Archiwum
- LATANIE W KATARZE
- eMandat 2.0.7.0 dla Windows
- 12; Manchester United [kraksa] 3-2 Olympique Lyon [Lukson]
- IP dobrych polskich serwerów
- Konkurs z nagrodami
- 11. FC SOCHAUX (architekt3) 1:7 YORKSHIRE ORANGE (kobutronix)
- VueScan 8.6.33 dla Windows
- Blogi na fnin.eu
- O europejskim debiucie kolekcji przygód szopa-złodziejaszka
- Jak się bronić przed oszustwem typu "tabnapping"
- New: Redox Other: Redox,waserman,50patroll [IP]
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wzory-tatuazy.htw.pl
Cytat
D³ugie szaty krêpuj± cia³o, a bogactwa duszê. Sokrates
I by³em królem. Lecz sen przepad³ rankiem. William Szekspir (w³a¶æ. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Dalsza krewna: Czy ¶mieræ to krewna? - ¿ycia pytasz siê kochanie, tak krewna, ale dalsza, ju¿ na ostatnim planie. Sztaudynger Jan
Dla aktywnego cz³owieka ¶wiat jest tym, czym powinien byæ, to znaczy pe³en przeciwno¶ci. Luc de Clapiers de Vauvenargues (1715 - 1747)
A ludzie rzekn±, ¿e nieba szalej±, a nieba rzekn±: ¿e przyszed³ dzieñ Wiary. Cyprian Kamil Norwid (1821-1883)
aaaaLATANIE W KATARZEaaaa
[[Knajpa na wzór tych z innych forów (np.tej tutaj).]] Wszystko na mój koszt, wiêc póki tu jestem, braæ nie pytaæ... Jest ciep³o, wygodnie... sennie... Jak nie strzelê sobie czego¶ na bazie H2O, Co2, cukru i kofeiny, to pójdê w off-line... Jak by tu sobie poodpoczywaæ? Brmm... Hmm... A, tak... Wyci±gnie siê nó¿ki pod sto³em i przymknie oczki... No i co z go¶æmi?[[PS mam nadziejê, ¿e Admini nie zbesztaj± mnie za ten topic? Ot, taki, ¿eby o¿ywiæ foruma...
EDIT by bim: Temat rozwin±³ siê troszkê inaczej. Bêdziemy tu pisac historyjkê. Czytajcie, naprawde fajnie siê zapowiada.
@bartg: Proszê nie wpisywaæ innych postaci. Bo t³ok sie zrobi ;)
EDIT 2 (7.02.08): Wszystkie komentarze prosze wrzucaæ w znacznki [.[ tutaj komentarz ].]. (bez kropek ofc) Dlaczego?
http://fnin.eu/PubTramwajarz.pdf
]]
Zegarmistrz nie mia³ co zrobiæ. Nie chcia³ budziæ Toth, wiêc postanowi³ te¿ siê zdrzemn±æ...
Buja³o. Bardzo buja³o. Zegarmistrz wsta³, opar³ siê ojaki¶ metalowy prêt. Bola³a go g³owa. Spróbowa³ pój¶æ kilka kroków naprzód, ale w momencie kiedy pu¶ci³ prêt, przewróci³ siê. G³owa rozbola³a go jeszcze bardziej. Postanowi³ pole¿eæ i odpocz±æ trochê. Kilkana¶cie minut pó¼niej ból g³owy znikn±³. Zegarmistrz wsta³ i z trudem doszed³ do jakiego¶ domku. Zapuka³. Nikt nie odpowiedzia³, wiêc nacisn±³ klamkê. Ta z piskiem opad³a w dó³, a drzwi skrzypi±c, uchyli³y siê. W ¶rodku sta³o dwóch umiê¶nionych mê¿czyzn.
- Stój! Kto idzie? - zapyta³ jeden z nich.
- Jestem Zegarmistrz, syn Jubilera - odpar³ zgodnie z prawd± Zegarmistrz.
- Zegarmistrz?! To ty razem z Toth SPAMUJECIE w temacie "Pub Tramwajarz"! To WY!!
- A ty kim jeste¶, ¿e siê tym tak interesujesz? To nie twoja sprawa!
- Jam jest wszechwiedz±cym i wszechw³adnym stra¿nikiem tego forum, zabieram SPAMEROM, a dajê dobrym u¿ytkownikom. Ja jestem Wujek Rollkin! A ten tutaj - wskaza³ na drugiego mê¿czyznê - to jest mój pomocnik i s³uga, Roverbot!! Bierz go!!!
Zegarmistrz spanikowany chcia³ uciec, ale drzwi, przez które wszed³ kilkana¶cie sekund temu nie by³o. Zdecydowa³ siê pobiec w lewo, tam zobaczy³ drzwi zamkniête na k³ódkê, a w niej kluczyk. Szybkim ruchem rêki wzi±³ k³ódkê, otworzy³ drzwi, wszed³ do ¶rodka, zamkn±³ drzwi i zatrzasn±³ k³ódkê. "No teraz jestem bezpieczny. Przyda³y siê godziny spêdzone na robieniu sztuczek karcianych i innych iluzji" - pomy¶la³. Rozejrza³ siê po pokoju. By³o w nim du¿o starych, spróchnia³ych pó³ek, szafek, rega³ów i innych mebli, których nawet nie umia³ nazwaæ. Szed³ dalej. Zobaczy³ nastêpne drzwi.Wszed³ przez nie do pokoju, w którym zobaczy³ zwi±zan± i zakneblowan± Toth.
- Toth! - krzykn±³ przera¿ony i zacz±³ rozwi±zywaæ wiêzy. Po chwili oboje stali obok siebie.
- Musimy siê st±d wydostaæ. Rollkin i Roverbot chc± nas...
- Wiem - Toth u¶miechnê³a siê - a my¶lisz, ¿e dlaczego mnie zwi±zali?
- No tak, nie pomy¶la³em. Ale ze mnie... - nie dokoñczy³, bo zobaczy³ tych samych dwóch mê¿czyzn, którzy chcieli go z³apaæ. Toth te¿ ich spostrzeg³a i spróbowa³a uciec, ale oni j± z³apali. Zegarmistrza kto¶ waln±³ czym¶ bardzo twardym po g³owie. Obraz by³ rozmazany, ale umia³ jeszcze rozpoznaæ Rollkina z no¿em, który chcia³ wbiæ go w trzyman± przez Roverbota Toth.
- AAaaaaaaaa!!! -Zegarmistrz krzykn±³
- AAaaaaaaaa!!!
Zegarmistrz obudzi³ siê. Zobaczy³ Toth le¿±c± na jego barku.
"Chyba wyrwa³em j± ze snu tym swoim krzykiem" - pomy¶la³.
- ¦pij Toth, ¶pij. Nic siê nie sta³o. To tylko ja. Mia³em z³y sen, ale ty ¶pij.- Po tych s³owach Zegarmistrza Toth ponownie usnê³a.
Po zarywaniu nocy od wrze¶nia poprzedniego roku Toth by³a wykoñczona, wiêc spa³a jak zar¿niêta a¿ do momentu, gdy Zegarmistrz krzykn±³ przez sen. Pó¼niej zasnê³a na powrót, znów opieraj±c siê o jego bark, ale ju¿ nie tak spokojnie.
<<<Toth sta³a w jakim¶ pomieszczeniu i powoli odzyskiwa³a przytomno¶æ. Pierwszym, co sobie u¶wiadomi³a, by³y rêce wykrêcone w ty³ i zwi±zane w nadgarstkach. Drugim, rw±ce kolana. Trzecim, po otwarciu oczu, ¶redniej wielko¶ci pomieszczenie z czarn± pod³og±, ¶cianami i sufitem. Z niejakim trudem wyprostowa³a kark i spojrza³a na dwie spore postaci w czarnych ubraniach i kapturach z bia³ymi naszywkami na wysoko¶ci oczu. "Zupe³nie jak Ku-Klux-Klan..." pomy¶la³a Toth. Jeden mia³ naszywki w kszta³cie jaszczurek, drugi - sztyletów.
- Ty jeste¶ Toth? - zawarcza³ Jaszczurka, wyci±gaj±c zza pasa nahajkê.
- Mo¿e... - odpowiedzia³a na wpó³ ¶wiadomie Toth.
Trzask. Ostrokrawêdzisty pier¶cieñ Jaszczurki przeci±³ skórê na policzku Toth z tak± ³atwo¶ci±, jak gor±cy nó¿ mas³o.
- Masz do mnie co¶ jeszcze?
Trzask. Toth zakaszla³a i wyplu³a krew.
- Nie pajacuj, ma³a, nie jeste¶ superbohaterk± - warkn±³ Sztylet. - To ty jeste¶ Toth?
- "Ma³a" to ju¿ za du¿o, ja mam metr osiemdziesi±t wzrostu.
¦wist. Rzemieñ spad³ na wyprê¿one ramiona Toth.
- Tak, ja jestem Toth! - syknê³a Toth, zaciskaj±c szczêki z bólu. - A nawet je¶li, to co?
- To ona, Kapitanie! - krzykn±³ uradowany Jaszczurka. - To ona!
- Milczeæ, Jaszczurka! - rozkaza³ Sztylet. - Dajcie mi t± lamiê.
- Lamiê? - roze¶mia³a siê drwi±co Toth. - To zwyk³a pletnia! Lamia jest kolczasta, a to jest najnormalniejszy w ¶wiecie rzemieñ!
¦wist. ¦wist. ¦wist. Toth mocniej zacisnê³a szczêki, krew sp³ynê³a po jej podbródku i ramionach.
- Czyli masz do mnie co¶ jeszcze?
Sztylet z trudem zignorowa³ zaczepkê.
- Kto kaza³ ci napisaæ temat "Pub Tramwajarz"?
- Co? - zdziwi³a siê Toth, znów wypluwaj±c krew.
¦wist.
- Kto kaza³ ci to napisaæ?
- Nikt!
¦wist.
- KTO?!
- Mówiê, ¿e nikt!
¦wist. ¦wist. ¦wist.
- A tak w³a¶ciwie to co ci do tego? - jêknê³a Toth, czuj±c sp³ywaj±c± po nadgarstkach krew. Swoj± krew.
- Jam jest wielki Administrator tego forum! - krzykn±³ Sztylet, z ca³ej si³y smagaj±c Toth biczem.
- To forum ma czterech adminów i wszyscy s± równi! - syknê³a ona, krzywi±c siê z bólu. Krople jej krwi kapa³y ju¿ na pod³ogê, sp³yn±wszy po d³oniach.
¦wist. ¦wist. ¦wist.
- Nie s± równi - sykn±³ Sztylet, staj±c tu¿ przed ni±, tak blisko, ¿e prawie stykali siê nosami. - JA jestem najwa¿niejszy z nich!
W tym momencie Toth u¶wiadomi³a sobie jedn± wa¿n± rzecz: napastnicy zapomnieli skrêpowaæ jej nogi. Mia³a dwie mo¿liwo¶ci: kopn±æ Kapitana albo udawaæ, ¿e nie mo¿e siê poruszyæ i spróbowaæ uciec. Trochê niechêtnie wybra³a drug± mo¿liwo¶æ, odwracaj±c uwagê tamtego kolejnym komentarzem. Zarobi³a kolejne ciêcie ostrym pier¶cieniem.
- Kto ci powiedzia³, ¿eby¶ to napisa³a? - zasycza³ Sztylet.
- Ile razy mam ci powtarzaæ, ¿e nikt, idioto? - jêknê³a Toth, czuj±c jak pletnia tamtego spada na jej ramiona.
- Kto siê przezywa, sam siê tak nazywa!
Toth wywróci³a oczami.
- Nie no, jak dziecko. Po prostu jak... - skoñczy³a krzykiem, bo nó¿ Kapitana rozci±³ jej skórê.
- Nie stawiaj siê, tylko gadaj, kto kaza³ ci to napisaæ!
- Nikt mi nie kaza³, s³yszysz? A mo¿e mam zacz±æ blefowaæ, ¿eby ciê zadowoliæ? - krzyknê³a na niego Toth.
Sztylet zastanowi³ siê nad jej s³owami, wci±¿ smagaj±c j± nahajk±, tak dla wspomo¿enia koncentracji.
- No dobra, za³ó¿my ¿e to prawda. Pytanie numer dwa: dlaczego nie mo¿na skasowaæ tego tematu?
Toth skrzywi³a wargi w pó³u¶miechu.
- A my¶lisz, ¿e ci to powiem?
¦wist.
- Tak, my¶lê, ¿e tak - sykn±³ Sztylet. - Nawet, je¶li bardzo nie chcesz, w koñcu ciê z³amiê. Klnê siê na forum!
- Nie sk³adaj przysi±g, których nie mo¿esz dotrzymaæ - odpali³a bezczelnie Toth.
¦wist. ¦wist. ¦wist. Rzemieñ smaga³ bole¶nie po ranach.
- O to ci chodzi! - zrozumia³a nagle Toth, krzywi±c siê z bólu. - Chcesz wiedzieæ, jak kasowaæ moje posty!
- Bingo! - ucieszy³ siê Kapitan. Przedwcze¶nie.
- No to nie powiem - o¶wiadczy³a Toth.
- Na pewno?
- Na pewno.
- No to mo¿e wyci±gniemy co¶ z Zegarmistrza...
Toth gwa³townie poderwa³a g³owê. Dwóch mê¿czyzn wysz³o z pokoju. Dziewczyna zaczê³a p³ynnie kl±æ na ca³y g³os. Zgiê³a i wyprostowa³a palce. Przypadkowo dotknê³a sup³a wiêzów. £omotnê³a potylic± o kamienny filar. "Ale ze mnie..." - tu nast±pi³ d³ugi ci±g przekleñstw, z tym ¿e niewerbalnych.
Po pó³godzinie mia³a wolne obie rêce. Przeszuka³a kieszenie i ze zdziwieniem stwierdzi³a, ¿e porywacze nie opró¿nili jej kieszeni: w jednej z nich znalaz³a swój scyzoryk. Splot³a sznur w lu¼n± podwójn± bransoletkê, naciê³a j± i wsunê³a na pokrwawione nadgarstki.
Nagle drzwi znów siê otworzy³y i wesz³o tych dwóch, co poprzednio. Sztylet podszed³ do niej blisko. "Idealnie..." - pomy¶la³a Toth.
- No i co, namy¶li³a¶ siê?
Toth szybkim ruchem zerwa³a wiêzy, jej scyzoryk wysun±³ siê z rêkawa, wpadaj±c w d³oñ i grzmotn±³ Kapitana w skroñ. Sztylet osun±³ siê nieprzytomny na ziemiê. Toth stanê³a pochylona, otwieraj±c scyzoryk.
- Toth! - Jaszczurka ¶ci±gn±³ kaptur.
- Zegarmistrz! - zdziwi³a siê Toth.
- Ja. Tamten drugi to by³ Roverbot, teraz jest przywi±zany w mojej celi. A ten to pewnie Rollkin? - Zegarmistrz podszed³ i zdj±³ kaptur Kapitana. - A jak¿e.
- Chcia³abym mu siê odwdziêczyæ, ale musimy st±d wiaæ - Toth westchnê³a teatralnie, patrz±c z przesadnym ¿alem na og³uszonego Rollkina.>>>
Toth obudzi³ przeje¿d¿aj±cy za oknem tramwaj. Podnios³a g³owê z barku Zegarmistrza i zamówi³a colê, rozpamiêtuj±c koszmarny sen i tr±c u³o¿one w liniach strupy. Wypi³a ³yk coli.
- Pamiêtasz mo¿e, co ci siê ¶ni³o? - zapyta³a Zegamistrza.
[[ ///Czemu nie, dobry temat i mo¿e byæ ciekawa opowie¶æ. Tylko "pomocnik Rollkina"? Wypraszam sobie, jeste¶my na równi :) ./// ]]
Roverbot, nie maj±cy pojêcia o swej demonicznej osobowo¶ci w krainie snów, sam uda³ siê zmarzniêty i przemoczony do "Tramwajarza". Spotka³ tam, oczywi¶cie Toth i Zegarmistrza, którzy o czym¶ cicho rozmawiali. Zdziwi³ siê, widz±c ich przera¿one na jego widok twarze.
-Co wam jest? Admina ¿e¶cie nie widzieli? - spyta³.
-Nie... nic... e... - Toth siê nieco j±ka³a, po czym co¶ j± ol¶ni³o. - Pamiêtasz mo¿e, czy co¶ ci siê ostatnio ¶ni³o?
-Mi? Nie s±dzê, ostatnio s³abo sypiam. - Roverbot nadpi³ z kubka pe³nego gor±cej czekolady - Chocia¿ mam czasem takie... jakby zajawki ze snu. Jakby pod¶wiadomo¶æ mi co¶ podsuwa³a. S³yszê wtedy jakie¶ okrutne ¶wisty i mam wra¿enie, jakby na rêce kapa³a mi krew, ale nie moja... Nic wiêcej nie pamiêtam... Zaraz... W³a¶ciwie to dlaczego pytasz?
