Archiwum
- LATANIE W KATARZE
- 3 kolejka: Manchester City [King Crimson PL] 2-3 Villarreal [Sebek24]
- Apple przesadziło z przechwałkami - przeglądarka Safari 5 nie taka szybka
- Etap 1 Rozpoczety...
- 8;FC Lorient [fokusik] 3 - 0 Reggina [krzychu] WO
- najbardziej oczekiwana gra 2010 roku
- Aston 2.0.1.0 - zmień wygląd Windows
- 18. PANATHINAIKOS (pavlo2601) 1:2 OLYMPIACOS (tadzislaw)
- Ten wirus potrafi dezaktywować antywirusa i kasować pliki
- Ostrzeżenie dla KuBu°: Nabijanie postów
- Tweeter 2.2 dla MacOS
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- bezglutenowo.pev.pl
Cytat
D³ugie szaty krêpuj± cia³o, a bogactwa duszê. Sokrates
I by³em królem. Lecz sen przepad³ rankiem. William Szekspir (w³a¶æ. William Shakespeare, 1564 - 1616)
Dalsza krewna: Czy ¶mieræ to krewna? - ¿ycia pytasz siê kochanie, tak krewna, ale dalsza, ju¿ na ostatnim planie. Sztaudynger Jan
Dla aktywnego cz³owieka ¶wiat jest tym, czym powinien byæ, to znaczy pe³en przeciwno¶ci. Luc de Clapiers de Vauvenargues (1715 - 1747)
A ludzie rzekn±, ¿e nieba szalej±, a nieba rzekn±: ¿e przyszed³ dzieñ Wiary. Cyprian Kamil Norwid (1821-1883)
aaaaLATANIE W KATARZEaaaa
Oj, stare to jak ¶wiat... Ale ostatnio nie piszê nic ponad to co muszê. Ostatnio mogê siê pochwaliæ 2 miejscem w konkursie literackim. Je¶li siê spodoba to powrzucam mo¿e co¶ jeszcze. Gdzie¶ na dysku mam "Ciemno¶æ", "Noc" i parê innych ;)Mi³ego czytania ;)
_________________________
Wszêdzie czerñ, pustka, przygnêbienie. Gdzieniegdzie kwiaty, wieñce, ¶wieczki. Nikt nie przewidzia³, ¿e to siê tak skoñczy, ¿e bêdzie koniec. Ona nie mog³a siê z tym pogodziæ. Chcia³a krzyczeæ z ca³ych si³ „NIE!”. Chcia³a siê roze¶miaæ, zrobiæ cokolwiek, by przerwaæ t± ciszê, to uduchowienie. Tylko ona zna³a prawdê i by³o jej z tym ¼le. Zamknê³a siê w sobie. Zw³aszcza, ¿e wiedzia³a, i¿ jest winna.
Ludzie drgnêli i powstali. Rozpoczê³a siê uroczysto¶æ.
- Martyna, nie rób tego! – Julka po raz pi±ty przekonywa³a Martynê, ¿e ten kole¶ mo¿e byæ niebezpieczny. – A jak ciê zgwa³ci? Porwie? Zamknie gdzie¶? Zag³odzi? Zabije? Bo¿e!
- Jula, s³oñce, daj spokój. Dlatego w³a¶nie chcê i¶æ tam z tob±, ¿eby¶ w razie czego wiedzia³a co i jak. Przecie¿ m@rcy$ nie mo¿e byæ 50 letnim dziadkiem, bo takich na czatach siê nie spotyka. On jest na pewno normalnym nastolatkiem, zrozum! –Martyna wsta³a z pufy amerykanki i podesz³a do okna. Rozejrza³a siê dooko³a, jakby spodziewa³a siê zobaczyæ tam odpowied¼ na nurtuj±ce j± pytanie. I¶æ? Czy nie?
- Zastanów siê, kobieto. – Julia tak¿e wsta³a i objê³a przyjació³kê. – Masz ch³opaka a umawiasz siê na randkê z drugim? Co ty sobie my¶lisz? – pogrozi³a dziewczynie palcem i, wiedz±c, ¿e bêdzie chcia³a jej przerwaæ, szybko doda³a. – Po¿a³ujesz tego. Piotrek ciê zostawi i co?
