Archiwum
- LATANIE W KATARZE
- Premiery SF na które czekamy: film "Harry Potter i Insygnia Śmierci"
- Jak w Guild Wars 2 wyglądać będzie leczenie i śmierć postaci
- Twórca Facebooka oskarżony. Grzywna, dożywocie lub... kara śmierci
- Gra Harry Potter i Insygnia Śmierci w dwóch częściach
- Śmierć w stylu Web 2.0
- Zegar śmierci ;]
- Lenovo IdeaCentre B305 juĹź do nabycia
- Nowy indeks wyszukiwarki Google Caffeine juĹź gotowy
- Testament Babci
- Szybka przeglÄ darka grafik - IrfanView 4.27
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- bezglutenowo.pev.pl
Cytat
Długie szaty krępują ciało, a bogactwa duszę. Sokrates
I byłem królem. Lecz sen przepadł rankiem. William Szekspir (właść. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Dalsza krewna: Czy śmierć to krewna? - życia pytasz się kochanie, tak krewna, ale dalsza, już na ostatnim planie. Sztaudynger Jan
Dla aktywnego człowieka świat jest tym, czym powinien być, to znaczy pełen przeciwności. Luc de Clapiers de Vauvenargues (1715 - 1747)
A ludzie rzekną, że nieba szaleją, a nieba rzekną: że przyszedł dzień Wiary. Cyprian Kamil Norwid (1821-1883)
aaaaLATANIE W KATARZEaaaa
MUSZĘ WAM O CZYMŚ OPOWIEDZIEĆ.Mieszkam w Lublinie, w bloku na skraju lasu.
Dzisiaj rano o 12 ja, mój kumpel, i nasze rodziny pojechaliśmy w las na rowerach zrobić tak jakby piknik. Było fajnie i zupełnie zwyczajnie aż do drogi powrotnej.
Tata zobaczył jakichś trzech przerażonych 20 letnich facetów stojących na drodze. Cicho rozmawiali, jeden dzwonił na policję.
Spytał się co się stało. Oni powiedzieli że tam w zaroślach jest coś dziwnego.
Poszedł tam.
W zaroślach na drzewie wisiał martwy, młody człowiek na sznurze. Miał szeroko otwarte oczy i był siny. Nie reagował na słowa.
Tata, lekko oszołomiony wrócił i opowiedział nam i tym gościom co się stało. Zaczęli dzwonić na policję i pogotowie, a reszta wróciła do domu.
Nie wiem co napisać.
Wieczorem szukajcie informacji w Internecie i oglądajcie wiadomości, na pewno będą o tym jakieś wzmianki.
Idę grać w jakąś wesołą, odprężającą grę. Nie widziałem TEGO ale sama świadomość że kilkaset metrów od osiedla dzieją się takie rzeczy sprawia że czuję się niesamowicie.
PS
Kiedyś jechaliśmy w podobnym składzie nad Zalew Zemborzycki. Po drodze rowerowej do zalewu jeździło mnóstwo ludzi.
Część drogi była zablokowana i była tam policja.
Dziesiątki zdziwionych rowerzystów w różnym wieku wypytywało co się stało.
Wieczorem w wiadomościach podali że znaleziono w Bystrzycy (taka rzeczka) martwego człowieka zawiniętego w dywan.
Łał... to rany. Ja bym nie chciał mieszkać gdzie wiszą trupy w lasach.
MP, Twój post jest bardzo pocieszający xD
I co dalej? Twój tata zadzwonił na tą policję? Przyjechała, były jakieś zeznania? Sorry, nigdy nie byłem w takiej sytuacji, ale przypuszczam, że mimo szoku obudziłby się wtedy we mnie dziennikarski instynkt, głód informacji, a właściwie sensacji. Jak się zbierzesz w sobie, to proszę napisz coś jeszcze. Przecież ten chłopak musiał mieć jakąś rodzinę, jakąś przeszłość.
MP, Twój post jest bardzo pocieszający xD... Hehe, dzięki, ale wiesz ty na przykład chciałbyś mieszkać w domu który jest blisko cmentarza?
A bym chciał takiego trupa zobaczyć.. ;p
Ciesze się że zombiaki jeszcze nie istnieją, rly.
OK uspokoiłem się, trochę wpadłem w panikę :shock::shock::shock: ;).
To pierwszy taki przypadek od lat kiedy tu mieszkam, nie tak że tu "trupy wiszą w lasach" :roll:
Policja zaczęła się tam zjeżdżać. Wiem, ponieważ* nie chcieliśmy jechać drogą obok tego człenia :neutral: Wyjechaliśmy z lasu drugą dłuuugą drogą i zanim wyjechaliśmy już policja tam zaczęła przybywać (spotkaliśmy paru gości w granatowych mundurach, którzy się pytali czy wiemy gdzie to jest).
To nie mój tata zadzwonił tylko tamci goście, tata to zasugerował.
Był oszołomiony, ale szybko ochłonął i zachowuje się normalnie, choć przez najbliższy czas będzie go to wspomnienie gryzło.