-Jakby ci to... e... powiedzieæ... - tym razem zacz±³ Zegarmistrz.
Do pubu wszed³ Rollkin.
[[<sorry roverbot, ale taki sen :) >
]] - ...ee... No wiesz - Zegarmistrz zobaczywszy Rollkina postanowi³ zmieniæ temat - ... yyy... Przeprowadzamy z Toth tak±... yyy... ma³± ankietê. Polega ona na tym, ¿e sprawdzamy komu ¶ni± siê koszmary. Bo ja w³a¶nie mia³em jaki¶ sen, ale nie za bardzo pamiêtam jaki. Wiem tylko, ¿e to by³ koszmar. Eeee... No w³a¶nie.
Zdziwiony roverbot wraz z Rollkinem przysiad³ siê do stolika przyjació³. Zamówi³ dla ka¿dego po puszce oran¿enady i rozpocz±³ rozmowê na temat prawdopodobieñstwa rzutów dwoma kostkami do gry. Po chwili ca³e towarzystwko z wyj±tkiem Zegarmistrza rozmawia³o o kostkach do gry. Temat po pewnym czasie zmieni³ siê na przekazy podprogowe w ciasteczkach dla psów, ale Zegarmistrza to nie obchodzi³o. My¶la³ o swoich snach, nie bardzo je pamiêta³, wiedzia³ tylko, ¿e Rollkin wykorzystuje w nich roverbota. A tak naprawdê byli równi. Dwóch Adminów siedzia³o ko³o niego. O takich samych prawach i obowi±zkach. A w jego snach by³o inaczej. Zegarmistrz czu³ siê za winny. Nie wiedzia³ dlaczego, ale by³ winny.
- Przepraszam - b±kn±³.
- Eee... ¿e co? - odpar³ zdziwiony roverbot.
- No sorry.
- Ale za co?
- No... eee - Zegarmistrz zapomnia³ za co chcia³ przeprosiæ kolegê. - Nic wa¿nego. G³o¶no my¶lê. Rozmawiajmy dalej. A co s±dzicie o wytrzymalo¶ci p³yt CD? - Zegarmistrz zmieni³ temat, bo nie chcia³ siê o¶mieszyæ przed znajomymi. - S± bardzo... Wytrzyma³e. Nie s±dzicie?
- Taaak - ziewnê³a Toth. - Bardzo wytrzyma³e. Ale ju¿ nie Eftepuj, dobra? Mamy go do¶æ w szkole, brat mnie nauczy³ wiêcej ni¿ on.
Poci±gnê³a ³yk coli, staraj±c siê trochê j± odgazowaæ. Przymknê³a oczy swoim zwyczajem.
- Ej, Toth, nie ¶pij - us³ysza³a g³os Roverbota i poczu³a jego szturchniêcie w ramiê.
- Nie, nie ¶piê - odpar³a, nie otwieraj±c oczu. - My¶lê.
- A nad czym tak my¶lisz? - gro¼nie zapyta³ Rollkin
Nie us³ysza³ odpowiedzi, bo Toth ju¿ zasnê³a. Zegarmistrz popatrzy³ na swoich sennych przyjació³, którzy ju¿ wypili swoje napoje i zamówi³ 3 kawy.
- Dobry pomys³ - odpar³ roverbot - Ja te¿ nie mam ochoty zasypiaæ.
- No, ale to nie bêdziê ³atwe <zieeew>.
- Damy radê, nie?...nie?
Zegarmistrz spa³ oparty o ¶cianê. Mrucza³ co¶ niezrozumia³ego przez sen, ale nikt tego nie zauwa¿y³. Wszyscy spali.
Zegarmistrz oprzytomnia³. Zobaczy³ Toth stoj±c± ko³o niego. Znajdowali siê na jakiej¶ ulicy. By³o ciemno i pada³ deszcz.
- Musimy uciekaæ - powiedzia³.
- Ale dok±d? Nie wiemy gdzie s± Roverbot i Rollkin.
- Chyba ju¿ wiemy - powiedzia³ Zegarmsitrz i wskaza³ palcem na pobliski Ko¶ció³. Wychodzili z niego w³a¶nie ci Admini.
Razem z Toth zaczêli uciekaæ wzd³u¿ ulicy. Biegli kilka minut w deszczu a¿ w koñcu zgubili nieprzyjació³. Toth zaci±gnê³a Zegarmistrza do zabitego deskami, starego i spróchnia³ego domku. By³o w nim tylko jedno pomieszczenie. Jego wnêtrze przypomina³o salê lekcyjn±, wszêdzie by³o poustawiane biurka i krzes³a a na koñcu pomieszczenia sta³o jedno wy¿sze, wyró¿niej±ce siê krzes³o. To by³ raczej fotel, wielki i wygodny fotel.
- Toth, nie s±dzisz, ¿e... Toth? Toth jeste¶ tu? Toth?!!
Toth nie mog³a odpowiedzieæ, bo Rollkin przyciska³ jej d³oñ do ust, t³umi±c wszelkie odg³osy, jakie by³aby w stanie wydaæ. Roverbot sprawnie spêta³ jej nadgarstki i kostki.
- Teraz bardziej o ciebie zadbamy... - sykn±³ do jej ucha. Spojrza³ na Roverbota. - Bierz Zegarmistrza!
Toth us³ysza³a odg³osy krótkiej szamotaniny i po chwili Roverbot przyprowadzi³ skrêpowanego Zegarmistrza. Poczu³a, jak Rollkin zawi±zuje jej oczy i okrêca w kó³ko, straci³a orientacjê.
"Dok±d on mnie prowadzi? Co z Zegarmistrzem? Jak to siê skoñczy?" - pe³ne przera¿enia my¶li uniemo¿liwia³y racjonaln± ocenê sytuacji. "Spokój!" - powiedzia³a sobie ostro. "Po¶piech jest wrogiem skuteczno¶ci! A gdzie jest Zegarmistrz, mo¿na ³atwo sprawdziæ, je¶li skapuje, o co chodzi." Zaczê³a nuciæ "Under the bridge" - Zegarmistrz po chwili podchyci³ ¶piew. "Za³apa³..." pomy¶la³a z ulg± Toth. Po kilkunastu minutach powtarzania pierwszej zwrotki piosenki us³ysza³a, jak g³os Zegarmistrza siê oddala. Stanê³a w miejscu, za ni± zatrzasnê³y siê, s±dz±c po odg³osie, ¿elazne wrota. ¦ci±gnê³a opaskê z oczu i zobaczy³a ma³± celê z okratowanymi drzwiami. Zaczê³a rozpl±tywaæ sup³y przy nadgarstkach, potem przy kostkach.
Gdy sznury le¿a³y ju¿ na pod³odze, usiad³a na posadzce obok drzwi i wpatrzy³a siê smutno w przestrzeñ. Na jej usta same wyp³ynê³y s³owa:
Sometimes I feel
Like I don't have a partner
Sometimes I feel
Like my only friend
Is the city I live in
The city of angels
Lonely as I am
Together we cry
I drive on her streets
'Cause she's my companion
I walk through her hills
'Cause she knows who I am
She sees my good deeds
And she kisses me windy
I never worry
Now that is a lie
I don't ever want to feel
Like I did that day
Take me to the place I love
Take me all the way
It's hard to believe
That there's nobody out there
It's hard to believe
That I'm all alone
At least I have her love
The city she loves me
Lonely as I am
Together we cry
I don't ever want to feel
Like I did that day
Take me to the place I love
Take me all that way
Under the bridge downtown
Is where I drew some blood
Under the bridge downtown
I could not get enough
Under the bridge downtown
Forgot about my love
Under the bridge downtown
I gave my life away*
Z mroku doszed³ jej krzyk Rollkina:
- Zamknij siê!
----------------------------------------------------------------------
*"Under the bridge" Red Hot Chili Peppers
[[Oo, piszcie dalej, ³adnie to wygl±da.. trzeba bêdzie to wydaæ w formie papierowej xD, a na serio to jak skoñczycie dam link na stronie g³ównej. i podlinkuje do tego tematu. [img]http://forum.fnin.eu/richedit/smileys/YahooIM/10.gif[/img]]]
Bim i Bartg mieszkali dalej do 2 innych adminów, ale sny nie maj± granic...
Po paru tygodniach nie przespanych nocy, bim zapad³ w bardzo g³êboki sen. Znajdowa³ sie w pomieszczeniu o¶wietlonym prze dziesi±tki monitorów. Widzia³ z nich ka¿dy zakamarek snu. Pod monitorami znajdowa³ siê panel z 4 przyciskami i wy¶wietlaczem LED. Ka¿dy przycisk by³ podpisany, TOTH, ZEGARMISTRZ, ROLLKIN, ROVERBOT i BARTG.
- Ciekaw co siê stanie gdy nacisnê jeden z przycisków - zastanawia³ siê BiM.
Po namy¶le wybra³ TOTH, monitory zmieni³y kolory. Mo¿na by³o dostrzec kraty, i czyje¶ nogi.
- Wygl±da na to, ¿e widzê obraz z oczu Toth, ale gdzie ona jest. Musze jej jako¶ pomóc, trzeba pomagaæ moderatorom. Pewnie Rollkin i Roverbot co¶ jej zrobili. - powiedzia³ sam do siebie BiM.
Nacisn±³ przycisk ROLLKIN. Monitory znów zmieni³y kolory.
- To jest jaki¶ ... ko¶ció³. Zaraz im zmieniê prawa dostêpu i nie bêd± mogli uciec. - powiedzia³ zdenerwowany BiM.
Usun±³ prawa Adminstatora obu z³ym adminom i poszed³ uratowaæ Toth.
- Nic Ci nie jest? - spyta³ wystraszony BiM widz±c zakrwawion± Toth.
- Nie, ale Rollkin i Roverbot mog± tu zaraz byæ i nam co¶ zrobiæ. - zaniepokoi³a sie Toth.
- Zabra³em im prawa Administratora, nic nie zrobi±.
Jak na komendê do celi wszed³ Rollkin.
- Ty g³upcze nie mo¿esz zmieniaæ praw Administatorom - krzykn±³ Rollkin i uderzy³ BiM'a gromnic±, a Toth ponownie zwi±za³.
BiM obudzi³ siê ca³y spocony.
- Co sie sta³o? - zastanawia³ siê BiM.
[[
--
Te¿ chce w tym uczestniczyæ :D]]
Otoczony by³ przez Roverbota, Rollkina, Toth i Zegarmistrza. Zerwa³ siê na równy nogi i uderzy³ Rollkina w brzuch.
-Ej! To ja ciê znajdujê pod pubem w niewyja¶nionych okoliczno¶ciach a ty mi tak odp³acasz?? - Rollkin odszed³ sprawdzic, czy przpadkiem nie dosta³ obra¿eñ wewnêtrznych (xD)
-Za... zaraz? Jaki pub? Toth jest wolna?? Przecie¿ Rollkin uderzy³ mnie gromnic±?? A... a roverbot mu pomaga³...- Zegarmistrz podsun±³ mu szklankê coli.
-Ja?? Jakby ci to powiedzieæ? Od jakiej¶ pó³torej godziny siedzê w pubie i nie s±dzê, ¿ebym kiedykolwiek by³ z³y i pomaga³ Rollkinowi w uderzaniu ciê gromnic±... Chya, ¿e... - roverbot by³ nieco sko³owany. - O, wraca Rollkin? Nic ci nie jest?? A... Czy kiedykolwiek mia³e¶ co¶ do czynienia z gromnic±?
- Mhhh, chyba tak ale nic z tego nie pamiêtam. Wiem ¿e co¶ komu¶ ni± zrobi³em. Ale komu? I co? Nie pamiêtam. Napijmy siê lepiej po browarku (xD) to mo¿e mi siê przypomni. Ja stawiam.
- 3 browary poprosze!!
- 14.93 z³
Rollkin zajrza³ do kieszeni i u¶wiadomi³ sobie, ¿e nie wzi±³ pieniêdzy. Na szczê¶cie w drzwiach pojawi³ siê BartG i zaproponowa³, ¿e on zap³aci.
Wszyscy wspólnie usiedli przy stoliku i zaczêli wspominaæ czas jak na forum byli tylko oni. Lecz ka¿dy powoli zasypia³...
Bim siê otrzasn±³. Znajdowa³ siê w celi podobnej do tej w której znajdowa³a sie TOTH, ale czego¶ tu brakowalo.
- Gdzie siê podzia³a TOTH? - wystraszy³ siê BIM. Nagle spostrzeg³, ¿e siedzi zwi±zany na krze¶li.
- Rollkin ... - pomy¶la³ BIM -, ale czemu nie stracil praw administratora? Bêdê musia³ i¶æ z tym do supportu PHPBB.
Nagle do celi wpad³ Zegarmistrz. Rozwi±za³ BIM'a.
- Szybko - pogania³ - zanim zjawi siê ROLLKIN i ROVERBOT.
- To ROVERBOT wspó³pracuje z ROLLKINEM? - spyta³ BIM.
- Pogadamy o tym pó¼niej - odpowiedzia³ Zegramistrz.
Udali sie do piwnic starego ma³ego domku. Toth ju¿ tam by³a, widaæ Zegarmistrz j± uwolni³.
- Musimy dostaæ siê do Panelu Administracyjnego na wschód od ko¶ció³ka - wtedy bêdziemy mogli zabraæ im prawa administartora i uwolniæ mojego brata.
- BIM, muszê Ci o czym¶ powiedzieæ. W ¶nie, twój brat wspó³pracuje z ROLLKINEM i ROVERBOTEM. - zasmuci³a sie TOTH.
- Cooo?! - krzykno³ BIM - Przecie¿ on zna has³o do Panelu. Szybko zamknijcie oczy! - rozkaza³ BIM. - Tak nie mo¿e nas ¶ledziæ. Zegarmistrz ty mo¿esz otworzyæ twój przycisk do Podgl±du siê zepsu³.
- Jaki przycisk? - spyta³ Zegarmistrz.
- Nie wa¿ne, pó¼niej Ci wyt³umacze. Narazie bêdziesz musia³ nas prowadziæ.
...
- Okej... Dok±d idziemy?
- Pamiêtasz te ko¶ció³ek?
- To nie jest ko¶ció³ek tylko Ko¶ció³.
- Dobra, nie wa¿ne. No to pamiêtasz ten ko¶ció³?
- Ko¶ció³!!! Z wielkiej litery!!
- Co o czym ty mówisz? - zdziwi³a siê Toth.
- Ja co¶ mówiê? W³a¶nie chcia³em siê zapytaæ dok±d idziemy.
- Niewa¿ne...
- Jak to niewa¿ne dok±d idziemy przecie¿...
- Idziemy do tego ko¶...Ko¶cio³a - odpowiedzia³ ju¿ nieco wkurzony BiM.
Zegarmistrz zaprowadzi³ przyjació³ pod drzwi Ko¶cio³a i zobaczy³ tam co¶ dziwnego. Dwa wielkie psy gra³y w szachy.
- Widzicie to?
- Ale niby co? - zapyta³ BiM
Na miejscu psów le¿a³y teraz tylko dwa li¶cie.
- Nic. Niewa¿ne. Gdzie mamy teraz i¶æ?
Tym czasem po stronie jawy...
Wtem do pubu wszedl przemoknienty, zakapturzony, ubrany w palatkê go¶æ. Wszyscy na niego spojrzeli. W "Tramwajarzu" zapad³a cisza. Po chwili milczenia kole¶ ¶ci±gn±³ kaptur i okaza³o siê, ¿e to by³... MART-X!
-Poprosze H2O z sokiem!!!- krzykn±³ do "pubmana", po czym obudzi³ Toth i powiedzia³ ¿e bêdzie musia³a zap³aciæ za jego picie. - Podobno wszystko na twój koszt? - Toth krzyknela z przera¿enia i powiedzia³a.
- Oczywi¶cie! Ale co sie teraz stanie z BIM'em i Zegarmistrzem?
- O co ci chodzi? - zapyta³ nowy go¶æ.
- Nie czyta³es ostatnich postow w tym temacie?! - zapyta³a Toth.
- A! Ju¿ ciê rozumiem - odpowiedzial Mart-x. - Obud¼my ich! - zaproponowa³.
- Nie! - krzyknê³a - musimy im pomoc bo inaczej nigdy nie skoñczymy tego snu!
- Dobra tylko jak szybko zasn±æ - zastanowi³ siê. Po chwili milczenia krzykn±³ - Ej pubman! Dawaj dwie cole ze ¶rodkiem nasennym! - po chwili na pod³odze le¿eli jak pijacy z kuflami coli Toth i MART-X.
