Archiwum
- LATANIE W KATARZE
- Szczegóły na temat Rock Band 3. Zobacz nowy instrument w akcji!
- Dalsze spekulacje na temat filmowej wersji Metal Gear Solid
- Amerykańska premiera Crackdown 2 i pierwsze szczegóły na temat DLC
- Pierwsze konkrety na temat sieciowej gry twórców Torchlight
- Szczegóły na temat dwóch nowych gier na licencji WWE
- Wywiad z Panem Rafałem Kosikiem na temat 4 części
- Szczegóły na temat głównego bohatera Dragon Age II
- Pierwsze konkrety na temat sieciowego Dungeon Keeper
- Więcej informacji na temat filmu Mortal Kombat
- Konkrety na temat Star Wars: The Force Unleashed II
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- siekierski.keep.pl
Cytat
Długie szaty krępują ciało, a bogactwa duszę. Sokrates
I byłem królem. Lecz sen przepadł rankiem. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Dalsza krewna: Czy śmierć to krewna? - życia pytasz się kochanie, tak krewna, ale dalsza, już na ostatnim planie. Sztaudynger Jan
Dla aktywnego człowieka świat jest tym, czym powinien być, to znaczy pełen przeciwności. Luc de Clapiers de Vauvenargues (1715 - 1747)
A ludzie rzekną, że nieba szaleją, a nieba rzekną: że przyszedł dzień Wiary. Cyprian Kamil Norwid (1821-1883)
aaaaLATANIE W KATARZEaaaa
Anty-warn topic, dobra lecim.No cóż, tylko że moje cele do tego mnie prowadzą Inaczej nie potrafię, nie potrafię się wyluzować na tyle, żeby iść na impreze i patrzeć na ludzi potykających się (bo amaretto, czy choya silver nikt mi nie kupi ^.^ a nic innego nie pije). Ani dusić się dymem. Mój mózg cały czas jest na pełnych obrotach i coś robi-liczy, wyobraźnia, wzory, funkcje, chemia organiczna, chemia nieorganiczna, trajektornia lotu kuli, etc. No jak twoje cele cię do tego prowadzą, to chyba nie jest problem?
Też kiedyś nie potrafiłem, tak samo jak kiedyś się "bałem" lasek, ostatnio rzucilem bodajże 8smą....
Ogołnie to ja lubię np. pójść na boisko, pograć z ziomkami, po godzince czy dwóch gry wyciągnąć piwko z plecaka i sobie usiąść, pogadać i odpoczać, a kto inny lubi się uczyć, jak kto woli.
Trzeba robić co się lubi, a nie lubić co się robi, jak niektórzy, bo jaki sens ma życie gdy tylko zapierniczamy jak jakieś cholerne maszyny?
Jutro więcej dopisze, ide spać, ziew.
Też kiedyś nie potrafiłem, tak samo jak kiedyś się "bałem" lasek, ostatnio rzucilem bodajże 8smą....
Akurat to chyba nie jest powód do chwalenia się :P
Ogołnie to ja lubię np. pójść na boisko, pograć z ziomkami, po godzince czy dwóch gry wyciągnąć piwko z plecaka i sobie usiąść, pogadać i odpoczać, a kto inny lubi się uczyć, jak kto woli.
Trzeba robić co się lubi, a nie lubić co się robi, jak niektórzy, bo jaki sens ma życie gdy tylko zapierniczamy jak jakieś cholerne maszyny? Racja. W podstawówce miałem klasę gdzie wszyscy byli ziomalami tylko grającymi w gałę i robiącymi rozróby. Jako 10-11 letni gówniarz próbowałem im się przypodobać, robić też za luzaka, i zmuszać się do robienia różnych rzeczy których tak naprawdę nie lubiłem.
Ale szybko przestałem, bo zrozumiałem że to idiotyczne.
"Trzeba robić co się lubi"
I według tej zasady wróciłem w spokojniejsze kręgi, do zajęć które naprawdę lubiłem ;). Na szczęście teraz mam fajniejszą klasę i kilku kumpli.
Rok temu postanowiłem że nie będę tylko grał na kompie, zostanę informatykiem. Na siłę próbowałem wpychać do głowy programy i zgłębiać komputerowe niuanse. Też szybko przestałem. Nie jestem materiałem na Neta ;). I dalej jestem fanem gier, fanem CDA, choć niewiele wiem na temat kompa i tego co w środku siedzi. I co z tego? Tak jest mi dobrze :).
Znam też kilka gier komputerowych i ludzi na których mógłbym pokazać tą zasadę, ale chyba nikt tu się nie zna i bym przynudzał :D.
PS Swoją drogą, to że Często Gram nie znaczy od razu że jestem uzależniony, żebyście sobie nie myśleli że jakiś nołlajf ze mnie :)
PPS Jakby ktoś był ciekaw... NIENAWIDZĘ METINA
Anty-warn topic, dobra lecim.
No jak twoje cele cię do tego prowadzą, to chyba nie jest problem?
Też kiedyś nie potrafiłem, tak samo jak kiedyś się "bałem" lasek, ostatnio rzucilem bodajże 8smą....
Haha, to oni raczej mnie się boją-lubisz strach, że jak jej w czymś przerwiesz, to oberwiesz ławką, czy zostaniesz podrapany?
Szczegół w tym, że nie chce mi się uczyć. Kompletnie, cały czas bym siedziała na kompie i czytała książki. Wychodziłabym tylko po gazety (czy ktoś ma wątpliwości, że to Newsweek, Charaktery,etc?), po książki-może do biblioteki, czasem do Empiku (do obu aż 10-15min). Ale, ani mój mózg, ani moja rodzinka mi nie da...
KamcioKamil->Dzięki ci panie, że nie lubisz Metina xD
Haha, nie do końca o tym mówiłem.
Ja się w życiu nie uczyłem dłużej niż przerwa przed lekcją.
"System" na ulicach w 200 procentach, więc mimo wszystko trzeba znaleźć jakiś kompromis,ale z nastawieniem na zaciesz życiem.
Ajj, wczoraj miałem wene to mi się spać zachciało, a teraz to pustka we łbie, ehh.
Haha, nie do końca o tym mówiłem.
Ja się w życiu nie uczyłem dłużej niż przerwa przed lekcją.
Ajj, wczoraj miałem wene to mi się spać zachciało, a teraz to pustka we łbie, ehh. Wiem, że nie o tym xD Tylko, że i ja jestem nieśmiała, a do tego moje zachowanie podobno wygląda na zachowanie zarozumiałej księżniczki...I potem zastanawiam się, co robię, że mną nie interesują się kolesie, którzy interesują mnie, oraz na odwrót...I nie wiem co o tym myśleć...
Nie no, ja się czasem czegoś dłużej pouczę. Rzadko, bo rzadko, ale zawsze: historii, definicji na fizykę, na biolę uczyć się nie muszę...
Zdarza się ;)
Nie mam problemów w kontaktach z dziewczynami które znam... Problem w tym że mało znam :P Szkoła męska :/
szkoła ogranicza się dla mnie do chodzenia, a i to z niechęcią. Więcej się sam nauczę w rok niż przez 11 lat w tej żałosnej instytucji.
resztę napiszę jutro.
Wiesz że ja też?
Nie mówie że musisz chlać czy ćpać żeby czerpać z życia radość - mówię że jeśli sprawia ci to przyjemność to czemu byś tego miał nie robić? Bo raka dostaniesz? Wolę żyć krócej tak jak lubię niż ciągnąć życie bez sensu. ALE TO JA, i to moja subiektywna opinia!
Hmm no cóż, każdy ma inne plany na przyszłość, moje uwzględniają naukę :) Do tego sumie sumienie nie daje mi olewać wszystkiego, to nie jestem praco/naukoholikiem, żeby nie było! Każdy spędza wolny czas jak lubi (byle innym zbytnio nie przeszkadzać :) ) Kiedyś fajne było dla mnie takie życe zawadiaki z westernów. Koleś ma swój namiot i konia, zapieprza gdzie chce, robi co chce, nocuje gdzie chce, je co chce, chodzi spać kiedy chce :) Ale troche to samotne takie włóczęgostwo, a poza tym, to w dzisiejszych czasach już się tak nie da :) Chcociaż chętka na jakąś wycieczkę rowerową np. nad morze to cał czas mam. Po 18-stce wyciągnę kumpli i w drogę :) Finatka, mówię Ci (w temacie palenia/alko) znajdź sobie jakieś hobby, jak się nie możesz odprężyć :)
Finatka, mówię Ci (w temacie palenia/alko) znajdź sobie jakieś hobby, jak się nie możesz odprężyć :) Dziobal, bo Cię podziobię x''D Ja mam hobby i to wiele...I potrafię się odprężyć. Chodziło mi o to, że nie mogę tego robić w sposób jak inni moi "znajomi", przez co za dużo nie mam przyjaciół, ale cóż zrobić...Pójde na jedną imprezę, a potem pół szkoły o tym wie xD
Hmm no to cię nie zrozumiałem :) My fault, no ale przecież nie trzeba robić tego co kumple, palić ćmików w podstawówie etc. :) Znajdź kumpli, o zainteresowaniach wykraczających poza sobotnią imprezkę :)
Szukam od jakiś 5 lat xD I czarna dziura, kaput, ni ma takowej osoby xD
Chociaż moja kumpela raz mi w furii wykrzyczała w twarz: Bo TY masz przynajmniej swoich przyjaciół-książki. Jak mnie zostawisz, to ble ble ble...
Hmm no to kupa, bo nie nie jestem psychologiem :) Szukaj dalej, w liceum etc. :) Ale powalony temat :P Ciekawe czy się rozkręci.. OK już nie offtopuje. Asru, pewien jesteś, że mamy tu strefę anty-warn?
Nie, to jest anty-warn z rozkręcającego się offa w paleniu.
Niemniej jak dla mnie to offtop nie jest, znaczy ta rozmowa tutaj.
Hmm no to kupa, bo nie nie jestem psychologiem :) Kupa, bo chce zostać neuropsychologiem xD
I szczegół w tym, że mi brak ludzi za bardzo nie przeszkadza- szczególnie wtedy, kiedy nie da się z nimi rozmawiać...
Nie szukaj na siłę kumpli i nie próbuj stać się duszą towarzystwa... Tak się nie da, jeśli lubisz małe grono przyjaciół/kolegów i ci z tym dobrze, to nic nie musisz zmieniać
Nie szukaj na siłę kumpli i nie próbuj stać się duszą towarzystwa... Tak się nie da, jeśli lubisz małe grono przyjaciół/kolegów i ci z tym dobrze, to nic nie musisz zmieniać Popieram całkowicie. Jak kieedyś tak próbowałem na siłę stać się przebojowy
- to bez sensu, nie da się ot tak zmienić charakteru i zostać popularnym. :P
Rób to co lubisz, a nie przystosowuj się na siłę do mody.
nie da się ot tak zmienić charakteru i zostać popularnym. :P
Rób to co lubisz, a nie przystosowuj się na siłę do mody. A kto mówi, że staram się? Oni się na mnie dziwnie patrzą jak tańczę krakowiaka na korytarzu, albo "szuram się" z drugą wariatką, a ja tak sam na nich patrze, gdy widze ich nawalonych...XD Nigdy bym nie chciała być popularną dziewczyną (chociaż właściwie to jestem xD Połowa szkoły znam mnie przez termos, szpilki i jedną taką wariatkę xDD). Nie miałabym tylu przydatnych kontaktów...xD
ostatnio rzucilem bodajże 8smą.... Asru, przepraszam, ale nie mogę się powstrzymać:
SZPAN, szpan, szpan, szpan, szpannnn... :lol:
Mam kolegę, którego sensem życia jest zarywanie. Jako trzecioklasiście łatwo mu podejść do takiego kota z 1 gimnazjum, bo te dziewczyny niemalże mdleją, wystarczy żeby facet był o dwa lata starszy. Znajdzie sobie kolejną 'małą Anię', Bożenkę, itd., a potem razem z kumplami leje z niej na fizyce.
Ten sam syndrom? :D
jaki sens ma życie gdy tylko zapierniczamy jak jakieś cholerne maszyny? Czy ja wiem, sukces, praca lepsza od odśnieżania chodników w pomarańczowej kamizelce, pieniądze wystarczające żeby wyżyć, a nie bieganie po zasiłek. Tym wszystkim stoczniowcom też się uczyć nie chciało - ku przestrodze.
Szczegół w tym, że nie chce mi się uczyć. Kompletnie, cały czas bym siedziała na kompie i czytała książki. Największy problem statystycznego nastolatka. :D Też to mam, ale...:
Do tego sumie sumienie nie daje mi olewać wszystkiego No właśnie: mogłabym zrobić ściągę na historię, ale po co...? Żeby w najlepszym wypadku nie zdążyć wszystkiego napisać bo będę targana nerwami szukając odpowiedzi w rękawie i po fakcie mieć poczucie oszustwa? Albo oleję polski, lepiej pograć w koszykówkę z kolegami, a potem stresować się przed zajęciami: 'nic nie umiem, za pewno dostanę pałę', itp., itd.
I potrafię się odprężyć. Chodziło mi o to, że nie mogę tego robić w sposób jak inni moi "znajomi", przez co za dużo nie mam przyjaciół, ale cóż zrobić...Pójde na jedną imprezę, a potem pół szkoły o tym wie xD Ooo... Tutaj się zdziwiłam: tak Ci to wypominają? W życiu nie byłam na żadnej imprezie, gdzie znajomi robią zawody kto ile kieliszków wciągnie na raz, a na finisz ocierają się o siebie jak miśki o drzewo. I tylko raz koleżanka miała pretensje, bo się 'zakochała', a mnie przy tym nie było...:roll:
I szczegół w tym, że mi brak ludzi za bardzo nie przeszkadza- szczególnie wtedy, kiedy nie da się z nimi rozmawiać... Hmmm... Dokładnie. Szczerze mówiąc nie bardzo lubię spotykać się z ludźmi. Wolę posiedzieć w domu, nauczyć się jakiegoś wiersza, porobić broszki, grafiki na ściany i takie różne pierdoły. Wejść na forum, o. :)
Ale jeśli już jestem wśród tłumu, staram się emanować towarzyskością i entuzjazmem. Żeby polepszyć komuś humor, rozruszać towarzystwo na ognisku i takie tam. Zachowuję się trochę jakbym była zdrowo kopnięta, no bo po co boczyć się na cały świat i irytować osoby postronne. Wolę poudawać, pouśmiechać się jak ktoś mnie o coś pyta, potańczyć sama z sobą, albo poskakać tak dla jaj. Czasami coś tam skomentować, żeby rozśmieszyć i jest fajnie. Od czasu do czasu może jakiś tam cynizm będzie, jeśli już nie mogę na niektórych patrzeć bez dezaprobaty, no ale.
Nie mówię, że ten teatrzyk zawsze się udaje, bo czasem mam bardzo zły humor i nie jestem specjalnie sympatyczna. 'Ludzi mili są nudni, dlatego cię lubię' - kolega mówi mi tak kiedy po raz kolejny dowie się, co o nim w danej chwili myślę.
Tolerancja automatycznie mi wysiada, kiedy odbieram telefon, a tam: 'Klauduś, wiesz co!? JJ powiedział mi dzisiaj cześć! Wyobrażasz to sobie, ale przypał! Super, nie!? Mój Jaruś!'