Mojego tatę ciężko przestraszyć >>
*bo ponieważ... Lol :D Wybacz, że aż Ci podpis robię z takiego błahgo powodu, ale skojarzyłeś mi się z kolegą z podstawówki, który zawsze tak mówił. Nie wiem czy Ci się tak przypadkiem napisało, ale jest albo 'bo' albo 'ponieważ' ;) 'bo ponieważ' nie istnieje :D //Jasti
Hehe, dzięki, ale wiesz ty na przykład chciałbyś mieszkać w domu który jest blisko cmentarza? Nie widzę problemu. Spokojna okolica^^
a ja bym chciał zobaczyć trupa na sznurze:) taka wakacyjna przygoda hehe
u mnie nie dzieją się takie rzeczy chociaż las mam za oknem. jedyne co zdechłego tam widziałem to jakiś pies oskubany z sierści. ciekawe po co komu sierść psa?:)
PS: fajnie by było gdyby w fnin zdarzyła się podobna historia
a ja bym chciał zobaczyć trupa na sznurze:) taka wakacyjna przygoda hehe Serio?:-/ Przcież to straszne! (Jeśli żart to sorry, nie zakapowałam, ale mnie takie wydarzenia nie bawią)
Jejku...Ciesz sie że tam nie zajrzłeś. No cóż, wszyscy wiemy że wielu ludzi się wiesza ale nikt nie myśli o tym że to może być w lasku obok...Niespodzianki, ta...
a ja bym chciał zobaczyć trupa na sznurze:) taka wakacyjna przygoda hehe
u mnie nie dzieją się takie rzeczy chociaż las mam za oknem. jedyne co zdechłego tam widziałem to jakiś pies oskubany z sierści. ciekawe po co komu sierść psa?:)
PS: fajnie by było gdyby w fnin zdarzyła się podobna historia No tym to naprawdę mnie wkur... To nie jest kurde tak jak jakieś zwierzę zdechłe. MARTWY CZŁOWIEK!!! Mógłby być twoim wujkiem, ojcem i nie żyje. To nie jest takie jak w filmach że główny bohater se strzela zabija Tych Złych i problem z głowy...
Jeśli gdzieś otrzymacie informacje o tym ("w Lublinie znaleziono...") to piszcie tu.
Ale w tym lesie to masa zwierząt żyje.
To że kiedyś widzieliśmy zająca co skakał na polu, to szczegół.
Lisa też widzieliśmy.
Ale miesiąc temu jak się tu przechadzaliśmy to widzieliśmy stado...JELENI. Tak! Stały sobie kilkadziesiąt metrów od nas, niedaleko gospodarstwa jakiegoś i skubały trawę. 8) Tu chyba powinien być park narodowy!
Czuję że za kilka dni wszyscy o tym zapomną. Lub przestanie robić to na nich wrażenie.
W sumie myślę, że to duże przeżycie dla ciebie, ale na pewno nikt nie będzie pisał o jakimś wisielcu. Wiesz ilu ludzi dziennie popełnia samobójstwo? Sądzę, że jakby jedna gazeta miała być wydawana codziennie z opisem samobójstw itp. to i tak by wszyscy się nie załapali.
A co do informacji to znalazłem chyba tylko tego od dywanu :P.
Miał szeroko otwarte oczy i był siny. Nie reagował na słowa. No raczej.;) A tak na serio,to nie znam sie na takich sprawach, ale czy ktoś kto sie powiesi ma otwarte oczy? Mi sie wydaje ze raczej zamknięte, no chyba że Voldek go ukatrupił ^^
A było to w wiadomościach czy gdzieś? Mnie teraz w domu nie było a o tej porze już nie puszczają serwisów informacyjnych.
P.S. Kiedy temat zdechnie, można go zamienić na straszne opowieści. Jak ktoś zna jakieś to może sie podzielić. Nie żebym jakoś to niepoważnie traktował, tylko mi sie skojarzyło.
Od uduszenia najczęściej dostaje się wytrzeszczu oczu. Nie wiem czemu...
To chyba od braku tlenu, tak mi się wydaje...
A jak sie wykrwawisz to chyba nie cierpisz tlenu, co?;) Też nie wiem dlaczego od uduszenia dostaje sie wytrzeszczu (choć jak kiedyś przydusiłem dla zabawy kolegę, to mu jakoś tak dziwnie gały sie otwarły^^) a teraz jakoś nie mam ochoty sprawdzać na internecie:)
A może chodzi o krew - duszenie wypycha krew a ona wypycha oczy - bo gdzieś się podziać musi.
//Mósi - WTF!? Hm... niechcący pewnie? xD//Morowis
Nie chciałabym być nieuprzejma, ale nazwa tematu powinna mówić o tym, co jest zawarte w środku, a ta nie bardzo coś mówi. Jak tu wchodziłam to sądziłam, że nie wiem co się stało, tragedia narodowa, bomba wybuchła, rozwałka na pół świata i w ogóle. Ja rozumiem, że przeżywasz to, co się stało, ale ludzie umierają codziennie. Wiem, że to szczególny typ śmierci, ale samobójstwa też często się zdarzają... Nie wiem jakiej oczekujesz odpowiedzi na to, że powiesił się człowiek, ale mogę jedynie powiedzieć, że współczuję bliskim tego człowieka, jeżeli ich posiadał.
PS. Ktoś coś mówił o domach przy cmentarzu... Codziennie mijam cmentarz - jak idę na dwór, do szkoły, gdziekolwiek... Uczyłam się przez 6 lat w podstawówce na przeciwko tego cmentarza. Nie uważam, żeby to było straszne albo coś. Cmentarz to miejsce dla tych, których nie ma już z nami, ale byli to ludzie tacy jak ja czy Wy - a ani w sobie, ani w Was nie ma chyba nic strasznego. Prędzej Wy mi coś zrobicie niż ci, którzy już nie żyją, prawda? ;)
PS 2. Wyszłam na strasznie nieczułą w tym poście, ale nie zrozumcie mnie źle... Po prostu nie przejmuję się tak strasznie każdą śmiercią, ponieważ jest to naturalna kolej rzeczy na Ziemi. Jest to osobista tragedia bliskich danej osoby, ale ciężko byłoby mi opłakiwać każdego zmarłego z osobna...