Toth przyklêk³a przy szachownicy. Z dziwn± min± dotknê³a hetmana bez g³owy: korona drugiego mia³a bardzo ostre krawêdzie.
- Pier¶cieñ Roverbota... - szepnê³a.
Poczu³a, ¿e co¶ rusza siê w kieszeni jej bluzy. Siêgnê³a tam ostro¿nie i wyci±gnê³a szczurka, tego samego, który zaprzyja¼ni³ siê z ni± w celi. Znów spojrza³a na szachownicê - teraz widnia³ na niej czerwony, du¿y napis "HTML".
- To jest to... - szepnê³a.
- Co? - s³ysza³a Zegarmistrza jak zza ¶ciany. Czu³a, jakby w mózgu zapali³a jej siê lampka.
- HTML... - powiedzia³a wolno. - To jest to... Ch³opaki, to jest to! HTML!
- Co?
Toth zlekcewa¿y³a zdumienie przyjació³ i skoncentrowa³a siê mocno, Zegarmistrz zobaczy³, jak wszystkie jej miê¶nie napiê³y sie do granic wytrzyma³o¶ci... i po chwili pojawi³ siê przed ni± ma³y monitor i klawiaturka.
- Bim, chod¼ no tutaj! Jakie jest has³o do panelu administracji?
- A na co ci ono?
- Skoro tamci je znaj±, to trzeba je zmieniæ!
Bim szybko wklepa³ siê do panelu.
- Ok, jakie?
Toth rzuci³a pierwsze, co przysz³o jej na my¶l:
- Dmkdofon.
- Dmkdofon? - zdziwi³ siê Zegarmistrz. - A sk±d ci dmkdofon?
- Niewa¿ne, szybko!
Bim szybko klawiszowa³ w panelu administracji.
- Za³atwione - oznajmi³ po chwili.
- Good work - skomentowa³a Toth. - Daj mi na chwilê dostêp, mam pomys³a.
- Pomys³ - poprawi³ automatycznie Zegarmistrz.
- Whatever! - syknê³a Toth, zaczynaj±c siê denerwowaæ. - "Cells"=ZZ Plural Z Alpha ZZ Plural Alpha="creak" AA Sigular A Omega AA Singular Omega="locked" - mruknê³a. Zmieni³a "creak" na "silent" i "locked" na "open". Wklepa³a siê do innej czê¶ci panelu i zaklê³a cicho. Nagle znieruchomia³a, patrz±c na szczurka. - HTML... - mruknê³a. Na jej twarzy pojawi³ siê z³o¶liwy u¶mieszek. - Zrobimy im ma³± niespodziewankê!
- Chyba niespodziankê?
- Whatever - powtórzy³a przez zaci¶niête zêby Toth. - Nie mamy czasu na zagadki lingwistyczne. Gdzie¶ tu musi byæ... No poka¿ siê... Poka¿ siê, mówiê... Wy³a¼... No wy³a¼... Wy³a¼, do cholery... Wy³a¼ stamt±d, k***a... Mam ciê!
Na ekranie pokaza³ siê napis
Toth zachichota³a z³o¶liwie, zmieniaj±c "rat" na "Tajellah". Do ka¿dej liczb dopisa³a 3 zera, "neutral" zamieni³a na "Toth's friend" i wdusi³a klawisz enter.
W miejscu szczurka sta³ olbrzymi, trójg³owy ry¶ ze skorpionm kolcem na koñcu ogona.
Toth pewnie podesz³a do niego i pog³aska³a po jednym z ³ebków.
- Co robimy? - zapyta³a, szczerz±c zêby.
- Jak ty ¿e¶ to zrobi³a? - spyta³ zdziwiony BIM. - D¿izas, nawet ja tak nie umiem!
Bim wklepa³ co¶ w klawisze i na ekranie pojawi³ siê obraz kilkudziesiêciu monitorów z napisem "Wstêp wzborniony".
- Ok, has³o uda³o siê zmieniæ. Mam te¿ troszkê dziwny pomys³... Toth! Nie da³obysiê zmieniæ rozmiarów roverbota, rollkina i bartg? Jakbysmy ich zmniejszyli nic by nam nie zrobili.
- Bêdzie trudno, ale spróbujê - powiedzia³a Toth.
Toth ci±gle klika³a i klika³a. Po godzinie powiedzia³a:
- Nie da siê, Rollkin i inni zmienili prawa administratora.- oznajmi³a Toth.
Nagle na ekranie pojawil siê 7 guzik z podpisem MART-X.
- Kto¶ wlogowa³ sie do naszego snu... - bim gro¼nie spojrza³ an Toth.
- No co, mysla³am, ¿e po stronie snu potrzebujemy pomocy, a MART chcia³ pomóc. - usprawiedliwi³a siê Toth
- Dobrze, dobrze, tylko wydaje mi siê, ¿e MART wyl±dowa³ po tej z³ej stronie, inaczej pojawi³by sie obok ciebie. Aha, zamykam sen. - BiM wklepa³ co¶ w klawiaturê - teraz, mamy równe szansê, nikt nie powinien siê tu dostaæ, chyba, ¿e kto¶ z snu go zaprosi...
- Wracaj±c do twojego pierwszego pytania: zdaniem niektórych za bardzo zag³êbiam siê w uniwersa z ksi±¿ek fantasy, ale powiedz mi kto¶, ¿e ¼le ¿e w³amywa³am siê do pokoju brata, ¿eby czytaæ o D&D. Powiedz mi kto¶, ¿e za bardzo interesujê siê Matrixem. Powiedz mi kto¶ tylko, ¿e niepotrzebnie uczy³am siê na pamiêæ ca³ego greckiego alfabetu... - Toth roze¶mia³a siê na widok zdumienia na twarzy Bima. - Co teraz robimy?
Roverbot nagle zbudzi³ siê. Dalej siedzia³ w pubie, wszyscy oprócz niego spali. Nie chcia³ zasn±æ. Czu³, ¿e to sprawi³o by co¶ niedobrego. Zamówi³ bardzo mocn± kawê i postanowi³ obudziæ ca³± resztê. Co¶ mu mówi³o, ¿e teraz nikt nie powinien byæ po sennej stronie.
Jednak wszyscy spali wyj±tkowo mocno, zw³aszcza Toth i nowo przyby³y Mart, którzy wypili ¶rodek nasenny, jak powiedzia³ mu barman. Roverbot mia³ ju¿ kiedy¶ problemy ze snem, dawno temu. Postanowi³ udaæ siê do Instytutu Snów, gdzie naukowcy mogli nagraæ jego sen, jak film. Opu¶ci³ "Tramwajarza".
...
-Co jest :?: - zapyta³ Bim, widz±c zanikaj±cy jak w cieniu monitor i guzik roverbota, których po chwili wogóle nie by³o.
-To tak jakby... Ca³kowicie opu¶ci³ ten sen... - odpar³ Zegarmistrz - Tylko czemu? Jak? I czy wróci? A mo¿e wróci po naszej stronie?
Toth zgrzytnê³a zêbami.
- No to mamy ma³y ambaras... Dziêki, stary. Po prostu dziêki. Pletniê mogê ci wybaczyæ, ale monitorek nie. Bim, znasz siê na HTML-u, na pewno lepiej ni¿ ja. Powodzenia wszystkim ¿yczê. Thor - zwróci³a siê do trójg³owego rysia - s³uchaj ich, bardzo ciê proszê.
Ry¶ skin±³ g³owami.
- Co chcesz zrobiæ? - spyta³ Bim, ale odpowied¼ nie nadesz³a.
Toth znów przyklêk³a, koncentruj±c siê. Po jej skroniach pociek³y stru¿ki potu, ale nie przestawa³a. Gdy czu³a, ¿e ju¿ wiêcej nie wytrzyma, ma³y komputer znów pojawi³ siê przed ni±. Dziewczyna opar³a siê czo³em o ziemiê - w ¿yciu nie czu³a siê gorzej. Po raz pierwszy poczu³a s³aba, tak przera¼liwie i obezw³adniaj±co s³aba, ¿e nie by³a w stanie zrobiæ nic. Przewroci³a siê na bok, wprost na zimny bruk ulicy przed Ko¶cio³em. "Ten sen ma t± wadê, ¿e nie da siê straciæ przytomno¶ci" pomy¶la³a. Wszystko s³ysza³a jak zza grubego muru, nie mog³a otworzyæ oczu.
- Toth? Nic Ci nie jest? - zapyta³ przestraszony BiM.
Ale Toth nie odpowiedzia³a. Nie zemdla³a, ale nie mia³a si³y odpowiedzieæ. Widaæ by³o na jej twarzy ból, ale nie mog³a nic zrobiæ.
- Musimy jej pomóc - powiedzia³ Zegarmistrz.
- £a³... serio? - ironicznie zawtórowa³ BiM
Zegarmsitrz pu¶ci³ ten komentarz mimo uszu. Klêkn±³ przed szachownic± i napi±³ wszystkie miê¶nie. Wyra¼nie siê na czym¶ siê skupia³.
- Jak to robi³a Toth? - mrucza³ pod nosem. - Jak ona to robi³a do cholery?!
Wygl±da³ trochê jakby mia³ za chwilê siê zesraæ, by³ ca³y czerwony.
- Mo¿e po³±czymy si³y? - zapyta³ BiM - Co chcia³e¶ zrobiæ?
- Dobry pomys³. Wyobra¼mi sobie, ¿e za drzwiami tego Ko¶cio³a jest szpital...
- Szpital?! A na co nam szpital?
- A co zrobimy z Toth?
- No tak...
- Szpital. Za tymi drzwiami jest szpital. Powtarzaj za mn±. Szpital. Szpital.
- Z personelem - doda³ Bim
- Wykszta³conym personelem.
- I z dobrymi obiadami.
- I wygodnymi ³ó¿kami
- I jeszcze...
- Ok. Starczy
Po chwili otworzyli oczy. Drzwi do Ko¶cio³a rozwar³y siê, a w ¶rodku by³y szpitalne ³ó¿ka i kilka pielêgniarek.
- O, ju¿ jest, zabierzcie j± - powiedzia³a jedna z nich.
Dwóch lekarzy zabra³o le¿±c± na ziemi Toth i po³o¿yli j± na jednym z ³ó¿ek.
- Mogli¶my jej jeszcze wy¶niæ jak±¶ salê dla VIPów - powiedzia³ BiM
- Spoko. Poradzi sobie. Teraz musimy dotrzeæ do MART-Xa.
- Po co? Przecierz on jest tym z³ym.
- Tego nie wiemy. Roverbot te¿ niby jest z³y, a jednak co¶ w nim jest dobrego...
- Okej, no to idziemy...
Zegarmsitrz i BiM szli ju¿ po uliczce, nie do koñca wiedzieli dok±d, ale i tak szli...
Toth le¿a³a na ³ó¿ku, znacznie miêkszym ni¿ bruk, ale by³a zaniepokojona. "Dok±d oni poszli?" - my¶la³a, rozpamiêtuj±c zas³yszan± rozmowê przyjació³. Chwilê zbiera³a si³y. Otworzy³a oczy.
Zobaczy³a bia³± salê szpitaln± i co¶, co nie bardzo pasowa³o do reszty: szarego Tajellaha, zêbami ci±gn±cego po ziemi komputerek, który kosztowa³ j± tyle energii. Dowlók³ minikomputer do jej ³ó¿ka, z wysi³kiem d¼wignê³a go i postawi³a na kolanach.
- Tak! - szepnê³a. - Thor, jeste¶ genialny!
- Co trzy g³owy, to nie jedna - odpar³ kot, bardzo po ludzku szczerz±c trzy komplety zêbów.
Toth zaczê³a klikaæ w klawiaturê.
- Mmm... HTML... FF8040 sub-eta sens-o matic 073? - zamrucza³a. - Nie, to nie to... Dalej... Brm... A mam ciê.
Poklika³a chwilê i mocno wcisnê³a enter. Obok niej pojawi³ siê zaawansowany medpakiet - rodem z gry SW: KOTOR.
- Yes! - z³apa³a medpakiet, zacisnê³a zêby i wstrzyknê³a go sobie w ¿y³y na ³okciu.
Przez kilka uderzeñ serca nic siê nie dzia³o. Po chwili poczu³a siê znacznie lepiej, prawie normalnie. Wsta³a z ³ó¿ka, stanê³a niepewnie. Odetchnê³a g³êboko.
- Thor?
- Hm?
- Nie masz nic przeciwko temu, ¿eby biec tropem Zegarmistrza i BiM'a ze mn± na grzbiecie?
Kot przyja¼nie zmru¿y³ oczy.
- Pewnie - odpowiedzia³. - To jest sen, tu siê liczy wyobra¼nia. Je¶li wyobra¿ê sobie, ¿e jeste¶ lekka, bêdziesz naprawdê lekka. Umiesz je¼dziæ konno?
- Nie, ale siedzia³am parê razy na koniu: wiem, jak siê wsiada i zsiada.
- To u³atwia sprawê. Wskakuj.
Toth stanê³a na ³ó¿ku i wesz³a na rysia.
- Trzymaj siê - ostrzeg³ Thor i zerwa³ siê do biegu.
- Gdzie idziemy? - zapyta³ Zegarmsitrz.
- Nie wiem, mieli¶my szukaæ tego... MART-Xa - odpowiedzia³ sennie BiM
- Mnie? Przecie¿ siedzê tutaj - odpar³ MART-X.
- A tak.
Na stoliku przy którym siedzieli sta³y trzy fili¿anki kawy, trzy browce, piêæ puszek oran¿enady i trzy puszki coli. Zegarmistrz po chwili namys³u siêgn±³ po napój alkocholowy. Z jego lewej strony siedzia³a ¶pi±ca Toth, za ni± roverbor i Rollkin, równie¿ spali. BiM siedzia³ po prawej stronie Zegarmistrza i czyta³ og³oszenie wisz±ce na ¶cienie, za nim le¿a³ na stoliku ju¿ te¿ ¶pi±cy MART-X.
Zatrudniê osobê do pomocy w zmywaniu naczyñ. Osiem godzin pracy dziennie wolne weekendy.
Osoba ta musi mieæ co najmniej dwa lata do¶wiadczenia. UWAGA! Osoba nie mo¿e cierpieæ na nadsenno¶æ
- Nadsenno¶æ? Jest wogóle takie co¶? - zapyta³ zdziwiony Bim
- Nie wiem mo¿e... Ja siê teraz bardziej bym zastanawia³ jak to mo¿liwe, ¿e wy¶nili¶my ca³y szpital, a Toth tak siê mêczy³a z tym komputerem...
- Co??O czym ty gadasz?
- No o tym....yyyy....oj nie wiem co¶ bredzê. Jeszcze siê dobrze nie obudzi³em
Zegarmistrz po tych s³owach siêgn±³ po jeszcze jedno piwo...
Toth siedzia³a na grzbiecie galopuj±cego Thora, ws³uchana w ciche odg³osy uderzeñ miêkkich ³ap o ziemiê i rytm w³asnych my¶li. Nagle Tajellah stan±³.
- O, jasna zaraza... - Toth ze¶liznê³a siê z jego grzbietu i pochyli³a siê nad Zegarmistrzem i BiM'em, le¿±cymi na bruku. Oddychali g³êboko i spokojnie. Toth z ulg± wypu¶ci³a powietrze: obudzili siê, tylko siê obudzili. Wróci³a do poprzednich rozmy¶lañ, wziê³a ma³ego laptopa i znów w³ama³a siê do panelu administracji.
- Czego potrzebujemy, poza cudem oczywi¶cie? - mruknê³a do siebie.
W tym samym czasie, nieco dalej, przebudzi³ siê Rollkin. Powoli otworzy³ zmêczone powieki. Jego oczom ukaza³a siê twarz m³odej kobiety o delikatnych rysach i przepiêknych, kasztanowych w³osach. To by³a Marta. Powoli odetchn±³, ciesz±c siê w duchu, ¿e sen siê skoñczy³. Wiedzia³, ¿e miewa³ dziwne sny w ci±gu kilku minionych nocy, jednak nie móg³ sobie przypomnieæ ich przebiegu.
Czule pog³adzi³ w³osy swojej wybranki wiedz±c, ¿e zrobi³by dla niej wszystko. G³ównie dla niej pracowa³ w instytucji zwanej "Forum". Praca ¶rednio p³atna i momentami ma³o sympatyczna. Musia³ znosiæ narzekania podw³adnych i prze³o¿onych. To w³a¶nie dla Marty mêczy³ siê doba w dobê na jak¿e niewdziêcznym stanowisku Administratora.