... T-O-J-E-S-T-S-T-R-A-S-Z-N-E. Tak samo koleżanki na powitanie: 'Buzi!" No, ale trudno, nie che mi się po raz 1345ąty przypominać, że mam to głęboko gdzieś, proszę mi dać święty spokój i nie zaburzać mojej strefy intymnej - pół metra.
Niestety już tak mam, że jeżeli coś mnie nudzi, to i tak tego wysłucham, żeby komuś zrobić przyjemność, ale powiem, że nie bardzo się tym interesuje. Wyjątek to ludzie, których absolutnie nie trawię z nawet mi nie znanych przyczyn. Szczerze mówiąc jest niewiele osób, których tak fest nie znoszę, bo zawsze ktoś tam ma jakaś dodrą cechę. No, ale ewenementy. ;) 'Nie lubię cię bo istniejesz'. Bywa.
Kamciowi kiedyś wytknęłam, że nie warto udawać lubienia kogoś, bo mija się to z celem. No i tak uważam: jeżeli nie doszukam się w kimś pozytywów, to mu to mówię. I już. A jeżeli ta osoba się obrazi, albo zacznie mnie wyzywać, obsmarowywać itd. to olewam. Wal się na ryj, i tak jestem fajniejsza. :D
A kto mówi, że staram się? Oni się na mnie dziwnie patrzą jak tańczę krakowiaka na korytarzu, albo "szuram się" z drugą wariatką, a ja tak sam na nich patrze, gdy widzę ich nawalonych...XD Skąd ja to znam... :D
Popieram całkowicie. Jak kieedyś tak próbowałem na siłę stać się przebojowy
- to bez sensu, nie da się ot tak zmienić charakteru i zostać popularnym. :P
Rób to co lubisz, a nie przystosowuj się na siłę do mody. Wszystko fajnie, ale to ostatnie zdanie: nie zawsze się da. XD, xd., lol, żal, heh, omg, wtf, dżis, o sorry.:D
No i to jest z grubsza mój sens życia: być sobą, ale czasami naginać tą zasadę, ot tak dla innych ludzi, przecież nie liczę się tylko ja. No i dążyć do sukcesu. Być obrzydliwie bogatym jak durna Paris Hilton, tyle że dojść do tego nieco inaczej niż przez spadek i projektowanie ciuchów dla psów. Chociaż, czemu nie? ;)
Taki gryzoń to ma fajnie: niczym się nie przejmuje, liczy się tylko sałata, a jak jej nie ma to trzeba doprowadzić właściciela do szału. :D Nie sprząta, nie uczy się, nie ma obowiązków. I git.
Załącznik 186
Stresujesz się szkołą? Beka.
Nie.
Dla mnie praca obok sukcesu stac nie może. Praca jakakolwiek nie będzie sukcesem, chyba że w rok zarobi się na resztę życia podczas którego się będzie bawić a nie oszczędzać.
No, ja powiem won. Ale nie zawsze, zależy, czasem komuś kto mówi coś interesującego też powiem "won". wypadkowa nastroju miejsca ludzi i klimatu.
Albo się lansujesz, albo wykazujesz totalny brak jakiejkolwiek kultury i życzliwości. Czasem wypada zostać i wysłuchać, powiedzieć że coś jest ładne, a nie wygląda jak gówno etc.
No tak, bo ty byś chciał nic nie robić i osiągnąć sukces? Suuper.
To zależy od podejścia. Ja czy Klaudia widzimy w szkole jakąś drogę do jakiegoś celu, studiów etc. To normalne żeby stresować się czymś co jest dla Ciebie ważne, również ze względu na własne marzenia i postanowienia warto jest się czasem wysilić.
Stresujesz się szkołą? Beka. ... Asru, jesteś już duży, zrozum w końcu, że za ładne oczy nie zostaniesz Gates'em. I powiedz, co złego jest w przejmowaniu się szkołą? Dostanie stypendium? Nie wiem jak w Bydgoszczy, ale u nas 3 stówki zarobisz. Jeśli to nie jest dla Ciebie dostateczny argument, to mi Cię żal. Bo jak żaden koncept Ci do głowy nie przyjdzie, to sorry, ale na zmywak do Anglii. Ewentualnie mozesz założyć szerokie spodnie, złoty łańcuch, 'joł, jo' i zostać raperem. Walnij 'Kaczyński to ku***' do mikrofonu, może znajdziesz fanów.
Dla mnie praca obok sukcesu stac nie może. Praca jakakolwiek nie będzie sukcesem, chyba że w rok zarobi się na resztę życia podczas którego się będzie bawić a nie oszczędzać. Czyli rozumiem, interesuje Cię czysta komercja. Praca, owszem, ale hajs jeszcze bardziej. Idź, idź do Hanny Montany.
Pan Kosik dla przykładu nie odniósł sukcesu? Cała masa innych pisarzy, świetnych, acz nie tworzących pod publikę, tak żeby się tylko sprzedało, też?
Rozumiem, pieniądze znaczą wiele, ale jak dla mnie przesadziłeś.
No, ja powiem won. Ale nie zawsze, zależy, czasem komuś kto mówi coś interesującego też powiem "won". wypadkowa nastroju miejsca ludzi i klimatu. To akurat rozumiem i akceptuję, ale bez przesady. Czasami trzeba się pohamować i znaleźć trochę samozaparcia. Tak po prostu, żeby nie wyjść na gnoja.
Dostanie stypendium? Nie wiem jak w Bydgoszczy, ale u nas 3 stówki zarobisz. Jeśli to nie jest dla Ciebie dostateczny argument, to mi Cię żal. Ja dostałem 6000 :D
//...Nie dobijaj...//Klaudia
Czasami na to zapóźno, ale - jak mówiłem - nie zawsze, czasem wysłucham czasem nie, no, jak każdy chyba.
Tak jestem duży, ale naprawdę - zdechnę gdzies pod mostem z powodu mojej niechęci do pracy etc, ja to wiem od dawna, i w sumie już akceptuje.
Nie, mnie interesuje miłe spokojne życie, a nie tracenie większości na zapierniczanie do osiągnięcia jakiegoś "celu", w szkolę tracimy 25% życia a w pracy pół by na starość móc się gapić przez okno, co dla mnie fajne nie jest.
To już szybciej i przyjemniej zarobiłbym roznosząc ulotki czy coś w tym stylu.
A już napewno 300 zł nie jest żadnym argumentem na wbijanie się w tok myślowy typa co układał podręcznik+nauczyciela+uczenia się całej masy niepotrzebnych nikomu informacji.
Czasami na to zapóźno, ale - jak mówiłem - nie zawsze, czasem wysłucham czasem nie, no, jak każdy chyba. To nie miał być zarzut. ;)
Tak jestem duży, ale naprawdę - zdechnę gdzies pod mostem z powodu mojej niechęci do pracy etc, ja to wiem od dawna, i w sumie już akceptuje. I tak Ci nie wierzę, a poza tym zaprzeczasz sam sobie:
Nie, mnie interesuje miłe spokojne życie Rozdawanie ulotek lepsze od dowiedzenia się np. kim był Arystoteles. Przyjemniejsze to już w ogóle - stać na ulicy i odbierać wszystkie wkurzone spojrzenia jak podasz komuś karteczkę.... Chyba, że walnąłbyś je do pierwszego, lepszego kosza.
No dobrze, każdy ma inne poczucie wartości, ale może:
Ja dostałem 6000
tracenie większości na zapierniczanie do osiągnięcia jakiegoś "celu", w szkolę tracimy 25% życia a w pracy pół by na starość móc się gapić przez okno, co dla mnie fajne nie jest. Na starość gapić prze okno? Czy dla Ciebie każdy dziadek jest ofiarą życia? Moja babcia, rocznik '27, lata za swoje osobiście zarobione pieniądze po Ameryce i Afryce. Gapić w okno? Jeżeli nie posiejesz ambicji tylko i wyłącznie na polu ekspedienta w kiosku, to będzie to okno, ale czy nie potrafisz zobaczyć żadnych pozytywów uczciwej pracy? ZERO? Dom, możliwość łatwiejszego założenia rodziny, uznanie, poczucie spełnienia (heh, tu może być różnie), NIC? Nie rozumiem Cię. Nie chciałbyś się jakoś sprawdzić, udowodnić, że jest inteligentnym człowiekiem, a zapewniam - jesteś, tylko masz tendencję do objawiania czegoś na kształt kretynizmu, acz nim nie będącego oraz niemal maniakalnego zainteresowania ludzkim ciałem nazbyt często?
No nie potrafię ;) Znaczy inaczej - praca na tyle mnie zniechęca że przeważa zalety.
Wiesz, ja w sumię jaja sobie robię na shoutcie, czy to w kwesti tego "maniakalnego zainteresowania ciałem" czy też owego "kretynizmu".
Nie zaprzeczam - praca dla mnie nie jest spokojnym życiem, fakt że wolałbym ulotki niż uczenie się nie zmienia faktu że żadnej z tych rzeczy nie robię.
Zdecydowanie przyjemniejsze, i lepsze.
Gdyż mam głęboko w pupce owego Arystotelesa...nie, wróć...Mogę sprawdzić kim był owy Arystoteles w internecie nawet i z komórki, nie muszę tego mieć we łbie.
Podobnie jak Klaudia: nie wierzę. No ale jeśli nie potrafisz złamać lenistwa, tylko byś leżał i nic nie robił, to raczej ciężko jest w ten sposób do czegokolwiek dojść.
Ty naprawdę uważasz, że w szkole tracisz 25% życia? Że połowę tracisz w pracy? Powiedz, czy ty naprawdę nie widzisz ŻADNYCH pozytywów? Człowieku obudź się, czemu nie chcesz się trochę wysilić, zainteresować się czymś, przestać się opierdzielać i wziąć za coś pożytecznego? Nic nie robiąc możesz co najwyżej ciągnąć zasiłki i żyć w przytułku, ale wystarczy nawet nie aż tak wielki, systematyczny wysiłek, żeby do czegoś dojść. Znajdź sobie cel. 25% życia marnujesz w szkole? A co byś takiego pięknego robił mając ten czas wolny? Nie chodzisz do szkoły 24/7. Tak samo praca: może dawać satysfakcję, możliwości, można założyć rodzinę, spełniać marzenia, jeździć po świecie, realizować szalone pragnienia etc. Uzbierać na domek na wsi, i hodując kury spędzić miło starość ciesząc się wnukami i zwiedzając na nowo świat. Możesz wejść na Everest, albo chociaż na Rysy, zależy od szczęścia samozaparcia, etc. Naprawdę uważasz, że pracując i zarabiając na życie traciłbyś czas? Że poza pracą nic nie można już robić? Świat oferuje dużo, trzeba tylko znaleźć jakiś sposób, żeby się wkręcić, albo znaleźć kogoś, kto pomoże Ci się utrzymać mimo np. dennej pracy. Naprawdę można Asru, tylko że Ty zdajesz się tego nie dostrzegać.
Że w co się wbijać? Naprawdę tak trudno Ci przyswoić trochę wiedzy, poznać kawałek świata, żeby nie zostać kompletnym idiotą? Nie każdy ma ochotę się uczyć, ale można się uczyć dla siebie, nie dla szkoły czy walniętego nauczyciela. Zdajesz się mieć totalną dolinę Asru, ale to taka, że idąc do szkoły nie myślisz o niczym innym tylko o tym, jak to w budzie będzie nudno, głupio, etc.Spróbuj przyjąć jakiś inny punkt widzenia, znaleźć sposób żeby dzięki szkole coś zyskać.
Tak więc praca może dawać satysfakcję, a nauka poszerza horyzonty i daje nowe punkty widzenia, możliwości postrzegania. To, czego się nauczysz o Arystotelesie nikt Ci już nie zabierze, a nie uzależniasz się od komórki. A Klaudia przenieś do posta u góry, bo mi nie działa opcja edit.
/Ok//Klaudia
nie widzisz ŻADNYCH pozytywów? Już mówił:
No nie potrafię ;) Znaczy inaczej - praca na tyle mnie zniechęca że przeważa zalety.
znaleźć kogoś, kto pomoże Ci się utrzymać mimo np. dennej pracy. A tu nie rozumiem - w sensie bogatą żonę? O jak, tak to jestem stanowczo przeciw. Pasożytnictwu mówimy NIE. Przynajmniej w przypadku mężczyzn. :D
To, czego się nauczysz o Arystotelesie nikt Ci już nie zabierze Nikt oprócz sklerozy. ;)
Wiesz, ja w sumię jaja sobie robię na shoutcie, czy to w kwesti tego "maniakalnego zainteresowania ciałem" czy też owego "kretynizmu". #5:42 pm Asru> MARCHEWA MASZ NIEZLA DUPE
Łuhaha, ale zabawne, a to że niektórych śmieszy:
#5:43 pm Procesor> I CYCKI
wcale nie oznacza, że jest uprzejme. Dziewczyna zazwyczaj nie lubi, kiedy ktoś, kogo nie bardzo zna komentuje jej cielesność i do tego w tak... ordynarny sposób.
A jeżeli byś powstrzymał, marchewa nie uciekałaby teraz z shouta, kiedy pojawiasz się Ty. :?
Czy ja mówię o lenistwie?
Jasne że warto, bardzo chętnie bym poznał kawałek świata a nie koniecznie hmm, sfery powłoki ziemskiej na geografi.
Moim angielskim dogadam się bez problemu czy to z amerykańcem, czy brazolem, ale już niekoniecznie ogarniam present simpla czy continousa.
Wyliczę bez żadnego problemu ilość płytek potrzebnych na balkon wzorem z podstawówki, do niczego nie przydadzą mi się funkcje.
Przy przeziębieniu wezmę rutinoscorbin (jeśli już cookolwiek wezmę), za to do niczego nie przyda mi się wiedza o tkankach czy funkcjach trzustki.
Mogę się uchlać alkoholem, ale nie potrzebuje wiedzy że piję C2H5OH.
Umiem pisać i czytać po polsku, ale w tyłeczku mam co Mickiewicz chciał przedstawić WG. Nauczyciela / Typa co układał mature/podręcznik i jakich środków stylistycznych do tego użył.
Rzucając piłkę do kosza niezbyt mnie obchodzi jakie siły na ową piłkę działają.
Mogę podziwiać czy też niezbyt obraz z 17 wieku, jednakże nie obchodzą wojny wówczas prowadzone i dowódcy poszczególnych bitew.
Póki to zwyczajnie ZAPOMNĘ i będę musiał w razie potrzeby wstukać owego Arystotelesa w wujka Gogla.
Leżał na trawie i podziwiał niebo, wiesz?
Tak, uważam że traciłbym czas. I nie, nie uważam że nie można już nic robić, ba, jest cała masa rzeczy do zrobienia których za 700 zł miesięcznie (przy niezłych zarobkach) nie zrobię.
Po owej durnej, i w porównaniu - łatwej szkole ogarnięcie durnej gry w kosza zajmuje mi godzinę, o ile reszta ziomków ma czas a nie musi się uczyć czegośtam, ponadto po szkole jestem mimo wszystko zmęczony,więc zadługo latać z piłką nie jestem w stanie.
Policzmy, Chodze spać koło 24-1, wstaję o 7, daje to nam 7 godzin snu, Szkołę kończe o 15:20, w domu jestem koło 16, ogarnięcie sobie obiadu + sprawdzenie zadań domowych to jakaś godzina, o 17 jestem w stanie wyjść z domu, o 22 gdzieś wracam by się umyć, zrobic jedno z tych 30 zadań które jest za długie do odpisania go w szkole i iść w kime.