Zmieniłem nazwę tematu. Nic lepszego nie przychodzi mi do głowy, ale lepsza taka niż tamta ;)
Moim zdaniem... No cóż. Samobójstwa się zdarzają. Morderstwa też. W sumie, to nie chciałbym zobaczyć kogoś martwego w pobliżu mojego miejsca zamieszkania, ale jakoś mną to nie wstrząsnęło (mieszkam w Lublinie). Wiem, może powinno. Wiem, że następnym razem mogę to być ja, albo ktoś mi bliski, ale... Co z tego? Gdybym miał się przejmować każdą śmiercią, każdym możliwym zagrożeniem, to... Nie da się przejmować każdą śmiercią i każdym zagrożeniem. A jakie to ma znaczenie, że ten akurat był szanowanym księdzem-biznesmenem z Argentyny, a ten bezrobotnym, bezdomnym ateistą? Że tamten był z Lublina, a tamten drugi z Londynu? A co z dziećmi w Afryce, które codziennie umierają z głodu? A ludzie, których pobito na śmierć z powodu innego koloru skóry? A nauczyciele? Sprzątacze, krawcy, fryzjerzy, prawnicy, spawacze... Wszyscy kiedyś umrzemy.
Oj Zeg przestań, demotywujesz mnie xD
A co do tematu to proponowałbym przemianować go na "Śmierć, druga strona, itp." albo coś podobnego. Sam bym to zrobił ale chcę znać Wasza opinię.
A samobójstwa się zdarzają, nawet na moim zadupiu paru już ludzi odebrało sobie życie. Ale co z tego? Znałeś tego wisielca? Co z tego że jest blisko miejsca zamieszkania? Przecież nie będzie tam wisiał wiecznie. A samobójstwo to nie morderstwo, więc raczej Cię to nie spotka, chyba że znudzi Ci się ten padół łez.
Ze swojej strony uważam, że samobójstwo to rozwiązanie dla ludzi o słabym charakterze i - przede wszystkim - egoistów. Bo co zrobią bliscy tego samobójca? Zaczynając już na problemach finansowych, jeśli to był ojciec, lub matka utrzymująca rodzinę, a kończąc na potwornym poczuciu straty u tychże bliskich.
Jakby nie patrzeć, ciężko znaleźć miejsce, w którego pobliżu ktoś kiedyś nie umarł (właściwie - to chyba niemożliwe ;)). Nie ma co, wszyscy kiedyś umrzemy. I nie ma co tego jakoś bardzo przeżywać. Życie jest zbyt krótkie, żeby zalewać się łzami, bo ktoś nie żyje. Jeżeli była to osoba dla nas bliska czy coś znacząca to zmienia postać rzeczy, bo byliśmy z nią związani. Zostaje uczucie pustki i wiemy, że już nie da się nic zrobić. Ale ludzie giną co chwilę, w różnych miejscach na świecie, a jednak nie możemy raczej całego swojego życia spędzić na opłakiwaniu ich...
I zgadzam się z Lee. Samobójstwa są naprawdę egoistyczne. Nie umiem sobie wyobrazić, co bym czuła, gdyby popełnił je ktoś z moich bliskich. Wiem, że życie bywa ciężki i w ogóle, ale samobójstwo jest tchórzostwem i niczym więcej jak tylko ucieczką...
Ja chyba jestem "inny. Przepraszam, ale mnie martwi nie ruszają. Kiedyś widziałem martwego mężczyznę, zginął w wypadku samochodowym. Przebił go jakiś metalowy element. Zginął na miejscu.
Nie boję się martwych. Niektórzy ich się boją, bo sobie przypominają o tym, że oni i ich bliscy też kiedyś zginą. Rodzą się wątpliwości, szczególnie, gdy ofiarą jest osoba im bliska. Nie chcą być zapomniani, dlatego zwłoki składa się na cmentarzach, istnieją święta zmarłych itp. Boją się śmierci z miliona najróżniejszych powodów.
Nie żałuję martwych. Sam kiedyś będę martwy i nie mogę tego zmienić, więc rozważania o tym nie mają najmniejszego sensu. Nie obchodzi mnie. Nie chcę umierać, życie ma dla mnie wiele słodyczy, ale nie boję się jego końca. Nie zatrzymam tego, wiec po co o niej myśleć?
//Zmieniłem nazwę tematu :)//Zeg
...Nie żałuję martwych... Jesteś bez serca. Kiedy pierwszy raz to przeczytałem to miałem ochotę... już nie powiem co.
Bo? i tak zdechniesz, pójdziesz do piachu i tyle, należy się z tym pogodzić.
Owszem - umrze ci ktoś bliski - żal, smutek, i ogólnie szkoda jak cholera ale nic na to nie poradzisz.
Ostatecznie podejście do śmierci jest sprawą dość indywidualną dla każdego człowieka, jedni szukają pocieszenia w wierze , drudzy mają na to wyje...łożone, jeszcze inni zagłuszają myśł że umrą bezustanną pracą/smt, ile ludzi tyle podejść właściwie...
Myślę, że tu nie o to chodzi Asru...
Nad zmarłymi nie powinno się rozpaczać itp. ale chyba jakiś szacunek dla nich się należy, w tym i jakiś żal. "Nie żałuję zmarłych" w moim mniemaniu zabrzmiało tak, jakby zmarły człowiek znaczył tyle co zdechły pies. Leży sobie taki gdzieś w lesie. Można obok niego przejść, zrobić zniesmaczoną minę, a kilka godzin później całkowicie zapomnieć o zdarzeniu. Ale nie wiem co uważa MP :).
EDIT: A, jeszcze jedna sprawa... Ja nie rozpatruję śmierci jako temat do rozważań filozoficznych, trochę tak jak to zrobił Procek. Nie boję się jej, ani nie uciekam w stronę wiary, jak opisuje Asru. Po prostu o niej nie myślę. Nadejdzie sobie kiedyś, nie wiem kiedy i nie wiem gdzie. Same niewiadome :). Nad czym tu się zastanawiać?
Bo? i tak zdechniesz, pójdziesz do piachu i tyle, należy się z tym pogodzić. Może Ty "zdechniesz i pójdziesz do piachu" ale inni ludzię umrą i zostaną zbawieni (lub potępieni).
Może faktycznie nie do końca, również nie przekazałem tego co chciałem chciałem tak całkowicie.