Ostro¿nie podniós³ siê z ³ó¿ka i poszed³ do ³azienki. Przemy³ twarz zimn± wod± i spojrza³ w lustro my¶l±c nad sensem ¿ycia. Wzi±³ szybki prysznic, po czym uda³ siê do kuchni. Obowi±zkowa du¿a kawa. Bez niej do tej roboty ani rusz. Przyrz±dzi³ dwie porcje. Jedn± na szybko, dla siebie, a drug± dla Marty, starannie przygotowan± na tacy z ma³± karteczk± "Kocham Ciê". Postawi³ j± na stoliku przy ³ó¿ku, poca³owa³ czule Martê w usta, po czym zarzuci³ na siebie p³aszcz i zamykaj±c za sob± drzwi, ruszy³ do gara¿u.
Jad±c wind± dziwnie siê poczu³, jakby ogarnia³y go niepokoj±ce my¶li i uczucia. Czu³ nietypowe zmêczenie i potrzebê snu. Zignorowa³ to, a przynajmniej stara³ siê to ignorowaæ. Wsiad³ do auta, w³±czy³ silnik i ruszy³ w kierunku wyjazdu z gara¿u podziemnego.
Po 30 minutach ujrza³ swój cel, 358-metrowy, przeszklony wie¿owiec z wypisanym wielkimi literami szyldem "Forum". Okaza³ stra¿nikowi przepustkê i wjecha³ na zamkniêt± czê¶æ parkingu podziemnego przeznaczon± dla Zarz±du Forum. Zaparkowa³ na miejscu oznaczonym swoim imieniem. W momencie, w którym wyj±³ kluczyk ze stacyjki, ogarnê³a go nag³a i niespodziewana senno¶æ. Nie potrafi³ nad tym zapanowaæ. Powoli osun±³ siê za kierownic± zamykaj±c oczy.
Jego oczom ukaza³o siê wnêtrze obszernego pubu. Zauwa¿y³, ¿e siedzi za dêbowym sto³em. Ko³o niego siedzia³ krêpej postury m³ody cz³owiek, a tu¿ za nim m³oda kobieta. Po drugiej stronie sto³u siedzia³o trzech mê¿czyzn, wyra¼nie czym¶ zaniepokojonych.
- Rollkin, wszystko OK?
- Znasz moje imiê?
- Oczywi¶cie, co¶ Ty, siedzisz tu ca³y czas z nami, zawiechê ³apiesz?
- Kim Wy jeste¶cie?
- Co Ty, Rollkin, przyjació³ nie poznajesz, to Toth, Zegarmistrz, BIM i MART-X, a ja jestem Roverbot.
W tym momencie Rollkina jakby ol¶ni³o. Wnet przypomnia³y mu siê wszystkie rzeczy, które zapomnia³ po przebudzeniu.
- Roverbot? Co mi odpieprzy³o, ¿e Was nie skojarzy³em w pierwszej chwili? Spojrza³ na puste butelki stoj±ce na stoliku.
- No, to by wiele wyja¶nia³o - mrukn±³. - Znale¼li¶cie BartG'a?
- Jeszcze nie - powiedzia³a Toth nie przerywaj±c klawiszowania na laptopie. - ale ju¿ jeste¶my blisko, ostatnio narobi³ niez³ego ambarasu i teraz jest o nim g³o¶no. Jak my¶licie, kto go pierwszy znajdzie, Policja czy my?
- Lepiej, ¿eby szybko siê odnalaz³, jest nam potrzebny. On jeden umie rozszyfrowaæ te algorytmy z którymi walczê od tygodni - powiedzia³ BIM. - jego pomoc oszczêdzi³aby mi wiele trudu.
- A mo¿e - wtr±ci³ Zegarmistrz - pos³u¿ymy siê namierzeniem sygna³u GSM? BartG korzysta z komórki bardzo czêsto, Toth, powinna¶ umieæ go namierzyæ.
- Owszem, ale to trochê potrwa - powiedzia³a Toth, poprawiaj±c okulary na nosie - dajcie mi pó³ godziny.
- To co Panowie - rzuci³ Rollkin do reszty mê¿czyzn przy stole - Jeszcze po jednym?
- A dla mnie Frappe na pobudzenie umys³u - wtr±ci³a Toth.
Barman przyniós³ cztery sporej wielko¶ci kufle wype³nione z³ocistym p³ynem. Przez Toth postawi³ du¿± szklankê wype³nion± mro¿on± kaw±.
Rollkin pierwszy uniós³ kufel. Toth popatrzy³a na niego z niesmakiem.
- Czy Wy, faceci lubicie cokolwiek innego? - rzuci³a.
- Nie - wyszczerzy³ siê Rollkin sprawiaj±c, ¿e MART-X o ma³o siê nie zakrztusi³ ze ¶miechu.
- Panowie, czekajcie, znalaz³am go! - Toth nagle zamilk³a wpatruj±c siê w ciek³okrystaliczny ekran laptopa - On jest w swoim domu!
- No to koñczymy i w drogê. - Roverbot podniós³ siê zza ³awy.
- Komu w drogê, temu Aviomarin, ¿eby siê nie porzyga³... - symulowanym, be³kotliwym tonem stwierdzi³ Rollkin.
Szybkim krokiem wyszli z zadymionego wnêtrza i ruszyli w stronê ulicy Ksiê¿ycowej, na której mieszka³ BartG...
[[
To be continued, ale dopisujcie sami te¿ :)
Nie noszê okularów xPP // Toth
Wiem, napisa³em tak dla urozmaicenia // Rollkin
Spoko, mog± byæ jakie¶ wspomagaj±ce ;) // Toth]]
Starali siê i¶æ szybko, ale jak mo¿na i¶æ szybko, kiedy z sze¶cioosobowego zespo³u 5 osób jest na bani? Toth obejrza³a siê na kolegów i wywróci³a oczami. Przyklêk³a, rozk³adaj±c laptopa. Zmru¿y³a oczy z niedowierzaniem: siatka ulic zmienia³a siê na jej oczach.
To niemo¿liwe! - dobija³a siê do uwagi racjonalna czê¶æ jej umys³u.
We ¶nie wszystko jest mo¿liwe, wiêc zamknij siê i my¶l! - odpar³a sobie samej.
Spojrza³a jeszcze raz na monitor i szybko przed siebie.
- O, jasna zaraza... - szepnê³a, czuj±c jak krew odp³ywa jej z twarzy. - Jasna i pieprzona zaraza...
Ilu znam takich, którzy zaszlachtowali Nexu? - zaczê³a my¶leæ gor±czkowo.
Dwóch: Anakin Skywalker - tak naprawdê tylko dlatego, ¿e mia³ kontrolê nad Reekiem.
A drugi?
Jango Fett... Bingo!
Zaczê³a szybko klepaæ w klawisze. Poczu³a na ramieniu d³oñ Zegarmistrza.
- Co jest? - lekko be³kota³, ale da³o siê go zrozumieæ.
- W uliczce przed nami jest Nexu - odpowiedzia³a Toth, nie przestaj±c stukaæ w klawisze.
- A co to Nexu?
- Ogl±da³e¶ mo¿e Atak Klonów?
- No.
- Pamiêtasz sceny na arenie na Geonosis?
- Tak.
- Stwora, którego wypu¶cili na Padme te¿?
- Te¿.
- To w³a¶nie by³ Nexu - powiedzia³a spokojnie Toth, wci±¿ klepi±c w klawiaturê.
- Aha... - Zegarmistrz pokiwa³ g³ow±. - I co zrobimy?
- Ty, Rollkin, Roverbot i MART-X usi±dziecie i porozmawiacie o kostkach do gry.
- A ty?
- Ja za³o¿ê zbrojê Jango Fetta i zajmê siê Nexu.
- Aha - Zegarmistrz znów kiwn±³ g³ow±. - A na powa¿nie?
- To by³o na powa¿nie - odpar³a Toth i nacisnê³a enter.
Jej ubranie za¶wieci³o bia³ym ¶wiat³em i zmeni³o siê w zbrojê Fetta z jetpackiem na plecach. Podnios³a z ziemi he³m i naci±gnê³a go na g³owê, wyjê³a z kabur na udach dwa WESTAR-y i szarpnê³a za linkê startera. Po chwili wznios³a siê na wysoko¶æ trzech metrów i rozejrza³a siê: t³umiki dzia³a³y niezawodnie. Poderwa³a siê i poszybowa³a w mrok uliczki.
Zegarmistrz popatrzy³ za ni± i wróci³ do przyjació³.
- O co chodzi³o? - zabe³kota³ MART-X.
- O jakie¶ Nexu... - odpowiedzia³ Zegarmistrz. - Co s±dzicie o kostkach do gry?
- Ja uwa¿am, ¿e... hiks... stu¶cienna kostka do gry nie mo¿e istnieæ...
- Mo¿e, ale musia³abybyæ baaardzo wielka - zaprotestowa³ Zegarmistrz.
- Taka Big kostka... He he he...
Po kilku godzinach nikomu ju¿ nie chcia³o siê rozmawiaæ. Wszyscy le¿eli pó³ przytomni na ulicy. Zegarmistrz ockn±³ siê i zobaczy³ BiMa wyra¼nie nad czym¶ skupionym.
- O czym my¶lisz? - zapyta³ Zegarmistrz, który ju¿ trochê wytrze¼wia³.
- O Toth. Zastanawiam siê co ona wyprawia z tym Nexu. Wiesz wogóle co to jest?
- Nie, nie wiem. Ale mogê sprawdziæ.
Zegarmistrz u¶miech±³ siê i wyci±gn±³ z kieszeni przedmiot przypominaj±cy wielki kalkulator w niebiesko-przezroczystej obudowie. Z ty³u urz±dzenia du¿ymi, przyjaznymi literami napisano:
NIE PANIKUJ!
- Co to? - zapyta³ zaciekawiony Bim?
- Zobaczysz.
Zegarmistrz postuka³ w kolorowe klawisze i po chwili przeczyta³ to co pojawi³o na ma³ym , czarno-bia³ym ekraniku:
Nexu to drapie¿nik pochodz±cy z Cholganny. Porastaj±ce prawie ca³± powierzchniê cia³a gêste futro chroni zwierzê przed ch³odem. Od g³owy a¿ po nasadê d³ugiego, pó³-chwytnego ogona ci±gnie siê szereg ostrych kolców, podnosz±cych siê podczas walk, a tak¿e zapewniaj±cych ochronê przed atakami z góry. Nexu wyspecjalizowa³ siê w polowaniach na ciep³okrwiste ofiary. Pomagamu w tym druga para oczu, reaguj±cych na promieniowanie podczerwone.
Drapie¿nik czuje siê równie pewnie na ziemi jak i w koronach drzew: szeroko rozstawione koñczyny i rozdwojony przy koñcu ogon zapewniaj± mu stabilno¶æ w¶ród ga³êzi a krótkie, boczne szpony, na ka¿dej z ³ap, pomagaj± w wspinaczce. Podstawê jego diety stanowi± masywne szczury drzewne a tak¿e nadrzewne o¶miornice bêd±ce jego przysmakiem.
- O o! - powiedzieli jednocze¶nie BiM i Zegamistrz.
Ju¿ mieli wyruszyæ na poszukiwanie Toth, ale w³a¶nie w tym momencie zguba stanê³a tu¿ przed nimi. Mia³a porozrywane ubranie, pokaleczon± twarz i ca³± zakrwawion± lew± rêkê.
- Ca³e szczê¶cie, ¿e nic Ci nie jest. - powiedzia³ Zegarmistrz. - Jeste¶ taka nieodpowiedzialna... Mog³a¶ zgin±æ. Pomogliby¶my Ci w tym... co robi³a¶.
Po tych s³owach Zegarmistrz ponownie po³o¿y³ siê na ulicy.
- Co ty tam w ogóle robi³a¶? - zapyta³ BiM, ale nie móg³ odeprzeæ chêci za¶niêcia...
Grupa przyjació³ siedzia³a w barze i rozmawia³a o stu¶ciennych kostkach do gry. Wszyscy udzielali siê do dyskusji za wyj±tkiem Toth. Ona spa³a. Twardo spa³a...
Toth u¶miechnê³a siê krzywo.
- Walczy³am z tym Nexu: oto, co robi³am. I nie uwa¿am, ¿e mogliby¶cie mi pomóc, co najwy¿ej daæ siê zabiæ.
Po chwili wszyscy jej koledzy zasnêli - znaczy, obudzili siê. Toth zosta³a sama.
- Nie znowu... - warknê³a przez zaci¶niête zêby.
Zamknij siê! - skarci³a siê ostro w duchu. - Co ci tym razem, sama nigdy nie by³a¶?
Wrêcz przeciwnie - odezwa³ siê smutny g³os w jej g³owie. -By³am sama tyle razy, ze ju¿ naprawdê wystarczy...
Usiad³a i beznadziejnie zwiesi³a g³owê. Znowu sama? Nie no, za jakie grzechy?
Z zadumy wyrwa³ j± g³o¶ny skrzeko-ryk przed ni±. Podnios³a g³owê i b³yskawicznie poderwa³a siê na równe nogi. O, cholera - przemknê³o jej przez g³owê. - Chyba niedok³adnie go zabi³am...
Drapie¿nik wyszczerzy³ ostre zêby. Toth szybko wy¶ni³a sobie karabin Kark98.
- Wywalaj st±d - wycedzi³a przez zaci¶niête zêby - albo poszerzê ci u¶miech.
Nexu zasycza³, z chrzêstem podnosz±c kolce na grzbiecie.
- Pos³uchaj mnie, ty durny zwierzaku - kontynuowa³a dziewczyna, usilnie wmawiaj±c sobie, ¿e tylko jej siê wydaje, ¿e ze strachu miêkn± jej kolana. - Zostawiasz mnie i resztê w spokoju i idziesz zapolowaæ gdzie indziej. KPV?
Nexu najwyra¼niej nie zrozumia³. Toth rzutem ramienia podnios³a karabin.
- Widzisz to? - syknê³a. - Id¼ sobie! Ju¿!
Nexu nie mia³ zamiaru sobie i¶æ.
Seria strza³ów wbi³a kolbê karabinu w obojczyk Toth. Lekko j± zamroczy³o, ale nie puszcza³a spustu. Kiedy ból zacz±³ j± o¶lepiaæ, a Nexu pad³ na bruk, wypu¶ci³a broñ z r±k. Szybko podnios³a laptopa i zaczê³a klawiszowaæ dr¿±cymi ze zmêczenia palcami. Po kilku minutach wcisnê³a Enter. Nexu zrobi³ siê malutki, naoko³o niego zformowa³ siê s³oik z niepêkaj±cego tworzywa. Toth z westchnieniem ulgi osunê³a siê na kostkê.
Toth le¿a³a na tak kilka godzin. Gdy ju¿ dosz³a do siebie postanowi³a jako¶ obudziæ towarzyszy, ale nie wiedzia³a, jak to zrobiæ. "Ale jak ich obudzê to zasn±... Znaczy zasn± po stronie jawy, gdziekolwiek by nie byli" - my¶la³a. - "Ale przecie¿ oni ci±gle siedz± w pubie i pewnie pij± piwo. Tak, muszê ich obudziæ, zanim... zanim co¶ siê stanie!" Toth podesz³a do Zegarmistrza i gwa³townie potrz±snê³a nim. Nic siê nie sta³o. Spróbowa³a w ten sposób obudziæ tak¿e innych towarzyszy, ale bez po¿±danego efektu. Usiad³a na pobliskiej ³awce i my¶la³a w jaki sposób ich obudziæ. Po chwili dostrzeg³a metalowe wiadro stoj±ce kilka metrów od niej. Wsta³a i zerknê³a do niego. By³o pe³ne zimnej wody. Toth u¶miechnê³a siê. Wziê³a wiadro i wyla³a wodê na twarze przyjació³. Ocknêli siê natychmiast.
- A... Zimno... - powiedzia³ BiM.
- Trudno. Musimy znale¼æ MART-Xa, szybko!!
- Ale gdzie on mo¿e byæ?
- Nie wiem. Musimy co¶ wymy¶liæ.
- Mo¿e bêdzie w pracy. Mo¿e on pracuje w Golden Tower? - wtr±ci³ siê Zegarmistrz.
- Nie. Na pewno nie. Golden Tower jest ca³e zajête przez "Forum" - zaprzeczy³ BiM.
- No to mo¿e tam jest. Musimy spróbowaæ. Chod¼cie! - powiedzia³a Toth i wszyscy jej pos³uchali. Szli do Golden Tower wzd³u¿ uliczki, która sta³a siê ju¿ ulic± w du¿ym opustosza³ym mie¶cie. Nie by³o tak nikogo oprócz nich. Mo¿e dlatego, ¿e by³a noc, a mo¿e dlatego, ¿e jeszcze nie wy¶nili nikogo, bo jeszcze nikt nie by³ im potrzebny...
Toth nagle zatrzyma³a siê jak wryta.
- Och... - wyrwa³o siê jej.
- Co? - spyta³ Zegarmistrz.