Mam 5 godzin faktycznie wolnego czasu przy sprzyjających warunkach. Licząc kosza - godzinę zajmuje mi dojechanie na boisko i spowrotem, gdyż w mojej okolicy owego nie ma. Niby sporo -4h, ale jako że czas jakby szybciej leci mając więcej lat (kiedyś w ciągu jednego dnia byłem w stanie wyjść na rower, piłke, rower, kosza, reczna, rower, noge, etc, dziś ogarnięcie owej gry w kosza to sporo czasu jakoś zajmuje).
Czy owe 4 czy 5 godzin/dzień to wszystko co mamy prawo wycisnąć z 24 godzinnej doiby? Chyba tak. Czy te 5 godzin jest faktycznie warte 8h+ szkoły/pracy?
Nie wiem, dla mnie to trochę żałosne iż musimy zapierniczać by móc się cieszyć życiem.
Trochę zgubiłem wątek do którego dążyłem, ehh, dobra, może zrozumiecie ;)
Nie wiem czy warto żyć w tym syfie czy palnąć sobię w łeb, zobaczę za 3 lata po maturce zapewne.
rasę męską to śmieszy ;)
//Nie całą... :)//Zeg
rasę męską to śmieszy ;) Herbata która wylądowała na biurku po zakrztuszeniu się nią na skutek przeczytania tamtej- jakże celnej i inteligentnej!- uwagi, została zmyta, ból głowy (po kilkukrotnym przywaleniu mym szlachetnym łbem w biurko) minął, zaś garść ciepłych słów które wystrzeliły z mych ust po przeczytaniu owego tekstu rozpłynęła się w powietrzu niczym tabletka w krystalicznie czystej wodzie, lecz poważny uraz psycho- społeczny pozostał- wwiercony głęboko w moją korę mózgową.
Drogi Asru!
Mnie również niezwykle bawią żarty o podtekście erotycznym, zaś jedyną rzeczą którą lubię robić w Simsach jest produkcja seksownych nastolatek. (:mrgreen:) Ale ten niezwykle zabawny żart to jeden z tych najbardziej popieprzonych pomysłów na jaki mogłeś wpaść w trakcie korzystania z dobrobytu forum, ku*** mać. I jeden z tych które dla mnie wyznaczają granicę między
normalny człowiek| debil. O zgrozo, twoje zaskakująco mądre teksty filozoficzne nie pozwalają mi jednoznacznie przypisać cię do tej drugiej kategorii. Tym niemniej powyższy wpis był dla mnie dość mocnym kopniakiem umysłowym, który z chęcią przekazałbym tobie w postaci bardziej fizycznego kopniaka w dupę (<- LOL!!!!!!!! Ja pier*** jaki ze mnie wyk****** ziom!!!!)
z poważaniem
KamcioKowal
Jak widać język polski jest niezwykle przydatny w kształtowaniu wypowiedzi i pisaniu listów :mrgreen:
BTW- to głupie porządkowanie tekstu uniemożliwiło mi napisanie adresu, wstępu i akapitów ;p
PS
Procesor, cholernie przykładny admin, też powinien dostać coś za kooperacyjne wyżywanie się seksualne z Asru.
PPS
A odpowiedź na właściwy temat dopiszę jutro bo tamto wystarczająco mnie wnerwiło. :P
Zacznę od początku i pominę posta KK. Idiotyczne. Nie ucz się tego na pamięć, po prostu uważaj co do ciebie mówią o tych powłokach, żebyś nie został kompletnym kretynem nie mającym nawet pojęcia o budowie tej szklanej bańki wewnątrz której mieszka.
Aha, tylko że jakbyś kiedyś chciał założyć jakiś biznes, dogadać się z kimś, napisać list, albo wypłacić kasę, to średnio jest wejść do banku i yo zio, Kali chcieć kesz wyjumować z konto, yo, you know what i'm sayin?
Masz aż tak ograniczone horyzonty? Naprawdę uważasz, że nigdy w życiu nie zrobisz niczego ambitniejszego poza liczeniem płytek?
Kali mieć ciało, coś się psuć, ale kali nie wiedzieć co, kali ma skóra, ale jeb*ć co to za wełna. Suuuper.
No nie, po co wiedzieć, przecież nie zamierzasz nigdzie pracować, nie zamierzasz rozumieć procesu powstawania piwka, wystarczy że jest dobre. Nie trzeba rozumieć czym są węglowodany, no bo te wszystkie napisy i pieprzenie o żarciu nie jest w ogóle istotne. To się przydaje, może sama informacja nie, ale w złożonych problemach wykorzystujesz ogólną wiedzę w postaci takich to malutkich szczególików.
Chodzi o poznanie różnych metod pisania, wysilenie umysłu przy interpretacji, ale ogólnie się zgodzę. Pisząc posta nie zastanawiam się, która część zdania jest przydawką, a która określeniem zaimkowo przysłówkowo przechodnio gównianym.
Nie potrzeba Ci znać praw fizyki? No faktycznie, jeżeli nie zamierzasz nigdy nigdzie pracować tylko wypasać jaki w Tybecie.
BTW. W Anglii istniały kiedyś szkoły takie, w których faceci uczyli się stolarki, kładzenia płytek, i wszystkich tego typu rzeczy, a dziewczyny zajmowania się domem etc. Tylko, że tam raczej trafiali ci przygłupsi.
Gorzej jak nie będziesz miał przy sobie akurat wujka Gogla, albo głupio Ci będzie wyjąć komórkę, żeby sprawdzić o czym mówi Twój rozmówca.
No właśnie wiem i to jest smutne.
700 zł. miesięcznie? Właśnie dlatego chodzę do szkoły sobie wyobraź, po przy deficycie inżynierów nie będę się musiał obawiać o to, że nie stać mnie na jedzenie. Oczywiście niczego nie jestem pewien, ale bez wysiłku to mam pewność porażki.
BTW> Nie to miałem na myśli.
Przemawia przez Ciebie zwierze, a konkretnie leniwiec. Tak, bo jest jeszcze weekend, wakacje, święta. Dla Ciebie idealnie nadaje się wioska w Afryce i nie mówię tego ze złośliwością, ale oni tam mają podobny styl myślenia po prostu. Poza tym jak chcesz to wyjedź: w Grecji nie pracują bo im się nie chce np.
Dla Ciebie to MAŁO? No to no comment, weekendy, święta, spełnianie celów w szkole etc. też liczy się jako wolny czas. Pomyśl o Chinach, gdzie dzieciak w Twoim wieku marzy o 5h wolnego czasu, albo Afryce, gdzie mają cały czas wolne, tylko że latają za kimś, kto może mieć coś do jedzenia.
Polecam psychiatrę po maturce, no i no offence.
Dziobal- szacun za riposty :P
Ja dorzucę jeszcze, że w takim średniowieczu chłopi (80% społeczeństwa) nie chodzili do szkół, nie przejmowali się tym wszystkim, wolność i sielanka!
Przy czym ich życie ograniczało się do siedzenia na wsi, niewiedzy o tym co się dzieje na świecie, HAROWANIA OD ŚWITU DO ZMIERZCHU (kilka dni takiego przymusowego "relaksu" przydało by się Asru) i braku jakichkolwiek wyższych celów. I- o dziwo!- większość akceptowała ten los i cieszyła się tym co ma.
Asru! NIGDY w historii świata ludzie nie mieli takiej wolności o jakiej Ty marzysz. No, chyba że w czasach prehistorycznych, o ile łażenie w skórach na mrozie i o głodzie cie satysfakcjonuje :P. Starożytność- praca, praca, chyba że miałeś szczęście urodzić się w rodzinie urzędników/ kapłanów/ szlachty/ itp. Średniowiecze- to samo. Potem sytuacja powoli się poprawiała, chłopi nie mieli aż tak przewalone, więcej było ludzi bogatych, ale ciągle nie było sielanki. Obecne czasy są dla przeciętnego człowieka o wiele lepsze, dają mu większe horyzonty i możliwości, wyższe cele, większą "świadomość świata", więcej rozrywek. Ale wg mojej teorii, ludzie nie mogą żyć w lenistwie bo... to nie jest życie.
Takich ludzi jak ty trzeba było choćby w czasach PRL, charyzmatycznych buntowników walczących z prawdziwym zniewalającym systemem.
Ale teraz z uporem narzekasz na wszystko i trudno Cię zaakceptować. Zwłaszcza, że większość ludzi jednak chce pracować i normalnie żyć.
Jesteś po prostu leniwy i tyle. I albo w twoim życiu coś się zmieni, albo zostaniesz żulem spod mostu- o czym sam zresztą dobrze wiesz.
Nie wiem, może sport, muzy...stop stop stop, nie chcę żebyś został undergroundowym raperem, wierzę że stać Cię na więcej. :D
Policz sobię ile zostaje po odjęciu ceny mieszkania, prądu, wody i takich tam bzdet, ba, nawet jedzenie odliczyłem.- 700 zł na twoje własne wydatki miesięcznie. Za 160h pracy.
To jest...para butów, spodnie i koszulka. Czy też 20 książek. Możliwości wiele - kasy niezbyt.
TAK, 5h w ciągu 24h w którym MOGĘ zrobić co chcę, ale i to NIE ZAWSZE to jest MAŁO.
Psychiatrzy mnie nudzą ;)
Miałem pewien event z owymi, nie przez myśli samobójcze, nie mam ich, i nie wnikajcie przez co.
Ale mogę przewidzieć co powie, jak zareaguje na to co ja powiem, co powiedziec by wywołać daną reakcję, etc etc, poprostu schemat za schematem, 0 własnego wkładu.
(Jak rysujecie drzewo pamiętajcie o bujnej koronie - na tych mniej bujnych lądują kosmici którzy was porywają w nocy)(Tak, ewakuowałem się dość szybko)
Ogólnie poznałem 3 owych psychologów - niektórzy pomylili strony, jak widzicie, niektórzy recytują podręcznik, a niektórzy faktycznie coś próbują, ale słabo im to wychodzi.
Mogę robić i cholernie skomplikowane rzeczy - ich w szkole NIE MA, i mogę mniej - których też w szkole nie ma.
Serio, ja mówię o wykorzystaniu tej wiedzy NA CODZIEŃ, funkcji nie dam rady, za nic.
Kali zepsuć ciało, kali iść do lekarz, lekarz mówić kali że ma zapalenie zatok i dawać kali tabletki, kali zdrowieć, kali heppi.
Serio, to że mam w środku trzuskę i produkuje ona chymotrypsynogen nic mi nie da na codzień.
Zresztą - mówię o tym, że o ile nie chcę zostać lekarzem do rzyci mi wiedza biologiczna czy chemiczna, a jak chcę - do rzyci mi matematyka, nie będę przecież liczył z pacjentem funkcji(i tak,funkcje są łatwe, co nie zmienia faktu że niepotrzebne).
Mój ojciec pracuje w biurze i ogarnia papierki i inne różne ciekawe rzeczy na temat liczników wody, naprawdę, nigdy mu się owa fizyka czy fakt iż Mickiewicz mówił o kruchości miłości używając czegośtam nie przydała.
Moja matka pracuje w przedszkolu jako nauczycielka, zapewniam że nie zapoznaje dzieci z fizyką czy środkami stylistycznymi.
Za to z pewnością używają tony doświadczenia zdobytego w pracy.
Wiedza z studiów pedagogicznych też zapewne się matce przydaje, ojcu elektrykowi - nie za często.
Jak o czymś rozmawiam to zazwyczaj MAM pojęcie co to jest, pozatym - można się go spytać, jeśli się nie wie, tak, da się!
Jesli bym nawet pracował w browarze, dodawałbym pewne składniki, i sam proces znałbym na pamięć, ale nadal nie potrzebowałbym wiedzy z okolic promieniowania beta-.
I na sporcie i na rapie zarobić trudno, w klubach jakieś typy co nie umieją faktycznie grać są wystawiani na mecze bo ich rodzice za to płacą, a rap...nie mam do tego talentu, a zarobić na nim nawet z talentem trudno.
Jestem leniwy, wiem, ale jak coś chcę zrobić to to zrobię i się przyłożę, i spędzę nad tym godziny.
Wiem że jest w sumie dobrze, za pracę dostajemy hajsy, możemy kupić płytkę z muzyką, piwko, zaprosić znajomych i się bawić.
Dobra dobra, easy.
(to do całego tamtego posta, nie tylko tego cytatu.)
/PSYCHOLOG, a PSYCHIATRA to spora różnica.//Klaudia
Krótki post będzie.
Kali się nie uczy - kali byc ciemny jak chłop w średniowieczu. Kali byc uzależniony od innych, zamkniety na wszystko poza wąskim paskiem tego co przydaje sie na CODZIEŃ. Kali byc ograniczony, nie sądzisz?
Jeśli chcesz być lekarzem przydaje się wiedza ze wszystkich dziecin, biofizyka itp.
Nie wiesz co bedziesz robil w przyszlosci.
Nie każda wiedza wykorzystywana jest na codzień, jak mowiłem może działać pośrednio, daje wiedzę o universum w którym żyjemy, poszerza horyzonty i generlanie nie chce mi się juz pisac w tym temacie.
na jaką pensję liczyłes? No bo oczywiście mieszkanie jest czymś co można odjąć, nie jest Twoim osiągnięciem, czyms co sobie kupiłeś, żeby się z niego cieszyć.
Jak ktoś Ci się zapyta co sądzisz o np. Arystotelesie, to zapytasz mu się: a kto to?
Kali się nie uczyć durnot - Kali mieć otwarty umysł, kali myśleć logicznie i kali używać swojej wiedzy.
Wiesz, coś w stylu "Jeśli czegoś się nie da zrobić przyjdzie ktoś kto o tym nie wie i to zrobi" + logika.
Fakt, nie wiem, dlatego zmieniam za rok szkolę z technikum na liceum jako że mi ten kierunek nie pasuje.
Tak tak, jasne, ze wszystkich, ogarnij.
Dlatego znamy całą mase niepotrzebnych rzeczy, poznawane na codzień, chociażby czytając gazetę, ale ową wiedzę chcę - kto był dowódca 13 bitwy 13 lutego 1313 roku już nie.
E? No chyba normalne że płacisz czynsz i inne takie, chyba że masz na własność - co nie zmienia faktu że mieszkanie żre kasę. Ale nie o tym, mówię że 700 zł to jest powiedzmy to co możesz wydać na swoje rzeczy miesięcznie - trochę mało, nie?
Że mnie owy nie obchodzi, i tak, mogę się zapytać, nic mi nie ubędzie.
Niemniej mnie ziomki tak ni z dupy ni pietruchy nie zapytają o arystotelesa, o moją opinie np. o aborcji - czemu nie, ale jakoś żaden nie chce gadać o tym, dla przykładu, arystotelesie.
Jest różnica pomiędzy ziomkiem, a szefem na rozmowie kwalifikacyjnej :D
. Poznając różne książki, filmy i osoby warto wiedzieć kim był Napoleon i sto dni Napoleona.
Dlatego jak chodzę do szkoły to durnoty olewam, a wyławiam ogólną wiedzę. Otwarty umysł mówisz? No może, ale w pracy zdobywając doświadczenie wykazujesz się coraz większą kreatywnością, więc wątpię, żeby Ci ta nauka zaszkodziła. Nauka pomaga rozwiązywać problemy, co nie znaczy że uczymy się tylko rzeczy przydatnych i to nie znaczy, ze mamy to totalnie olać.