A czy tak nie jest? Twoja rodzina owszem, pamiętasz długo, ale jakiś przypadkowy typ którego nigdy nie znałeś?
Ja przynajmniej zapomniałbym szybko, no i "szkoda, ale co mnie on w sumie obchodzi?"
Człowiek religijny być może pomodliłby się za jego dusze/smt i zapomniał za godzine czy za tydzień.
No tak jak napisałem, ile ludzi tyle podejść.
A teraz przeczytaj mój post, szczególnie ostatni akapit i coś o szukaniu pocieszenia w wierze.
Mam szacunek dla zmarłych. A konkretnie dla osób, które cokolwiek dla mnie znaczyły. Zwłoki mnie nie obchodzą - liczy się fakt, że tej osoby już nie ma.
Jesteś bez serca. Kiedy pierwszy raz to przeczytałem to miałem ochotę... już nie powiem co. Kalkuluję. Myślę. Większość ludzi, gdy umierają im bliscy płaczą i rozpaczają. Nie widzą przyszłości. Ja myślę o przyszłosći, jak sobie bez tej osoby radzić w życiu. Inni płaczą, ja oddaje szacunek poprzez wspomnienia o tej osobie. Oraz wykonania jej ostatniej woli.
Nauczyłem się chłodno kalkulować. Ktoś mnie niebywale wnerwia - zamiast rzucać się na niego oceniam sytuację i wybieram najlepszą opcję itp. Wiem, że to dla wielu z was nieludzkie - ale bardzo pomaga.
Łatwo ci mówić, bo jesteś o cztery lata starszy. Ja tak zbytnio nie umiem chłodno kalkulować.
MP, to nic nie oznacza. Na tle innych ludzi... jestem niemalże nienormalny.
Nie umiałabym nie płakać, nie rozmyślać, nie wspominać osoby, która była mi bliska i zmarła. Całe szczęście, w ostatnich czasach nie zdarzyło mi się nic podobnego, więc nie jestem zmuszona tego tak rozważać, ale myślę, że ciężko jest wypełnić pustkę, która zostaje w nas, kiedy odchodzi ktoś, kto był w naszym życiu, znaczył coś dla nas. Ale tak jak było mówione wyżej - 'przypadkowy typ', który zmarł, niewiele mnie obchodzi. Może mnie wzruszyć, zasmucić, zainteresować, przestraszyć historia jego śmierci, ale tak naprawdę on sam w sobie nic dla mnie nie znaczył, więc nie mam powodów, żeby rozpaczać po jego śmierci. Umarł - tak jak wielu innych umarło przed nim i jak wielu innych umrze po nim - i nie mam na to wpływu. Dopiero osoba mi bliska, którą chociaż znałam może wywrzeć na mnie jakieś głębsze wrażenie.
Co do tematu samobójstwa niektórzy ludzie przeżywają jeśli zobaczą śmierć na własne oczy inni nie. Moja mama i jej już były chłopak widzieli jak ex tego chłopaka podcina sobie żyły z powodu tego o to chłopaka, moja mama to przeżyła, on też. Ale ja jak widziałam jak autobus potrącił kobietę, która została rozjechana na pół (przejechało ją koło w miejscu brzucha i została tak jakby rozcięta na pół) wcale mnie to jakoś szczególnie nie ruszyło. :| Ale gdy zmarła moja babcia bardzo płakałam. ;( Gdy zmarł mi ojciec prawie wcale. :-/ Może to kwestia wieku i humoru albo sposobu w jaki to się odbiera ale śmierć, samobójstwo lub morderstwo za każdym razem odbieramy trochę inaczej. ;)
ale wiesz ty na przykład chciałbyś mieszkać w domu który jest blisko cmentarza? Tak właściwie to ja mieszkam przy cmentarzu, i jakoś nigdy mi to nie przeszkadzało... A na przeciwko mojego bloku jest kostnica.. Też nigdy jakoś nie miałam okazji się z nią bliżej poznać :)
Co do tematu samobójstwa niektórzy ludzie przeżywają jeśli zobaczą śmierć na własne oczy inni nie. Moja mama i jej już były chłopak widzieli jak ex tego chłopaka podcina sobie żyły z powodu tego o to chłopaka, moja mama to przeżyła, on też. Ale ja jak widziałam jak autobus potrącił kobietę, która została rozjechana na pół (przejechało ją koło w miejscu brzucha i została tak jakby rozcięta na pół) wcale mnie to jakoś szczególnie nie ruszyło. :| Ale gdy zmarła moja babcia bardzo płakałam. ;( Gdy zmarł mi ojciec prawie wcale. :-/ Może to kwestia wieku i humoru albo sposobu w jaki to się odbiera ale śmierć, samobójstwo lub morderstwo za każdym razem odbieramy trochę inaczej. ;) Mnie właśnie śmierć ojca najbardziej by zmartwiła... z powodu, że ojciec jest głównym źródłem utrzymania rodziny, gdyby mi zmarł, ledwo starczałoby pensji mamy na spłacanie kredytu i ogólne potrzeby życiowe. Oczywiście też z powdu, że tata jest mi bratnią duszą, ale nie rozpaczałbym za nim. Za nikim.
Chcesz powiedzieć, że dla Ciebie tata jest tylko dlatego ważny, że bez niego miałbyś trudną sytuację materialną? :cuack:
Nie. Kocham go, ale nie ryczałbym w kącie i nie widział pzedsobą żadnej przyszłości. Bardziej mnie by interesowała przyszłość mojej wciąż żyjącej rodziny.
Nie, Procesor wyraźnie napisał:
A Ty tylko widzisz ten fragment (ludzie widzą tylko to co chcą :roll:)
EDIT:
Nosz... Procesor był pierwszy ;)
Widzisz Procek... Kurcze ja bym rozpaczała... Czasami wyobrażam sobie jak by to było gdyby ich nie było... Być może dlatego, że jestem dziewczyną...