- BartG... To on nas³a³ na nas tego Nexu! Nastêpny mo¿e byæ Reek, albo Acklay! Albo Terentatek... A moja zbrójka jest ju¿ w kiepskiej formie...
Faktycznie, jej pancerz by³ mocno poszarpany i porozrywany pazurami Nexu. Rozciêcia na ca³ej d³ugo¶ci lewej rêki wci±¿ lekko krwawi³y. WESTAR-y ju¿ dawno wyrzuci³a, bo roz³adowa³y im siê magazynki. A do karabinu mia³a lekkie uprzedzenie, wystarczy³o ¿eby wspomnia³a, jak j± r±bn±³.
- Jednym s³owem, trzeba dostaæ BartG'a, zanim on dostanie nas - podsumowa³ BiM.
- Popieram w ca³ej rozci±g³o¶ci - pokiwa³a g³ow± Toth. - Za³atwmy Przyczynê, zanim jej Skutki za³atwi± nas. Nie, nie, nie mia³am tego na my¶li! - doda³a pospiesznie, patrz±c na twarz BiM'a. - Trzeba dostaæ siê najpierw do BartG'a, a potem idzemy po MART-X'a. Zgoda?
Rozleg³ siê zbiorowy pomruk "mhm". Grupka wsi±k³a w mrok uliczki wymar³ego miasta.
Szukali BartG'a przez kilka dni, ale nie wiedzieli gdzie dok³adnie jest. Na pewno by³ w mie¶cie. To wiedzieli. Wieczorami, gdy ca³a grupa by³a ju¿ zmêczona, rozk³adali namiot (nikt nie mia³ pojêcia sk±d Zegarmistrz go wytrzasn±³) i spali. Jedna osoba obejmowa³a wartê i pilnowa³a reszty. Gdy wszyscy ju¿ stracili nadziejê na znalezienie BartGa Zegarmistrz zaproponowa³ w³amanie siê do Golden Tower i przeszukanie akt BartG'a. One mog³y zdradziæ miejsca, w których najprawdopodobniej przebywa³. Niestety zablokowa³ sygna³ GPS kilka dni temu i nie mozna by³o namierzyæ go tak ³atwo, wiêc wymy¶lili inne pomys³y. Akta zdawa³y siê byæ najlepiej pokazuj±ce po³o¿enie BartG'a, ale te¿ najtrudniejsze do odnalezienia.
- Dobra. Idziemy do Golden Tower czy przepytujemy rodzinê BartG'a? - zapyta³ BiM. Tylko te dwa pomys³y zdawa³y siê byæ najodpowiedniejszymi.
- Ja bym by³ za przepytaniem jego rodziny, a potem jak to nic nie da, bo raczej nic nie da, wbijamy do Golden Tower i mówimy: "Dawajcie akta!" i wychodzimy z aktami - powiedzia³ Zegarmistrz, a BiM parskn±³ ¶miechem.
- To nie czas na wyg³upy! - krzyknê³a Toth - A tak na serio, to co my¶licie?
- No to co przed chwil± powiedzia³em. Mo¿e za wyj±tkiem tekstu: "Dawajcie akta!"- powiedzia³ Zegarmistrz
- Faktycznie, ten tekst by³ g³upi. Mo¿emy powiedzieæ "Akta, albo ¿ycie!". To by by³o lepsze - u¶miechn± sie BiM.
- Cisza! - Toth nie mog³a siê opanowaæ - Idziemy do BartG'a. Kto wie gdzie on mieszka?
Odpowiedzia³a jej tylko cisza...
- Fajnie - warknê³a dziewczyna. - Zaje***cie, po prostu.
Zaczê³a p³ynnie kl±æ, chodz±c szybkim krokiem w tê i z powrotem, wymachuj±c wibroostrzem, wy¶nionym kilkana¶cie godzin temu. W koñcu rzuci³a broñ i usiad³a, kryj±c twarz w d³oniach.
- Dok±d by¶my poszli, gdyby¶my byli BartG'iem? - mruknê³a przez palce. - Gdzie¶, gdzie jes bezpiecznie, gdzie¶, gdzie nikt nas nie znajdzie, gdzie nikt nie widzi nas, a my widzimy wszystkich... Ale co to jest? I gdzie to jest?
- Mo¿e Golden Tower? - zaproponowa³ Zegarmistrz.
- Co ty siê tak tego uczepi³e¶, co?
- Nie wiem, ale co¶ czujê, ¿e tam co¶ jest. No i bêdziemy mogli dowiedzieæ siê gdzie mieszka BartG, no nie?
- Faktycznie. Zosta³o nam tylko to. Ale jak tam do cholery siê dostaæ? To miejsce jest bardziej strze¿one, ni¿ jakikolwiek budynek w Polsce. Oko³o piêædziesiêciu stra¿ników na ka¿dym piêtrze, siedemdziesi±t piêæ piêter, wszêdzie czujniki ruchu, czujniki temperatury, soniczne radary, kamery, kamery na podczerwieñ, a nawet na ultrafiolet, czujniki laserowe, pancerne ¶ciany, drzwi i okna, zamki mierz±ce puls, badaj±ce odciski palców, sprawdzaj±ce bia³ka oczu....
- Mierz±ce puls? - przerwa³ mu Zegarmistrz.
- No tak.
- A po co maj± mierzyæ puls?
- Przecie¿ w³amywacze, czyli my, bêd± siê bardzo stresowaæ i ich puls bêdzie o wiele wiêkszy ni¿ zwyk³ych pracowników...
- A jak jaki¶ pracownik jest zdenerwowany swoj± prac±, to co wtedy, nie mo¿e przej¶æ? - Zegarmistrz ponownie mu przerwa³.
- Nie. Ka¿dy pracownik ma swoj± kartê magnetyczn±. Otwieraj±c± te drzwi do których dany pracownik ma dostêp. Na przyk³ad recepcjonistka ma bardzo ma³e uprawnienia, bo ci±gle siedzi na parterze, a czasami idzie do klopa albo zrobiæ sobie kawê. Natomiast zarz±dca Golden Tower ma dostêp prawie wszêdzie.
- Prawie? Dlaczego prawie? - Zegarmistrz znowu mu przerwa³.
- Niektóre piêtra i pomieszczenia s± tajne dla ka¿dego. Nikt nie wie co tam jest. Oprócz oczywi¶cie pracowników.
- No to trzeba jako¶ zdobyæ tak± kartê i tam pój¶æ, no nie?
- Ale jak? - tym razem odezwa³a siê Toth...
- Ale ze mnie idiota! Po stronie jawy jestem administratorem. Tak? Wiêc po stronie snu powinienem posiadaæ tak± kartê.
Bim pogrzeba³ w kieszeniach, ale nic nie znalaz³. Szybko poci±gn±³ ³añcuszek i przed oczami przyjació³ pojawi³a siê z³ota karta magnetyczna z wygrawerowanym "Micha³ Hernas". Przyjaciele spojrzeli pytaj±co na BiM'a.
- Tak, mam na nazwisko Hernas. - u¶miechn±³ siê BiM.
Na z³otej karcie wydrukowana by³a mapa do Golden Tower.
- Chod¼my! - zaproponowa³a zdenerwowana Toth.
Im przyjaciele zbli¿ali siê do wierzy, tym karta piszcza³a coraz g³o¶niej.
- A je¿eli to pu³apka? - spyta³ Zegarmistrz.
- Nie wiem. BartG ma mo¿liwo¶æ zrobienia czego¶ takiego, ale a¿ taki m±dry to on nie jest. - za¶mia³ siê BIM.
- Przestañcie! - krzyknê³a zdenerwowana Toth - Nie wyg³upiajcie siê. I tak nie mamy innego wyj¶cia... - Toth zesmutnia³a.
- Spokojnie Toth, jako¶ uda nam siê wybrn±æ - Zegarmistrz obj±³ ramiê Toth. Przez kolejne kilometry drogi przyjaciele milczeli.
- O cholera! - powiedzieli chórem. Wie¿a by³a ca³a ze z³ota.
- My¶la³am, ¿e to tylko nazwa - zdziwi³a siê Toth.
- W³azimy? - spyta³ siê Zegarmistrz. Przyjaciele po³o¿yli rêkê na rêkê na znak zgody.
Weszli.
[[
--
Mo¿e damy opowiadanie na konkurs. Ksi±¿kê dosta³a by Toth, za za³o¿enie topicu. Potrzebuje waszej zgody na zg³oszenie tego do konkursu, a dok³adniej na zg³oszenie waszych postów. :wink:]]
- Ostro¿nie! - syknê³a Toth. - Wiecie co, ja chyba pójdê przodem, jak to pu³apka, to tylko ja oberwê. - Zegarmistrz próbowa³ zaprotestowaæ, ale dziewczyna przerwa³a mu. - Z tego, co wiem, w wiêkszo¶ci sytuacji dziewczyny puszcza siê przodem, i mam teoriê dlaczego: jak gdzie¶ jest bomba, trafi tylko dziewczynê. Wiêc idê przodem, rozwalam siê na minie, a wy omijacie wszystkie niewybuchy i ³apiecie BartG'a. Right?
Chcia³a i¶æ, ale Zegarmistrz z³apa³ j± za ramiê i szarpn±³ do siebie.
- Nigdzie nie idziesz! - sykn±³. - A przynajmniej nie sama.
Toth warknê³a gniewnie, ale przesta³a siê wyrywaæ.
- Albo idziemy wszyscy, albo wogóle nie idziemy - powiedzia³ Zegarmistrz.
Stali w du¿ym pomieszczeniu, w którym by³o du¿o ro¶lin, drzwi, wind i schodów. Po lewej znajdowa³o siê du¿e biurko, a na nim sta³ 21-calowy monitor LCD, klawiatura i mysz laserowa. Kobieta za biurkiem energicznie klika³a w klawiaturê nie odrywaj±c wzorku od monitora. Mia³a na sobie zielone spodnie w ¿ó³te paski, ciemnoniebieski garnitur i czerwon± czapkê z daszkiem. Do garnituru przyczepiona by³a plakietka z napisem: "Ilona Miêdzia, recepcjonistka wy¿sza, ranga: 8, punkty: 327."
- Kurczê. Nie wiemy, gdzie teraz i¶æ. BiM poka¿ tê mapê.
BiM poda³ Zegarmistrzowi kartê z map± budynku.
- O cholera. To jest bardziej skomplikowane ni¿ londyñskie metro. Ale przynajmniej wiemy, ¿e "Archiwum Ludzi" znajduje siê na 17 piêtrze. Musimy pojechaæ wind±.
Przyjaciele weszli do windy i wcisnêli przycisk z numerem 17, który za¶wieci³ siê na czerwono.
- "Archiwum Ludzi"- westchnê³a Toth. - Dziwnie brzmi, nie?
- I tak poza tym... Czy to nie jest za proste? - zreflektowa³a siê nagle. - Co¶, czego potrzebujemy, jest w najbardziej strze¿onym budynku, jaki mo¿na sobie wyobraziæ, a my po prostu wje¿d¿amy wind± i zabieramy to, co jest nam potrzebne? I, oczywi¶cie, wypuszcz± nas z aktami Administratora? No, na pewno... Dlaczego wcze¶niej o tym nie pomy¶la³am?
Ting! Winda zatrzyma³a siê, stalowe drzwi rozsunê³y siê. Grupka wysz³a i ostro¿nie rozejrza³a siê.
- Chyba czysto - mrukn±³ BiM.
- A co? Nie mo¿emy sobie wej¶æ do tego budynku? Mo¿e chcemy siê napiæ kawy z odchodów lisa. - u¶miechn±³ siê Zegarmistrz. - Podobno tylko tu j± maj±.
Przyjaciele ujrzeli w±ski korytarz ci±gn±cy siê przed nimi. Po obu jego stronach znajdowa³y siê bia³e drzwi z drewnianymi tabliczkami. Na ka¿dej z nich by³o co¶ napisane po polsku i w innych jêzykach, których nie mogli rozpoznaæ.
- No i co... Otwieramy ka¿de z nich i pytamy siê, czy tu jest to "Archiwum ludzi"? - zapyta³ BiM.
- Idziemy do koñca tego korytarza. Tam jest... Idziemy tam. Szybko! - krzyknê³a Toth, biegn±c ju¿ wzd³u¿ korytarza.
- Ale co tam jest?
- Szybko, biegnijmy!!!
Wszyscy pobiegli za Toth, nie wiedz±c, o co chodzi. Po kilkunastu minutach dostali ju¿ zadyszki, ale nie dobiegli jeszcze do koñca. Ten korytarz by³ naprawdê d³ugi. Nagle Toth zobaczy³a niepomalowane drzwi bez ¿adnej tabliczki i nacisnê³a klamkê. Gdy przyjaciele wbiegli do malutkiego pomieszczenia, w którym ledwo siê mie¶cili, Toth szybko zamknê³a drzwi. Reszta patrzy³a na ni± z oczekiwaniem.
- No i co teraz?
- Rozejrzyjcie siê - odrzek³a zu¶miechem.
Stali w ma³ym pokoiku, w którym zamiast ¶cian by³ jeden wielki ekran. Podzielony on by³ na mniejsze monitorki, na których widaæ by³o obrazy z kamer w budynku. Gdy BiM dotkn±³ jednego z nich, odkry³, ¿e mo¿e nimi sterowaæ.
- Ekstra!! Mo¿emy nimi sterowaæ i znale¼æ to archiwum. Zobaczyæ czy kto¶ tam jest i jak bêdzie dobra okazja wbiegniemy tam zabierzemy akta BartGa i zwiewamy.
- Niekoniecznie - zaprotestowa³a Toth - Te kamery obejmuj± tylko pierwsze 20 piêter, a "Archiwum ludzi chronionych" jest na 37 poziomie.
- Sk±d to wszystko wiesz?! Sk±d wiesz, ¿e tam akurat s± akta BatrGa?! Jeste¶ jakim¶ medium?
-Mi... Mi siê to ¶ni³o. Teraz pamiêtam to wszystko dobrze i wyra¼nie... A, i ta mapa jest nieprawid³owa...
- Co? - zapyta³ zdezorientowany BiM.
- To, co s³ysza³e¶ - Toth nerwowo splot³a rêce. - Z t± map± dojdziemy chyba do piek³a. Albo prosto w pu³apkê. Mówiê wam, co¶ tu jest nie teges.
- Wiesz, dok±d i¶æ? - zapyta³ Zegarmistrz.
- Chyba... chyba wiem - odpowiedzia³a niepewnie Toth. - Chod¼cie za mn±...
Toth otworzy³a najbli¿sze drzwi.
- Winda! - powiedzieli razem przyjaciele. Weszli i Zegarmistrz nacisn±³ guzik ze z³otym napise "37".
Po chwili drzwi windy sie rozsunê³y.
- Cze¶æ! - powiedzia³ MART-X. - Co oczekiwali¶cie babci Lusi?
- Ty nie z nami? - zapyta³ BiM.
- Nie. - odpowiedzia³ szyderczym tonem.
- I tak nie dasz nam sam rady!!! - krzyknê³a Toth.
- Order sixti six - powiedzia³ MART-X spokojnym tonem. Nagle ze wszystkich stron nadbieg³y klony.
-To ja nas³a³em na was Nexu - kontynuowa³. - Wiedzia³em, ¿e pójdzie tylko Toth, bo pracuje ze mn± w tym samym dziale - Star Wars. My¶la³em ¿e bêde j± mia³ z g³owy, ale niestety - mój kochany Nexu nie wróci³. Teraz zap³acicie mi za to!!! A tak w ogóle to chyba kogo¶ szukacie? - zakoñczy³. Za nim nagle stanê³a ciemna postaæ... BartG.
Przyjaciele stali jak wryci, nie wiedzieli co maj± zrobiæ. Klony otoczy³y ich i powoli zacie¶nia³y kr±g. Zbli¿a³y siê do nich coraz bardziej. MART-X sta³ w wej¶ciu windy z g³upim u¶miechem, a BartG tu¿ za nim.
- Dlaczego ci±gle STAR WARSy, nawet ich nie ogl±da³em.... - szepta³ do siebie Zegarmistrz. - Dlaczego nie mo¿e to byæ na przyk³ad Star Trek, podobne klimaty, wiêcej odcinków, by³o pierwsze...
Klony by³y ju¿ bardzo blisko, gdy nagle Toth wyci±gnê³a z kieszeni co¶, wygl±daj±ce jak buteleczka perfum.
- Zamknijcie oczy! Szybko - krzyknê³a, po czym rzuci³a ow± buteleczk± w MART-Xa. Ten chcia³ j± z³apaæ, ale gdy tylko jej dotkn±³ wybuch³a bardzo jasnym ¶wiat³em. Zegarmistrz, BiM i mieli zamkniête oczy i nie wiedzieli co siê dzieje, ale woleli zaczekaæ na kolejne polecenia Toth, ufali jej, a ona by³a a z ca³ej trójki. Ona te¿ mia³a zamkniête oczy, otworzy³a je po kilkunastu sekundach.