Eee, no zależy ile zarabiasz, nie? Jak zarabiasz więcej, to masz na koniec miesiąca więcej. Ktoś jednak kupuje samochody kosztujące 40 kafli, więc zarabianie jest możliwe.
KamcioKowal: Polska szlachta miała wolność w 100% tego słowa znaczeniu :)
Asru: jak psycholog każe mi narysować drzewko a narysuję konopie, to pewnie stwierdzi że jestem uzależniony? :P
To odpowiedziałbym :
-Rozumiem, że zamiast pracować mam rozmawiać z innymi pracownikami o Arystotelesie i pochodnych?
Olewając durnoty musiałbym...chodzić tylko na podstawy elektrotechniki i angielski, a akurat te właśnie podstawy sprawiają że zmieniam szkołę, hmm.
+Czasem matę i fizykę.
No tak, mając żonkę zarabiającą podobnie masz na miesiąc 1400 zł, można wziąć kredyt / oszczędzać, wiesz, wiadomo że idzie zarabiać więcej - ale te 2-2.5 kafla od którego to mniej więcej liczyłem jest średnią, ale i już całkiem niezłą płacą w Polsce.
W sumie moja niechęć też sporo się opiera na fakcie że mieszkam w Polsce - w Niemczech, gdzie płaca jest wyższa, a samochody kosztujące tu 40kafli kosztują tam 7, buty 70 - zapewne miałbym inne spojrzenie - no ale jest jak jest.
;)
//Nazwy własne piszemy z wielkich liter//Klaudia
BTW, niedawno pewien 16latek wysłał do redakcji CDA list, w którym przekonywał że książki są niepotrzebne i nie warto ich czytać. Łojezu, ale dyskusja rozgorzała. :) Jest to podobna sytuacja do w tym temacie- jeden buntownik vs. całą reszta ;)
No tak, mając żonke zarabiającą podobnie masz na miesiac 1400 zł, można wziąść kredyt / oszczędzać, wiesz, wiadomo że idzie zarabiać więcej - ale te 2-2.5 kafla od którego to mniej więcej liczyłem jest średnią, ale i już całkiem niezłą płacą w polsce. Mi się zawsze wydaje, że takie sprytne liczenie przyszłych zarobków, gdy masz ledwie 16lat, jest...za sprytne. ;)
W sumie moja niechęć też sporo się opiera na fakcie że mieszkam w polsce - w niemczech, gdzie płaca jest wyższa, a samochody kosztujące tu 40kafli kosztują tam 7, buty 70 - zapewne miałbym inne spojrzenie - no ale jest jak jest. W krajach trzeciego świata za dzień ciężkiej roboty fizycznej dostajesz ok. JEDNEGO dolara.
No, może kilka.
Tak tylko przypominam :P
To odpowiedziałbym :
-Rozumiem, że zamiast pracować mam rozmawiać z innymi pracownikami o arystotelesie i pochodnych? Nie, ale ogólna wiedza i możliwość zaimponowania znajomością faktów pomagają w rozmowie kwalifikacyjnej i ogólnie w pracy.
Poza tym, pomyśl że ty też będziesz miał dziecko i jak mu będziesz pomagał w szkole jak sam nie będziesz nic umiał?! :D
A propo marnowania czasu w szkole...Mi też ciężko się zmusić do nauki, o wieele bardziej wolałbym czytać/ lenić się/ grać na kompie.
Ale na początku roku, gdy byłem zalewany pracami domowymi, przypomniałem sobie że pod koniec wakacji nudziłem się i nie miałem nic do roboty.
I przyszła mi do głowy taka myśl: Dzięki tym wszystkim obowiązkom i nauce, każda chwila rozrywki i relaksu jest dla mnie jeszcze przyjemniejsza.
Kiedy już uda mi się dorwać do książki/ kompa po kilku dniach nauki, bawię się naprawdę dobrze- obowiązki "poprawiają smak" późniejszych przyjemności. :) I ta szkoła, na którą często sie wkurzam, obecnie...daje mi sens w życiu.
Choć i tak będę w siódmym niebie na początku wakacji/ ferii :D
BTW, niedawno pewien 16latek wysłał do redakcji CDA list, w którym przekonywał że książki są niepotrzebne i nie warto ich czytać. Łojezu, ale dyskusja rozgorzała. :) Jest to podobna sytuacja do w tym temacie- jeden buntownik vs. całą reszta ;) Przepraszam, mnie w to nie mieszaj. Ja w żadnym wypadku nie zaliczam się do "całej reszty" ludzi mówiących, że szkoła jest super, konieczna i niezbędna, a Asru to debil, bo myśli inaczej.
W krajach trzeciego świata za dzień ciężkiej roboty fizycznej dostajesz ok. JEDNEGO dolara.
No, może kilka.
Tak tylko przypominam :P I to jest właśnie chore. Nie uważasz, że coś z tym należałoby zrobić?
Nie, ale ogólna wiedza i możliwość zaimponowania znajomością faktów pomagają w rozmowie kwalifikacyjnej i ogólnie w pracy. Zaimpono... Zaszpanowania, tak? :) Ja nie wymagam od ludzi tego, żeby wiedzieli co to jest defragmentacja, jaki kolor najlepiej nadaje się do kluczowania i czym się różni prysznic od kaskady, więc niech oni nie wymagają ode mnie znajomości ideologii Arystotelesa, precyzyjnej analizy Pana Tadeusza i stolicy Albanii. To normalne, że jedni interesują się tym, drudzy tamtym, że ja mam więcej do powiedzenia na temat sztuki cyrkowej, a Ty na temat historii starożytnego Rzymu. (nie konkretnie Ty KK, ale jakiś przykładowy Ty ;))
Przykład (podany przez moich rodziców kiedyś, w rozmowie):
- Jadę do Budapesztu.
- A gdzie to? (ja nie będę miał żadnych oporów, żeby się o to spytać, według nich to wstyd)
Kontrprzykład (wymyślony przeze mnie)
- Widziałem to na Wykopie.
- Na czym?
Sytuacja niemalże (:P) taka sama, z tą tylko różnicą, że na Wykop wchodzę znacznie częściej niż jadę do Budapesztu :D.
Pozostaje sprawa "wiedzy ogólnej", którą, teoretycznie, powinien posiadać każdy. No bo przecież "trzeba" znać historię Polski, "trzeba" wiedzieć co jest stolicą Hiszpanii, ale kogo tam obchodzi jak się liczy największy wspólny dzielnik czy rozkłada liczbę na czynniki pierwsze. Wiedza matematyczna zdecydowanej większości moich nauczycieli (! czyli teoretycznie ludzi inteligentnych i wykształconych) ogranicza się do mnożenia pisemnego i to jakoś nikomu nie przeszkadza. No bo przecież nie można wiedzieć wszystkiego, a ostatnią matematykę mieli dwadzieścia lat temu.
Moim zdaniem to owej "wiedzy ogólnej" powinny zaliczać się zupełnie inne rzeczy, chociażby taka obsługa edytora tekstowego, POPRAWNA polszczyzna czy dostrzeganie różnicy między RAMem a kartką graficzną, no ale... Przecież takie rzeczy się nigdy nie przydają :roll:.
Poza tym, pomyśl że ty też będziesz miał dziecko i jak mu będziesz pomagał w szkole jak sam nie będziesz nic umiał?! :D Wystarczy, że będę umiał myśleć, to i dziecko tego nauczę. Zwyczajne informacje, jakieś zagadnienia (stolice, postacie, filozofie etc.) można sobie wyszukać w internecie, encyklopedii, słowniku. Moje dzieci (mam nadzieję ;)) będą umiały te fakty znaleźć i wykorzystać, nie muszą ich wykuwać na pamięć jak jakieś głupie wierszyki.
A propo marnowania czasu w szkole...Mi też ciężko się zmusić do nauki, o wieele bardziej wolałbym czytać/ lenić się/ grać na kompie.
Ale na początku roku, gdy byłem zalewany pracami domowymi, przypomniałem sobie że pod koniec wakacji nudziłem się i nie miałem nic do roboty.
I przyszła mi do głowy taka myśl: Dzięki tym wszystkim obowiązkom i nauce, każda chwila rozrywki i relaksu jest dla mnie jeszcze przyjemniejsza.
Kiedy już uda mi się dorwać do książki/ kompa po kilku dniach nauki, bawię się naprawdę dobrze- obowiązki "poprawiają smak" późniejszych przyjemności. :) I ta szkoła, na którą często sie wkurzam, obecnie...daje mi sens w życiu.
Choć i tak będę w siódmym niebie na początku wakacji/ ferii :D Tu masz trochę racji. Teoretycznie jest tak jak mówisz, ale gdyby obecny system szkolnictwa wyglądał inaczej, mógłbyś mieć inne obowiązki. Wystarczy odrobina zapału i samozaparcia. W moim przypadku byłoby to: angielski, kurs obsługi Photoshopa, AE, jakiś inny język może, lekcje NLP, a nawet kółko matematyczne (teraz też poświęcam na nie swój wolny czas). No i trzeba też pamiętać o rzeczach, które robiłbym dla przyjemności, a przy okazji się czegoś uczył, np. robienie amatorskich filmów, chętnie bym sobie z kumplami pograł kosza, szachy, wyszedł na rower, jeździłbym na konwenty fantastyczne, gdzie jest masa ciekawych prelekcji i wykładów, czytałbym więcej książek etc.
W ramach podsumowania zacytuję siebie samego - "Gdyby nie szkoła, to tyle ciekawych rzeczy mógłbym się nauczyć" :D.
Kuźwa Zeg, nie uważam że szkoła jest super więc won. Nie uważam, że Asru to debil, więc też nie podczepiaj od razu do mnie jakiejś pieprzonej plakietki kujona czy chj wie kogo.
Nie będzie Ci głupio, jak zlecisz sekretarce zakup biletu na pociąg do Californi?
Zastanów się nad swoim zdaniem na temat historii Polski. To naprawdę jest jedna z ważniejszych rzeczy. Mam w dupie być może kto dowodził pod Waterloo, ale o Polsce akurat wypada coś wiedzieć.
Idiotyzm, zrobisz ze swoich dzieci kretynów. Zamierzasz nie wysyłać ich też do szkoły? W sumei po co mi obsługa Phottoshop'a, skoro mogę zlecic komus innemu/ ściągnąć samouczek.
ZEG! pomyślże trochę. Jesteś szefem firmy i masz przed sobą człowieka mądrego, no i takiego, który jak mu każesz zrobic coś wykraczjącego poza jego kompetencje dostanie zawału szukając po necie info o liczeniu NWD. Kogo wybierasz?
Zeg, boję się zapytać do jakiej szkoły chodzisz.
Uważam, że trzeba.
Szkoła uczy rzeczy, których nie nauczysz się sam w domu, życie uczy rzeczy przydatnych do życia (głównie uczą tego rodzice)
Jasne, że każdy interesuje się czymś innym, dlatego na stanowiska projektanta maszyn przemysłowych nikt nie wymaga znajomości obróbki złota. Mają na uwadze ogólne wykształcenie. Oczywiście popieram, że niektóre rzeczy są totalnie nieprzydatne, ale ogólna wiedza się przydaje. Oczywiście Wy wiecie najlepiej, co powinno być podtsawą, coby się zbytnio nie zmęczyć.
Aha... no to ja wolę gadać z kims, kto to jednak wie, ale nie ma słownik ubogi jak translator w komórce sprzed dziesięciu lat, a za znaki interpunkcyjne używa k-wa, nie wiem kim był Mussolini, dlaczego Polska miała komunistyczną władzę, lub czym były zabory.
Ale omże to zależy od ambicji i ... gustu. Ja wolę być wszechstronnie wykształcony, przynajmniej do poziomu 1/2 liceum.
Ty nie miałeś nic do roboty - ja miałem sporo, czasem w wakacje spałem mniej niż w roku szkolnym.
Tylko patrz, ty robisz zadania - ja je odpisuje, a zamiast tego wbijam na ventrillo i gadam z angolem.
Dla mnie każda chwila relaksu jest przyjemna, dlatego ten czas w miarę skromnych mozlwiości maksymalizuje.
Mi sens w życiu...nie, życie nie ma sensu.
Przyjemne jest wiele rzeczy, i temu się oddaje,kocham muzyke, lubię rzucać sobię do kosza, lubię czytać książki, lubię gadać z ziomkam, lubię czasem ugotować obiadek, lubię popykać na kompie, porysować pseudo graffiti, zapisać parę rymów na kartce, życie jest za krótkie by się ogarniczać do szkoły w której nie ma prawie nic przydatnego - to nie podstawówka z której faktycznie informacje są przydatne i - wystarczają.
Naprawdę, wszyscy mówią że TRZEBA znać to to i to, ja mówię - wikipedia, google.
Na codzień nie potrzebuje wiedzy ile osób mieszka w holandi, i co jest tego kraju stolicą.
Jeśli akurat będę potrzebował tej wiedzy - mam możliwość to sprawdzić w ciągu minuty.
Ja umiem logicznie myśleć, i mam nadzieję że moje dziecko jeśli się owego dorobię odziedziczy to po mnie i będzie potrafiło wstukać hasło "Holandia" w google by się dowiedzieć czego potrzebuje.
Nic tylko podbić - pozatym propsy za neuro' programowanie.
W sumię to się zgadzam z postem Zega i trochę się/jego post powtarzam ;)
//A tu na post dziobala edicik
W dupie mam historię polski, ważne co jest tu i teraz.
Ogólnie w dupie mam historie jeśli służy do czegoś innego niż uczenia się na błędach - a tą historię poznałem w podstawówce.
Czyli rzeczy niepotrzebnych, czyli idiotyzmów.
Uczyłem się angielskiego z GIER, może nie znam różnic między continousem a simplem (ale właśnie się tego uczę, sam, dla siebie!) ale znam angielski lepiej niż cała klasa, i umiem pogadać sobię o niczym z anglikiem.
W szkole właśnie się wymaga.
I ty po cześci też się tak zachowujesz.
Aha, a ja wolę gadać z kimś kto jest prawdziwy, nie cytuje mi podczas rozmowy podręcznika a opowiada i wyjaśnia swoją opinie.
Wolę by powiedział k***a niż udawał poważnego "ale wiesz, tak mnie ten mój szanowny i drogi kolega zdenerował że aż popażyłem się kawą z automatu"
Nie będzie, od tego jest jej praca.
Jak mi miło ;)
A ja nie.
Wyobraź sobie, że toczysz z kimś rozmowę, temat zjeżdża na Holandię, a ty wyjmujesz telefon i szukasz czy to nie jest przypadkiem w Azji.
On robi zadania - się uczy. Ty wbijasz na venta, ja gadam po angielsku na co dzień, ale vent faktycznie rozwija, więc tutaj Ci przyznaję racje. przyjemne z pożytecznym.
No w życiu niestety nie da się żyć sielanką i jakbyś się nie starał, nie możesz zmienić kończenia ogólnej edukacji na podstawówce. Chociaż jestem za osiem lat pdst., a potem profil, żeby się w liceum głupot nie uczyć.
Oprócz przyjemności są też potrzeby, które musisz jakoś zaspokoić. Temu służy praca.
Któryś już raz widzę, że j.polski też olewasz. Holandia jest krajem.