A ty myślisz trochę inaczej, być może dlatego że wiek też robi swoje. Fakt : Ludzie widzą to co chcą, słyszą to co chcą... Ale na pewno dostalibyście jakąś po nim rente... Może akurat to nie sytuacja materialna jest tu najważniejsza...
Sratata. "Pieniądze to nie wszystko". Właśnie że nie. Pieniądze to owszem nie wszystko ale ich dostatek jest niemalże gwarancją dobrych warunków do życia.
Sratata. "Pieniądze to nie wszystko". Właśnie że nie. Pieniądze to owszem nie wszystko ale ich dostatek jest niemalże gwarancją dobrych warunków do życia.
Rozwaliłeś mnie tym postem. Coś jakby oświecenie.
Całą duszą podpisuję się pod tymi krótkimi zdaniami, które opisały całą prawdę o świecie. Wszyscy Obrońcy- Moralności głoszą, że nieee, pieniądze nie są potrzebne, że wcale nie stanowią problemu, że przynoszą kłopoty...
Tak naprawdę te wszystkie Prawdy są naciągane. Jestem wierzący, nie jestem egoistą i nie jestem chciwy/żądny sławy/bogactwa/itp.
Ale powiedzmy sobie prosto w twarz: WSZYSCY CHCEMY MIEĆ JAK NAJWIĘCEJ KASY, I WIEMY ŻE TO JEST BARDZO WAŻNE DO SZCZĘŚCIA.
Najlepiej opisuje to zdanie z pewnej polskiej komedii:
Pieniądze to nie wszystko. Ale wszystko bez pieniędzy to nic.
Nic.
Nie oszukujmy się.
Mam nadzieję że nie zabrzmiało to w ten sposób: "tylko kasa się liczy!"
Nie tylko, ale bardzo ułatwia życie, i wszyscy chcemy jej mieć jak najwięcej.
Ja mieszkam w bogatej dzielnicy, gdzie większość ma wielopokojowe mieszkania. Ja mieszkam w małym mieszkanku, i dzielę pokój z siostrą.
Nie użalam się nad tym, i nie płaczę. Żyję z tym normalnie, ale mam świadomość, że z pieniędzmi byłoby mi łatwiej. I w przyszłości zamierzam o to zadbać.
Choć pieniądze szczęścia nie zapewnią. Widzę to na przykładzie rodziny moich dwóch najlepszych kolegów (bliźniaki) z gimnazjum, którzy choć mieszkają w wielkim, pięknym domu...
Ale o tym napiszę jutro...
Ale o tym napiszę jutro... Na pewno nie w tym temacie nono
podbijam podbijam
No kurka wodna... :[ Właśnie czegoś takiego wprost nienawidzę jako mod... Czy ja po chińsku piszę? Asru, nie zrozumiałeś mojego wcześniejszego posta? Myślałeś że odnosi się on tylko do KK? No po prostu krew mnie zalewa... Gratuluję nagrody - ostrzeżenia.
Spoko, tylko że żadnego offtopa tu nie ma.
Nikt nie trzasnął nagle tematu koszt cukierków tylko rozmawiamy o sytuacji materialnej rodziny po śmierci ojca i pochodnych. Finanse to bardzo ważna rzecz.
Do LUKA:
Gdybyśmy założyli osobny temat na sytuację finansową, to byś nas zmiażdżył że zaśmiecamy forum >> Pieniądze są bardzo związane z życiem i śmiercią, toteż prędzej czy później dyskusja w tym temacie musiała na nie zejść.
NIE! Gdzie tam od razu zmiażdżył. Pamiętajcie, że to forum ma kilku modów i czasami to, że jednemu się coś nie podoba, nie musi oznaczać, że nie podoba się innym :). Temat o pieniądzach to bardzo ciekawa sprawa i któryś z Was powinien takowy założyć, gdy zaczęto rozmawiać o tym tutaj. Od teraz, jeśli ktokolwiek jeszcze coś tu napisze nie na temat, zasługuje na warna! Tu luk ma rację śmierć a pieniądze dzieli całkiem spora przepaść. (choć jest kilka mostów ;)).
Sprawa śmierci - tu
Pieniędzy - w nowozałożonym przez Ciebie temacie
Dyskusji o słuszności czy nie porządkowania forum - na PW, O tej stronie, być może też w nowym temacie
Spoko, tylko że żadnego offtopa tu nie ma.
Nikt nie trzasnął nagle tematu koszt cukierków tylko rozmawiamy o sytuacji materialnej rodziny po śmierci ojca i pochodnych. Finanse to bardzo ważna rzecz. Ty chyba sobie żartujesz... Co wnoszą do tematu dwa słowa? "podbijam, podbijam"? Jaki to ma związek z życiem lub śmiercią, z tematem? Ty mi mówisz, że to nie jest offtop?
Gdybyśmy założyli osobny temat na sytuację finansową, to byś nas zmiażdżył że zaśmiecamy forum Czy Ty czytałeś regulamin, zrozumiałeś każdy punkt? Jeśli nie pojmujesz powodów dla których moderator może kogoś "zmiażdżyć" to przeczytaj jeszcze raz. Powoli i ze skupieniem.
EDIT: O, Zeg był pierwszy :)
Jakbym się rozpisał na 10 czy 20 zdań mających w sobie sens tego "podbijam" byłoby dobrze, tak?
Zapraszam :
http://forum.fnin.eu/showthread.php?p=48924#post48924
Oraz tu, Zega w szczególności.
http://forum.fnin.eu/showthread.php?p=48925#post48925
Wiecie czym jest teraz offtop? Wasza sprzeczka "Czy to jest offtop czy nie?" jest teraz chyba największym śmieciem. Gratuluję pomysłowości.
