólną wyprawę rowerową w Bieszczady. Ciekawi mnie czy podłapią to inni cykliści i czy dojdzie to do skutku.
Zastanawiam się nad jednym.Czy ktoś kto mało jeździ na rowerze poradzi sobie z tak daleką trasą.Jak piszesz można ją skrócić.Może dzięki temu uczestników byłoby więcej.
Będę śledził te poczynania i mam nadzieję że im bliżej wakacji tym więcej będzie chętnych do zmierzenia się z tym wezwaniem.
Jak już będziecie na tych lśniących rowerkach w moich stronach to wspólnie gdzieś jakąś traskę przeskoczymy.
Co wy na to żeby zorganizować jakąś wspólną wyprawę rowerową w Bieszczady. Ciekawi mnie czy podłapią to inni cykliści i czy dojdzie to do skutku.
Zastanawiam się nad jednym.Czy ktoś kto mało jeździ na rowerze poradzi sobie z tak daleką trasą.Jak piszesz można ją skrócić.Może dzięki temu uczestników byłoby więcej.
Będę śledził te poczynania i mam nadzieję że im bliżej wakacji tym więcej będzie chętnych do zmierzenia się z tym wezwaniem.
Jak już będziecie na tych lśniących rowerkach w moich stronach to wspólnie gdzieś jakąś traskę przeskoczymy. Do lata jeszcze sporo czasu więc chetni bedą mieli czas na podszlifowanie kondycji ;)
Pomysl świetny!
Iras, czy Ty masz zamiar jechać, czy tylko podpuszczasz? ;)
Ja się raczej nie skuszę, mam już zaplanowaną w tym roku "wycieczkę" po górach :wink: (Transarpatia), więc raczej czasu mi nie starczy.
Pozwolcie jednak, że napiszę parę porad na początek.
Rozumiem, że taka wspolna wyprawa silą rzeczy musi być dostosowana poziomem do najwolniejszego uczestnika, dlatego radzę, aby wszyscy zainteresowani napisali, co dla nich oznacza termin "lajtowy odcinek dzienny" lub "lajtowa prędkość". Żeby potem nie okazalo się, że wyprawa nie jest w stanie utrzymać sie w kupie dlużej niż jeden dzień, bo dla niektorych wyczynem bedzie przebycie 40 km w ciągu dnia, a dla innych "lajcikiem" będzie przejechanie 80 km.
"Zakosami" z Warszawy w Bieszczady bedzie jakieś 500 km - tak więc minimalne tempo należalo by ustalić już wcześniej, bo taki odcinek można jechac 5 dni, tydzien, lub nawet 2 tygodnie - a urlopy trzeba poplanowac z góry...
Nie oszukujmy się, ale jeśli ktoś pali paczkę fajek dziennie, a na rowerze jezdzi 3x do roku 2 km na grzyby do lasu, :P nie pojedzie nagle po 70 - 80 km dziennie przez kilkanaście dni z rzędu...
Może ktos powie, że się czepiam, ale z wlasnego doświadczenia wiem, że umawianie się na wspolną jazdę z nieznanymi osobami, ktore jeżdzą na rożnym poziomie - to duże ryzyko. Sama znam to uczucie frustracji kogoś, kto ciągnie się w ogonie i opóźnia jazdę, jak i dostawalam szalu, kiedy musialam zatrzymywac się co 5 minut i czekać na wlekące się z tylu osoby.
Zresztą, tak sobie myślę, że nie musi być to rajd, w ktorym jedna osoba weźmie udzial od Gdanska do UG.... Można by wymyśleć coś na ksztalt sztafety! Ulozyc trase od Helu czy Szczecina az po Ustrzyki Górne, przez tereny zamieszkale przez forumowiczow, i kazdy niech jedzie sobie te 2-3 dni, spotka sie z kolejnymi, przekaże paleczkę i wraca do siebie, lub jedzie dalej...
Akcesu nie zgłaszam .
Ale może tytułem zachęty dla innych garść wspomnień z podobnej wyprawy : Kraków –Mazury 77 .
W przeddzień ustalonego wyjazdu paskudnie kaleczę stopę na ostatnim przedwakacyjnym treningu .Skacząc na jednej nodze i przy pomocy kolegów docieram do ośr . zdrowia . Tam natychmiast zastrzyk przeciwtężcowy i decyzja szycia . Wrażeń jak na jeden dzień za wiele – rejterada ( z pomocą kolegów ) . Z mojego powodu musi nastąpić zmiana planów ( dwa dni byłem unieruchomiony ) . Będzie tak : rowery „na bagaż” i pociągiem do Lublina . Pierwszy postój w Lubartowie bo Maciek ( jeden z uczestników ) był tam umówiony z kimś z rodziny .