Mnie życie sielanką cały dzień szybko by znudziło, nie mam też ochoty realizować wszystkich hobby jednocześnie. Wysiłek nadaje życiu smaka i pomaga cieszyć się wolnymi popołudniami, weekendami i wakacjami.
Znowu polecam wyjazd gdzieś i zostanie samowystarczalnym dla Ciebie, sielanka całe życie.
Wyobraź sobię że jeśli temat zjedzie na Holandię to jedynie w zdaniu "tam to mają fajnie z legalna trawą, nie musza jej kitrać" ;)
Wiesz, olewam, umiem pisać w miarę bezbłędnie przez czytanie książek, a to że mi się czasem alt czy shift nie wciśnie nie ma nic z j.polskim w szkole wspólnego.
Kto ma tą moc jak nie my by coś zmieniać?
Ale fakt, za mądry na polityka jestem.
A mnie by się nie znudziła, ale ja potrafię usiąść na ławce/położyć się, puscić muzykę i siedzieć tak przez 5h.
I nie muszę przed tym 10h nosić gruz by mi się micha cieszyła.
Kuźwa Zeg, nie uważam że szkoła jest super więc won. Nie uważam, że Asru to debil, więc też nie podczepiaj od razu do mnie jakiejś pieprzonej plakietki kujona czy chj wie kogo. Najwidoczniej w szkole nie uczą o ironii :D.
Nie będzie Ci głupio, jak zlecisz sekretarce zakup biletu na pociąg do Californi? Chcę się znaleźć w Kalifornii (po polsku przez "k"). Nawet, jeśli się nie orientuję, że to na innym kontynencie, to przecież nie powiem jej, żeby kupiła bilet na pociąg z czerwonymi wagonami. Mówię jej, żeby załatwiła transport do tego stanu. Ona w internecie sprawdza (No popatrz, nie zna tych wszystkich informacji na pamięć, skandal!) czy bardziej opłaca mi się jechać samochodem, lecieć samolotem czy może balonem, a może najlepiej będzie na wielbłądzie. Sprawdza ceny, czas, termin. Pyta się mnie czy wolę zapłacić tyle i lecieć tyle, czy zapłacić mniej, ale poczekać. Przy okazji mówi mi, że lotnisko to i to jest zamknięte z powodu awarii systemu, a rząd USA dopłaca dwieście dolarów dla turystów po pięćdziesiątce. A nawet jeślibym się zapytał o pociąg, to co? Wyprowadzi mnie z błędu, a ja przy okazji dowiem się czegoś nowego.
W sytuacji, gdy nie mam sekretarki, robię to wszystko sam.
Zastanów się nad swoim zdaniem na temat historii Polski. To naprawdę jest jedna z ważniejszych rzeczy. Mam w dupie być może kto dowodził pod Waterloo, ale o Polsce akurat wypada coś wiedzieć. Ehh, no właśnie. "wypada". O tym mówiłem "wypada", "trzeba", "należy"...
Idiotyzm, zrobisz ze swoich dzieci kretynów. Zamierzasz nie wysyłać ich też do szkoły? W sumei po co mi obsługa Phottoshop'a, skoro mogę zlecic komus innemu/ ściągnąć samouczek. A bo obsługi Photoshopa nie poznasz w pięć minut z samouczka, a filozofię Arystotelesa czy stolicę Albanii tak. Zlecenie tego komuś innemu też jest dobrym rozwiązaniem, ale to kosztuje. Dajmy na to, mój dzieciak robi strony internetowe, wypełnia PITy i tworzy arkusze kalkulacyjne, a ktoś inny robi mu grafiki w Photoshopie.
BTW, Twoje dzieci na pewno poradzą sobie w życiu:
- Witaj synku, co wiesz o Holandii?
- Holandia to europejska część Królestwa Niderlandów (nid. Koninkrijk der Nederlanden), tworzonego także przez Arubę i Antyle Holenderskie. Holandia jest członkiem Unii Europejskiej (UE), Unii Zachodnioeuropejskiej (UZE), ONZ oraz NATO. Holandia jest monarchią konstytucyjną położoną w zachodniej części Europy nad Morzem Północnym, które oblewa ją od północy i zachodu. Graniczy na południu z Belgią oraz na wschodzie z Niemcami. Aktualne granice zostały wytyczone w roku 1839.
- A jak myślisz, czy legalizacja marihuany i związków homoseksualnych było dobrym posunięciem?
- eeee....
I zonk, bo pojawia się słowo "myśleć" :].
ZEG! pomyślże trochę. Jesteś szefem firmy i masz przed sobą człowieka mądrego, no i takiego, który jak mu każesz zrobic coś wykraczjącego poza jego kompetencje dostanie zawału szukając po necie info o liczeniu NWD. Kogo wybierasz? Mam do wyboru osobę, która doskonale wypełnia swoje obowiązki, podpisze dwieście kopert dziennie, robi wszystko to, co jej każę, zna na pamięć cały kodeks pracy, recytuje mi jego poszczególne paragrafy - robota. I drugą, kreatywną, oryginalną, solidną, szukającą nowych rozwiązań, rzucającą coraz to nowymi pomysłami, która wytknie niedociągnięcia w moich planach, pomoże mi je zlikwidować, a przy okazji nie boi się powiedzieć, że czegoś nie wie czy nie umie, ale umie się tego dowiedzieć i wykorzystać, a przy okazji, być może z lenistwa, wymyśli, że adresy tych dwustu kopert można nadrukowywać z wykorzystaniem drukarki - niezastąpionego człowieka.
Zeg, boję się zapytać do jakiej szkoły chodzisz. ... Jaki związek ma z tym moja szkoła? ^^
Aha... no to ja wolę gadać z kims, kto to jednak wie, ale nie ma słownik ubogi jak translator w komórce sprzed dziesięciu lat, a za znaki interpunkcyjne używa k-wa, nie wiem kim był Mussolini, dlaczego Polska miała komunistyczną władzę, lub czym były zabory. No okej, Twój wybór. Ja wolę rozmawiać z kimś inteligentnym, a nie ze zwykłą encyklopedią.
BTW, to czym różni się prysznic od kaskady? :lol: (nieprzypadkowo są to te dwa wyrazy, najwidoczniej nie rozumiesz, że dotyczą jednej rzeczy ;))
Nic tylko podbić - pozatym propsy za neuro' programowanie. Fakt, interesuje mnie to, niestety nie mam czasu, by zagłębić się w temacie... (<- wymowny wielokropek ;))
Uczyłem się angielskiego z GIER, może nie znam różnic między continousem a simplem (ale właśnie się tego uczę, sam, dla siebie!) ale znam angielski lepiej niż cała klasa, i umiem pogadać sobię o niczym z anglikiem. A właśnie, zapomniałem dopisać gier (i ogólnie rozmowy z innymi ludźmi poprzez komputer) do przyjemnych rzeczy, a pożytecznych.
Jak mi miło ;) :)
Wyobraź sobie, że toczysz z kimś rozmowę, temat zjeżdża na Holandię, a ty wyjmujesz telefon i szukasz czy to nie jest przypadkiem w Azji. No już, wyobraziłem. I? (co nie znaczy, że nie wiem, gdzie leży Holandia)
Mnie życie sielanką cały dzień szybko by znudziło, nie mam też ochoty realizować wszystkich hobby jednocześnie. Wysiłek nadaje życiu smaka i pomaga cieszyć się wolnymi popołudniami, weekendami i wakacjami. Ale można wkładać wysiłek także w coś, w co chcesz wkładać wysiłek. Mówiłem, co by to było w moim wypadku.
Zeg, mnie uczyli czym się różni RAM od karty graficznej, obsługi edytora tekstu i poprawnej polszczyzny. Żal mi Cię w tej chwili. Widocznie to Ty nie wiesz, że kaskada jest wodospadem na rzece, a prysznic urządzeniem służącym do kąpieli.
I tak też robię. Nie jestem kujonem, mam w dupie oceny z przedmiotów, a szczególnie oceny za coś, co według mnie nie ma sensu. Ale jednak się uczę, nie dla szkoły tylko dla siebie. Jestem dobry w tym co mnie kręci, ale taki iż naprawdę dobry. Resztę przedmiotów poznaję, bo lubię wiedzieć jak coś działa. Nie wystarczy mi info, że bateria robi prąd z elektrod w sosie zanurzonych, ale muszę wiedzieć dlaczego, jak, kiedy, gdzie. rodzice jakoby zmuszali mnie =kiedyś do nauki, teraz nie żałuję, uczę się sam, a oprócz tego potrafili nauczyć mnie myśleć, jakiekolwiek zdanie macie o mnie jako o userze na forum
Eh, no dobra, nie chce mi się już kłócić. Wiecie dlaczego Jehowym nie wolno kończyć liceum i iść na studia? Bo nauka stymuluje myślenie, a to już jest niebezpieczne dla człowieka kierującego. O to mi tutaj chodzi, że poślę dzieciaki do szkoły, bo jaki by nie był ten program bez wykształcenia ani rusz w dzisiejszym świecie.
Nie zamierzam robić z dzieciaków encyklopedystów. Wiedzę przekazuje szkoła, dlatego jest potrzebna, myślenie przekazują rodzice, więc oba te podmioty są potrzebne. Człowiek inteligentny bez wiedzy jest nikim. Obejrzyjcie "Buntownik z wyboru".
Angielski z gier nie wystarczy mi, żeby dogadać się na konferencji, rozmowy na vencie traktuję jako ćwiczenie wymowy etc.
Osobiście wolę rozmawiać z inteligentnym wykształconym niż z inteligentnym chamem spod bloku. Takie 2 w 1.
A do pracy na stanowiska automatyka jako szef firmy wezmę kogoś, kto ma pojęcie co zrobić kiedy zepsuje się maszyna w zakł. chemicznym, wie czego z czym nie należy mieszać i że kwas kiełbasiany rozwinie się kiedy zastosuje hermetyczne pakowanie produktów przed uprzednim wysłaniem ich linią produkcyjną o promieniu r.
Wszyscy czytają i nikt nie poprawia... Ehh ;) //Jasti
Zeg, mnie uczyli czym się różni RAM od karty graficznej, obsługi edytora tekstu i poprawnej polszczyzny. Ah, w ten sposób. Już załapałem ^^'. U mnie w szkole też tego teoretycznie uczą, ale patrząc na jej uczniów i absolwentów to w to powątpiewam. Na dodatek nie mówiłem tylko ludziach młodych, ale też i o dorosłych, dla których nieznajomość historii Polski to wstyd, a nieumiejętność posługiwania się komputerem to mało istotny szczegół, a poprawna polszczyzna go nie obchodzi, bo przeież od zawsze mówi "tą", "włanczać" czy "wzięłem"...
A do pracy na stanowiska automatyka jako szef firmy wezmę kogoś, kto ma pojęcie co zrobić kiedy zepsuje się maszyna w zakł. chemicznym, wie czego z czym nie należy mieszać i że kwas kiełbasiany rozwinie się kiedy zastosuje hermetyczne pakowanie produktów przed uprzednim wysłaniem ich linią produkcyjną o promieniu r. No tak, racja. Jeśli chcę być pracownikiem w fabryce zawijającym czekolady w sreberka to nie potrzebna mi kreatywność, oryginalność, samodzielność myślenia etc.
Żal mi Cię w tej chwili. Widocznie to Ty nie wiesz, że kaskada jest wodospadem na rzece, a prysznic urządzeniem służącym do kąpieli. Teraz coś, na co czekali wszyscy :D (To "Żal mi Cię" i "Widocznie Ty nie wiesz, że..." pominę). Oczywiście nie chodzi o klasyczne znaczenia tych słów, które zresztą podałeś prawidłowo.
Otóż w przypadku, gdy pada pytanie "czym się różni prysznic od kaskady?", osoba zorientowana w temacie (dla innej pytanie jest bez sensu) odpowiada, że to banalne. Mianowicie:
(kliknij, by odtworzyć [i wyłącz wyskakujące okno :/])
Kaskada:
Załącznik 187
Prysznic:
Załącznik 188
:D
NIE ROZUMIEĆ> TY NIE ROZUMIEC MOJ POST< WIEC JA PRZESYLABOWAĆ?
Zeg, kochany, wytłumacz mi proszę, jak najprościej dlaczego: stawiasz gościa z mojego przykładu (automatyk, w pracy używający nie tylko wiedzy technicznej, ale także umiejętności logicznego myślenia, które pozwala mu ominąć problem zamiast przedzierać się przez niego, a także doświadczenia i skilla automatycznego) obok kolesia zawijającego sreberka. Nie rozumiem Twojego rozumowania.
Żal było jedynym co się nasuwało, kiedy ktoś myli wodospad z prysznicem, ale w takim razie sorry. Przykład, który podałeś z kaskadą właśnie jest.. głupi. Nie wymagam od rozmówcy czym się różni RDM od SDM'u, ale wypadałoby wiedzieć czym różni się Szwecja od Szwajcarii.
Umiejętności obsługi kompa nie stawiałbym obok znajomości historii Polski, historii zaborów i ludzi którzy dali się Niemcom ściąć. To jest co innego. Obsługę kompa kolejne pokolenia opanują bez problemu, a to właśnie o historię i pamięć powinniśmy dbać. Fajnie ukazuje to Wegner, w zbiorze opowiadań z Meekhańskiego pogranicza. Dla zorientowanych :)
Bo?
Bo?
Bo dla mnie historia jest bezużyteczna.
To są takie zasady "bo wypada" "bo się powinno" ale nikt nie jest w stanie podać logicznego powodu, dla mnie owe zasady są zwyczajnie głupie.
WSZECHSTRONNOŚĆ
Weźmy sobie tulipan. Z pozoru to najprostszy kwiat, żeby nakreślić go na kartce papieru potrzeba góra sześciu linii. Ale jeżeli nie jestem Monetem [taki malarz, Asru] mój kilku liniowy tulipan wcale nie będzie miał swojego naturalnego piękna: grubych i mocnych płatków tak przyjemnych w dotyku. Nie pokażę jak skomplikowany jest w środku (nie będę tego zdania tłumaczyć, polecam iść do kwiaciarni) bo musiałabym w ogóle zrezygnować z rysowania korony. Do tego roślinka ta jest dobra na każdą okazję: jeśli chcę urobić teściową kupię żółte tulipany, jeśli z okazji ślubu - białe, na rocznicę - herbaciane lub czerwone, dla sympatii - różowe, na pogrzeb - czarne, a koleżance na urodziny - fioletowe. Czyż nie sympatyczne kwiatki? Znacznie fajniejsze od róż - specjalistów w jednej dziedzinie, które to niektórzy mają zwyczaj dawać nawet w wieńcu pogrzebowym :roll:. Róża jest pretensjonalna, pełna detali, ale lepiej widocznych niż w przypadku tulipana: z pozoru tak zwyczajnego. Róża - zna się na jednym: pięknie. Za to tulipan: dobro, delikatność, spokój.
Rozumiem, że np. Kamcio może kochać róże, Dziobal jakieś bratki z innej bajki, Asru mieć alergię na pyłek, a Zeg zabijać rośliny zapachem, ale chyba rozumiecie o co mi chodzi?
Osoba, z którą można porozmawiać na wiele tematów jest bardziej interesująca niż znawca jednej historii, który o niczym innym wiele nie powie, a cały świat dookoła przecenia go i dopasowywuje jak białą różę (idealną np. z okazji komunii) do wieńca pogrzebowego.