A wracając do tematu:
A zastanawialiście się kiedyś jak umrzecie? Jak ma zdarzyć się w moim życiu coś wyjątkowego zawsze mam wrażenie że przed tym zdarzeniem umrę, albo mnie zamordują. No cóż, może jestem nienormalna... takie rzeczy się zdarzają :P
Czasem się zastanawiam. Nie boję sie samego faktu śmierci, ale mam nadzieję że to nie bedzie bardzo bolesne. Jeśli mam sie dusić parę godzin, to nic przyjemnego. Najlepiej jak śmierć następuje w nocy bo sie nie wie że sie umiera. Pamiętam, że kiedyś śniło mi się że umarłem i moja dusza gdzieś tam leciała i cieszyłem sie ze umarłem we śnie.
Ale jeśli śmierć jest swego rodzaju "zaśnięciem" to spoko. Jeżeli można w ogóle użyć tego słowa.;)
Śmierć jest straszna i nie ma co się śmiać. To nie temat do żartów. Ale z drugiej strony, ciekawe co sprawiło, że ten wisielec postanowił się powiesić. Może miał już dość życia? Bo cały czas dawało mu w dupę? Ale tak czy inaczej, wszystko kiedyś dobiega końca, tylko szkoda, że niektórzy odchodzą tak wcześnie, albo giną dobrzy ludzie, a świnie, które zatruwają świat pozostają do najdłuższych dni. To nie fair, ale takie jest życie.
Nie obawiam się tego. Kpię, bo czystą głupotą jest strach przed śmiercią. Przed nieuniknionym.
Chcę tylko umrzeć bezboleśnie i nie jako starzec.
To na co czekasz? Bierz kawałek sznura i do dzieła! Co? Ah tak, nie chcesz umierać? Przecież to nieuniknione, a im szybciej to zrobisz, tym lepiej. Cierpieć nie będziesz, stary też nie...
Ja się tam śmierci nie boję. Byle by zdążyć porządnie poimprezować i wycisnąć z życia co się da :D A co będzie potem? Ziemia i robaki, na nic więcej nie liczę.
Nie mam myśli samobójczych. I jakoś wolę żyć.
Śmieję się z tego strachu o śmierć, bo to dla mnie czysta głupota. To jest kolejny rozdział w istnieniu człowieka, coś nieuniknionego, coś, co jest już Tobie przypisane i Ty sam nie wiesz, kiedy umrzesz. Ale ktoś na Górze już wie jak, gdzie i przede wszystkim - kiedy.
Nie obawiam się tego. Nie chcę tylko umrzeć jako starzec. Starcy umierają samotni.
Po pierwszym poście byłem pewien że jesteś ateistą. Po drugim wnioskuję, że jednak w coś wierzysz :P
Rzadko myślę o swojej śmierci. Nie boję sie jej panicznie ale mam kilka "zastrzeżeń" ;p
1) Nie chcę umrzeć nagle i w młodym wieku ;/ Wolę umrzeć w spokoju jako starzec, bo zakładam że do tej pory załatwię sobie górę kasy i będę odpoczywał w luksusie ;]
2) Umierając, będzie mnie wnerwiała rozpacz w rodzinie ;p
3) Może to wydać się dziwne, ale jedyne czego boję się w śmierci (jestem wierzący) to...wieczności. To będzie dziwne dość. I, myśląc już abstrakcyjnie, mam pośmiertne marzenie że będę mógł Stamtąd swobodnie oglądać wszechświat i Ziemię. :D Nareszcie się dowiem, czy w kosmosie są obce cywilizacje :)
Aczkolwiek, paskudna dla mnie wydaje się śmierć w wojnie. Najgorsza z możliwych- często niepotrzebna,przerażająca, i zadana przez drugiego człowieka.
Choć w sumie gorsza zdaje mi się głupia śmierć, o przykładach czytywałem w necie (nagrody Darwina). W stylu gościa który się upił i uciął dobie dla zabawy łeb piłą motorową, gościa który włożył głowę do studzienki kanalizacyjnej bo wpadły mu tam kluczyki i, się udusił, i tym podobne :P
BTW, przyszła mi do głowy durna wizja. Kiedy Asru umrze, pewien że to koniec, a tu ocknie się w niebie- wyobrażam sobie jego szok :D
Nie. Nie wierzę w ateizm, natomiast w Boga wierzę. I nie sądzę, by ktoś, kto ułożył ten świat, ot tak zostawił człowieka w potrzebie.
Co jest złego w śmierci na wojnie?
Zeg, czemu nie pójdę się powiesić? Jestem zdrowy. Tylko ludzie chorzy, mający depresję, bądź będący pod dużą presją są w stanie popełnić samobójstwo, bądź świadomie wystawić się na pewną śmierć. I nie chcę umierać. Skoro uważam, że i tak nie ma żadnego wyższego sensu i zupełnie nic nie znaczymy, jesteśmy ograniczeni, to czemu miałbym się zabijać? Żeby coś sobie udowodnić? Akceptuję ograniczenia i będę żył jak inni. No i sterują mną prymitywne instynkty - po prostu nie chcę umierać, bo tak już jest człowiek skonstruowany. Może, gdybym miał pistolet, to bym walnął sobie w łeb. Szybka, miła śmierć.
Czy ja wiem czy to głupota. To po prostu wmontwany w życie człowieka lęk przed nieznanym. Nie wiesz co będzie dalej, więc się tego obawiasz. W ogóle sam mówisz, że nie chciałbyś umrzeć bezboleśnie i jako starzec. Czy nie uważasz więc, że w tym przypadku naturalny jest lęk przed śmiercią w starości na bolesną chorobę?
Hm, co do imprezowania i wyciskania z życia to myślę podobnie. Ale co do bania się oraz ziemi i robaków - staram się nie myśleć o umieraniu, bo na razie nie mam co się martwić - umieranie ze starości jeszcze mi nie grozi, a jak wpadnę pod samochód czy zabije mnie jakiś psychopatyczny morderca to martwienie się tym w tej chwili niewiele mi da, może poza strachem przed wyjściem z domu. Ziemia i robaki - być może. Fajnie by było, gdyby było coś innego, ale wieczność też jest bez sensu. Chyba bym się znudziła ;)
Nie wierzysz w to, że ktoś może nie wierzyć w Boga? Ciekawe ;)
Skąd pewność, że ktoś ten świat w ogóle poukładał?