- Po pierwsze, Piotrek siê nie dowie. Po drugie, to bêdzie tylko mi³e spotkanie w kawiarni. Po trzecie, muszê i¶æ siê przygotowaæ. A ty czekaj na mnie w kawiarence „S³odycz”. Ok? – Martyna wpatrywa³a siê w ekran komórki, wsta³a i posz³a ku wyj¶ciu. – Pa!
„Co ten g³upek robi. I czemu tak szybko posz³a?” Julka westchnê³a.
Modlitwy, kazanie, pie¶ni. Amen. Niech tak siê stanie. I niestety siê sta³o.
- Halo? Halo?! Piotrek, musisz mi pomóc. Przyjd¼ na 17 do „S³odyczy”, to wa¿ne b±d¼, nie zapomnij! Dzi¶!
- Co? Nie s³yszê! Powtórz! Siedemnasta tak? A co siê sta³o? Hej!?
Biiii… Bi… Biiii….
Komunia. Jak dawno nie przyjmowa³a Jezusa do swego serca. Dla Martyny to zrobi. Nie mo¿e spojrzeæ rodzicom przyjació³ki w oczy. Choæ nie wiedz±, co siê sta³o, pewnie co¶ czuj±. Zaczê³a dusiæ w sobie ³zy. Jeszcze chwila, minuty… Zacisnê³a spocone d³onie na wi±zance lilii.
Martyna ju¿ tam siedzia³a. Zajê³a stolik przed oknem, ten dwuosobowy, dla zakochanych. Mia³a byæ pó³ godziny wcze¶niej i by³a. A Marcela nie. Juli tak¿e, ale nie, idzie… A kto z ni±?
Julka widz±c, ¿e zbli¿a siê do kawiarni chwyci³a ch³opaka za rêkê.
- Co ty? Julka?
- Ciii…. – przy³o¿y³a mu swój palec do ust. – Nic nie mów.
Ch³opak szarpn±³ rêkê dwa razy, ale wysi³ek poszed³ na nic. Julka mia³a zbyt silny u¶cisk. Stanêli przed drzwiami, Jula k±tem oka zauwa¿y³a, ¿e Martyna powoli wstaje. Przedstawienie czas zacz±æ. Stanê³a na wprost Piotrka i powiedzia³a mu prosto w oczy:
- Kocham Ciê.
Piotrek stan±³ jak wryty. Mówi mu to najlepsza przyjació³ka jego dziewczyny… Popatrzy³ na ni±. Bo¿e, jaka ona jest ³adna… Jakie ma piêkne oczy, zgrabny nosek, pe³ne usta. Nachyli³ siê ku niej, a Julka tylko na to czeka³a. Przywar³a ca³ym cia³em do warg Piotra i zaczê³a go namiêtnie ca³owaæ. Oparli siê o mur. Jego d³onie przebiega³y szybko po jej policzku, w³osach, karku. Odwzajemni³ poca³unek. Zacz±³ j± obejmowaæ mocniej i cia¶niej. By³o mu cudownie, zreszt± tak jak Julii.
Trzasnê³y drzwi od kawiarni. Ze ¶rodka wypad³a m³oda, w¶ciek³a nastolatka. Oczy mia³a pe³ne ³ez.
- Ty gnoju! – wrzasnê³a w stronê Piotrka, który natychmiast odskoczy³ od Julki.
A potem by³ huk, krzyk i ciemno¶æ.
Najpierw rodzina, potem znajomi. Podesz³a do do³u w ziemi powoli, w zadumie. Kto¶ stan±³ obok niej. Piotrek. Wrzucili lilie. Ona bia³e, on ró¿owe. Symbol czysto¶ci, niewinno¶ci. Oni tacy nie byli. Po¿egnali siê na zawsze z Martyn±.
- Martyna! Obud¼ siê! Kochanie! – Piotrek pochyla³ siê nad zakrwawionym, bezw³adnym cia³em.