Tak, tak, nie można wiedzieć wszystkiego, pięta Achillesowa [taki mityczny heros, Asru] zawsze się znajdzie, ale kształcić się i zdobywać kolejną niby nie przydatną wiedzę można na każdym kroku.
Zaimpono... Zaszpanowania, tak? A co w tym złego?:P Bardzo fajnie tak powiedzieć do debila spod sklepiku szkolnego przyklejającego gumę do włosów dziewczynek z podstawówki, że jest głupim neandertalczykiem, niech spada z trzeciorzędu, brakujące ogniwo pomiędzy człowiekiem a małpą jedne. Dla co poniektórych nawet takie zdanie jest za mądre żeby je zrozumieć, a jedyną fajną ripostą zdaje się być 'Odwal się kujonko'. Przynajmniej nie zniżasz się do jego poziomu i nie wyskakujesz z żadnym 'K**** co robisz popierdo***cu'.
Gdzie? :D
Hmmm...:
-Klaudia, najlepsze filmy to robią Anglianie, no nie?
-Kto?
-No Anglianie, z Anglii.
-...
-Ech, jaka ty jesteś głupia, no przecież jak są Rosjanie to jeszcze Anglianie.
Mój dziesięcioletni brat i siła dedukcji. :lol: Wygląda na to, że dziecka nie wystarczy nauczyć myśleć. Czasami jego móżdżek może być za mały by ogarnąć dziwy tego świata.
No tak, racja, ale w szkole też można się dowiedzieć wielu rzeczy. Nawet jeżeli teraz ma się je za bzdury, kiedy indziej mogą zaciekawić. Nie tylko kobieta zmienną jest.
Kuźwa Zeg, nie uważam że szkoła jest super więc won. Nie uważam, że Asru to debil, więc też nie podczepiaj od razu do mnie jakiejś pieprzonej plakietki kujona czy chj wie kogo. Muhaha, to się nazywa choleryk, dzieci. :D Wkurza się, bo sobie Zeg napisał jakąś pierdółkę w poście. A kujony mogą być fajne, to że ktoś chce mieć dobre oceny, nie czyni go samym złem.
Raczej, kiedy ona mi ten bilet kupi. Do pensjonatu Kalifornia na południu Polski. Szef ma zawsze rację, powiedział, że pociąg, no to ok. Sama sobie będę winna.
Tylko patrz, ty robisz zadania - ja je odpisuje, a zamiast tego wbijam na ventrillo i gadam z angolem. Wstrętny pasożyt wykorzystujący pracę innych i nie potrafiący się pogodzić z faktem, że świat już taki jest, uczyć się trzeba, bo ktoś sobie tak wymyślił. Asru, nie zmienisz tego, NIE.
'Weronika postanawia umrzeć' Paulo Coelho, cena ok. 40zł. Też by Ci się taki kop przydał jak bohaterce książki.
Czyli wolisz być Wojskim ograniczającym się do polowań na muchy, niż obeznanym w świecie Hrabią. Wybaczę jeśli powiesz, że Tegucigalpa to stolica Botswany, ale Holandia jest na tyle sławnym państwem, że nie wiedzieć gdzie leży to już poniżej wszelakiej normy.
Nie Asru, nie uczysz się na błędach, bo wiedziałbyś, że jesteś jak np. Henryk Walezy lub Maria Antonina, mająca naukę tam gdzie słońce nie dochodzi i bawiąca się 24h/dobę. Skończyło się na szafocie.
K****, moja kawa! Może być?
Wiesz, olewam, umiem pisać w miarę bezbłędnie przez czytanie książek, a to że mi się czasem alt czy shift nie wciśnie nie ma nic z j.polskim w szkole wspólnego. Bo tak trudno przeczytać post jeszcze raz i kliknąć PPM na podkreśloną na czerwono 'holandie'.
BTW, Twoje dzieci na pewno poradzą sobie w życiu:
- Witaj synku, co wiesz o Holandii?
- Holandia to europejska część Królestwa Niderlandów (nid. Koninkrijk der Nederlanden), tworzonego także przez Arubę i Antyle Holenderskie. Holandia jest członkiem Unii Europejskiej (UE), Unii Zachodnioeuropejskiej (UZE), ONZ oraz NATO. Holandia jest monarchią konstytucyjną położoną w zachodniej części Europy nad Morzem Północnym, które oblewa ją od północy i zachodu. Graniczy na południu z Belgią oraz na wschodzie z Niemcami. Aktualne granice zostały wytyczone w roku 1839.
- A jak myślisz, czy legalizacja marihuany i związków homoseksualnych było dobrym posunięciem?
- eeee....
I zonk, bo pojawia się słowo "myśleć" :]. Zeg tatuś: Synku zrób frytki.
Synek: A jak włączyć piekarnik?
Zeg tatuś: Pomyśl.
[dalszej części nie ma, bo nastąpił wybuch]
A w wykształceniu własnego zdania na podane przez Ciebie pytanie może pomóc wiedza nabyta o skutkach uzależnienia narkotykowego z biologi. No ale to przecież niepotrzebne lekcje, no tak.
poprawna polszczyzna go nie obchodzi, bo przeież od zawsze mówi "tą", "włanczać" czy "wzięłem"... Karzmy ludzi za wady wymowy!!! Karzmy ojców języka polskiego, że istnieje coś takiego jak uproszczenie!!! Karzmy za przyzwyczajenie, że jeśli ojciec mówił 'włanczać' to ja też chcę!!! Śmierć sepleniącym!!! ;)
Zapewniam że piąche w ryj zrozumie lepiej.
A efekt w tym wypadku będzie lepszy, niż zaszpanowanie przed neandertalem, nie?
Mam operę, nie podkreśla mi ;)
Niemniej tak, trudno, pamiętam co w nim pisałem i najwyżej coś dopisuje w jakimś miejscu, ale przeglądać posta nie przeglądam, wkońcu muszę wam zostawić coś do czego się możecie przyczepić ;)
Uczyli ciebie włączać piekarnik w szkole?
To rispekt.
A w wykształceniu własnego zdania z pewnością nie pomoże "narkotyki są złe bo uzależniają i w ogóle nielegalne one"
Ale ja rozmawiam z ludzmi którzy rozmawiać mogą na wiele tematów, przedstawiając zdanie swoje, a nie swojego nauczyciela.
Czy też o tematach których nauczyciel nie porusza, bo nie są w programie.
Dzięki za tłumaczenia, nigdy bym nie wpadł ;)
Jak wciągniesz nieświadomy fetę kilka razy, to już się nie podniesiesz. I to ma być nauka na błędach?
Rozmawiając na wiele tematów? Asru: siemka, jak wakacje?
Ziomek: ee tam, w Norwegii byłem
A te... ich ptaki widziałeś?
No jasne, jasne całkiem spoko.
A te słynne te... fiordy?
Pff, fiordy to mi z ręki jadły.
Asru, żałosne jest to, jak traktujesz ludzi uczących się. Stoisz sobie na tej swojej górce z flagą "myślę, nie uczę się" i krytykujesz wszystkich dookoła. Ni z gruchy ni z pietruchy mówisz, jakby nauczyciel był moim ideałem i nie pozwalał wykształcić mi własnego zdania!Ogarnij stary, bo pieprzysz trzy po trzy.
Przykład Klaudii z tulipanem był dobry. No ogarnij: z osobą znającą się na wielu rzeczach lepiej jest mi pogadać niż z tępym idiotą. No ale Asru - znawca psychologii oczywiście każdego człowieka wykształconego podepnie do sztywnego encyklopedysty. Nie znasz ludzi wykształconych widocznie. Przykro mi z tego powodu. Ogarnij! Z tępym cepem nie pogadasz, z gościem mającym wiedzę o świecie (tak, wiedza JEST potrzebna aby wyrobić własne zdanie, ale ty chyba jedziesz na stereotypach i pseudo-wiedzy) już tak. Dlatego wolę, żeby rozmówca wiedział czym różni się Szwajcaria od Szwecji, gdyż w ten sposób mogę poruszyć chociażby temat o tych krajach.
Typowe myślenie tępego osiłka, nie potrafiącego rozwiązać problemu, tylko wykorzystując silę i to, że jest w grupie i ma 190cm wzrostu. No i oczywiście będziesz uważał, że Ty nie zasłużyłeś na karę za rozwalenie mu mordy, no bo przecież ON był takim kryminalistą.
No i gwóźdź programu: jesteś żałosnym, ignoranckim i zadufanym leniem. Wiesz co to była Wojna Światowa, SS i NKWD? Więc zastanów się, dlaczego pierwsze co zrobił Hitler (http://pl.wikipedia.org/wiki/Adolf_Hitler) , to wymordował polską inteligencję. Jak myślisz? Bo byli nieumiejącymi myśleć encyklopedystami cytującymi książki od fizyki i biologii? NIE! Bo elity były ŚWIADOME, potrafiące myśleć, wyciągać wnioski i obserwować, kojarzyć fakty, przewidywać kolejne kroki Hitlera, nakłaniać robotników do walki. Ale ty twierdzisz, że człowiek uczony, jest sztywną, pozbawioną własnego zdania machiną! MYLISZ SIĘ! Bez elit pozostali tylko idioci, nie znający świata i ograniczeni robotnicy, których można było urobić, omamic ciekawą wizją komunizmu, gdzie nikt się nie przepracowywał. Pomyśl, dlaczego elity i inteligencja stanowią siłę kraju! Dlaczego Hitler nie wymordował robotników, którzy nie odebrali omamiającego wykształcenia? Bo to oni byli nie mającymi zdania cepami, których można było kontrolować.
No ale proszę, nie ucz się, zostań sobie wolnym żulem. Ale za czterdzieści lat Twoje zamiłowanie do gry w kosza z ziomkami może zniknąć i wtedy pojawi się problem, kiedy ludzie pracujący, ze swoich podatków będą musieli otrzymywać takich darmozjadów jak Ty.
Łał, to jestem elitą, bo również potrafię obserwować, wyciągać wnioski, kojarzyć fakty i myśleć. Hitlera pod ręką do przewidywania jego kroków nie mam, naszczęście.
Logiki się w szkole nie nauczysz, owego kojarzenia faktów, obserwacji również
Nom om.
190 cm i bez grupy daje rade.
Niemniej patrz, mogę typa podejść jakimiś tęgimi rozkminkami, rozkręcić z jego udziałem całą aferę, ale po co? To jest strata czasu, a owy "osiłek" spodsklepikowy ma na tyle honoru/strachu żeby mówić iż wywalił się na schodach. Szybki efekt, zerowy nakład czasu i energi praktycznie.
Rozwiązania siłowe są ogólnie be i złe, ale w niektórych sytuacjach są efektywne, a jeśli na efekcie nam zależy - czego chcieć więcej?
Ale patrz, jeśli porusze już temat owej Szwajcari czy Szwecji, to jedynie jak coś będzie się w owym kraju działo (dajmy na to - pedofil zgwałcił dwoje dzieci) i mogę rozmawiać o tym fakcie, a Szwajcaria jest tylko tłem.
-Siema ziom, jak wakacje?
-A spoko, w Norwegii byłem, typie, ale laski się tam kręcą, a i fajną katedrę w Trondheimi'e widziałem.
-No to przekot, coś ciekawego jadłeś tam może? Po jakiemu oni tam wogóle gadają?
-Nie mam pojęcia stary, skrzeczą jak żaby, a cośtam jadłem (nie mam pojęcia co ciekawego w norwegii jest więc powiedzmy) kraby z szynką (xd)
-Zjadliwe to? Ja bym się chyba brzydził jakiegoś robala jeść...
Doświadczenie takie z klasowymi kujonkami mam.
-Ty typie, słyszałeś że w XXX zalegalizowali aborcje? Co ty o tym myślisz?
-Eeee, ale Pani K. nie mówiła nic....
Ale moje znajomki znają się na wielu rzeczach, ja też swoje potrafię, ale niekoniecznie datę 83 powstania kaszubskiego.
Dziękuje i pozdrawiam ;)
Zeg, kochany, wytłumacz mi proszę, jak najprościej dlaczego: stawiasz gościa z mojego przykładu (automatyk, w pracy używający nie tylko wiedzy technicznej, ale także umiejętności logicznego myślenia, które pozwala mu ominąć problem zamiast przedzierać się przez niego, a także doświadczenia i skilla automatycznego) obok kolesia zawijającego sreberka. Nie rozumiem Twojego rozumowania. Dobra, może być tak:
"No tak, racja. Jeśli chcę być gościem z Twojego przykładu (automatyk, w pracy używający nie tylko wiedzy technicznej, ale także umiejętności logicznego myślenia, które pozwala mu ominąć problem zamiast przedzierać się przez niego, a także doświadczenia i skilla automatycznego) to nie potrzebna mi kreatywność, oryginalność, samodzielność myślenia etc."
Pasuje?
Hmmm...:
-Klaudia, najlepsze filmy to robią Anglianie, no nie?
-Kto?
-No Anglianie, z Anglii.
-...
-Ech, jaka ty jesteś głupia, no przecież jak są Rosjanie to jeszcze Anglianie.
Mój dziesięcioletni brat i siła dedukcji. :lol: Wygląda na to, że dziecka nie wystarczy nauczyć myśleć. Czasami jego móżdżek może być za mały by ogarnąć dziwy tego świata. I tu właśnie mamy przykład młodego, niczym nieskrępowanego i pięknego umysłu, który powinien być pielęgnowany i szlifowany, ale później pójdzie do szkoły :D. (Dziobal, zanim odpiszesz, przeczytaj jeszcze raz :roll:)
(...)Zeg napisał jakąś pierdółkę w poście. Ejj... :/ :P
A kujony mogą być fajne, to że ktoś chce mieć dobre oceny, nie czyni go samym złem. Teraz powiem coś, co pewnie zniszczy całkowicie to co sobie wypracowałem poprzednimi postami w tym temacie - też mam dobre oceny i wyniki w szkole. Średnia 5,08(3), najlepsza w klasie, jestem finalistą z dwóch konkursów przedmiotowych, a z polskiego zabrakło mi jednego punktu (wszystkie trzy napisane najlepiej w szkole).
Zeg tatuś: Synku zrób frytki.
Synek: A jak włączyć piekarnik?
Zeg tatuś: Pomyśl.
[dalszej części nie ma, bo nastąpił wybuch]
Uczyli ciebie włączać piekarnik w szkole?
To rispekt. :D
A w wykształceniu własnego zdania na podane przez Ciebie pytanie może pomóc wiedza nabyta o skutkach uzależnienia narkotykowego z biologi. No ale to przecież niepotrzebne lekcje, no tak. Marihuana jest zła, bo przecież tak mówią. To narkotyk, uzależnia, niszczy organizm. Nie bez powodu jest zakazany. Alkohol i papierosy też, ale mniej, bo przecież są legalne i nawet naszym autorytetom (nauczyciele, rodzice...) zdarza się czerpać z ich dobrodziejstw.
Ale czy wiesz, że:
Z Wikipedii, na której całość jest znacznie szerzej opisana, a na dole są podane źródła i dowody:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Marihuana
W szkole mnie tego nie uczyli :P.