- Mo¿ecie ju¿ otworzyæ oczy. - powiedzia³a spokojnie i z u¶miechem.
Gdy to zrobili, ujrzeli kilkadziesi±t klonów i MART-Xa le¿±cych na ziemi. Po BartGu nie by³o ani ¶ladu.
- Co¶ ty im zrobi³a?! Chyba zacznê siê Ciebie baæ. - powiedzia³ BiM.
- Dopiero teraz? - za¿artowa³ Zegarmistrz.
- Musimy siê st±d wydostaæ. Tu nie jest bezpiecznie. - powiedzia³a Toth i zaczê³a i¶æ w stronê wyj¶cia.
- A akta...
- S± tutaj - powiedzia³a pokazuj± swoj± rêkê, w której trzyma³a star± teczkê z wielkim napisem BartG
- J..Jak ¿e¶ to zrobi³a? Te perfumy...i akta...? Jak to mo¿liwe?
Toth zamruga³a.
- Jakie znowu perfumy?
- No ta buteleczka...
- A, to... - Toth roze¶mia³a siê. - To nie by³y perfumy.
- A co to by³o?
- Chcesz wyk³adu z chemii uniwersum Star Wars?
- Eee...
- No w³a¶nie. Ale skutki chyba wystarcz±?
Nie czekaj±c na odpowied¼, wyjê³a z kieszeni sznury. MART-X zaczyna³ siê ruszaæ. Toth przycisnê³a go kolanem do ziemi.
- Chyba o czym¶ zapomnia³e¶, kolego - u¶miechnê³a siê paskudnie. - Jestem od ciebie trochê lepsza w wiedzy o Gwiezdnych Wojnach. Zapomnia³e¶?
MART-X próbowa³ co¶ odpowiedzieæ, ale nie zd±¿y³: Toth szybko ³omotnê³a go w obie skronie.
- No có¿ - powiedzia³a, przewracaj±c MART-Xa na plecy - ostatecznie, interesujê siê nie tylko SW.
- A czym jeszcze? - zapyta³ ostro¿nie Zegarmistrz. Toth pêta³a nogi MARTa, na kostkach, kolanach i udach.
- Erm... Powiedzmy, ¿e niezliczon± ilo¶æ razy przeczyta³am "Winnetou" i "Old Surehanda", miêdzy innymi - odpar³a. - No i mam dylemat: na krzy¿ za plecami czy tak jak nogi?
- Co?
- Na krzy¿ - zdecydowa³a. Po chwili MART-X by³ fachowo zwi±zany bez mo¿liwo¶ci ucieczki. - Okej. Tych lin nie da siê przepaliæ, przeci±æ, przerwaæ ani rozwi±zaæ. Przynajmniej póki ja nie bêdê tak chcia³a. Co robimy dalej?
Nagle jeden z klonów wsta³
-HALT!!! - wrzasn±³. Przyjaciele stanêli jak wryci. Prawie by nacisnêli guzik ale...
-Bzuum!!! - klon streli³ z blastera do tablicy numerowej. Po tym podniós³ kilka innych ¿o³nierzy i powiedzia³ co¶ do nich dziwnym jezykiem. Tamci podeszli do MART-Xa i go rozwi±zali. Pierwszy dalej trzyma³ blaster wycelowany do "trójki wspania³ych".
-Wy³aziæ z windy i za szefem - powiedzia³ klon. BartG znowu pojawi³ siê z nik±d. "£a³!!! Potrawi pojawiæ siê i znikn±æ kiedy chce." powiedzia³ w my¶lach Zegarmistrz.
-I co Toth!!! - powiedzia³ szyderczym tonem ju¿ rozwi±zany MART-X. - Wydawa³o siê, ¿e siê mniej znam na SW? Wiedzieli¶my, ¿e mo¿esz to ze sob± mieæ wiêc siê specjalnie uzbronili¶my! - mówi±c to uchyli³ swoj± tunikê. Pod ni± by³o co¶ srebrnego.
-Zbroja ochronna!!! - zaskoczonym tonem powiedzia³a Tot. - Nad czym¶ takim pracowali¶my w biurze!!! Ale ty nie pracujesz w tym samym biurze co ja!!! - zakoñczy³a.
-A my¶lisz, ¿e tacy jak ja nie maj± szpiegów? - odpowiedia³ pytaniem MART-X.
Toth pokrêci³a g³ow±, opanowuj±c lêk.
- Nie, MART. Ja w ogóle nie my¶lê. REBJ needed! - krzyknê³a.
MART-X zdawa³ siê zbity z tropu.
- Co to jest REBJ?
Zjawi³ siê trzeci pier¶cieñ, otaczaj±cy klonów.
- Rapid Entry By Jedi - odpar³a Toth, u¶miechaj±c siê paskudnie. - Hajime! (jap. walczcie)
I zaczê³o siê piek³o. Klonów by³o du¿o, bardzo du¿o, ale Jedi byli silniejsi. Blasterowe b³yskawice ¶miga³y w powietrzu.
BartG i MART-X gdzie¶ siê zmyli. Najgorzej mia³a trójka przyjació³ w ¶rodku.
Raz po raz strza³y ¶miga³y obok nich, co chwilê byli krok od wirtualnej ¶mierci. Szczê¶ciem, byli na tyle przytomni, ¿e wy¶nili sobie jakie¶ zbroje, a przed Zegamistrzem nagle zmaterializowa³ siê pawê¿, tak wielki, ¿e wszyscy mogli siê za niego schowaæ. Toth pru³a do klonów z [url=http://starwars.wikia.com/wiki/A280_blaster_rifle:c3e78]karabinu blasterowego A280[/url:c3e78], po chwili rzuci³a BiM'owi [url=http://starwars.wikia.com/wiki/E-11_blaster_rifle:c3e78]E-11[/url:c3e78]. Strzelaj±c, przygl±da³a siê walce.
Nie cich³y bojowe krzyki i ha³³akowanie. Obok eks-Darth Revana miga³y dwa ¿ó³te ostrza Bastili Shan. Przy Obi-Wanie zwija³a siê w unikach i wymy¶lnych fintach Siri Tachi. Padawanka nazwiskiem Esterhazy - szerzej znana jako Scout - chroni³a sob± plecy przyjaciela, Whie. Przy rannej Yuthurze Ban klêcza³a Barriss Offee, uzdrawiaj±c j±. Tholme ci±³ szeroko kilku klonów naraz, razem z Jain± Solo os³aniaj±c rann± Marê Jade. Jolee Bindo odepchn±³ Moc± kilkunastu klonów.
Nagle pawê¿em Zegarmistrza zachwia³ potê¿ny wstrz±s. To jeden z klonów, którego he³m roztrzaska³ siê jaki¶ czas temu, r±bn±³ plecami w ogromn± tarczê i osun±³ siê po niej. Toth zauwa¿y³a ma³± bliznê z boku szczêki.
- Jangotat? - zapyta³a, staraj±c siê przekrzyczeæ bitewny zgie³k.
- Dla ciebie kapitan A-98 - odpar³ klon i umar³.
Toth rzuci³a pod adresem MART-Xa kilka przekleñstw w nieznanych Zegarmistrzowi i BiM'owi jêzykach, schowa³a siê g³êbiej za tarczê, od³o¿y³a karabin i zaczê³a szybko klawiszowaæ na laptopie.
- Krozit! - warknê³a. - Czekajcie, ch³opaki, to bêdziecie mieli zbroje lepsze od tej tego Vonga.
- Kogo? - zapytali jednocze¶nie.
- Potem ci powiem - odpowiedzia³a, nie odrywaj±c wzroku od ekranu laptopa. - BiM, strzelaj dalej, a nie siê na mnie patrzysz.
Po chwili Zegarmistrz stwierdzi³, ¿e on, BiM i Toth maj± na sobie zbroje, jakie zwykle nosz± Morgukai, ale jakby lepsze.
- Tsup! Ja zaraz z niego zrobiê kane a bar, z di'kuta jednego!
- A po ludzku?
- Z MART-Xa nie zostanie wiêcej, ni¿ ³ajno miêsnej larwy - przet³umaczy³a Toth, wci±¿ klikaj±c w klawiaturê laptopa. - Dajcie mi chwilê... Hrai! Ju¿ po tobie, zdrajco!
- Co jest?
- Namierzy³am go! - na twarzy Toth pojawi³ siê okrutny u¶miech. Wyci±gnê³a rêkê nieco w bok, w jej d³oni pojawi³a siê d³uga pa³ka z bli¿ej nieokre¶lonego, b³êkitnego metalu - niepochodz±cego z Gwiezdnych Wojen. Dziewczyna wywinê³a broni± zrêcznego m³yñca i wybieg³a zza pawê¿a, atakuj±c MART-Xa.
Nagle jej broñ i komputer wy¶lizgnê³y siê z rêki. Najdziwniejsze by³o to, ¿e nie upad³a na ziemiê tylko polecia³a do przodu. Toth prawie je z³apa³a, ale "PUC", i rzeczy by³y w rêkach MART-Xa i BartGa. Za nimi sta³a kolejna partia klonów.
-Zaklejcie jej gêbê ¿eby dalej nie czarowa³a! - rozkaza³ BartG. MART-X poszed³ za róg i wyj± moc± Zegarmistrzowi dokumenty.
-A teraz pójd¼cie i zwi±¿cie ich! - krzykn±³ do kilku klonów.
-Ale oni maj± broñ! - krzykn±³ jeden z nich. lepiej dla niego ¿eby tego nie mówi³!!! MART-X wysun±³ rêkê i po chwili ¿o³nierz le¿a³ na ziemi.
-I tak ju¿ nie dzia³aj± - powiedzia³ spokojnie . - Zdezaktywowa³em je. A tak przy okazji: raczej wam nie mówiæ takich rzeczy jak wasz eks-kolega - zakoñczy³ z chytrym u¶mieszkiem.
Toth pos³a³a mu mordercze spojrzenie i poda³a klonom rêce do zwi±zania. ¯o³nierze poprowadzili - spêtanych i z zawi±zanymi oczami - j±, BiMa i Zegarmistrza w podziemia Golden Tower.
Toth skoncentrowa³a siê, przestawiaj±c siê na inne zmys³y. S³ysza³a kapanie wody z sufitu, czu³a ch³ód, przenikaj±cy przez zbrojê z cortosis, ale czu³a te¿ ciep³o bij±ce od id±cych obok niej przyjació³.
Po d³ugim, d³ugim czasie stanêli. Przyjaciele us³yszeli skrzyp, poczuli na plecach mocne pchniêcie, znowu skrzyp i odg³os klucza obracanego w zamku. Toth mruknê³a cicho, odpowiedzia³y jej dwa ciche mrukniêcia. Z trudem ¶ci±gnê³a opaskê z oczu skrêpowanymi za plecami rêkoma, podpe³z³a do Zegarmistrza i zdjê³a opaskê równie¿ z jego oczu.
- ¯yjecie? - zapyta³a zmêczonym g³osem.
[[
http://fnin.eu/pub.php
Zapraszam do lektury :) ]]
-Sam nie wiem - odpowiedzia³ szeptem Zegarmistrz. G³owa prawie mu pêka³a. PO chwili drzwi siê otworzy³y. Stan±³ w nich BartG i MART-X. Przyjaciele chcieli po prostu im przywaliæ w pyski i uciec, ale jako, ¿e BartG umia³ trochê czytaæ w my¶la³ pokaza³ im palcem armiê klonów, której wcze¶niej nie Toth i reszta nie zauwa¿yli. Wszystkie blastery by³y na nich wycelowane. W ka¿dej chwili mogli zacz±æ strzelaæ.
-I po co nas tu trzymasz?! - zapyta³a ze z³o¶ci± Toth. - Nie wystarczy ci to, ¿e przj±³e¶ kontrolê nad Silver Tower?!
-S³ysza³em, ¿e umiesz dobrze programowaæ. Chcê, ¿eby¶ napisa³a mi program, który sprawi, ¿e bêde mia³ kontrolê nad caym ¶wiatem snów - powiedzia³ spokojnym g³osem MART-X. Po tym pad³ na ziemiê ¶pi±c. Przyjaciele tak¿e zasnêli.
***
-Auuu... - zajêcza³ Zegarmistrz kiedy siê przebudzi³. - Mia³em dziwny sen. Pamiêtam tyklo to, ¿e... Kurka! Ju¿ zapomnia³em.
-Ja te¿... - powiedzia³ sennie BartG. - Barman!!! Piêæ kaw!!! I trochê...Hrrr...
-Ja nie wiem jak mo¿na tak ci±gle zasyp... Zieeeew! - mrukn±³ MART-X i pad³ na pod³ogê.
Toth zmru¿y³a oczy.
- Jakie¿ to klasyczne. A co siê stanie, je¿eli odmówiê?
Przeczuwa³a, jaka bêdzie odpowied¼.
-A co je¶li ja ciê zmuszê?! Nie wiesz co to tortury?! A jeszcze s± szanrta¿e... - mówi³ MART-X po czym odwróci³ siê do kilku pomocników. To by³ moment na, który Toth czeka³a. Wiedzia³a, ¿e jakby powiedzia³a jedno ze swoich zaklêæ tu¿ przed MART-X'em on by szybko je zniszczy³. Teraz by³ odwrócony, wiêc szepnê³a kilka s³ów w nieznanym innym zgromadzonym jêzyku i w jej rêkach pojawi³ siê komputer.
-Jak to - nie zd±¿y³ wyszeptaæ BIM, bo Zegarmistrz da³ mu kuksañca i pokaza³ mu g³ow± MART-Xa i resztê. Tym czasem Toth klika³a przyciski jak szalona. MART-X zacz±³ siê ju¿ odwracaæ.
-Hej co to?! - wrzasn±³ kiedy zobaczy³ Toth z komputerem w d³oni. - Zaraz ci to odbiorê! - wysun±³ rêkê, a komuter zacz±³ siê powoli wy¶lizgiwaæ z d³oni. Jeszcze tylko kilka linijek... s³ów... znaków. Komputer ju¿ prawie by³ w rêkach MART-Xa.
-Enter! - wrzsnê³a Toth naciskaj±c ostatni przycisk. Wszyscy przestali robiæ to co robili i patrzyli siê po koleji na komputer Toth i MART-Xa. Przez pewien czas nic siê nie dzia³o. Minê³a sekunda, dwie trzy.
-I na co ci wrzeszczeæ? - zapyta³ MART-X. Kiedy tylko powiedzia³ "æ" w celi zacz±³ wiaæ wiatr. Po kilku sekundach b³ysnê³o ¶wiat³o i...
-O kurka! - wrzasn±³ BartG. W sali gdzie przed chwil± by³o trzech przyjació³, sta³y setki Toth'ów, Zegarmistrzów i BIM'ów. Wszyscy w srebrzystych zbrojach i z karabinami laserowymi w rêkach. Tylko trzech (tych prawdziwych) mia³o w rêkach miecze ¶wietlne.
- Niespodziewanka - powiedzia³a spokojnie Toth, wywijaj±c mieczem ¶wietlnym Salut Makashi i podsuwaj±c ostrze tu¿ pod podbródek MART-X'a. Ten chcia³ szarpn±æ siê do ty³u, ale zatrzyma³ siê na swoim wojsku. - Poddajcie siê: MART, BartG i klony, to nic nie zrobiê dowódcy. Znaczy siê, MART-X'owi. Zgadza siê, MART?
MART-X pos³a³ jej mordercze spojrzenie.
- Niestety, zablokowa³am ciê - uprzedzi³a jego akcjê Toth. - Nie podniesiesz ju¿ niczego, u¿ywaj±c Mocy, telekinezy czy jak to tam nazwiesz.
-Poddajê siê... - wymamrota³ MART-X po czym przêkrêci³ lekko g³owê na ile móg³. - Od³u¿cie bronie i poddajcie siê.
-Surrender! - krzyknê³y klony.
- Dziêkujê - skinê³a g³ow± Toth, nieznacznie opuszczaj±c broñ. - Z³ó¿cie karabiny w jednym miejscu: na przyk³ad o, tu.
Wskaza³a miejsce, w którym "setki Toth'ów, Zegarmistrzów i BIM'ów" utworzy³y pó³kole. Po chwili le¿a³a tam góra [url=http://images.wikia.com/starwars/images/0/0e/DC-15a_Blaster_Rifle.jpg:2rfj5iya]karabinów blasterowych DC-15A.[/url:2rfj5iya]
- Przy okazji - odezwa³a siê znów Toth - czy nie macie czego¶ do roboty jako WAR?
Kilku klonów pokowa³o g³owami.
- Zegarmistrz, mo¿esz przez chwilê potrzymaæ MART-X'a na muszce? - spyta³a.