- Przepraszam, przepraszam! Ja…. – Julia wybuch³a p³aczem.
Odeszli od grobu razem. Ale wiedzieli, ¿e ju¿ za pó¼no. Dla nich. I na przeprosiny, tam pod kawiarni± te¿ by³o za pó¼no…
______________________
Hmmm... To¿ to dopiero fantastyczne opowiadanie :). Nie jest z³e, ale... jako¶ nie przypada mi do gustu. Za wczesny koniec. Nie zd±¿y³em nawet poznaæ bohaterów. Mo¿na by to zdecydowanie rozwin±æ, a zabijanie g³ównej bohaterki tak szybko jest jakie¶ dziwne... No, ale mo¿e tylko ja tak uwa¿am. W ka¿dym razie mnie siê nie podoba, ale z chêci± przeczytam te dwa inne opowiadania ;).
Ja niestety mam s³omiany zapa³ i muszê braæ siê tzn "krótkie i tre¶ciwe" bo inaczej nic z tego nie wyjdzie. A i có¿, uwielbiam motyw ¶mierci. Na konkursie tak¿e u¶mierci³am 2 bohaterów, ostatnie wypracowanie - ¶mieræ g³ównej bohaterki.
***
[fragment]
Ciemna noc, jedynie blask rzucany punktowo na ulicê przez latarnie. Nawet ksiê¿yc nie ¶wieci. W tak± noc zapewne nikt nie chcia³by wychodziæ z domu, czu³o siê t± tajemniczo¶æ, magiê, ale zarazem straszno¶æ tego, co na dworze. W dodatku prognozowano silny wiatr, który ju¿ od popo³udnia stopniowo przybiera³ na sile.
Ma³a wioska w Ma³opolsce. Kilka domków, dwie chaty kryte jeszcze strzech±, bli¿ej g³ównej ulicy nawet cztery wille bogatszych mieszkañców na co dzieñ miast. Kapliczka, szkó³ka, sklepik. W jednej z tych chatek, ukrytej w polach, do której prowadzi³a dró¿ka, zim± doszczêtnie zasypana, wiosn± i jesieni± b³otnista, za¶ latem potwornie spieczona, rozgrywa³a siê tragiczna scena. Starsza kobieta krzycza³a co si³ w p³ucach: „Pomocy!”, a dziecko, maleñka istotka trzymana przez ni± na rêkach i przyci¶niêta do piersi zach³ystywa³a siê p³aczem. W przerwach, miêdzy rozdzieraj±cym wyciem, dziecko zanosi³o siê kaszlem tak strasznym, ¿e zdawa³o siê, i¿ ju¿ nie z³apie oddechu. „Wytrzymaj maleñka!” zdawa³y siê mówiæ du¿e, pe³ne ³ez i przera¿enia oczy kobiety. Nie mia³a pojêcia, co robiæ, dziecko niew±tpliwie by³o w krytycznym stanie. By³a pewna, ¿e wybawienie nie przyjdzie, ¿e maleñstwo umrze na jej rêkach. Upad³a na kolana i powtarza³a jak mantrê: „Bo¿e! Uratuj m± córkê! Bo¿e!”.
-Tomek, wyskocz synu do Jó¼wiakowej, obieca³am jej pieluszki dla tego maleñstwa. A wiesz, jutro bêdzie ju¿ pó¼no, pakujemy siê i wyje¿d¿amy. We¼ komórkê, w razie czego dzwoñ… O ile w tych polach zasiêg bêdzie.