Karzmy ludzi za wady wymowy!!! Karzmy ojców języka polskiego, że istnieje coś takiego jak uproszczenie!!! Karzmy za przyzwyczajenie, że jeśli ojciec mówił 'włanczać' to ja też chcę!!! Śmierć sepleniącym!!! ;) Karzmy ludzi, bo nie znają historii Polski!!! Przecież przyszłe pokolenie MUSI pamiętać o swoich przodkach!!! Żyją w Polsce, więc MUSZĄ TO WIEDZIEĆ!!! Śmierć dla ludzi nieznających historii Polski!!! Na pohybel skur... (:P) Ludziom, co nie znają stolicy Albanii!!!
Ogólnie, cała ta wymiana postów sprowadza się do tego, o czym pisałem na samym początku. Bo to trzeba i należy znać, a tamto już nie. I ja właśnie chcę się temu stereotypowi (? poglądowi/przyzwyczajeniu/normie) sprzeciwiać, głupio Wam będzie jak przeczytacie o profesorze Zegarmistrzu, będziecie zatrudnieni w jego firmie albo kupicie piwo w samochłodzącej się puszce zaprojektowanej przez niego i pomyślicie sobie "Ej, to ten frajer, co nie wiedział, kto napisał "Kamizelkę" ;).
Zapewniam że piąche w ryj zrozumie lepiej. Oczywiście, widziałeś kiedyś szufladę buntującą się przeciwko szafie trzydrzwiowej? Jestem przywiązana do mojej twarzy, a ów neandertalczyk nie wyglądał na szanującego zasadę, że kobiet się nie bije. I jak już mówiłam, nie zamierzam się zniżać do poziomu gnoja dręczącego dzieci.
Uczyli ciebie włączać piekarnik w szkole? No to:
-Tato w jaki sposób zapalić palnik pod trójnogiem?
Ar ju hepi, Asru?
A w wykształceniu własnego zdania z pewnością nie pomoże "narkotyki są złe bo uzależniają i w ogóle nielegalne one" Skutki uzależnienia narkotykowego na biologii odnoszą się do zmian fizycznych w ciele (czyli też dziwnemu działaniu mózgu: zanik uczuć wyższych i trzeźwości myślenia, etc.), nie podtekstu prawnego 'ćpać nie można' tak dobrze znanego z WOSu. Czytaj dokładnie.
Ale ja rozmawiam z ludzmi którzy rozmawiać mogą na wiele tematów, przedstawiając zdanie swoje, a nie swojego nauczyciela.
Czy też o tematach których nauczyciel nie porusza, bo nie są w programie. Jaki Ty jesteś niedomyślny, żeby nie powiedzieć inaczej. Stosujesz wstrętną zasadę analizy na opak: próbujesz przetłumaczyć moje słowa na swój tok myślenia, bylebyś tylko mógł mi coś wytknąć. Ty jesteś Kempa, a ja Tusk na przesłuchaniu przed komisją ds. komisji hazardowej.
Za wiedzę mogącą kształtować poglądy obrałam np. informację o inkwizycji, odpusty udzielane przez papieży za pieniądze itp. rzeczy coś tam poruszające w tej pustej makówie i namawiające do wrzucenia KKK w śmietnik. Dziecko drogie, ciągle piszesz, że ludzie wykształceni przekazują tylko suche fakty bez swojego zdania, to skąd Ci się kurka wzięło to: "zdanie swoje, a nie swojego nauczyciela"? Zaprzeczasz sam sobie, znowu.
No ale proszę, nie ucz się, zostań sobie wolnym żulem. Ale za czterdzieści lat Twoje zamiłowanie do gry w kosza z ziomkami może zniknąć i wtedy pojawi się problem, kiedy ludzie pracujący, ze swoich podatków będą musieli otrzymywać takich darmozjadów jak Ty. O. Dziękuję, do widzenia, święta prawda.
Uczciwa praca zawsze popłaca, a zmienić pieniędzy które sobie Asru w poprzednich postach obliczyłeś z pensji, na 3 tysiące zamiast 700zł nie dasz rady za ładne oczy, przypominam raz jeszcze.
Karzmy ludzi, bo nie znają historii Polski!!! Przecież przyszłe pokolenie MUSI pamiętać o swoich przodkach!!! Żyją w Polsce, więc MUSZĄ TO WIEDZIEĆ!!! Śmierć dla ludzi nieznających historii Polski!!! Na pohybel skur... (:razz:) Ludziom, co nie znają stolicy Albanii!!! Wskaż mi fragment, w którym to JA, nie Dziobal, napisałam, że trzeba to wszystko. ;)
Raczej podbuduje. I chyba jestem w kropce.
*gleba* :D
Ale Asru już o błędach nic nie napiszesz? O tym, że feta nie jest w końcu taka zła? Zawiodłem się.
Nie pęknij ;) Nie ty jeden.
Nie mówię tu o maryśce, tylko o tym, że jeżeli w szkole nie powiedzieliby Ci o szkodliwości fety, wciągnąłbyś ją na pierwszej imprezie.
toś mnie rozłożył staary. w moim poście mówiąc logiczne myślenie mam na myśli samodzielnosć, obchodzenie problemu podpina się pod kreatywność i oryginalność. Ale bez wiedzy, którą przekładnię należy tam zastosować, nawet geniusz nic nie zrobi.
A znasz taki przypadek? Ja nie.
Of course sobotnia imprezka i granie w kosza na kacu rozwija wszystkie najpotrzebniejsze umiejętności.
Jeśli przeczytam o profesorze Zegarmistrzu, który nie odróżnia rozbiorów od wojny światowej, to faktycznie będzie mi głupi, żem Polak.
Cokolwiek to ma oznaczać, i tak się w tej kwestii mylisz.
Ta dyskusja nie ma sensu: ja w=uważam, że jako Polak potrzebna mi jest wiedza o jej historii i pamięć o przodkach wynikająca z czystej do nich wdzięczności, chcę wiedzieć co jem na obiad i jak działa samolot którym lecę do Szwecji, o której też lubię coś wiedzieć. Wy uważacie, że wiedza jest niepotrzebna, liczą się tylko zainteresowania i j**** to, co męczy, grajmy w kosza, nie obchodzi mnie, co się działo przed stoma laty, ani kim był Mickiewicz. Z własnego doświadczenia (rozmowy na vencie) wiem, że mi byłoby głupio, gdybym nie umiał ziomkowi odpowiedzieć na pytania o niedawną historię mojego kraju.
Umiejętność myślenia w życiu nie starczy, sama wiedza także. Tym miłym postem, chyba zakończę wizyty w tym temacie.
Edit: klaudia się wcięła, ale: .
Miałem na myśli to samo: nie wypowiesz się na temat historii czy tam cokolwiek sobie wstawisz w jej miejsce, bez wiedzy o tej rzeczy/ tym temacie.
cd. , a ja przepraszam, gdzie JA napisałem, że trzeba to wszystko? Mówimy Klaudio o tym samym: że wiedza zdobyta w szkole się przydaje. Po co Ci nagle wiedzieć, co jest stolicą Albanii, ale żeby nie wiedzieć czym jest Warszawa to trochę wstyd, tak samo nie wiedzieć kim był Piłsudski czy Wojtyła.
Edit2: Asru, nie jesteś Elitą. Można Ci wcisnąć byle głupotę, której nie będziesz w stanie sprawdzić. Chodzi mi o informację gospodarczą, polityczną czy inną. Można Ci powiedzieć, że Polacy zabijali Niemców rozpylając w powietrzu silnie toksyczne związki chlorku sodu i jeśli nie masz przy sobie wujka Googla, leżysz. (zakładam, że uważając się za logicznie myślącego geniusza o zainteresowaniach tylko matematycznych, olewasz wszystko inne)
Feta nie jest taka zła.
Tak, bo jako nastolatek z pewnością wielką wagę przykładasz do faktu że nauczyciel w szkolę powiedział ci że jest ona niezdrowa.
O trawce też tak mówią, wiesz.
Znam. Znałem właściwie.
Nie mniej niż szkoła.
aj dont kare bołt dys stupyd kantry.
Którą otrzymujemy w pdst.
No bo serio, mi Mickiewicz lata koło dupy tak samo jak "Nowak z czwartego"
Nie czytam jego książek, nie podoba mi się taki styl pisania, olewam.
Ale czym jest warszawa i gdzie leży wiedziałem przed pójściem do przedszkola.
Wojtyła to kolejny sługus "zua" aka religi a Piłsudzki miał dobre poglądy - naród wspaniały ino ludzie k*rwy.
O nich też się jakoś w podstawówce dowiedziałem, wiesz.
Jestem pewien że jakbyś podszedł do 10 osób na ulicy to żadna z nich nie miałaby pojęcia.
Jeśli ci powiem że przed świętami dolar spadał, a potem cena poszła ostro w górę o jakieś 0.1 to też bez google leżysz.
A taka wiedza (kurs dolara czy euro) jest o milion razy bardziej przydatna, chociaż sama w sobie i tak jest niepotrzebna - ale prędzej będziesz chciał kupić pare dolców na wyjazd niż kogoś zabić przy użyciu soli.
Bo 10 ludzi na ulicy to idioci zazwyczaj. :) Nie mówię o tobie jako o idiocie, tylko ogólnie. No i z pdst. masz rację, poprzedni system był lepszy. Ale juz nie odpisuję w tym temacie.
Olać religię, ale krytykować takiego człowieka możesz, jak zrobisz tyle co on. Inaczej jesteś widocznie slepym głupcem, skoro dostrzegasz w nim tylko zwykłego księdza. Pozdro.
Kurde, ciężko się tak teraz wbić w dyskusję. Przeczytałam wszystko, większość rzeczy już mi wyleciała z głowy, no ale co tam :D
Ja tam uważam, że szkoła jako tak potrzebna jest, i chyba nikt nie miał wątpliwości, nawet Asru, negując szkoły ponadpodstawowe, uważał, że podstawówka jest przydatna. Fakt faktem, czegoś się tam uczymy. Luk kiedyś fajnie pisał o tym, ile czasu naprawdę w szkole spędza się na nauce... Właściwie bardzo mało, prawda? Mam nadzieję, że pamiętacie tę rozmowę, bo nie chce mi się tego szukać ;)
Jak mawia mój nauczyciel z WoS-u, do szkoły chodzimy w celach towarzyskich, nauka jest drugoplanowa. Moim zdaniem większość nauki, którą wynosimy ze szkoły pobieramy z otoczenia, nie z samego 'wykładu' o muszce drozophili na lekcji biologi or something like this. W sumie zgadzam się z tym, że są rzeczy, które warto wiedzieć. Tylko że tych rzeczy spośród innych pierdół, które są nam wciskane jest naprawdę niewiele. Podstawową wadą szkoły jest fakt, że nie uczy nas myślenia.
Kiedyś byłam (ekhm, skromność) inteligentna, ale to było w podstawówce. I nie wnioskuje tego po ocenach, które teraz są średnio o dwa stopnie niższe niż w szkole podstawowej. Tylko wiecie, mam wrażenie, że gimnazjum skutecznie zabiło moje myślenie, mam wciśnięte w głowę jakieś pierdoły, które są mi zbędne, a rzeczy, których z chęcią bym się dowiedziała, nie wiem. Liceum jest nieco inne. Jest część przedmiotów, które zmuszają do nauki definicji na pamięć (stąd też: witaj pało na semestr z cudnego przedmiotu zwanego przysposobieniem obronnym!), ale część jest takich, które naprawdę ruszają trochę mój mózg. Głównie jest to WoS i polski - naprawdę cieszę się z tych dwóch rozszerzeń, które sobie wybrałam.
Reasumując moje chaotyczne wystąpienie - w sumie nie wiem, co chciałam powiedzieć :D Fajnie by było, gdyby szkoła zamiast nauki 'z czego składa się krew' nauczyła mnie korzystania ze źródeł informacji, gdzie mogę łatwo to sprawdzić, nauczyła mnie kojarzyć ze sobą niektóre fakty, wyciągać wnioski. Zamiast pytań w stylu 'co autor wiersza miał na myśli' przydałaby mi się wiedza o tym, jak wypowiadać się tak, by mnie zrozumiano, bo widzę sama po tym poście, że mam z tym problemy ;)
Ale... ogólnie uważam, że szkoła jest dobrym pomysłem. Cele towarzyskie górą! ;)
Dziobal, a z ciekawości - kogo powinniśmy Twoim zdaniem postrzegać w Wojtyle? ;> Absolutnie nie mam nic przeciwko JP2, tylko to zdanie mnie trochę śmieszy - "Olać religię, ale krytykować takiego człowieka możesz, jak zrobisz tyle co on.", bo to tak jakbyś mówił, że krytykować Hitlera mogą tylko ci, którzy zabili tylu ludzi co on. Wiem, przepaść między Hitlerem a byłym papieżem, tylko tak analogicznie... Nie trzeba zrobić czegoś takiego jak dany człowiek, żeby mieć odmienne poglądy, uważać, że jego działania są/były złe.
W owym przypadku wygrywają kluby, serio ;)
Wojtyła jest hajpowy w Polsce bo był Polakiem, Nie zrobił nic więcej niż inni papieże, znaczy jakoś odczuwalnie więcej. Jest hajpowy bo był Polakiem Benedikto the szwab jest hajpowy w Niemczech bo jest Niemcem, naturalna kolej rzeczy.
Znaczy wiesz - poza tym że uważam jakąkolwiek religię za sposób na wyciągnięcie hajsu (zobacz jakim wielkim BIZNESEM, Biznesplanem trwającym już 2 tysiące lat jest chrześcijaństwo.) oraz ostoję ludzi słabych psychicznie, bojących się śmierci. Bojących się faktu że mogą przestać istnieć.
To nie mam nic w sumie do JP2 jako takiego. Papież jak papież, nothin' more.
//N_A_Z_W_Y W_Ł_A_S_N_E piszemy z wielkiej litery!//Klaudia
W Benedikto miało być k.
Dobra, sorka ;)
Eh Asru, jak wielkim ignorantem jesteś. Nie mam siły Ci nawet odpisywać. To, że nie możesz się pogodzić z faktem, iż katolik robi cos dobrego i jest za to szanowany, nie znaczy, że możesz negować jego zasługi.
Mhm, apostołowie zbili fortunę na rozdawaniu majątku. Pomyślże.
A po co tam ten emot? Nie uważasz Wojtyły jak Wojtyły, nie papieża, za człowieka który zrobił dużo dobrego? Nie sądzisz, że warto o tym pamiętać?
//Od razu uprzedzam, że jeśli ktoś napisze pod spodem posta, który powinien znaleźć sięw Religiach dostanie warna bez jakiegokolwiek innego uprzedzenia poza tym ;).//Zeg
// Zeg, czy religia nie ma nic wspólnego z filozofią i nie pomaga znaleźć sensu życia ?// Dziobal
//Dziobal, czy to taki problem pisać w odpowiednim temacie o konkretnych rzeczach? Uogólnianiu do tego stopnia jaki sugerujesz mówimy NIE.//Klaudia
Klaudia, tak tylko wtrącę:
Z biologii mam 2 albo 3 (nie pamiętam), a potrafię wskazać błędy w podręczniku. Tam wszystko jest maksymalnie uproszczone, w dodatku tęgo nierzetelne ;) Na innych przedmiotach nie znam się na tyle dobrze by to stwierdzić, ale przypuszczam że jest podobnie. Jasti ma rację, w szkole najmniej uczymy się na lekcjach, a najwięcej funkcjonując w społeczności szkolnej - psychologii społecznej :D
Piszesz o zmianach w mózgu i świadomości powodowanych przez narkotyki. Super. Tylko że każdy narkotyk (nie wiem ile ich jest, ale parę tysięcy na pewno) działa inaczej i ma inne skutki uboczne, więc Twoja wiedza na ten temat (wyniesiona ze szkoły) jest bardzo ogólna i stereotypowa.