- Mogê.
- By³abym wdziêczna.
Zegarmistrz zast±pi³ Toth, ta uklêk³a i znów zaczê³a klikaæ w klawisze komputera. Po jakim¶ czasie wcisnê³a ostatni, nuc±c cicho: "I enter..."
Przed klonami zmaterializowa³ siê owalny, wisz±cy w powietrzu portal.
- Prowadzi na Coruscant - wyja¶ni³a. - Wejd¼cie.
Jeden po drugim, identyczni ¿o³nierze znikli w z³ocistym ¶wietle portalu. Toth wrzuci³a za nimi ich broñ.
- Dziêki, Zegarmistrz. Opu¶æ miecz. MART, mo¿emy pogadaæ?
-O czym?! - rzuci³ wkurzony swoim b³êdem MART-X. Po chwili On i BartG byli jedynymi z³ymi w okolicy.
A s³ownik w domu mamy? :wink: //Avalyah
- A, tak ogólnie - wzruszy³a ramionami Toth. - Mo¿emy?
MART patrzy³ na ni± spode ³ba, namy¶laj±c siê.
-Chyba nie mam wyboru... - powiedzia³.
Cisza. Piorunuj±cy wzrok Toth. Przestraszone spojrzenie MART-Xa. I cisza. Zegarmistrz tak¿e siê nie odzywa³, ba³ siê reakcji Toth. BiM wpatrywa³ siê w dal. Widzia³ co¶ dziwnego, wyra¼nie siê nad czym¶ zastanawia³. Po chwili jego k±ciki ust podnios³y siê do góry, pó¼niej w jego oczach dostrzeg³ strach... Zegarmistrz popatrzy³ w tamt± stronê. Dostrzeg³ nadbiegaj±cego Roverbota. Bieg³ bardzo szybko, jakby przed czym¶ ucieka³. Toth nie odrywaj±c wzroku od MART-Xa wskaza³a rêk± na nowego go¶cia, mruknê³a co¶ pod nosem i powiedzia³a:
- Zajmijcie siê nim, my pójdziemy porozmawiaæ. - szarpnê³a MART-Xa za jego strój w stronê pobliskich drzwi.
Tym czasem Roverbot popchniêty moc± Toth z zatrwa¿aj±c± zbli¿a³ siê do najbli¿szej ¶ciany. £uup! Teraz by³ do niej przytwierdzony tak, ¿e nie móg³ poruszyæ nawet palcem. Jedynie oczy i usta by³y w miarê sprawne. Zegarmistrz i BiM ostro¿nie do niego podeszli. Toth z MART-Xem ju¿ byli za drzwiami, a stalowe drzwi idealnie t³umi³y ich podniesione g³osy.
- Chcê Wam pomóc! - wykrztusi³ Roverbot - Rollkin...On... Zaraz tu bêdzie...
[[P.S. sorry Toth, ¿e tak pó¼no, ale ostatnio nie mia³em czasu. Postaram siê to naprawiæ :D ]]
-Przecie¿ ty jeste¶ z Rolkinem - zauwa¿y³ Zgarmistrz.
-Ju¿ nie! - powiedzia³. - Ostatnio dawno go na Forum nie by³o, bo pisa³ tajny program. Teraz jest on silniejszy nawet od MART-Xa. Ale je¶li wszyscy razem, ja, wy, Toth, MART-X i BartG, po³±czymy jest szansa, ¿e nam siê uda.
-Jest szansa?! - zdenerwowa³ siê BiM.
Silniejszy nawet od MART-Xa...Dobre sobie... Stary, tamten kole¶ ma farta i tyle. Teraz, kiedy Toth go przycisnê³a, to jest kompletna ³ajza. Pewnie teraz, za tymi drzwiami, b³aga j± o lito¶æ... - kontynuowa³ BiM - Ale do rzeczy, co wiesz o Rollkinie. Masz racjê nie by³o go, ale to nie ¿aden dowód, ¿e to nie jest jaki¶ podstêp.
Toth!!! - krzykn±³ Zegarmistrz - Mo¿esz...
Po chwili Roverbot odpad³ od ¶ciany i opad³ na pod³ogê. Zacz±³ gwa³townie nabieraæ powietrze. Po kilku chwilach powiedzia³:
- Chcecie dowodu? Macie..
Z kieszeni wyj±³ strzêpek ow³osionej filetow± sier¶ci± gróbej skóry zwierzêcej.
-Sprawdza³em w labolatorium. Rolkin - powiedzia³. - Wed³ug badañ mo¿e zmieniaæ wysko¶æ od 100 pikseli do jednego miliarda!!! Si³a to jakie¶ 1000. Pazury mniej wiêcej od 10 do 200 pikseli. Obrona: 500. Jego jedyny s³aby punkt to inteligencja. Z powodu b³êdu w kodzie ma tylko 10. Dlatego jest taki z³y! Chcia³ tylko staæ siê silniejszym ¿eby walczyæ lepiej ze spamem, ale niestety...
-Rozumiem... - odpowiedzia³ BiM. - Czyli jedynym sposobem jest zastawienie pu³apki, z³apanie i przeprogramowanie...
Nagle i po chamsku tu¿ obok pojawi³ siê Procesor w podartych ³achmanach.
- A ten tu sk±d? - zapyta³ Zegarmistrz. - To prywatny sen, nie mo¿na siê tu tak chamsko zalogowaæ!
- Przyby³em by wam pomóc... - Przed Procesorem pojawi³ siê wiersz poleceñ Windows.
Na twarzach wszystkich zebranych malowa³ siê szok.
- Jakim cudem dosta³e¶ siê do wiersza poleceñ? Przecie¿ Wielki Administrator zainstalowa³ program dziecioodporny ¿eby¶my nic nie nagrzebali!
- Tajemnica - odpar³ przybysz, po czym zacz±³ wyobra¿aæ sobie komendy, które od razu pojawia³y siê na hologramie. - Mam dla was bonus. Spelniê
jedno wasze ¿yczenie.
-Dawaj milion... nie trylion z³o - BiM nie skoñczy³ dokoñczyæ poniewa¿ Zaegarmistrz zatka³ mu buziê, a sam powiedzia³ spokojnym g³osem:
-Przywróæ Rolkina do poprzedniej postaci!
-Bêdzie trudno, ale zobaczê co da siê zrobiæ. - W tym momencie otworzy³y siê pancerne drzwi, a stamt±d wysz³a Toth z wymiêk³ym MART-Xem i Bartgiem.
-Hej kto to?! - wrzasnê³a i wyjê³a z kabury swój paralizator. Po chwili Procesor le¿a³ na pod³odzê bez ruchu. ¯y³ jeszcze, ale nic nie móg³ robiæ.
-Co¶ty zrobi³a! - wrzasn±³ Zegarmistrz. - Przeczytaj kilka poprzednich postów ty palantko! - Toth na chwilê otwar³a przed sob± ma³e okinko internetowe, w³±czy³a forum, zalogowa³a siê i wesz³a do Pubu.
-O kurka! No to co robimy?
-Trzeba pokonaæ Rolkina - jeszcze sapi±c powiedzia³ Roverbot. - Bêdzie trudniej, ale no nic... - Po tym w korytarzu us³yszeli ciê¿kie kroki.
-What the! - wkurzy³a siê Toth. Wyjê³a swój komputer i próbowa³a odprogramowaæ parali¿, ale jako, ¿e zaprogramowa³a pistolet tak dobrze, ¿e nieda³o siê odwróciæ dzia³ania nic nie wysz³o. Na szczê¶cie uda³o siê jej dodaæ trochê si³y MART-Xowi, Bartgowi i Roverbotowi, oraz daæ ka¿demu broñ i zbrojê.
-Przygotowaæ siê! - po kilku minutach zza rogu pojawi³ siê d³ugo na kilkadziesi±t pikseli pazur. Chwila minê³a i przed przyjació³mi sta³a 10000-pikselowa bestia.
-Babumynaro! - wrzasnê³a.
-Na tyle g³upi, ¿e nawet gadaæ nie umie - BiM szepn±³ Toth na ucho. Ta nagle zorientowa³a siê, ¿e potwora trzeba z³apaæ. Szybko przeprogramowa³a blastery na pistolety z harpunkami.
-Co to na byæ? - zdenerwowa³ siê MART-X. - To ma jakie¶ 100 mniej si³y od poprzednich broni.
-Musimy zrobiæ pajêczynê! - odkrzyknê³a Toth. - Mamy du¿o amunicj!
[[Mam dwie uwagi:
Po pierwsze nigdy nie nazwa³bym Toth palantk± :P
Po drugie BiM(albo Bartg nie chce mi siê sprawdzaæ) napisa³, ¿eby nie dopisywaæ nowych postaci...]]
[[Trudno. I tak jestem sparali¿owany, wiec to niczego nie zmienia. MART-X bardzo ³adnie siê mnie pozby³ ;) ]]
- O kur... - jêkn±³ Zegarmistrz widz±c Rollkina - Ale ¿eby by³ a¿ taki wielki? Przypomina trochê [url=http://images32.fotosik.pl/178/481eab9a1187ab85.png:xcq9biq0]Eduarda z "Domu Dla Zmy¶lonych przyjació³ Pani Foster"[/url:xcq9biq0]. Mo¿e te¿ boi siê UFO?
Gdy Zegarmistrz wypowiedzia³ s³owo "UFO" Rollkin zrobi³ gwa³towny krok w ty³. Toth u¶miechnê³a siê z³owieszczo...[[
MART-X, nadal proszê Ciê, ¿eby¶ zedytowa³ tego posta, w który nazywam Toth palantk±...
EDIT @DOWN:
Nalegam... :twisted: ]]
[[Bez przesady Zegarmistrz. Trochê go ponios³o. Niech zostanie :D]]
[[Czemu piszecie w kwadratowych nawiasach?]]
-Ufo! Ufo! Ufo! - wszyscy razem zaczêli wo³aæ. Rolkin powoli zaczyna³ siê zmniejszaæ, lecz z par³ do przodu jeszcze szybciej ni¿ poprzednio.
-Robi siê mniejszy! - wrzasnê³a Toth. - Bêdzie móg³ przej¶æ pod pajêczyn±! Róbcie j± trochê ni¿ej! A... To dla ciebie za nazywanie mnie palantk±, Zegarmistrz - powiedzia³a po czym na jego g³owie pojawi³ siê ró¿owy, dziewczêcy kapelusik.
[[ :) :D :lol: :P :twisted: ]]
[[Bo tak trzeba, ¿eby tego nie wkleja³o tutaj http://fnin.eu/pub.php
]]
Rollkin, zobaczywszy kapelusik, rzuci³ siê na niego. Zegarmistrz w ostatniej chwili odskoczy³ w bok. Prowizoryczna pajêczyna zerwa³a siê jak by w ogóle jej nie by³o. Zegarmistrz szybkim ruchem zdj±³ z g³owy kapelusik i mia³ zamiar odrzuciæ go jak najdalej, jednak w tej samej chwili Toth krzyknê³a co¶ nie zrozumia³ego dla ogó³u i kapelusik wystrzeli³ na jakie¶ 500m.
- Pajêczyna nie pomo¿e! - krzyknê³a - Trzeba wymy¶liæ co¶ innego.
- Ale ¿eby Rollkin ogl±da³ kreskówki? - zdziwi³ siê Zegarmistrz - A... Toth, wiesz, we ¶nie jestem jaki¶ taki... nieswoi. Jakby kto¶ mn± sterowa³. I je¶li mo¿esz w Wo³aczu mów do mnie w Wo³aczu by³bym wdziêczny. Nie w Mianowniku...
Toth spiorunowa³a go wzrokiem, a ten postanowi³ ju¿ zamilkn±æ. Szybko my¶la³a nad jakim¶ nowym planem, ale nic nie mog³o jej wpa¶æ do g³owy. Tymczasem Rollkin, który ju¿ dobieg³ do kapelusika, ostro¿nie pow±cha³ go. Delikatnie i z najwiêksz± ostro¿no¶ci± wyci±gn±³ ku niemu jêzyk. Kiedy ten dotkn±³ jaskrawego ró¿u, w oczach Rollkina pojawi³ siê gniew. Rozerwa³ kapelusik na strzêpy, po czym rzuci³ siê w kierunku przyjació³. Toth, znów nie wiadomo sk±d, wyjê³a drugi kapelusik i cisnê³a nim w stronê Rollkina. Ten jednak nie zwróci³ na niego najmniejszej uwagi, przebieg³ po nim, jakby go wcale nie by³o.
- I mamy problem... - stierdzi³a Toth.
- Musimy co¶ wymy¶liæ...[[
Jeszcze taka ma³a uwaga, ¿eby w te znaczniki "[.[" (bez kropek) braæ równie¿ niepotrzebne entery czy spacje ;)]]
-Tabletki! - wrasn±³ MART-X
-Co?! - zdziwi³a siê Toth.
-Wyczaruj tabletki nasenne!
-No i co?! Kole¶ bêdzie tutaj jeszcze d³u¿ej...
-A... - Zegarmistrz zacz±³ powoli rozumieæ. - Przecie¿ jak za¶nie tutaj obudzi siê tam!
-Dok³adnie - przyzna³ MART-X. Po chwili MART-X mia³ w d³oni kilka tabletek nasennych. - Tylko jak to teraz mu damy?
-Rzuæ je na kapelusik! - kilka chwil pó¼niej na ziemi le¿a³a wielka bestia.
***
-A³³ - powiedzia³ Rolkin. - G³owa mnie boli. - po tym potrzed³ do reszty przyjació³. Wszyscy spali twardym snem. Rolkin próbowa³ kilka razy zasn±æ, ale ¶ni³y mnu siê jakie¶ kwiatki polanki i tego typu rzeczy. Pod¶wiadomie wiedzia³, ¿e musi mieæ jaki¶ inny sen, wiêc z tamtych odrazu siê budzi³.
***
-Trzeba go zwi±zaæ i daæ mu tabletki uspokajaj±ce - zauwa¿y³ Roverbot po czym zwróci³ siê do Toth: - A ty spróbój go przeprogramowaæ.
-Jasne. [[
Tak w³a¶nie my¶la³em... ]]
[[ Pisz w podwójnym kwadratowym nawiasie :wink: ]]
[[//Poprzedni post zosta³ usuniêty poniewa¿ nie wnosi³ nic nowego do tematu. NOWYCH POSTACI DOPISYWAÆ NIE MO¯NA! ///Jaguar]]
[[ale mo¿na w³±czyæ siê? znaczy kreowaæ historiê, bez wprowadzania nowych postaci?]]
[[//W ten sposób w³±czyæ siê mo¿na, ale nie mo¿na wprowadzaæ nowych postaci. ///Jaguar]
[[
Wyszed³ z baru i usiad³ obok Ko¶cio³a. Ekhm... to zdanie nie ma sensu ;). Chyba chodzi³o Ci o ko¶ció³, bo Ko¶ció³ to taka wspólnota ;). Usi±¶æ ko³o wspólnoty? Nie, chyba budynku ;).]]
[[ehh... luk. Przeczytaj ca³y temat, to zrozumiesz. A ¿e nie ma sensu to masz racjê, ale w koñcu o to chodzi, przecie¿ to sen ;)
P.S. Jaguar,(albo kto¶ inny) zamknij drugim nawiasem swoj± wypowied¼]]
[[Tak, tak... ju¿ przeczyta³em, ale co mam zrozumieæ? Dok³adnie tak jak roverbot napisa³."Ko¶ció³" oznacza wspólnotê (papie¿, ksiê¿a i inni), a "ko¶ció³" to taki budynek, gdzie ludzie przychodz± siê modliæ itp. ;)]]
[[Proszê... Nie zaczynaj. Przeczyta³e¶ to powiniene¶ wiedzieæ, nie wiesz to nieuwa¿nie przeczyta³e¶
EDIT: Mo¿e i masz racjê... Ja tam widzê tylko jeden nawias :P, ale schodzimy z tematu...
EDIT: A faktycznie masz racjê :P]]
[[Zegarmistrz - nie zamknê, bo na stronie g³ównej bêdzie widaæ jeden nawias. Tak faktycznie, to tam s± dwa nawiasy. Jeden zamyka kolor (nie widaæ go), a drugi wypowied¼.]]
[[
[[ale mo¿na w³±czyæ siê? znaczy kreowaæ historiê, bez wprowadzania nowych postaci?]]
[[//W ten sposób w³±czyæ siê mo¿na, ale nie mo¿na wprowadzaæ nowych postaci. ///Jaguar -->]<-- Jaguar, to tylko jeden nawias :wink: ]]
[[Ale dzia³a i to wystarczy :P
EDIT @DOWN: Dok³adnie ;)]]
[[ Dlatego, ¿e color.].] i wam siê pokazuje, ¿e jest 1 a skrypt odpiera to jako dwa :) ]]
[[Piszcie, historia robi siê coraz lepsza]]
Zegarmistrz nagle zobaczy³ jak±¶ mglist± po¶wiatê.