Trzasnê³y drzwi, ch³opak wyszed³, pomstuj±c na sw± uleg³o¶æ wobec matki. Zawsze taki by³, co matka powiedzia³a, to robi³. Ojcu umia³ siê postawiæ, ale kto nie umie siê postawiæ inwalidzie na wózku? Wiedzia³, by³ pewien, ¿e ojciec mu gówno zrobi. Dla ojca w³a¶nie matka kupi³a domeczek, marzenie ¿ycia, jak to okre¶la³a w tej wsi. Nienawidzi³ tu przyje¿d¿aæ. Turystyczny telewizorek na baterie, radio. To by³a jego rozrywka. Nie by³o kablówki, Internetu, ba, nawet komputera. Bo¿e, w tym domu nawet pr±d, jedn± faz±, by³ tylko na parterze! No i matka, która zaprzyja¼ni³a siê z t± star± Jó¼wiaczk±, „m³od± mamusi±”. Lata³ jak ch³opiec na posy³ki, zanosi³ ziemniaki matce, kaftaniki Jó¼wiakowej, jab³uszka matce, pieluszki dla córki Jó¼wiakowej. I znów pieluszki, ciekawe, z czym bêdzie wraca³? Z burakami? To by³o dla niego za du¿o. Zamiast skrêciæ w poln± dró¿kê, poszed³ prosto. Szed³ ju¿ piêæ minut, nie zwracaj±c uwagi na nic, kiedy u¶wiadomi³ sobie, ¿e ta g³ówna droga zaprowadzi go co najwy¿ej do autostrady, a wcze¶niej, do kapliczki. By³ niewierz±cy, do ko¶cio³a, gdy by³ w mie¶cie, nie chodzi³. Tu na wsi, matka zmusza³a go do co niedzielnej katorgi. „Bo co ludzie powiedz±?!” Nie interesowa³o go, co powie o nim jaka¶ 80letnia staruszka. Ale musia³ i¶æ i ju¿. Zawróci³ z drogi, znów szed³ prosto, skrêci³ w lewo, w t± w³a¶ciw± dró¿kê. D±³ zimny wiatr, z nieba zaczyna³ prószyæ ¶nieg. Przyspieszy³ kroku.
Twarz dziecka by³a sina od p³aczu, oczy spuchniête. Co¶ stuknê³o, nag³y podmuch wiatru zgasi³ ¶wieczki, które o¶wietla³y izbê.
- Halo! Jest tu kto?! Halo! – Tomek nie mia³ w±tpliwo¶ci, ¿e kto¶ by³. ¦wieci³o siê ¶wiat³o, a raczej ¶wieczki, dopóki on sam ich nie zgasi³, s³ysza³ te¿ przecie¿ czyj¶ p³acz. – Pani Jó¼wiakowa! To ja, Tomek!
-Tomek? Tomeczek? Dziecko, ratuj m± Majê! Jej co¶ jest, ona siê tak… dusi! – wrzasnê³a kobieta i wybieg³a z pokoju, wciskaj±c ledwie ¿ywe ju¿ dziecko w rêce Tomka. Ten najszybciej jak potrafi³ wyj±³ komórkê, wykrêci³ 112, poda³ adres, i w skrócie opisa³ sytuacjê. Pogotowie mia³o lada moment przyjechaæ. Otuli³ cieplej dziewczynkê, u³o¿y³ na poduszkach. Zapali³ kilka ¶wieczek, rozejrza³ siê po ciasnym pokoiku. Niewiele tu by³o sprzêtów, stó³, dwa krzes³a, piec kaflowy, ko³owrotek, krzy¿. Na przeciwleg³ej ¶cianie- ³ó¿ko, na którym le¿a³a ta tak potwornie p³acz±ca Maja i obok stara, drewniana ko³yska. Sam, przez 15 lat wychowywany w luksusach, zabawkach, nowoczesnych sprzêtach widzia³, ¿e tu jest biednie. Us³ysza³ wycie syren, nie widzia³ nigdzie kurteczki czy czegokolwiek dla ma³ej, niewiele my¶l±c zdj±³ wiêc swoj± bluzê i opatuli³ szczelnie dziecko. Chwyci³ sw± kurtkê, krzykn±³ jeszcze „Jó¼wiakowa!” i wybieg³ z dzieckiem na ramieniu z domu. Karetka podje¿d¿a³a pod dom, ostro¿nie i powoli.
-Daj, szybko dziecko i wskakuj! Co jej jest? – zapyta³a m³oda sanitariuszka. – Ma gor±czkê?
-Yyy… Nie wiem.. Kaszle, tak, strasznie kaszle. I p³acze. – Tomek by³ zdezorientowany. Jecha³ w karetce, obok maleñkiego dziecka i lekarki. Co on tu robi³?