A w śmierci na wojnie ja widzę same minusy - jest zupełnie bezsensowna i mogła by nie następować, może być bolesna, być może nie będzie z Tobą nawet nikogo bliskiego, mogą nie odnaleźć Twojego ciała, przez co rodzina/znajomi nawet nie będą mieli jak Cię pochwać. Generalnie niefajnie.
No wiesz, ale jak nie zabijesz się jako młody i zdrowy to możesz umrzeć stary i chory. Zabijając się wiesz, jak umrzesz, dokonujesz wyboru. Kiedy umierasz 'naturalnie' (tzn. nie tylko, bo zawsze zabić może Cię ktoś inny, ale wiecie o co be, nie? Jak sam się nie zabijasz.) to nie masz wpływu na to w jaki sposób zostaniesz uśmiercony. Może ktoś będzie Cię torturował? Nie masz pewności, prawda?
Prymitywne instynkty - a widzisz. Moim zdaniem te same 'instynkty' czy tam inne wbudowane w psychikę człowieka czynniki każą nam bać się śmierci. Nie mówię o panicznym strachu, bo to chyba choroba, ale generalnie zdrowi ludzie, na których nikt nie napiera, raczej nie chcą umierać. Bo tak już jest. I dlatego boją się nieznanego.
PS Miła śmierć? Nie wyobrażam sobie.
Nie zrozumiałaś tego, co chciałem powiedzieć.
Nie chcę umierać jako stary człowiek. Starzy ludzie umierają sami. Nie chcę być sam.
A bezboleśnie, bo wolę pożegnać się z tym światem w szybki sposób, nawet może być tak, by ktoś rozwalił mi głowę.
Ale nie chcę umierać w postaci warzywa.
No to dlaczego, pytam jeszcze raz, nie zrobisz tego teraz? Tylko wtedy będziesz miał pewność, jak Twoja śmierć będzie wyglądała, w innym przypadku nie możesz wiedzieć, czy nie będziesz cierpiał etc.
Procesor, tamto pytanie (na które odpowiedziałeś) było do Andrzeja. Ja doskonale wiem, dlaczego nie chcę umierać. Życie to jedyne co mam, a często przysparza mi wiele przyjemności, a jest także masa rzeczy, których kiedyś chciałbym doświadczyć (takich jak na przykład skok na spadochronie, LSD czy seks :)). A że czasem jest ciężko i nieprzyjemnie? Ano jest, ale tylko czasem i w większości przypadków te problemy są... Niczym. Racjonalnie na nie patrząc, to nic nieznaczące bzdety, które ciężko porównywać na przykład z problemami powodzian, inwalidów czy nieuleczalnie chorych ludzi. Dlatego nieśpieszno mi umierać i mam nadzieję jeszcze trochę na tym świecie pozostać ;).
Ale ja nie mam myśli samobójczych, odpowiem jeszcze raz. Podoba mi się życie.
Co do reszty - zgodzę się. Nie mam ochoty umierać, wolę żyć. Ale nie mam zamiaru umierać w wieku 90 lat, kiedy będę sam.
No rozumiem, mniej więcej. Ale może tak - Co masz zamiar zrobić, żeby nie umrzeć w wieku 90 lat? Trochę to dziwnie brzmi "mam zamiar umrzeć wtedy i wtedy...", sam rozumiesz.
Hm... to że nie chcę, to jedna sprawa. Ale to nie zależy przecież ode mnie. Ktoś wie, kiedy ja umrę i umrę, kiedy ten ktoś to postanowi. Nie wcześniej, nie później.
A nie chcę umierać jako starzec, bo nie chcę być przy tym sam.
Zresztą, przy moim trybie życia, jakoś nie obawiam się życia do 120 lat.
Ja się tam śmierci nie boję. Byle by zdążyć porządnie poimprezować i wycisnąć z życia co się da :D A co będzie potem? Ziemia i robaki, na nic więcej nie liczę. Podoba mi się twoje podejście :D
Zupełnie nie rozumiem Twojego myślenia, Andrzej.
Nie czaję, no. Częściowo zależy od Ciebie. Wprawdzie nie jesteś w stanie wpłynąć na to, czy nie zachorujesz na jakąś nieuleczalną chorobę (w przypadku, kiedy nie pchałeś się np. w źródło epidemii) czy na to kiedy umrzesz ze starości, ale zawsze możesz rzucić się pod samochód albo się powiesić, c'nie? Chyba, że uważasz, że to, że rzucisz się pod samochód jest spowodowane tym, że 'ktoś tak chciał' (notabene, ktoś = jakiś bóg?). Ale to by było bez sensu, bo wyszłoby na to, że Twoje życie jest z góry sterowane i nie ma sensu podejmowanie żadnych decyzji, bo i tak nie zależą od Ciebie.
No i w ogóle: nawet jako starzec nie musisz umierać sam - przecież możesz się ożenić, a statystycznie kobiety żyją dłużej, możesz mieć dzieci, wnuki, resztę rodziny, znajomych etc.
Nie ma 'jakiegoś boga'. Bóg jest tylko jeden jedyny.
A Bóg wie, kiedy komu jest dane umrzeć, ja nie mam zamiaru tego prowokować - zresztą samobójstwo to grzech ciężki, niszczenie daru życia, który został nam dany. Czy po to Jezus ożywił Łazarza, by tamten je zmarnował?