Narkotyki to nie tylko te "złe i nielegalne", papierosy i alkohol, ale też 3/4 lekarstw :) Przyjmując lekarstwa - przyjmujesz dawkę aktywną narkotyku - ma to wpływ na twój organizm, ale czy koniecznie niekorzystny?
(Sry, temat bliski memu sercu :D)
Co do kujonów - zaznaczam kujonów, niekoniecznie "ludzi mających dobre oceny" - Szczerze? Nie da się z nimi pogadać o niczym oprócz szkoły ;]
A są i narkotyki (uzupełniam wypowiedź Woja), które nie uzależniają i nie mają skutków ubocznych. Takie np. LSD (z tego co pamiętam, nie uzależnia fizycznie, a skutki uboczne występują w jednym przypadku na 100 czy tam kilkaset)...
Temat jest zbyt ogólny żebym mógł tu coś uogólniać Klaudio.
Woju: ogólnie uczą, że grzyby są be, nie jemy, nie dotykamy bo sraczka będzie. Irytuje Cię to? Nie, ponieważ bez tej wiedzy każdy dzieciak wpieprzałby pierwszy napotkany w lesie muchomor. Jeśli chce zostać zbieraczem czy innym czerwonym kapturkiem, to sobie książkę kupi, poczyta, pouczy się rozróżniać i wio do lasu. Bez początkowej wiedzy: "grzyby są ble" szpitale zapełniłyby się chorującymi ludzikami, którym nikt nie chciał wmawiać, że grzyby są niedobre, no bo takie pieczarki to się je, więc nie możemy nikogo straszyć.
Z narkotykami jest tak samo: ogólnie szkodzą, przynajmniej większość, tak samo uzależniają. Lepiej powiedzieć, że wszystko jest be nie tykać bo poparzy, niż potem patrzeć jak się ktoś czegoś nawdycha nasmarka czy nałyka i się okaże, że jemu nikt nie mówił, że coś może uzależnić nieuleczalnie. Do tego dochodzi różne interpretowanie zdobytej wiedzy, złe rozróżnienie dragów i koleś wciąga uzależniającą raz na zawsze dawkę.
JEGO CIAŁO JEGO SPRAWA
Serio, chcę się zjarać to robię to prywatnie w domu swoim czy kumpla i nikomu nie przeszkadzam owym skrętem w mordzie.
O fakcie że niektóre grzyby są trujące wiedziałem z...przedszkola, serio.
Asru: chodzi o uświadomienie. Zastanów się czasem...
Rok 2xxx. Asru siedzi w pokuju, żona też, mały dzieciak idzie z metalowym drutem do gniazdka
Ż - aaa kochanie ratuj dziecko
A - JEGO CIAŁO JEGO SPRAWA
D -BVZZBZABHABHSBJABSGATF!C!!AHA!J!GHJ!G!!!!
The End
O fakcie że niektóre grzyby są trujące wiedziałem z...przedszkola, serio. No właśnie, o narkotykach też wiedziałeś i nie wciskaj mi tu kitu, że jest to niepotrzebne. Tak samo potrzeba mówić dzieciom, że do gniazdka się nie wkłada palców, jak że narkotyki uzależniają.
więc Twoja wiedza na ten temat (wyniesiona ze szkoły) jest bardzo ogólna i stereotypowa.
Narkotyki to nie tylko te "złe i nielegalne", papierosy i alkohol, ale też 3/4 lekarstw :) Przyjmując lekarstwa - przyjmujesz dawkę aktywną narkotyku - ma to wpływ na twój organizm, ale czy koniecznie niekorzystny? Woju, leki zawierające narkotyki to głównie psychotropy, uśmierzające widzenie duchów o północy i przeciwlęki /bóle . Ogólnie wśród leków (polskich! zaznaczam: polskich!) narkotykiem samym w sobie jest jedynie morfina i kilka uspokajających, ogłupiających, zapominajek, czy jak je tam nazwiemy oraz to czym lubią pobawić się psychiatrzy. Od nich nic się nie porobi, bo są wydawane tylko na receptę (lub w ogóle niewydawane) i z dokładnym określeniem dawki, którą należy przyjmować. Jak ktoś bierze za dużo to on jest głupi, nie lek. Do tego zaznaczam, że pisałam o UZALEŻNIENIU narkotykowym, a nie zażywaniu medykamentów od czasu do czasu. Pewnie nie wiesz, ale mieszkam pod jednym dachem z kobietą, która zajmuje się tego typu pierdołami, z pamięci wymienia co się z tobą porobi po przejedzeniu Apapem , przez naproxen, aż po Sprycel (przejedzenie jest powiedziane metaforycznie), więc tego co piszę nie dowiedziałam się tylko w szkole, która zresztą podaje prawidłowe informacje, choć uproszczone dane bo nikt raczej nie podejrzewa, że będziesz wciągał afrykańskie suszone błoto albo wstrzykiwał sobie mieszankę wody z Nilu i piasku pustyni. ;) No i nasza kość niezgody kryje się w przyjmowanej definicji narkotyków: Ty określiłeś je jako środki uzależniające ogółem, a dla mnie to dwie oddzielne rzeczy. Nie miałam na myśli tych uroczych skrętów co to dzieci z podstawówki lubią je topić w kiblach, a raczej bardziej hardkorowe drobiażdżki, typu haszysz, amfa, heroina i reszta niestety ogólnie dostępnej zawartości strzykawek na polskim pod-rynku. W główce szumi, a już po kilku razach wpada się w nałóg.
Nie wiem jak w waszych podręcznikach, ale u mnie nikt nie pisał, że LSD zabija czy coś. Były konkretne przykłady, m. in. ta trójka wyżej wymieniona i kilka pochodnych a ich rozbieżność w skutkach i działaniu to nie jest linia długości powiązania typu krowa->radiostacja.
Tu akurat jest mój błąd bo za bardzo uogólniłam, tak, owszem, ale ‘przyjmując lekarstwa - przyjmujesz dawkę aktywną narkotyku’ to też przesada. Rutinoscorbin również jest lekarstwem, więc jak widać nie tylko ja posługuję się nazwą wspólną dla kilku różnych rzeczy. ;)
W sumie każdy jeśli chciał, to domyślił się o co mi chodziło. No tak, tylko po co? :/
Co do kujonów - zaznaczam kujonów, niekoniecznie "ludzi mających dobre oceny" - Szczerze? Nie da się z nimi pogadać o niczym oprócz szkoły ;] Jakichś dziwnych znasz. ;) Znam sporo osób siedzących nad książkami dzień i noc, ale właśnie przez te książki rozmowa z nimi nie sprowadza się tylko do ‘o matko, jutro sprawdzian’. To nie jest hollywoodzka produkcja, to nasze życie, nie można być jednym typem osoby na całej linii, zawsze znajdą się jakieś dodatkowe zainteresowania, nawet takiego kujona coś może zaintrygować.
//O tych narkotykach napisałam tu żeby mieć to razem z tą drugą odpowiedzią na cytat i wyjaśnić o co chodziło z tamtym przykładem, ale jeśli ktoś chciałby mi powmawiać, że witamina C jest równie groźna co kokaina, to na PM, shoucie, w temacie o narkotykach [chyba taki mamy], etc.
Kujon to cep, osoba mająca dobre oceny już nie. Trzeba rozróżniać ;) Ogólnie nie uważam zachowania kujonów (czyt. siedzenie nad książkami od rana do nocy) za normalne... szkoda ich trochę, ale już trudno. Takie warzywka z miliardem dys- potem chodzą i na W-F'ie zamiast pobiegać biologię wbijają do głowy i miliard niepotrzebnych rzeczy jakich wymaga polonistka.
// Zapraszam do tematu o szkole// xxx
// Wal się // Ja
'
Niektóre narkotyki uzależniają od pierwszego razu - i do tego fizycznie. Nie chodzi o sam nałóg jak np. picie, ale o fakt, że organizm nie może obejść się bez jakiejś substancji. (tak teraz czas na Atni-offtop) dlatego uważam, że edukacja młodzieży w tych sprawach jest konieczna, gdyż pozwala im nie zaprzepaścić życia.
Dziewczę, wybacz ale nie do końca wiesz o czym mówisz ;)
haszysz to praktycznie to samo co marihuana - smakuje inaczej i daje gęstszy dym :D Wstrzykiwać raczej nie polecam, to generalnie jest ciało stałe przypominające plastelinę.
Nie tylko psychotropy i leki przeciwbólowe są narkotykami, ale może dla ogólnego bezpieczeństwa nie będę pisał jakie jeszcze, bo to można dostać bez recepty.
Lekarstwa na receptę? Ludzie tym handlują, wymieniają receptę na Tramadol za receptę na Klonazepam itp., czego niektórzy nie zrobią żeby się ućpać xD
Dawki psychotropów zapisane przez lekarza to jedno, a to ile łykają to drugie.
Fakt - wspomniany przez Ciebie rutinoscorbin nie jest narkotykiem w stereotypowym ani prawidłowym rozumieniu tego słowa :)
Narkotyk to środek uśmierzający ból i zarazem powodujący zależność fizyczną.
LSD nie jest narkotykiem, tylko środkiem psychodelicznym. Wbrew obiegowej opinii może mieć hardkorowe środki uboczne, zwłaszcza u ludzi ze skłonnościami do psychoz / paranoi:)
Temat jest bardzo ogólny i moim zdaniem jest tu miejsce na takie dyskusje.
Moim zdaniem edukacja w szkole dot. narkotyków jest nierzetelna i zdecydowanie niewystarczająca żeby uchronić dzieci od narkomanii.
// EDIT jeszcze raz
żaden narkotyk nie uzależnia fizycznie od 1 razu, to jest niemożliwe. Nawet heroina / kokaina / nikotyna. Od 2-3 tak, od 1 - psychicznie.
@Woju
Wstrzykiwanie i reszta zawartości strzykawek tyczyła się akurat heroiny. ;)
Narkotyk nie jest ogólnie zdefiniowanym słowem.
Czemu? Chętnie to dowiem się w jakich to lekach czają się na nas narkotyki w aptece. Vibovit? :)
Zależy w jakiej szkole się uczysz - zdarzają się nauczyciele potrafiący wywrzeć wpływ na psychikę ucznia do tego stopnia, że zaczyna bać się czarno-białych ubrań.
LSD nie jest narkotykiem, tylko środkiem psychodelicznym. Wbrew obiegowej opinii może mieć hardkorowe środki uboczne, zwłaszcza u ludzi ze skłonnościami do psychoz / paranoi:) Wiem, ale uogólniam bo większość ludzi jest przekonana że to drag ;)
Hmm... Nie wiem, nie wiem. Jak dla mnie to LSD nie sprawia, że się ma schizy, widzi się krwiożercze truskawki i słonie o 10 trąbach, ale przenosi do 'wyższego stanu świadomości' :D A skutki uboczne, to po prostu w życiu może Ci się znienacka zdarzyć coś w stylu nagłej zmiany kolorów przed oczami (mózg krejzoluje), nawet jak już od dawna nie bierzesz. Chociaż to są rzaaadkie skutki...
BTW - wiesz, że po LSD i ogólnie halucynodelikach (nazwę wymyśliłem na poczekaniu :D) niesamowicie poprawia się skill gitarowy i możesz improwizować na luzie świetne rzeczy przez parę godzin pod rząd? Myślisz, że jak powstały najlepsze jamy Hendrixa? :D (tylko on do tego, że ćpał na okrągło, miał najlepsze umiejętności gitarowe w historii świata... ;))
Aha! Klaudia, co do Rutinoscorbinu:
http://demotywatory.pl/975085/Sex-drugs-and-rocknroll :lol:
A taki np. Acodin to też narkotyki ^^
Całkiem sporo ciekawych efektów można z dragów z apteki wyciągnąć, i są lepsze tylko pod względem takim, że są legalne.
Chociażby wymieniony wyżej acodin, ogólnie te z dxm.
Zapewniam Ciebie drogi Dziobalu że z pewnością nie wyjdę za taką idiotkę która widząć dziecko zmierzające do gniazdka z drutem zacznie się drzeć.
Moje plany są trochę inne od twoich, wiesz.
I nie, nie będę wymagać od 3 latka logicznego myślenia, serio.
LSD owszem, wywołuje wyższy stan duchowy :) Bo rzeczy które widzisz i sposób w jaki zmienia się świat pod jego wpływem pochodzi z Twojej podświadomości.
Dostanie czystego LSD na czarnym rynku w Polsce podobno graniczy z cudem :/
Klaudia - bo jakiś kretyn bez pojęcia pomyśli że "z apteki, to bezpieczne" nażre się tego i coś mu się stanie. Lekarstwa bez recepty mogą powodować bardzo silne halucynacje i wrażenia, ale wpływ takich dawek na organizm jest znacznie gorszy niż wielu nielegalnych narkotyków.
można wybulić 2zł więcej i mieć gniazdko z zabezpieczeniem "antydzieciowym" które jest praktycznie w 100% skuteczne.
PS. skąd "tępy dzieciak Asru" będzie wiedział, że do kontaktu trzeba wsadzać drut, a nie palce? :P
LSD owszem, wywołuje wyższy stan duchowy :) Bo rzeczy które widzisz i sposób w jaki zmienia się świat pod jego wpływem pochodzi z Twojej podświadomości. Solipsyzm, Thelema? ^,-
Ej, ej, ej, jak kretyn bez pojęcia się ich nażre to on jest kretynem, nie lekarstwo. Mówimy o zażywaniu leków normalnie. Powtarzam - oprócz morfiny i niektórych psychotropów nie ma takowych będących narkotykami. Po lekach na kaszel, typu Acodin nie ma się takich odjazdów jak po heroinie, no przepraszam bardzo. Do tego po nim są one przy zażyciu zbyt dużej dawki - głupota własna lub nie do końca dobry lekarz. Już nie mówię, że trzeba by wziąć ponad 20 tabletek na raz dla wywołania uczucia nazwijmy to: wesołości. No i to dziadostwo jest po prostu, skutki uboczne jakie może wywoływać biorą się m.in. z mieszania z innymi lekami lub specyficznych właściwości danego organizmu - ktoś ma uczulenie, etc. Ale to nie narkotyk.
Między lekiem a narkotykiem jest zasadnicza różnica - ten pierwszy ma za zadanie leczyć i jest tworzony pod dane schorzenie, a drugi bierze się nie po to, aby wyzdrowieć, ale dla przyjemności.
Taki narkoman nie zażywa po raz pierwszy, drugi i trzeci, bo musi (to przychodzi później), ale po prostu chce (mówię o mocniejszych środkach). Wybiera życie, którego sensem jest ćpanie, a potem witamy w Monarze. :/ Zrozumiem jeszcze jak ktoś się bawi tabaką, bo po niej w większości przypadków nic nie jest, w dodatku to nie żaden narkotyk, ale już amfa...?
Narkotyki (w moim rozumowaniu tego słowa) nie są dobre i już.
No dobrze, wyjaśniliśmy sobie już wszystko? Bo mimo swoistej ogólności tematu zboczyliśmy ze ścieżki postów o treaści adekwatnej do wątku 'filozoficznego'.