-Pan to pewnie tata, tak? Oj, jaki pan m³ody… - sanitariuszka u¶miechnê³a siê, widz±c zdziwion± minê Tomka. – A dziewczynka ma prawdopodobnie zapalnie p³uc, niestety, powa¿ne. Jak ma na imiê, nazwisko?
-Ja?? A tak, tak, oczywi¶cie… Maja. Majunia Jó¼wiak. Ma eee… 2 latka. – To by³y ostatnie s³owa Tomka w karetce. Zamy¶li³ siê, a po chwili zacz±³ bezwiednie „Zdrowa¶ Maryjo”.
***
Proszê ;)
Jeju! Dziewczyno, ty jeste¶ przyszo¶ci± narodu! Mega!! Bardzo mi siê podoba³o ... te pierwsze ... dziwne ... pomy¶leæ musia³am trochê ... mia³o w sobie co¶ takiego ... ale ¶wietne. A te nastêpne ... normlanie, Exist, pisz dalej, Pisz!
Zgadzam siê! Super! Wymy¶liæ i uj±æ to w s³owa... ¦wietne!:D
I co z tym konkursem? Zajê³a¶ co¶?:)
Fajne, daj wiêcej!
Zgadzam siê! Super! Wymy¶liæ i uj±æ to w s³owa... ¦wietne!:D
I co z tym konkursem? Zajê³a¶ co¶?:) 2 miejsce - napisa³am na pocz±tku.
Niestety, pracy nie mam, poniewa¿ zosta³a gdzie¶ tam.
Dziêki Wam bardzo, nie spodziewa³am siê :)
Pierwsze - za krótkie, o wieele. Drugie takie dziwne.
Ale ogólnie bardzo fajnie, ani nie przes³odzone, ani nic...
Exist napisa³a, ze specjalizuje siê w utworach krótkich, wiêc musimy to zaakceptowaæ. Ale na serio, to jest ¶wietne.
Nie o to mi chodzi ;) Tylko, ¿e jest wra¿enie, jakby by³y niedopowiedzenia, ¶ciskania ;) Ale ogólnie w pierwszym fajny pomys³.
>>„Wytrzymaj maleñka!” zdawa³y siê mówiæ du¿e, pe³ne ³ez i przera¿enia oczy kobiety.<<
'Wytrzymaj, maleñka'
"O ile w tych polach zasiêg bêdzie."
W polach? Na polach, chyba...
"Wiedzia³, by³ pewien, ¿e ojciec mu gówno zrobi."
To tak specjalnie? Nie bardzo lubiê takie okre¶lenia w tek¶cie pisanym, ju¿ gdzie¶ to mówi³am... Ale jak specjalnie - có¿, nie jest niepoprawnie, zatem masz prawo do takiego zwrotu.
>>„Bo co ludzie powiedz±?!” Nie interesowa³o go, co powie o nim jaka¶ 80letnia staruszka.<<
Tu nie jestem pewna, ale zdaje siê, ¿e 80-letnia.
>>Zawróci³ z drogi, znów szed³ prosto, skrêci³ w lewo, w t± w³a¶ciw± dró¿kê.<<
'w tê dró¿kê', nie 'w t± dró¿kê'.
Z b³êdów to tyle. Nie by³o ich du¿o, jak widzisz, w dodatku nie by³y powa¿ne. Có¿ powiedzieæ? Pierwsze opowiadanie mi siê nie podoba³o. Nie bardzo to do mnie trafi³o. To siê bardziej nadawa³o na urywki filmu ni¿ na tekst literacki, który - moim zdaniem - powinien byæ nieco... eee.. ja¶niejszy, bardziej zrozumia³y? Ale to mój odbiór, byæ mo¿e innym siê podoba.
Za to drugi tekst by³ du¿o fajniejszy. Mo¿e i nie mistrzostwo ¶wiata, ale jaka¶ akcja, ³adne zdania, wszystko poprawnie. Podoba³o mi siê.
Podsumowuj±c - widzicie, Jasti nie na wszystkich siê wy¿ywa :P