? Chyba, że uważasz, że to, że rzucisz się pod samochód jest spowodowane tym, że 'ktoś tak chciał' (notabene, ktoś = jakiś bóg?). Ale to by było bez sensu, bo wyszłoby na to, że Twoje życie jest z góry sterowane i nie ma sensu podejmowanie żadnych decyzji, bo i tak nie zależą od Ciebie. Ja wierzę w Boga, ale nie wierzę w predestynację (= przeznaczenie). Głupota zupełna. Wszystko zależy od tego co się dzieje tu i teraz, nie po to Bóg dał nam wolną wolę żeby z góry narzucać jakieś przeznaczenie. Cuda się zdarzają, goście którzy przeżyli tydzień uwięzieni w kopalni bez wody i picia, dzięki wytrwałości, sile ducha i ew. zmuszania się do jedzenia własnych odchodów. :P
No i w ogóle: nawet jako starzec nie musisz umierać sam - przecież możesz się ożenić, a statystycznie kobiety żyją dłużej, możesz mieć dzieci, wnuki, resztę rodziny, znajomych etc.[/QUOTE]
Trafne spostrzeżenie z tą statystyką kobiet, ale kobiety niekoniecznie się z tego cieszą. ;p
Wiecie co... To chyba nie jest odpowiedni temat do roztrząsania spraw wiary, przeznaczenia itp. ;)
Myśleć o śmierci? Po co? Kiedy? Jadąc tramwajem, mając te 15 minut nic nie robienia mam sobie myśleć "Jak by to było, gdybym umarł..." albo "O mój Boże, chcę żyć jak najdłużej i jeszcze tyle rzeczy doświadczyć"? Bezsens. Śmierć mnie nie interesuje. Wiem, że kiedyś zgaśnie mi światło, albo ktoś mi je zgasi. To nieuniknione. Jednak nie wiem i nigdy nie będę wiedział, kiedy to nastąpi. Tak więc nad czym się tu zastanawiać i w jakim celu?
Rzecz, której się boję, a która związana jest za śmiercią, to... życie :D. Nie chcę umierać za życia, że się tak wyrażę. Świetnym przykładem są tu uzależnienia. Nie chcę, żeby tuż przed śmiercią przeszła mi przez głowę myśl "zmarnowałem ten czas, a mogłem tyle osiągnąć". Zamierzam żyć pełnią życia, 24 na dobę przez siedem dni w tygodniu, być nieustannie aktywnym i sprawnym, aż do samej śmierci. Mam swoje cele, marzenia i zamierzam do nich dążyć. Wyobraźcie to sobie jako wspinaczkę na stromą górę, na której jest coś dla nas najważniejszego. Ja chcę to zdobyć, chcę się na tym szczycie znaleźć, zawiesić flagę "tutaj byłem" i głośno wrzasnąć. A potem patrzeć w dół, na tą całą drogę, którą pokonałem. I śmiać się z tego głośno :D. Nie ma znaczenia kiedy umrę. Chcę tylko mieć wtedy pewność, że wyczerpałem życie na maksa, osiągnąłem wszystko co mogłem, spełniłem się.
Erm... No wiesz, jak mówisz, że jest 'ktoś' to wnioskuję, że w coś wierzysz. Nie używasz określenia 'Bóg', a żyjemy w kraju, w którym można wyznawać jaką wiarę się chce. Zatem pytam. Ale mam wrażenie, że od pewnego czasu za wszelką cenę chcesz się przypieprzyć do każdego wypowiedzianego przeze mnie zdania. A może to ja jestem podenerwowana i tak to odbieram, nvm.
Nie wiem, bo nie wierzę w to, że go ożywił.
No, ja nie wierzę, ale zgadzam się z tym, że wiara w przeznaczenie jest słaba. Zupełnie nie zgadza się z moim postrzeganiem świata. No, i czyniłaby życie ludzkie bezwartościowym. Jak mogę kogoś oceniać za to, że tak chciało jego przeznaczenie? Nie powinnam mieć pretensji do kogoś, kto zabija, bo przecież było mu to pisane. Bezsens ;)
A dlaczego nie? Moim zdaniem jeśli krążymy wokół głównego tematu, nie ma powodu, żeby przerywać dyskusję :)
Poza tym, Luk, właściwie się zgadzam. Jak wspominałam - ja też wolę o śmierci nie myśleć, a z życia czerpać garściami, zachłannie nawet, bym rzekła ;)
Co do pierwszego zarzutu: chyba źle Ci się wydaje, bo ja mam takie samo wrażenie o Tobie, so what? To może ze mną jest coś nie bardzo. Jesli tak, to przykro mi.
Dwa: akurat ja jestem głęboko wierzącym katolikiem i wierzę w tylko jednego Boga.
Trzy: religia to prywatna sprawa obywateli, więc nie musisz wierzyć w Jezusa.
Cztery: poza tym nie mam nic w sumie do dodania - luk powiedział wszystko, co mi leżało na sercu.
1. No widzisz, może oboje powinnismy zmienić nastawienie. W każdym razie w żadnym momencie nie chciałam Cię obrazić ani nic. Jak coś to sorry. Ostatnio jestem drażliwa.
2. Nice.
3. Nice, po raz drugi.
4. Huh. Czyżby wyszło na to, że wszyscy się zgadzają? ;) Tylko wiesz, z Twoich poprzednich postów można było wnioskować, że wolisz umrzeć młodo, nie kosztując do końca tego świata niż umrzeć staro i przeżyć więcej.
Ajj, nie odpisałam wcześniej.
Dlaczego? Bo umierają po tym, jak najpierw same chowają męża?
1. Nie mam zamiaru Cię urazić. Ostatnio mam nerwicę. Szkoła, szkoła, szkoła.
4. Hmm... młodo to może za dużo powiedziane. Nie chcę umrzeć jako zgrzybiały starzec.
Po pierwsze dlatego, że starcy umierają w samotności. I tak jest bardzo często.
Po drugie, nie chcę żyć jako niedołęga, który niczego nie zrobi bez pomocy rodziny. Nie cierpię, gdy ktokolwiek mi pomaga w czymś fizycznym.