-Co, do jasnej???-krzykn±³ Zegarmistrz.
-O co...-Toth nagle zamar³a.
Po¶wiata stawa³a siê coraz bardziej i bardziej cielesna. Jej twarz przypomina³a twarz ma³ego ch³opczyka, jednak wygl±d reszty cia³a przypomina³a doros³ego cz³owieka.
-Kim on jest?...-zapyta³ siê Zegarmistrz.
-Nie wiem, ale to wszystko jest przera¿aj±ce...-odpowiedzia³a mu Toth
"Ch³opiec" stawa³ siê coraz wiêkszy. Jego cia³o przybiera³o ró¿ne kszta³ty od lampy do gwizdka. Patrzy³ na nich du¿ymi, smutnymi oczami.
-Roverbot, popatrz!- krzyknê³a Toth
Roverbot widz±c ch³opca-ducha o ma³o co nie upad³ z zaskoczenia. Jeszcze nigdy czego¶ takiego nie widzia³.
-Hej, uwaga - powiedzia³ dzieciêcym g³osem Kto¶
-Uwaga - powtórzy³, ale wszyscy go nie s³uchali, tak bardzo byli przejêci, ¿e zapomnieli te¿ o MART-X. A on wykorzystuj±c ten czas, uszczypn±³ siê i obudzi³ siê.
[[Zauwa¿, ¿e MART-X przeszed³ na ich stronê... Niewa¿ne]]
-Kurczê! - MART-X powiedzia³ sam do siebie. - Szybko kawy! - dopiero po chwili zauwa¿y³, ¿e barman le¿a³ na ladzie chrapi±c.
-Ty obudzony? - us³ysza³ g³os Rolkina
-Tak.
-Chrrr... - pe³en podziwu odpowiedia³ Admin. W tym czasie MART-X szybko pobieg³ na zaplecze baru ¿eby nalaæ sobie trochê kawy.
-Cze¶æ - kiedy wróci³ ca³kowicie rozbudzony us³ysza³ Rolkina.
-Ty znowu na nogach?
-Mhm... Jako¶ nie mogê trafiæ na odpowiedni sen...
-Kurka! - zdenerwowa³a siê Toth. - MART-X ¶pi, a tabletki zaraz przestan± dza³aæ!!!
-Idê spaæ - obojêtnie rzek³ Rolkin. MART-X my¶la³, ¿e za jakie¶ piêæ minut znowu zacznie z nim gadaæ, lecz minê³o piêæ minut, dziesiêæ, piêtna¶cie...
-Niech to... Teraz jestem tu samemu.
"Raaargh!!" albo co¶ bardzo podobnego - pomy¶la³a mimowolnie Toth, czujnie obserwuj±c podnosz±c± siê Bestiê alias Rollkina. - No i dzia³anie tabletek trafi³ szlak turystyczny...
Po chwili przypomnia³a sobie o jetpacku na plecach i szarpnê³a link± startera. Nic siê nie wydarzy³o.
- Co jest, Toth? - zawo³a³ Zegarmistrz.
- Koniec paliwa - odkrzyknê³a Toth. - Potrzebne mi trochê mieszanki TibannaX, ¿eby wystartowaæ. Ale ¿eby j± sobie wyhackowaæ, musia³abym na chwilê przerwaæ walkê z tym... Czym¶!
Z chwil±, kiedy Bestia-Rollkin otworzy³a potê¿ne ¶lepia, wszyscy znów zaczêli skandowaæ "Ufo! Ufo!". Ma³o kto zwraca³ uwagê na Ktosia Z Mglistej Po¶wiaty, ale ów Kto¶ by³ mocno zainteresowany, co robi grupa Forumowiczów. Przybiera³ nawet postaæ trochê podobn± do MART-Xa, le¿±cego na ziemi i pogr±¿onego w b³ogim "¶nie we ¶nie."
Bestia-Rollkin zarycza³a takim g³osem, ¿e nie ka¿dy bawó³ gotów by³by i¶æ z nim w zawody. Zdawa³ siê ju¿ uodporniæ na krzyki "ufo".
- Ja chcê - powiedzia³ ³agodnie Kto¶ i wyj±³ blaster z d³oni Toth. Kompletnie zaskoczona dziewczyna nie protestowa³a. Nie reagowa³a nawet, gdy Kto¶ przesun±³ regulator mocy z boku broni, nastawiaj±c na obezw³adnienie, wycelowa³ w ni± i poci±gn±³ za spust.
Po chwili piek±cego bólu w ca³ym ciele Toth zwali³a siê na ziemiê. Ból to tylko informacja... Ból to tylko informacja...
Tym razem mantra nie pomaga³a. Kto¶ spokojnie wycelowa³ w BiM'a, starannie mierz±c. Toth ostatkiem si³ rzuci³a w niego kamieniem, po czym ogarnê³a j± ciemno¶æ. Niech mnie, przemknê³o jej przez g³owê, chyba wiem kto to ten Kto¶...
Postaæ podobna do MART-Xa zachwia³a siê po uderzeniu kamieniem i wypu¶ci³a blaster z r±k. Chwilê po¶wiêci³a na rozmasowanie stawu kolanowego, po czym podnios³a broñ i z pe³nym spokojem znów wycelowa³a w BiM'a.
Gdy celowa³a, poczu³a co¶.
-Chcê-powiedzia³ Kto¶ i rozpad³ siê na kilka kawa³ków, które okr±¿y³y wszystkich.
W tym samym czasie w "Tramwajarzu".
-Nie no - marudzi³ MART-X. - Nie wiem co mi siê ¶ni³o, ale ju¿ chyba lepiej by³o by zasn±æ... Chrrrrr.
***
MART-X po¶wiêci³ chwilkê na sprawdzenie sytuacji. Obudzi³ siê kilkana¶cie metrów od reszty przyjació³. Zauwa¿y³, ¿e Toth le¿a³a w bezruchu. Zauwa¿y³, ¿e Roverbot i Zegarmistrz próbuj± jako¶ jeszcze siê obroniæ przed Potworem-Rolkinem. Wreszcie zauwa¿y³ rozpryskanego ex-kogo¶. Kawa³ki zacze³y zbil¿aæ siê do siebie i unosiæ. Zaczê³y formowaæ siê w okienko z notatnika. MART-X moc± przyci±gn±³ do siebie okienko i próbowa³ rozszyfrowaæ co tam by³o napisane. Nie by³ najlepszym programist±, wiêc zabardzo nie wiedzia³ co tam pisa³o. Uda³o mu siê odczytaæ, ¿e pisa³o tam co¶ o spamie i sile niszczenia. Wreszcie zrozumia³ co to by³o...
-Program Rolkina...
"Hmm" pomy¶la³ MART-X. "Trzeba by co¶ zrobiæ ¿eby to zmieniæ..." Zauwa¿y³, ¿e okinko nie zosta³o skoñczone. Przylatywa³ w³a¶nie ostatni kawa³ek. Wtedy pokaza³ siê tytu³ "Rolkin".
-Czyli ka¿dy musi mieæ swój program... - powiedzia³ sam do siebie. - Jakbym tylko znalaz³ mój... - MART-X nagle zauwa¿y³, ¿e okienko by³o na normalnym windowsie. Otworzy³ Windows Explorera i poszuka³ siebie. Otworzy³ plik i zobaczy³:
Name: MART-X
Rank: User
Strenght: 20
Height: 49
Weapon:
Szybko poszmera³ i z tego wysz³o:
Name: MART-X
Rank: Monster Destroyer
Strenght: 100000000000
Height: 450
Weapon: Laser Canon
Dodatkowo, pozmienia³ pliki w C:\Dreamed_Reality\.
Zmieni³ z:
Group 1
Bad Dream
for(int i, i>=0, i =+ 1000)
{
Strength == i;
}
Weapon to use: anything
Group 2
Users
Strength: 1000
Weapon to use: anything
na:
Group 1
Harmless
for(int i, i<=0, i =- 1000)
{
Strength == i;
}
Weapon to use: anything, if it's grass
Group 2
Masters
for(int i, i>=0, i =+ 1000)
{
Strength == i;
}
Weapon to use: anything
i klikn±³ "Zapisz".
Wtedy sen siê odmieni³.
Wtedy krwio¿ercza walka z olbrzymem powoli zaczê³a znikaæ. Obraz stawa³ siê rozmazany, wszystko siê oddala³o... By³o coraz ciemniej, po oko³o trzydziestu sekundach nie da³o siê nic dostrzec. Tylko czerñ.
Zegarmistrz poczu³, ¿e ma na sobie swoj± ukochan± pi¿amê w trybiki, nie móg³ jej pomyliæ z niczym innym, to by³a ona.
- Bim?!! ¯yjecie? - krzykn±³, ale nie us³ysza³ odpowiedzi.
Spróbowa³ siê ruszyæ w kierunku w którym ostatnio le¿a³a Toth. Przeszed³ po omacku kilka metrów gdy nagle wszystko dooko³a zrobi³o siê niebieskie, a Zegarmistrz uderzy³ g³ow± w bia³± literkê. Du¿± literkê, mia³a wysoko¶æ prawie pó³ metra. Zaskoczony i z bol±c± g³ow± popatrzy³ w górê. Liter by³o du¿o wiêcej, uk³ada³y siê w jakie¶ napisy. Zegarmistrz postanowi³ siê cofn±æ, ¿eby spróbowaæ je odczytaæ, ale zauwa¿y³ le¿±c± na ziemi Toth, wiêc szybko do niej podbieg³. Mia³a na sobie koszulê nocn± ze statkiem kosmicznym na piersi. Sprobowa³a wstaæ, ale skoñczy³o siê to tylko lekkim podniesieniem g³owy.
- Co to jest do cholery?! Co z Rollkinem, ju¿... Go nie ma?
Nagle zza jednej litery wysz³± postaæ. Mia³a ona na sobie czarn± pi¿amê. To by³ MART-X.
-To program Rolkina - powiedzia³ wskazuj±c na rzêdy liter. - Kiedy zmieni³em siê w nowego siebie u¿ywaj±c wszystki³ si³ wbieg³em w Rolkina i go rozwali³em. Ca³y program wylecia³ z niego i zniszczy³ ca³y sen.
-Dok³adnie - odpowiedzia³a zmêczonym g³osem Toth. - I przez nie obudzimy siê póki czego¶ nie wymy¶limy. A to wszystko przez ciebie! - wyjê³a swój blaster i ju¿ chcia³a strzeliæ w MART-X'a, ale Zegarmistrz wszed³ jej w drogê.
-Walka nic tu nie da - powiedzia³. - Je¶li po³±czymy nasze si³y mo¿emy co¶ wymy¶leæ. Mo¿e uda siê nam znale¶æ resztê. Pójd¼my za literami. Mo¿e na koñcu bêdzie Rolkin. Byle by³ znowu sob±.
-I co do strzelania we mnie - doda³ MART-X - Zapominasz, ¿e to by mnie tylko po³askota³o. Przecie¿ zmieni³em swój program.
-Nie tak prêdko - zauwa¿y³ Zeg. - Tam podspodem te¿ s± litery i wygl±daj± one jak twój nowy program. Widocznie twoje starcie z Rolkinem by³o na tyle mocne, ¿e ciebie te¿ os³abi³o...
Podaczas chodzenia za literami zobaczyli napis: "Achtung! Niebezpieczny person!".
-Czy tylko mi siê wydaje, ¿e kto¶ za nami idzie?-spyta³ Zegarmistrz.
Zegarmistrz siê obróci³, ale tam nic nie by³o. Nagle us³ysza³ g³os. Zobaczy³ w kodzie, ¿e w pewnej chwili sta³o jak byk: "rollkin.wav", oraz folder "charakter". Jednak folder by³ pusty.
-Co¶ ty zrobi³!!!-krzyknê³a Toth. Po chwili zwróci³a siê do Zegarmistrza:
-Lepiej go tak zostawiæ, czy go naprawiæ i rozwaliæ?-spyta³a siê.
-Kogo?-krzykn±³ Zegarmistrz, który zmêczony tym wszystkim urz±dzi³ minidrzemkê.
***
W pubie, w czasie minidrzemki.
Zegarmistrz zaspany wsta³. Rozejrza³ siê dooko³a. Poszed³ do apteki po ¶rodki nasenne i wróci³. Poprosi³ kelnera o wodê, rozpu¶ci³ w niej wszystkie leki naraz i wypi³ to.
- Zaraz zaraz...
Po mikrodrzemce Zegarmistrz my¶la³ o wiele trze¼wiej.
Czy ja powiedzia³em: "Wymy¶leæ"? Co siê do cholery ze mn± dzieje. Ja, Toth i MART-X jeste¶my w pi¿amach. Ja w mojej ukochanej pi¿amie, tej w trybiki, Toth ma na swojej statek kosmiczny. Po co to wszystko?!
- Toth, czy nie wydaje Ci siê to trochê dziwne? Siedzimy w bluescreenie, a kto¶ grzeba³ w kodzie snu. Mo¿e co¶ siê przegrza³o... Jaki¶... Zasilacz snu? Przyda³by siê reset...
W tej chwili przed Zegarmistrzem pojawi³ siê taki przycisk.
- Wcisn±æ?
Yaa.....-ziewn±³ Zegarmistrz.
Chyba nie-odpar³ MART-X.
Nagle przycisk zmieni³ siê w taki.
-Co do przegrzania snu - kontynuowa³ MART-X - Mo¿liwe, ¿e takie tarcie siê wytworzy³o przy starciem z Rolkinem, ¿e rzeczywi¶cie co¶ siê...
- zje**³o? - spyta³a Toth [[xd]]
Zegarmistrz doszed³ do wniosku, ¿e jednak nie ma siê czego obawiaæ. Przycisk na pewno musia³ byæ resetem. Podszed³ do niego, i spojrza³ pytaj±co na Toth. Kiwnê³a g³ow±, a twarz MART-Xa by³a nieco przestraszona. Zegarmistrz schyli³ siê, ostro¿nie po³o¿y³ d³oñ na przycisku. Delikatnie, staraj±c siê niczego nie popsuæ, wcisn±³ go. Nagle znów wszystko zrobi³o siê czarne. Po chwili wszyscy us³yszeli charakterystyczne pikniêcie i ujrzeli szybko zmieni±j±ce siê napisy, których nie da³o siê odczytaæ. Po kilkunastu sekundach pojawi³ siê pasek ³adowania... Jednak zatrzyma³ siê mniej wiêcej w po³owie.
- Ooopss - Zegarmistrz ponownie spojrza³ na Toth. Pó¼niej na resztê...
-OMG...-powiedzia³a Toth.- Teraz jeszcze brakuje, ¿eby wirus popsu³ to..
Nagle rozleg³ siê d¼wiêk alarmu.
-O co?!-pomy¶la³ Zegarmistrz
Za chwilê pokaza³a siê linijka z tekstem: "Virus found! Virus found!", a ³adowanie siê cofa³o, czasami ³adowa³o siê zamiast w bok to do góry.
Wszyscy spojrzeli na Zegarmistrza.
- No co? Toth mi kaza³a... Ona tu jest... szefem. Ja wykonujê tylko czarn± robotê...
-Musimy co¶ wymy¶leæ - powiedzia³ MART-X - szybko...
-Musimy znale¼æ Bartg'a! - zauwa¿y³a Toth. - Powinien mieæ dostêp do panelu administracyjnego.
[[ Ej... ja chcê te¿ co¶ napisaæ :p Ale nie czyta³am wszystkiego. Napiszcie tak ogólnie co siê wydarzy³o, albo niech mnie kto¶ wci±gnie w opowie¶æ jako bia³ow³os± V-kun ]]
[[Wypowiedzi, które nie s± dalszym ci±giem opowiadania umieszczamy w takich "kwadratowych nawaisach"//Procesor]]
[[http://fnin.eu/PubTramwajarz.pdf << Tu masz ca³e opowiadanie w PDF.]]
- BartG'a nie ma! Zreszt± i tak nic nie zrobi przy tak rozwalonym kompie... Trzeba zresetowaæ kompa i odpaliæ go z innego systemu, np. Linuxa - powiedzia³ MART-X.
- Tylko jak? - spyta³ Zeg.
- Mam pomys³a - powiedzia³a Toth - Macie jakiego¶ spraya, czy mazak?
- Ja nie - odpowiedzia³ Zeg. - A mo¿e na dnie plecaka mam o³ówek z Painta... Jest!!!
Toth wziê³a od Zegarmistrza paintowski o³ówek, i napisa³a "Please reboot system".
- I co teraz? - spyta³ MART-X.
- Czekamy a¿ kto¶ przy kompie przeczyta komunikat i go zresetuje.