Drogi do podróży wybieraliśmy boczne ( był z tym niejaki kłopot – brak bardziej dokładnych map ) , bywało że przez cały dzień nie przejechało obok nas ani jedno auto a stan tych dróg był rewelacyjny . Było to o tyle dogodne ( bo ja kulałem nawet na rowerze ), że spokojnie „robiliśmy” 70-100 km dziennie ( w końcu młode żrubki ) . Ponieważ mieliśmy wyznaczony cel „parliśmy” do przodu nie bawiąc się specjalnie w „poznawanie krajoznawcze” . „Poznawaliśmy” jedynie to co napatoczyło się po drodze ( pobieżne obejrzenie fotka i dalej ) . Dużo więcej wyniosłem poznając ludzi ( gdzieś w końcu trzeba było rozbić namiot i przenocować ) , życzliwość ich była zdumiewająca . Zawsze życzliwie przyjęci , ugoszczeni ( po uprzednim poznaniu z kąd , jak , gdzie ) uraczeni opowieściami czy wspomnieniami ( specjalność starszych ludzi ) . Nigdy nie zapomnę aromatu i smaku „herbaty” z poziomek jaką poczęstowało nas dwoje staruszków mieszkających w Puszczy Knyszyńskiej ( z dala od ludzi i dróg ) gdy zbłąkani szukaliśmy drogi i trafiliśmy do nich . Być może smakowała dlatego że okoliczności były takie niezwykłe : chatka drewniana , pod strzechą , jednym bokiem chyląca się , „ubrana” w wianuszki suszących się grzybów i gospodarze jak dwie bajkowe postacie , pochyleni przez wiek z twarzami pobrużdżonymi , przyjaznymi , szczerymi mówiącymi językiem przez nas niezrozumiałym ( babuleńka pomogła opatrzyć mi nogę która po tym zabiegu szybko się goiła ) .
Całą tą trasę pamiętam prawie ze szczegółami dzień po dniu . Pewnie już na podobną ( choć kto wie : „w domu rośnie synek więc…….” ) trudno będzie się zdobyć ale po tej wspomnienia pozostały te dobre i te złe ( komary nieprzebrane ilości- udręka ).
Ogólnie : wyczyn to był żaden pomimo rannej nogi i naszego „sprzętu” ( rowery : Ural , stara „damka” i Traper ) ale za to trzy cudowne tygodnie naszych wakacji . Wahającym się polecam podobną „wyprawę” .
Na zakończenie dwie uwagi . Proponuję ewentualnym uczestnikom przyzwyczaić swoje „siedzenie” do siodełka bo inaczej po pierwszym etapie można mieć dość i „tortury” przez 2-3 dni . Oraz pogoda , na nią wpływu nie mamy ale trzeba ją brać pod uwagę . Myślę tu o zabezpieczeniu się przed deszczem i przed słońcem również .
Mam również gorącą prośbę : wszystkie sugestie Szaszki proszę brać poważnie pod rozwagę . Wie co mówi ( pisze ) i myślę , że posłuży jeszcze nie jedną cenną radą .
Pozdrawiam
PF
( Paten........)
Hej! Pomysł super,właśnie go realizuję a właściwie jestem na etapie dokładnego przygotowania trasy .Jedziemy w 6 osob przez Roztocze a potem w Bieszczady wiec moze i Was spotkamy na trasie:):) pozdrawiam ...
My także ;) Jedziemy znad morza- okolice Gdyni na Bieszczadzkie Anioły i oczywiście w Bieszczady :-) Trasa już gotowa mniej więcej... Więc jeśli terminy podpasują- bardzo możliwe, że się gdzieś spotkamy po drodze ;)
spoko pomysl,ja osobiscie bym sie pisal na takie cos,ze mna jeszcze 2 osoby,mozna by bylo cos takiego zorganizowac,ja co tydzien prowadze grupe 6-8 rowerzystow,na 1 dniowe czy na 2dniowe wycieczki,jak cos to pisz na moje gg 7132416 wiecej info na www.rowery.xad.pl
Ja tylko chciałbym zwrócić uwagę, że propozycja jest sprzed dwóch lat.
Wiele w tym czasie mogło się wydarzyć ;)
aha,to duuuuzo czasu minelo,nikt sie juz tym nie interesuje???bo cos takiego mozna by bylo zorganizowac
Ciekawi mnie czy podłapią to inni cykliści i czy dojdzie to do skutku.
Zastanawiam się nad jednym.Czy ktoś kto mało jeździ na rowerze poradzi sobie z tak daleką trasą.Jak piszesz można ją skrócić.Może dzięki temu uczestników byłoby więcej.
Będę śledził te poczynania i mam nadzieję że im bliżej wakacji tym więcej będzie chętnych do zmierzenia się z tym wezwaniem.
Jak już będziecie na tych lśniących rowerkach w moich stronach to wspólnie gdzieś jakąś traskę przeskoczymy. Pomysł nie pozbawiony uroku ale z Karkonoszy jechałbym pół roku:lol:
ohhhhoohhh,z karkonoszy w bieszczady,jest kawal polski do przejechania,hehe,ale zawsze mozna ci wyjechac na przeciw,prawda???